Elo, dawno nie pisałem recenzji z trasy, teraz niedawno były ferie więc spasło by opisać trasę
. Więc opisze tylko drugi tydzień i koniec pierwszego czyli trasę na Rumunię
. Plan trasy to Brzesko-Bielsko Biała-Bukareszt[RO]-Debreczyn[H]-Brzesko. Tata pojechał samym ciągnikiem do Dębicy po kolegi naczepę wziąć ją z Urzędu Celnego i rozładować i następnie załadować dla siebie Cegłę, tata wyjechał w piątek wieczorem i w sobotę przyjechał na bazę. Ja smacznie spałem jeszcze, ale tata mi zadzwonił żebym wpadł na bazę bo mamy przeładować tą cegłę z naczepy kolegi na naszą, więc szybka zbiórka i za 20 min już byłem na bazie. Przeładowywaliśmy chyba 5 godzin tą cegłę bo wózek jest do dupy.
Akcja Przeładunek :
A tutaj widlak którym przeładowywaliśmy :
Po przeładunku weekendowaliśmy do Poniedziałku. W poniedziałek o 4 wstaliśmy, zebraliśmy się w 15 min i jesteśmy w na końcu ulicy i przypomniałem sobie że statywu nie wziąłem, to rura do domu, tata szedł powoli więc go dogoniłem, jesteśmy w połowie drogi na bazę i coś tam gadaliśmy i tata grzebie się po kieszeniach, jak się okazało klucze od samochodu zostawił w drugiej kurtce, po raz drugi biegiem do domu
. o 5:00 wyjechaliśmy z bazy, a drugi kolega taty który jechał w to samo miejsce dopiero na bazę przyszedł bo on już zatankowany był, my pojechaliśmy się tankować . O 5:20 ruszyliśmy w stronę Krakowa, potem Gliwic, i nasz punkt docelowy czyli Rybnik, pod składem budowlanym byliśmy koło 8. rozładowali nas w 2 godziny, z czego 45 min staliśmy, ale jak chłopaki ruszyli z kopyta tak na 4 wózki pracowali, 2 brały z naszego wozu a drugie dwa z kolegi taty. Podjęli decyzję że przez Jastrzębie pojedziemy.. W Pawłowicach się rozjechaliśmy, my na Bielsko a kolega na Czechowice Dz.
Pod Firmą w Rybniku :
Przed Jastrzębiem :
Z drogi :
Droga była jak na zdjęciu czyli puściutka :
Załadunek mieliśmy kilka KM za Bielskiem, wpadliśmy na firmę od razu rampa i ekspresowy załadunek, ja w tym czasie jadłem śniadanie a tata nadzorował załadunek, gdy załadowali wszystko to wyjechaliśmy po za teren zakładu i w tym czasie ja sobie zasznurowałem cały tył a tata zjadł śniadanie :
Gdy tata zjadł śniadanie i wypił kawkę to ruszyliśmy w kierunku Cieszyna :
Na ostatniej stacji w Polsce stanęliśmy dokupić jeszcze trochę jadła na wyjazd, przy okazji napiliśmy się gorącej czekolady\kawy. Wóz na parkingu :
Jak to na Cieszynie bywa była kolejka mała, ale dosyć szybko szło, terminal był cały zawalony, większość kiermanów latała i pytała gdzie kupić tego g-boxa.
