Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 07 lis 2008, 18:28
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 lip 2007, 22:15
Posty: 2822
GG: 772271
Lokalizacja: Pudzików Woj. Łódzkie

Dokładnie kolego wydrze ci się taki na placu a potem cały czas stres.

Zdawałem dopiero na B ale na placu nie wiadomo z jakiego powodu zaczął ze i tak nie zdam i się wypytywać czy myślę w ogóle czy mam mozg i zdaje sobie sprawę ze on jest egzaminatorem i tym podobne teksty.
Na mieście nic się nie odzywał a po wróceniu do ośrodka i ogłoszeniu wyniku mówi ze chciał mnie zestresować ale się nie dałem. I co w takim przypadku ma powiedzieć osoba ktora odrazu sie stresuje i zacina

_________________
Marianex podjedź no do przodu bo Grzeniu kiprował będzie


Post Wysłano: 07 lis 2008, 18:59
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
racja, o byle pierdołe sie czepiają egzaminatorzy... a te pierdoły głównie wynikają ze stresu...)
widzę, że koledzy nie znają przepisów jakie obowiązują na egzaminie.
określa je rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 27 października 2005 w sprawie szkolenia i uzyskiwania uprawnień przez kierującego pajazdami, instruktorów i egzaminatorów.

poza tym warunki w jakich będą jeździć kierowcy, którzy dzisiaj zdobyli prawo jazdy różnią się od tych jakie były 5 - 10 - 15 lat temu. tamci kierowcy mieli czas adaptować się do zatłoczonych ulic, a w intensywnym ruchu miejskim od razu po kursie jeździli tylko kierowcy mieszkający w miastach powyżej 500 tyś mieszkańców.
dzisiaj, czy ktoś mieszka na wiosce, czy w dużym mieście od razu trafia na głęboką wodę, bo natężenie ruchu jest duże WSZĘDZIE.

sprawa stresu, a kto powiedział, że po uzyskaniu prawa jazdy życie będzie bez stresowe?
proszę przeczytać o kierowcy ciężarówki z Chin, który po awanturze z policjantami w rewanżu wjechał w grupę uczniów.
powiem inaczej egzamin prawa jazdy jest zabawą w porównaniu do pierwszej samodzielnej jazdy.
bezstresowy egzamin? ja o czymś takim nie słyszałem.
jak niby to miałoby wyglądać?
egzaminator miałby powiedzieć: "dzień dobry, wszyscy z Państwa zdali, a chętnych zapraszam na plac manewrowy, gdzie z kolega będizemy serwować kiełbaski z grilla z piwem".

nie twierdzę, że wszyscy egzaminatorzy są OK, ale czy Panowie za mało nie wymagacie od siebie?

czy ważna jest ich styczność z transportem?
moim zdaniem nie.
egzamin z prawa jazdy to sprawdzenie znajomości PODSTAW przepisów ruchu drogowego, oraz PODSTAW opanowania pojazdu.
jak już wielokrotnie pisałem: nikt jeszcze z nikogo nie zrobił kierowcy w ciągu 30h. nie mówiąc o zawodzie kierowcy pojazdu ciężarowego w transporcie drogowym.

aby sprawdzić umiejętność czytania i pisania nie trzeba być literatem.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 07 lis 2008, 23:07

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 maja 2008, 11:46
Posty: 489
GG: 8812652
Samochód: Czerwony
Lokalizacja: Śląsk/Zagłębie

Cyrylu, oczywiście, że stres musi być. Ale przeczytaj raz jeszcze o wczorajszym egzaminie Misztala - facet EWIDENTNIE łamał instrukcję egzaminowania po to tylko, by znaleźć powód do oblania.

I takich przypadków jest więcej! A wiesz o co chodzi? Chodzi o to, że tego typu egzaminatorzy tych zdajacych uczciwie, jak Misztal, zamęczają, by było ich na czym oblać a przepuszczają tych, którzy dadzą im kopertę. Niestety! W niektórych województwach korupcja wciąż kwitnie.

Mam to szczeście, że zdaję w WORD Katowice - tu w ciągu ostatnich lat za kratki wsadzili połowę WORDu, dzięki czemu teraz egzaminy są przeprowadzane uczciwie. Ale są wciąż miejsca w Polsce, gdzie korupcja kwitnie i jak nie zapłacisz, tylko chcesz uczciwie zdać, to cię obleją!

_________________
B, C, D. Instruktor kat. B.
http://www.kwalifikacja-wstepna.pl - wszystko o kwalifikacji wstępnej
http://www.szkolenia-okresowe.pl - wszystko o szkoleniach okresowych
http://www.walpdrive.pl - mój blog o zdobywaniu zawodowych kategorii


Post Wysłano: 07 lis 2008, 23:09
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Nikt z Was tak naprawde nie ma 100% racji, prawda jest po srodku.
Są różne WORDY, są różni ludzie, są różni egzaminatorzy.