Tutaj już terytorium Cieskiej Republiki
:
Chłopaki gonią na granice :
Na Mostach\Świerczynowcu poszło w miarę szybko, na pierwszej Słowackiej stacji czyli tej koło bazy Greg-Transów, tata stanął i pobiegł kupić winetę. Potem udaliśmy się w kierunku Martina i na radiu mówili że na Kremnicy ( góra ) leciała mżawka. Więc szybka decyzja i jedziemy 10H, bo nie wiadomo jak może być rano. Wóz na parkingu wieczorem :
I wygraliśmy jadąc wieczorem bo rano jak wstaliśmy o 5 to sypał śnieg i to dosyć gęsty. Ruszyliśmy ze Zwolenia i obraliśmy kurs na Salgotarian ( Granica SK-H ), śnieg coraz bardziej ustawał gdy zbliżaliśmy się do granicy. Po Stronie Węgierskiej nie sypało już w ogóle, lecz było bardzo pochmurno, po niedługiej chwili zaczął padać deszcz
. Za Hatvanem zjechaliśmy na pauzę pod Samsunga bo tam jest darmowy internet
, zjedliśmy śniadanie buszując po necie. :
Ruszyliśmy dalej w kierunku Szolnoka, samochód był już tak usyfiony jak gdyby nie był myty 3 miesiące. :
Tutaj już kilka KM przed Bekeszabą :
Coraz bliżej do Gyuli\Varsandu :
Ta oto droga doprowadziła nas prosto do granicy
:
Granica
:
Tutaj stoją problemowcy
, mają jakieś problemy z wagą
:
Tutaj już Romania
, zaraz po wjeździe :
Unia panuje na całego
:
!!!!!!! :
Chopy pędzą na granice :
Tutaj krzyżóweczka i łączymy się z główną drogą :
Całe stado :
Kierunek Arad :
Wóz drabiniasty :
Kierunek Illa :
Sklep z pamiątkami? :
Ciekawa koncepcja, budowanie od góry do dołu, i tak nigdy nie będzie skończony ten domek
:
Tak się wozi drewno w Rumuni
:
Dojechaliśmy do Illi i kręciliśmy pauzę, zjedliśmy sobie kolacje i zapodaliśmy 2 filmy a po nich poszliśmy spać. Rano budzimy się odsłaniamy firany a tu centralnie przed naszym samochodem Rumun zaparkował Iveckiem tak że nie dało rady wyjechać, to tata idzie do niego i wali po drzwiach, Rumun się podniósł ( widziałem bo spał bez zasłoniętych firanek ) i położył się dalej, ale tata pukał pukał aż ten się rozwścieczył i do mojego taty czego chce a mój tata tam do niego jedzie równo *&*&*&* itp. W końcu tata wpadł do kabiny i włączył całą elektrownie tak że Rumun miał tak jasno w kabinie jak gdyby było południe
, i tak tata świecił dopóki nie wycofaliśmy się jakoś
czyli z 2 min
. Dokładnie nie pamiętam o której wstaliśmy, ale chyba było koło 4. Z drogi od Illi do Sibiu nie mam zdjęć bo było ciemno i nic ciekawego po drodze nie było. Tutaj Sibiu rano :
Wyjechaliśmy z Sibiu i zaczęła się ta najciekawsza część Rumuni czyli góry, oraz cudne widoki, wprost coś pięknego.
Jeszcze tuż przed wjazdem w te tereny stanęliśmy na pauzę, jakieś śniadanie itp. Tutaj na tym parkingu znajdował się dawny posterunek :
Gdy zaczęliśmy jeść, to momentalnie zleciały się wszystkie psy i gapiły się jak jemy
:
Ten był dobry
:
Widok na drogę w kierunku Brasova :
Cud techniki Rumuńskiej :
Pauza się skończyła i ruszyliśmy w kierunku Pitesti :
Te najlepsze widoki się skończyły, teraz górki, góreczki podjazdy itd. do samiutkiego Pitesti :
Do celu zostało 158 km
:
Szklarz
:
Chłopaki pompują pod górę, a wielki Daf jedzie jak po prostym
Politia :
Ah... te przepiękne zakręty
:
Tutaj cudowna droga w Pitesti
, cały tranzyt tędy idzie:
Gdy jechała ciężarówka z przeciwka to trzeba było się połową samochodu sunąć na ten cudowny pas
:
Parkowisko na Romansku
, na pasie "zieleni" :
A tu kolega z firmy jeszcze mądrzejszy i na rondzie stoi. Zostawili samochody i do domu poszli :
Na tym rondzie\skrzyżowaniu ( bo nie wiem jak to określić dokładnie ). Nie ma w ogóle znaków kto ma pierwszeństwo ani nic, i tata do mnie mówi przed tym rondem kawałek że będzie problem z przejechaniem, no nic stoimy czekamy aż ktoś puści albo będzie luka, ni stąd ni z owąd tata woła do mnie patrz, leci Turek około 40 km/h i nie zwalnia, i ładuje na to niby rondo, mało co nie doszło do wypadku bo tym busem co na fotce wyhamował w ostatnim momencie. Wszyscy po fanfarach, a my z ojcem w śmiech :
Targ
, ludzie chodzą po drodze nie patrząc na nic.
Wóz jaki często można spotkać w Rumuni, ale latem się uaktywniają :
I słynny przejazd w Pitesti, tam to dopiero odchodziły akcje
, ile lusterek tam poszło ile szyb, szkoda gadać. ( tata mi mówił że kierowcy okręcali drutem kolczastym lusterka, aby się nie wieszali na nich ) :
Tutaj na tej krzyżóweczce było dosyć spokojnie bo Policjant kierował ruchem , jego gwizdek było słychać w obrębie kilkuset metrów hehe.
Deczko zgłodnieliśmy z tatą i stanęliśmy sobie na pauzę na stacji przy autostradzie :
Droga do samiutkiego Bukaresztu :
Sporo było lewego pasa
Do celu zostało 13 Km :
My jechaliśmy chyba prawą stroną "obwodnicy?" Bukaresztu, bo jest jeszcze lewa strona
.