Cyryl z dużym doświadczeniem na pewno z łatwością zdaje egzaminy, co nie zmienia faktu, że ciekawe czy gdyby "Wskoczył" w skóre jakiegoś obsypanego trądzikiem 18latka równiez by zdał.

Egzaminator to tez człowiek i żeby nie wiem jak chciał to będzie zwracał uwage na wiek, płec, wygląd, nawet jak nie bedzie tego świadomy. na to, czy ktoś zdaje po zabraniu prawa jazdy za przekroczenie punktów tez pewnie ma wzgląd,
z tym wyglądem może troche przesadzam, ale reszta na pewno ma znaczenie.

a to, że Cyryl zdawał hurtem kategorie tez pewno żadnemu egzaminatorowi nie umknęło i człowiek taki jak Cyryl z takimi uprawnieniami i doświadczeniem z załozenia powinien zdać i nikt nie bedzie robił cyrków.
Cyryl nie wątpie w Twoje umiejętności, chodzi mi tylko o to, że nie podejrzewam ażebyś miał możliwośc w tym przypadku zobaczyć jak wygląda szukanie haków. Po prostu w tym przypadku nie miałeś na to szans.


O egzaminach na prawo jazdy możnaby ksiązke napisać.

Generalnie ludzie sie dzielą na tych, którzy wierza w teorie spiskowe na egzaminach i z reguły są to ludzie, ktorzy wielokrotnie oblali. Dzielą sie tez na tych, którzy nie wierzą w teorie spiskowe, a twierdzą tak bo pozdawali za pierwszym razem....

Teraz pytanie czy ci co nie zdali, zdaliby w innym ośrodku, u innego egzaminatora itp itd...

To wszystko jest bardzo skomplikowane, a na świecie nie ma sprawiedliwości więc zawsze będą poszkodowani.

Z drugiej strony Cyryl ma troche racje, ze częśc ludzi podchodzi do egzaminów, jak do wyjścia do hipermarketu.

Czasami można paść słysząc dyskusje w poczekalni, przed egzaminami kat. B.
W panice ludzie dowiadują sie jakie są światła w samochodzie, jak wykonuje sie poszczególne zadania, jak sprawdza sie olej.

I to wcale nie zart, to nie jest smieszne - tak jest naprawde, nie zapomne jak pewna pani mnie pytała "ty no to jakie są te światła w koncu?"

Ludzie uwązają że jak pójdą na kurs, to wystarczy, że będa chodzić, a instruktor ma stanąc na głowie i sprawić że mają zdać. Egzaminator z kolei robi wszystko żeby oblać, a wynik egzaminu to wina zarówno instruktora jak i egzaminatora, ale nigdy kursanta....

Tak więc prawda leży po środku, teorii spiskowych tez nie ma co tworzyć, bo miałem szczęscie w 2/3 przypadkach trafić na rzetelnych egzaminatorów, z ktorymi da sie rozmawiać po ludzku, którzy oceniają to co widzą i na tej podstawie dobierają wynik..
jednak w takiej ocenie jak ta powyższa zawsze jest nutka subiektywizmu.... jak wynik jest pozytywny to uwazam egzaminatora za rzetelnego... jak negatywny to.. ;-)

w trzecim przypadku sprawa jest bardzo wątpliwa, ale postanowilem uznać swój błąd, bo coprawda egzaminator "bardzo chciał" to jednak dałem dupy i dałem sie wprowadzić w zasadzke.
Zdałem jednak za drugim razem i nie narzekam..


Post Wysłano: 08 lis 2008, 7:33
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

o podejściu do egzaminu świadczy też coś innego.

aby bezproblemowo zdać egzamin trzeba znać prawo o ruchu drogowym na dwa sposoby:
1. aby zdać test,
2. aby zastosować go w czasie jazdy praktycznej.
poczas kursu jest 30h teorii i nie trzeba aby kandydat wogóle się uczył, zapisywał lub robił notatki. wystarczy aby był na wykładach i słuchał.

wymaga to najmniej wysiłku, poza tym i tak za ten wykład zapłacił.
jak jest w rzeczywistości? 90% najchętniej nie przychodziłaby na wykłady. inni przychodzą, a po pierwszej godzinie opowiadają mi bujdy na resorach żeby się urwać z zajęć.
przeciętnie jeden kandydat na prawo jazdy bywa na mniej niż 50% wykładów.
efekt nie zdane testy i błędy podczas jazdy.

według mnie na nie zdane egzaminy składają się:
- 50% złe podejście samego ubiegającego się o uprawnienia,
- 30% złe przygotowanie przez instruktora jazdy,
- 20% błędy egzaminatora (świdome lub celowe).

i teraz aby nie wpaść na te 20% musimy wykluczyć pierwsze 80%, czyli maksymalnie się dobrze przygotować i wybrać dobrego instruktora.
jeżeli spapramy dwa pierwsze elementy to nie miejmy pretensji o pozostałe 20%.

ja odnoszę wrażenie, że wymagania kolegów krążą wokół własnej osoby, ale nie dotyczą samego zainteresowanego.
bo tak:
- egzamin ma być bezstresowy,
- egzaminator przyjazny i wyrozumiały,
- jeżdżąc już ciężarówką wszyscy mają na nas uważać, bo czytałem tu posty o zagrożeniu ze strony pojazdów osobowych.
tylko proszę mi powiedzieć w jaki sposób ma to nas przygotować do życia codziennego, które jest bardzo stresujące, a warunki na drodze sa jakie są.

na obecnym kursie mam dwóch gości na C. na 10h wykładów byli na jednym, żeby po godzinie zwinąć się.

w jaki sposób będą się przykładać do jazdy? ja twierdzę, że tak jak do wykładów.
proszę mi powiedzieć: jakie oni mają szanse na egzaminie jeżeli do przygotowania do tego egzaminu tak podchodzą?
wystarczy, że trafią na egzaminatora zmęczonego, niewyspanego, czy po kłótni z żoną i kicha.
a potem będzie snucie teorii spiskowej.

po 3 wykładach mogę stawiać zakłady kto zda egzamin za pierwszym podejściem, a kto nie (rzadko się mylę).
w przypadku wyżej wymienionych kolegów na C na 80% stawiam, że nie zdadzą oni za pierwszym razem.
przypomnę, że osoby te są jeszcze przed jazdą i oczywiście do egzaminu daleko.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 08 lis 2008, 13:32

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 maja 2008, 11:46
Posty: 489
GG: 8812652
Samochód: Czerwony
Lokalizacja: Śląsk/Zagłębie

Jeśli po 3 godzinach wykładów, wiesz na 80%, kto obleje egzamin, to chyba nie ma sensu dalej prowadzić tej polemiki. Żałuję jedynie, że zamiast męczyć się blisko 100 godzin na placu manewrowym (Kat. C, D, E) nie pojechałem do ciebie na 3 wykłady, bo już po nich byłoby jasne, czy nadaję się na kierowcę i czy zdam egzaminy.

A na poważnie. Po pierwsze, dziwi mnie, że nie potrafisz egzekwować obecności na zajęciach, U mnie w starym, pachnącym PRL-em, LOK-u obecność jest obowiązkowa na wszystkich zajęciach i ludzie przychodzą, ale zajęcia są ciekawie prowadzone. Może w tym leży klucz do dobrej frekwencji?

Po drugie, NIKT nie pisał, że egzamin ma być bezstresowy a egzamintor ma przypominać dobrego dziadka! Pisaliśmy tylko o tym, że egzaminator nie ma być psychopatą i łapówkarzem! A to różnica! Tylko głupiec domagałby sę zaś, by egzaminator przymykał oko na poważne wykroczenia typu zignorowanie czerwonego światła lub wymuszenie.

Polemizujesz Cyryl z czymś, czego nie napisaliśmy i czego nie twierdzimy. Jeszcze raz powtórzę więc, że pisałem o sytuacjach patologicznych, gdy egzaminator z góry zamierza kogoś oblać i robi wszystko, by tak się stało.

A jeśli jesteś instruktorem, to też uderz się w piersi w imieniu środowiska. Myślę oczywiście o instruktorach "dużych kategorii", bo nawet na tym formum znajdziesz dziesiątki opowieści o instruktorach, którzy często po prostu wypożyczają na 2 godziny samochód i kursant uczy się sam. Instruktora widzi się tylko na "dzień dobry" i potem na "do widzenia". Na miasto też jeździ się tylko wtedy, gdy akurat pan instruktor musi podjechać do mechanika albo na pocztę. Mają przy tym świetną wymówkę, że to nie kurs na kat. B. Tak, tylko że jazda ciężarówką lub autobusem jednak różni się od jazdy osobówką - gdyby się nie różniła, nie byłoby osobnych kategorii. Ale instruktorzy, będący często właścicielami pojazdów szkoleniowych, oszczędzają. Zatem placyk, placyk, placyk a od święta miasto przez kwadrans. I do tego absolutny brak weryfikacji ich umiejętności. Nikt nie wie, jaka jest zdawalność u poszczególnych instruktorów.