Gdzie ciężarówki tam i psy, bo gdzie się uchowają jak nie przy ciężarówkach ? :
Gdy staliśmy w korku który ciągnął się dobre 2 KM ( bo tyle mieliśmy do znaku stop
) byli śmiałkowie co jechali takim poboczem :
Gdy byliśmy blisko znaku i widzieliśmy to skrzyżowanie, od strony miasta nadjechała Dacia załadowana jakimś samochodem starym, a że musiała przejechać przez tory i miała ciężko i łyse opony, a tory były mokre to miała z tym problemy, śmialiśmy się z tata równo. Tutaj foto z problemem na torach :
Yea... misja zakończona powodzeniem :
Chłopaki czekający z drugiej strony :
Tutaj jakiś cwaniaczek leci poboczem, a że ma samochód przystosowany na budowy to nikt i nic mu nie przeszkodzi :
Dzikie wysypisko :
2in1 :
Na tej ulicy mieścił się nasz magazyn :
Pod rozładunkiem :
Kupa syf na aucie była
:
Po rozładunku ustawiliśmy tata poszedł zapytać ciecia czy możemy tu zostać i spać, on mówi że Ok, tylko pyta się o której ruszamy tata pokazuje mu że 4:00, on mówi ok. Włączyliśmy sobie filma na dobranoc, tata szybko odpłynął a ja oglądałem dzielnie do końca, drugiej 100 minutowej części już mi się nie chciało odpalać bo bym rano nie wstał . Czwartek wczesnym rankiem odpaliliśmy wóz i obraliśmy kierunek Pitesti
, szybko się uporaliśmy z przejazdem tego miasta bo było puściutko
, przed Ramnicu Valcea stanęliśmy na pauzę, poranne wypróżnienie itd. :
Po zrobieniu 45 min, ruszyliśmy dalej, było już widnawo. Tutaj zaczyna się znowu ten piękny teren :
Romuś nie chciał jechać więc musieliśmy znaleźć się przed nim
:
Stojanka :
Ostatnie spojrzenie w tył :
Tutaj jeszcze przed Sibiu :
W mieście już ;
Rumuńska pompa :
I już po za miastem Sibiu :
Tak się parkuje na Rumuni
Zaczęły nadciągać ciemne chmury
:
A tutaj kolega z firmy, z którym nie udało się zgadać, mieliśmy się spotkać na pauzie ale coś nie wypaliło , pędzi z tym samym co my. :
Bliskie starcie ? :
Tarcze z przodu mieliśmy, więc za nią popędziliśmy
:
Po deszczu wyszła tęcza :
Jedzie do sklepu na zakupy :
XF105 daje rade :
Na wylocie z miasta Sebes zrobiliśmy pauzę na jedzenie
. Jazdy nam już dużo nie zostało, ale do Adaru starczy. Parking w Illi na którym pauzowaliśmy dzień wcześniej :
A tutaj wzorowy uczeń
, jedzie w kamizelce :
Musieliśmy zalać trochę oktanów bo byśmy do Polski nie dolecieli na tym co mamy, stanęliśmy na takiej nowszej stacji zeby nie zalać jakiegoś mazuta . Oczywiście lejemy najlepsze i najdroższe czyli Motorine Euro 4 :
Zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki zimy we ferie :
Długo się na widziałem tych zimowych klimatów , za kilka km już nie było nic praktycznie tylko sypał lekko śnieżek :
A tutaj nasz parking na którym będziemy pauzować u "Cicka" :
Pełen komplet, stacja ( mazut leją
), serwis, myjnia i restauracja. :
Brakowało nam chleba trochę to poszliśmy z tatą w teren ( czyt. wieś
):
Szybko znaleźliśmy sklepik i zaopatrzyliśmy się. :
Tutaj ozdoba stojące też przy barze pana Cicka :
Na placu kołował Turecki Niemiec
, przyjechał się umyć :
W aucie mieliśmy cieplutko więc wzięliśmy się za mały porządek, a potem za czytanie gazet. Jak się już na polu robiło troszkę szarawo to poszliśmy do baru, tata poszedł się wykąpać a ja siedziałem przy stoliku i piłem Coca cole, nie musiałem się akurat myć bo myłem się dzień wcześniej, a poza tym diengów już nie starczało
. Tata przyszedł i zamówiliśmy sobie jakiś Turecki gulasz z barana
( tylko Tureckie jedzenie serwują w tym barze ). Zjedliśmy poszliśmy do wozu i obserwowaliśmy jak chłopaki myją Irańskie wozy ( 6 sztuk przyjechało
). W końcu tata stwierdził że idziemy spać, no to wskoczyłem na górne wyro i do spania
. Rano wystartowaliśmy o 5, załadunek mieliśmy w Tiszajuvaros. Pojechaliśmy na Borsa ( granica ) :
Było pusto i spokojnie. Zaraz za granicą z 10 km stanęliśmy sobie na małą pauzę. Po pauzie ruszyliśmy w kierunku Debreczyna, przy okazji zatrzymaliśmy się do Tesco po małe zakupy :
Nie śpieszyliśmy się bo nie dostaliśmy jeszcze numeru załadunku.