_________________
B, C, D. Instruktor kat. B.
http://www.kwalifikacja-wstepna.pl - wszystko o kwalifikacji wstępnej
http://www.szkolenia-okresowe.pl - wszystko o szkoleniach okresowych
http://www.walpdrive.pl - mój blog o zdobywaniu zawodowych kategorii


Post Wysłano: 08 lis 2008, 14:35
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Cyryl czas Cie troche sprowadzić na ziemie :mrgreen:


To ja Ci powiem jak wyglądają wykłady w szkole, ktora wcale nie jest najtańsza, a wręcz przeciwnie.

Jazdy zaczałem przed pierwszym wykładem, bo akurat były szkolenia na instruktorów
Następnego tygodnia wykłady miały być normalnie, na jednych wykładach była babka na D, koleś na C+E i ja z dwoma kolesiami na C
Wykłady były prowadzone w stylu spotkania przy kawie, na początek rzucono nam testy do zabawy
Potem niby były jakieś konkrety, tylko że miało być po 5 godzin wykładów a trwały dwie godziny
W nastepnym tygodniu, znowu nie zanosiło sie na konkretne wykłady i bez ceregieli sekretarka przyszła "kto chce iśc na plac?"
Tu może mój bląd i pognalem pojeździć
i tak to wszystko wygląda.... Potem w koncu straciłem rachube jak to jest z tymi wykładami i byłem potem jeszcze raz i to chyba wszystko...


Ze szkoły nie dostałem żadnych materiałow, sam sobie kupiłem i przewalkowalem podręcznik kierowcy. Na pytania jest jedyna skuteczna metoda, dotąd wałkowac wszystkie (pokolei działami), aż błędów bedzie 0. Na B 460 dało sie ta metodą w pare godzin nauczyć pytan, to co to za problem na C.

Nie mówie, że to najlepszy sposób ryć pytania, ale z drugiej strony to jest to samo, jakby ktoś przerabiał losowe testy 50x.
A lecąc pytanie po pytaniu dział po dziale efekt jest lepszy.

W każdym razie nie zwalaj całej winy na kursantów.
Bo to osrodki traktują wykłady z przymruzeniem oka.
Wyciągam ten wniosek na podstawie jednego ośrodka, ale nie wmówisz mi że to jest wyjątek

P.S nie w wiem w ogóle co to jest egzamin wewnętrzny na C ale to zdajsie równiez zjawisko powszechne..



edit: opowiedziałbym Ci jeszcze o instruktorach, którzy w czasie jazdy jednoczesnie jedzą kurczaki z KFC i czytają gazete, a jak nic nie robią to ZASYPIAJĄ.

Jednak obawiam sie, że możesz mi nie uwierzyć, poza tym nie chce pisać za dużo na publicznym forum


Post Wysłano: 08 lis 2008, 15:34
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 cze 2008, 21:29
Posty: 809
GG: 6974206
Lokalizacja: PODLASIE

W tym OŚRODKU którym robiłem kurs kat. C nie ma części teoretycznej (wykładów). Płacisz za kurs i od razu zaczynasz jazdy.

_________________
Pozdrawiam MAN Lion's Coach :)


Post Wysłano: 08 lis 2008, 18:01

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 07 paź 2008, 18:00
Posty: 36
GG: 0
Samochód: mazda 3

Witam .Panowie o egzaminatorach naprawde by można było dużo pisać,taka jest prawda ,że muszą oni "wykazać sie" przed swoimi przełożonymi,czyli udupić jak największa ilość zdających.Mój kolega zdawał na C w białostockim WORDZIE.Placyk zrobił bezbłędnie,miasto także ,egzaminator nie miał sie do czego przyczepić ,szczesliwy wrócił do WORDU ,chwila roluznienia i zamiast odrazu zaciągnąc hamulec ręczny zgasił na początku światła.Egzaminator tylko zacierał rączki, usłuszał "przykro mi ale wynik egzaminu jest negatywny"


Ostatnio zmieniony 08 lis 2008, 18:07 przez mati22, łącznie zmieniany 1 raz.

Post Wysłano: 08 lis 2008, 18:06
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

w swoim poprzednim poście ująłem w przyczynach nie zdania egzaminu 30% złego przygotowania przez instruktora (lub wykładowcę).

oczywiście wierzę w to co napisał kolega Marix, bo instruktor jest takim samym człowiekiem jaki inni, i jak zdarzają się słabi kierowcy, tak są słabi instruktorzy. chyba ani razu nie wspomniałem, że środowisko instruktorów i wykładowców jest ideałem.

do kolegi Walp:
moja ocena ludzi wynika z doświadczenia, otóż dawno temu uczyłem jako instruktor i jako wykładowca święcie przekonany, że owocem mojej pracy są kierowcy już gotowi do samodzielnej jazdy (kat. B) lub samodzielnej pracy (kat. C, C+E i D).
potem pracowałem w transporcie międzynarodowym jako kierowca, póżniej spedytor, następnie logistyk.
od jakiś 8 lat szkolę kierowców którzy przychodzą do pracy zaraz po uzyskaniu prawa jazdy C+E. moje poglądy na uczenie do prawa jazdy zostały zweryfikowane, aby w pełni wykształtować kierowce w transporcie międzynarodowym trzeba od 3 do 5 lat - MINIMUM.

dodatkowo trenuję siaktówkę sam gram jak i prowadzę zespół. tak jak na podstawie zachowania zawodnika podczas pierwszych treningów mogę powiedzieć czy będzie z niego pożytek dla zespołu, w podobny sposób potrafię z dużym prawdopodobieństwem ocenić kandydatów na kierowców podczas kursów na prawo jazdy.
jeżeli gość nie chce chodzić na wykłady (na moich wykładach nie zasypiają ludzie), ograniczając się tylko do testów, podobnie zachowa się na jaździe - tylko to co niezbędne. jego szanse na zdanie są niewielkie. jeżeli nawet zda po kursie wszelkie materiały do kosza, czyszczenie pamięci na imprezce i cała jego wiedza będzie bazowała na strzępkach testów, które jak koledzy sobie doskonale zdają sprawę nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.

koledze Marix przypominam ile kosztowało mnie prowokacji wobec niego, aby przekonać go, że najlepszym sposobem na rozwikłanie nurtującego go problemu jest zajrzenie do ustawy.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 08 lis 2008, 18:57

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 28 paź 2008, 21:47
Posty: 20
GG: 0
Samochód: scania 420
Lokalizacja: Pruszków

Kolego Cyryl ,przeginasz,czytąc Twoje posty ,zastanawiam sie czy nie pomyliłes profesji,byłby z Ciebie doskonały polityk lub prezes banku,marnujesz sie chłopie.Musisz zrozumiec ,że nie kazdy urodził sie zawodowym kierowcą tak jak Ty ,z taką inteligencją i darem przekonywania wszystkich co do Twoich racji.Troszke wyrozumialości dla innych ,nie zawsze tylko Ty masz racje .Jak tak licze to prawko zdawałes jakies 15 -20 lat temu i wtedy naprawde było inaczej,Skoro jesteś instruktorem to przeciez słyszysz od kursantów za co teraz potrafią udupić,za jakie glupoty.Nie dziwie się tez że kursanci nie przychodza na Twoje wykłady skoro mądrzysz sie tak jak na tym forum ,nie każdy chce tego słuchać.N a koniec dodam ze współczuje Twojej żonie i bliskim .


Post Wysłano: 08 lis 2008, 20:33
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

chciałbym zaznaczyć tym co nie czytali wcześniejszych postów, że według mnie za oblany egzamin średnio winę ponoszą:
50% zdający,
30% instruktor i wykładowca
20% egzaminator.

można odczytać to tak:
jeżeli przygotujesz się najlepiej jak możesz, to masz szanse pół na pół, jeżeli będziesz miał dobrego instruktora i wyładowcę, to szanse wzrastają do 70%, ale wtedy też można oblać i tego jak pamiętam nie negowałem.
ale warunkiem jest wykorzystanie tych 50%, czyli należyte przygotowanie się.

a widzę tu, że większość kolegów zaczyna od tyłu, czyli najpierw musi być przyjazny egzaminator, później idealny instruktor, a my się przyłożymy jak będziemy mieli ochotę.

aby okreslić czy egzaminator oblewa za głupotę czy nie trzeba by znać kryteria jakimi się kieruje, a to określa ustawa.
dlatego to dzisiejsze zdawanie mi się nie podoba.
według mnie egzaminator ma na tyle wiedzy i doświadczenia, że na podstwie własnych obserwacji może powiedzieć z tego będą ludzie, a ten musi się uczyć niezależnie od będó i potknięć na egzaminie.

dzisiaj na skutek korupcji w tym środowisku ustawowo określono kryteria i tak zdający ma na placu omówić "zewnętrzne światła pojazdu" (według ustawy).
zewnętrze, ale nie powiedziano które, nawet czy obowiązkowe czy nie, więc potraktowano to jako wszystkie. efekt jest taki, że jak zdający ominie jedno światło (nawet jeżeli ono jest nieobowiązkowe - follow me home w Pandzie) to jest niezgodne z ustawą i jest podstawą do oblania egzaminu. jest to drobiazg, ale takie dzisiaj obowiązują przepisy.