Dojechaliśmy na miejsce i ujrzałem Volviaka do gabarytów, strasznie mi się spodobał, ale niestety nie mogłem podejść do niego bo wszędzie są kamery i ochrona jeździ, wiec gdyby mnie zobaczyli ze robie zdjęcia mogło by być nie ciekawie, sam tata mi powiedział że jak pójdę tam robić zdjęcia to nie pojadę nigdzie we wakacje
, wiedziałem że zostanę na portierni bo na te zakłady nie wpuszczają dzieci
.Tata mi od razu zakomunikował ze aparat zostaje w samochodzie, no nic jakoś przebolałem zrobiłem sobie tylko z kabiny zdjęcie tego volviaka ze znakiem
na otarcie łez
:
Dostaliśmy mapkę, która bramą wjeżdżamy i gdzie ładujemy, zajeżdżamy na naszą bramę tata poszedł żeby wypisali mu przepustkę tata dał swój paszport a cieć mówi żeby dał tego drugiego też ( czyli mnie ), wypisał wszystko i wjechaliśmy na zakład, byłem w szoku że wjechałem legalnie , nie musiałem się gnieść na łóżku jak za pierwszym razem tylko kulturalnie wjechałem . Nasz ładuneczek :
Podjechaliśmy pod magazyn i tata otwiera bok ja siedzę w samochodzie. Za chwilę tata otwiera drzwi i do mnie czemu nie idę mu pomóc w rozbieraniu boku, ja mówię ze myślałem że mam siedzieć w kabinie, no nic wyskoczyłem otworzyliśmy raz dwa cały bok wraz ze słupkami, wózkowy jeździł jak opętany, w 20 min byliśmy załadowani. W regulaminie zakładu pisało aby podjechać do bramy z otwartym bokiem, wiec zastosowaliśmy się do polecenia. Przed nami był Węgier który otwierał ten bok bo go zamknął, był strasznie zły jak widział że my jesteśmy otwarci
, on odjechał stanął za bramą i zaczął się sznurować od nowa, my ustawiliśmy się za nim i we 2 szybko i sprawnie zasznurowaliśmy zestaw. Czas mieliśmy super, tata się wahał cały czas czy dojedzie do Barwinka za 4,5 H czy nie. Ale postanowił się zmierzyć z zadaniem. :
Niedaleko Miszkolca :
Do Granicy też daleko nie ma
:
Z tyłu pieklił się chłopak Magnumką, na zakręcie był mocny, ale góra przyszła to został w tyle, a my dalej pojechaliśmy :
Na Slovensku była już widoczna dosyć dobrze zima :
W Koszycach przy drodze stały dorodne dzidzie :
Waberer's lecący od Polskiej granicy wzbudził nasze zaniepokojenie, że taka ostra zima w Polsce jest :
Dojechaliśmy na Barwinek z zapasem ok 15 minut. Posiedzieliśmy chwilę w wozie i poszliśmy do baru coś zjeść. Jako że był piątek wciągliśmy po ziemniaczkach z rybką. Oglądaliśmy TV-ka przy tym, potem po zjedzeniu popatrzyliśmy jeszcze chwile i poszliśmy do samochodu. Siedząc w samochodzie było trochę nudno więc włączyło się TV-ka i koło 2 godzinek oglądaliśmy i w końcu poszliśmy spać. Planowo mieliśmy wstać o 7, jako że tata wstał o 5 to o 5:30 wyjechaliśmy. Droga była zła, 0 odśnieżarek nic nie posypana :
Taką droga dojechaliśmy aż do Pilzna do 4 :
Było ciekawie szczególnie na tym odcinku co jechaliśmy bo mieliśmy załadowane 24 tony więc oś ciągnąca była dociążona dobrze więc się jechało, od czasu do czasu na górkach paliła się kontrolka ze koło boksują. Do Brzeska zajechaliśmy na 9, tata wysadził mnie z bagażami pod domem i pojechał dalej na bazę zostawić dzidzie
. Trasa mi się bardzo podobała, szczególnie że wreszcie do Bukaresztu miałem okazje zawitać.
KONIEC