-----------------------------------------------

według mnie największym mankamentem polskiego systemu szkolenia i egzaminowania na prawo jazdy jest:
1. brak wymagania praktyki przy podwyższaniu kategorii,
2. ubezwłasnowolnienie egzaminatorów po okresie kwitnącej korupcji.

egzaminatorzy mając na grzbiecie bicz, który z resztą sami ukręcili, w tej chwili kurczowo trzymają się ustawy. i na dobrą sprawę, każdy tu z obecnych mógłby być egzaminatorem mając wymagania spisane na kartce według której przeprowadzałby egzamin. wszelkie wymagania stawiane przez ustawę dla egzaminatora są niewykorzystywane, więc zbędne.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 08 lis 2008, 21:13

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 28 paź 2008, 21:47
Posty: 20
GG: 0
Samochód: scania 420
Lokalizacja: Pruszków

Cyryl znowu nudzisz ,az sie tego czytac nie chce.Powiedz mi czy znasz taki przypadek zeby iść na egzamin i sie nie przykładac,przeciez nikt nie chce 10 razy tego zdawac ,wykupwac lekcji i sie stresować.Piszesz 50 % za niezdany egzamin ponosi zdający Wytłumacz o co ci tu chodzi bo nie wiem,jaka jest wina kursanta ze został zle przygotowany przez instruktora????, I tu mnie rozbawiłes do łez 30 % instruktor i wykładowca .N a jakim ty swiecie żyjesz ,powinno być 80 % ,w Wielu ośrodkach placu trzeba sie samemu uczyc co i jak sie robi ,nawet żadnej wskazówki nie dostaniesz od instruktora .Miasto masakra 30 godzin kursu a 5 jazdy po miescie bo oszczedzają kase.A egzaminator jak bedzie chcial udupic to i tak udupi nie ma tu procentów,wszystko zalezy od niego samego


Post Wysłano: 08 lis 2008, 23:42
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

duzy mobil widze, że nie szczędzisz krytki wobec Cyryla, a ja uwazam że Ty również przesadzasz.

W odpowiedzi na to, co napisał Cyryl do mnie osobiście, to oczywiście pamiętam i przyznałem Ci wtedy racje, nie wiem po co to teraz przywołujesz bo prowadzimy normalną rzeczową dyskusje, tutaj raczej nie uda Ci sie udowodnić swojej racji bo właściwie każdy z nas ma racje.

Poza tym napisałem, że z wieloma kwestiami sie zgadzam.

Duzy mobil, no nie do końca jest tak, że nie ma ludzi nieprzygotowanych.
Są tacy ludzie, którzy nie rpzeumują sie egzaminem, a zaczynają plakać przy trzecim niezdanym.

Tutaj sie z Cyrylem zgadzam, takiemu nie pomoże najlepszy instruktor i wykładowca.

Poza tym można by długo długo pisac....
Co do placu.... a i owszem często jest tak, że nikt sie nami nie opiekuje na placu, ale to ma też swoje zalety.

Zupełnie inaczej sie jeździ po placu z gościem w środku, albo z gościem który tupie nogą obok auta i patrzy co robisz...

A jak sobie całkiem na osobności jeździsz to możesz robić różne dziwne rzeczy (na przykład mające na celu wypróbowanie innej techniki niż ta podsunięta na tacy), co przełoży sie na większą świadomośc danego zadania....

Pamietam jak sie irytowałem jak przy pierwszym podejściu do równoległego instruktor nie chciał mi dac żadnej wskazówki!
Mówił no próbuj!

Sprobowalem, pierwszy raz nie wyszedł, ale drugi wyszedł idealnie bez zadnej wskazówki!! No moze nie idealnie ale w polu auto sie zmieściło.

Tak wiec przynajmniej była satysfakcja że można było coś zrobić bez złotych rad ;-)
Cytuj:
egzaminatorzy mając na grzbiecie bicz, który z resztą sami ukręcili, w tej chwili kurczowo trzymają się ustawy. i na dobrą sprawę, każdy tu z obecnych mógłby być egzaminatorem mając wymagania spisane na kartce według której przeprowadzałby egzamin. wszelkie wymagania stawiane przez ustawę dla egzaminatora są niewykorzystywane, więc zbędne.
Cyryl, nie do konca masz racje, dlatego, że po prostu za dużo wiesz, za duża masz praktyke i za duże doświadczenie, przez co masz wyrobione dośc sztywne zdanie niezmienne pewno od paru lat.

Jeśli twierdzisz, że egzaminatorzy są tak krótko trzymani przez przepisy i to one tak bardzo wpływają na egzamin to sie gruuuuuuubo mylisz i tak naprawde niebardzo znasz temat od strony kursanta.

Egzaminatorzy robią wszystko po swojemu, wielu u mnie nie przykłada wagi do obsługi pojazdu, mozna wlaczac swiatla bez wysiadania z auta itp itd, na placu obowiązują tylko zasady zwiazane z zadaniami dotyczącymi zadan manewrowych...

Na mieście to już inna bajka, z moich doświadczeń wynika, że po prostu wszystko zalezy od odczuć egzaminatora. Jak widzi, ze dobrze idzie to przymyka oko na niektóre rzeczy. Cyryl prawda jest taka, że właściwie w większości miast możnaby oblać każdego na byle skrzyżowaniu, gdzie nie ma opcji nie przejechac sie po linii
Jednak wiekszosc egzaminatorow ma na tyle rozsądku ze wie co jest mozliwe a co nie. Tak naprawde nawet u perfekcyjnego kursanta znajdą sie podstawy do oblania, ale przeważa rozsądek


Tak wiec nie bede bawił sie w procenty tak jak Cyryl i będę sie trzymał wersji, ze miarą rzetelności egzaminatora jest właśnie rozsądek, żeby móc obiektywnie ocenić czy rzeczywiscie trzeba uwalić czy może jednak nie.

Cytuj:
moje poglądy na uczenie do prawa jazdy zostały zweryfikowane, aby w pełni wykształtować kierowce w transporcie międzynarodowym trzeba od 3 do 5 lat - MINIMUM.
Cytuj:
że owocem mojej pracy są kierowcy już gotowi do
samodzielnej jazdy (kat. B) lub samodzielnej pracy (kat. C, C+E i D).
To dla mnie takie troche niespójne.

Nie raz nie dwa zwracałes uwage na to, ze to tylko papier, tak więc dziwią mnie słowa, że wypuszczałeś kursantów gotowych do pracy.

dostrzegam różnice pomiędzy pierwszym cytatem, a drugim, jednak skoro 3-5 lat trzeba aby stać sie dobrym kierowcą w transporcie miedzynarodowym, to nie wierze że po 30 h jazd wypuszczałeś kursanta, który poradzi sobie bez problemu w pracy.

Cyryl, tak więc generalnie wniosek jest taki, ze nawet takiemu komuś jak Tobie można przedstawić rzeczy, o których Ci sie nawet nie śniło, wiec dopuszczaj też inne wersje niż te, które tak sumiennie propagujesz ;-)


Post Wysłano: 09 lis 2008, 1:17

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 maja 2008, 11:46
Posty: 489
GG: 8812652
Samochód: Czerwony
Lokalizacja: Śląsk/Zagłębie

Cytuj:
według mnie egzaminator ma na tyle wiedzy i doświadczenia, że na podstwie własnych obserwacji może powiedzieć z tego będą ludzie, a ten musi się uczyć
U mnie ostatnio głośno jest o przypadku, gdy egzaminator na mieście oblał kolesia na C+E. Chłopak nie zgadzał się z wyrokiem i postanowił opuścić pojazd (Scania z naczepą). Egzaminator prosił go, żeby dojechał do WORD-u, ale ten mu odparł, że skoro oblał, to wysiada. Zrozpaczony egzaminator dzwonił potem do WORD-u, żeby przyjechał ktoś, kto potrafi kierować ciągnikiem siodłowym...

Sytuacja ta nie dziwi, jeśłi weźmiemy pod uwagę, że do uzyskania kwalifikacji egzaminatorskich na wyższe kategorie prawa jazdy (C, D, E) wystarczy 1 rok posiadania prawa jazdy.

I z tym się wiąże druga sprawa:
Cytuj:
według mnie największym mankamentem polskiego systemu szkolenia i egzaminowania na prawo jazdy jest: 1. brak wymagania praktyki przy podwyższaniu kategorii,
Kiedyś już pisałem na tym forum, że to jest właśnie cały absurd naszego prawa. Teoretycznie można zostać nie tylko kierowcą 40-tonowego zestawu lub autobusu wiozącego 150 osób, ale nawet instruktorem lub egzaminatorem, jeśli nie przejechało się samodzielnie ani jednej godziny!
18-latek idzie na kurs B - 30 godzin jazdy z instruktorem, 1 z egzaminatorem. Załóżmy, że zdał za pierwszym razem. Bez przeszkód robi C - 30 godzin jazdy z instruktorem, 1 z egzaminatorem. Znowu zdał, więc robi C+E - 25 godzin jazdy z instruktorem, 1 z egzaminatorem. Powiedzmy, że odczeka 3 lata do skończenia 21 lat. Robi kat. D - 40 godzin jazdy (bo ma już C) z instruktorem, 1 z egzaminatorem.
W wieku 21 lat może bez przeszkód prowadzić 40-tonny zestaw lub miejski autobus ze 150 osobami na pokładzie! Będzie miał uprawnienia, choć przejechał zaledwie 129 godzin i to wyłącznie pod okiem instruktora lub egzaminatora. Ani jednej samodzielnie!
Ten 21-latek może też zrobić kurs na instruktora - są przecież szanse, że zda. Będzie więc mógł uczyć innych! Może mieć nawet uprawnienia na C i E. Z uprawnieniami na D musiałby poczekać do 24 lat.
Jeśli skończy studia, załóżmy w wieku 25 lat, może zostać egzaminatorem i to już wszystkich kategorii!
Pomijam tu oczywiście fakt, że trudno zostać instruktorem a bardzo, bardzo trudno egzaminatorem, ale jest to możliwe!
Teoretycznie więc:
- można prowadzić 40-tonowy zestaw,
- można prowadzić autobus ze 150 osobami,
- można być instruktorem nauki jazdy,
- można być egzaminatorem,
i to wszystko mimo tego, że samodzielnie nie przejechało się nawet 1 godziny.

:lol: :lol: :lol:

_________________
B, C, D. Instruktor kat. B.
http://www.kwalifikacja-wstepna.pl - wszystko o kwalifikacji wstępnej
http://www.szkolenia-okresowe.pl - wszystko o szkoleniach okresowych
http://www.walpdrive.pl - mój blog o zdobywaniu zawodowych kategorii


Post Wysłano: 09 lis 2008, 6:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
Cyryl znowu nudzisz ,az sie tego czytac nie chce.Powiedz mi czy znasz taki przypadek zeby iść na egzamin i sie nie przykładac,...
otóż prowadziłem wykład i szkolenie jazdy sam dla całej grupy osób z pewnej szkoły, gdzie wykupiono kurs prawa jazdy na kat. B hurtem.
rano w dniu egzaminu dwóch kolesi nie przyszło na egzamin, a ponieważ trochę pozanałem ludzi w czasie tych 3 miesięcy, wiedziałem gdzie są.
pojechałem do panienek, u których balowali i przywiozłem ich, ale nie byli w stanie przystapić do egzaminu.
oczywiście można kolega Duży Mobil napisze pewnie, że walczyli ze stresem, ale ja mam inne zdanie.

poza tym olanie przygotowania do egzaminu bywa często błędnym mniemaniem o własnych umiejętnościach. dość częstym zjawiskiem jest, że do instruktora, czy wykładowcy przychodzi młody chłopak lat 18 - 19, który trochę pojeździł z ojcem i trochę samodzielnie, przepisów wogóle się nie uczył i zna je tylko z obserwacji z taką propozycję: "panie, ja to wszystko wiem, niech pani mi wpisze wykłady i jazdę, a ja pójdę na egzamin bo nie mam czasu".

to przecież jest zapłacone i należy mu się. dlaczego tak jest? bo za ten kurs nie zapłacił on, tylko rodzice. w ostatni poniedziałek było takich dwóch chętnych - jeżeli bym zrobił jak chcą, powiedz mi jakie mają szanse na egzaminie?

także z tym podejściem kandydatów bywa różnie.

natomiast jest jeszcze jedna sprawa, są różne ośrodki szkolenia kierowców i dobrze jest zrobić wywiad o ich jakości. otóż WORD-y prowadzą taki ranking skuteczności, nie jest to do końca obiektywne, ale te ośrodki, które są tam w czołówce na pewno są dobre.
w przypadku Wrocławia wygląda to tak: http://www.word.wroc.pl/zalaczniki/stat_I_2008.pdf.

wykupujący kurs prawa jazdy jest takim samym konsumentem jak kupujący buty czy jedzenie, przed wyborem gdzie kupić należy się dobrze zastanowić - te rankingi są ogólnodostępne w internecie.

do kolegi Marix: trochę nie fortune przytoczenie mojej wypowiedzi. znaczenie było takie dopóki tylko szkoliłem na prawo jazdy wydałało mi się, że ludzie Ci są już prawie gotowi do jazdy (pracy), dopiero gdy zacząłem szkolić w zawodzie kierowcy posiadających już prawo jazdy, zobaczyłem ile jeszcze trzeba pracy, aby w pełni ukształtować kierowcę.

do kolegi Walp: otóż wymogiem, aby ubiegać się o uprawnienia egzaminatora jest podczas szkolenia pewna praktyka, która między innymi polega na uczestniczeniu w egzaminach jako obserwator. otóż dzisiaj obowiązująca ilość tych obserwowanych egzaminów to 100.
czy kolega Walp uważa to za zbyt małą liczbę?
poza tym całe przygotowanie do uprawnień egzaminatora to dzisiaj minimum 2 lata. trzeba pamiętać, że to egzaminatorzy mają swoje zawody, a teraz w czasie szkolenia trzeba wziąć udział w wykładach, obowiązuje około 5h jazdy na każdą kategorię, no i ta praktyka. jeżeli egzaminy byłyby co 3 dzień (to jest nierealne) to wychodzi rok.
oczywiście teoretycznie może egzaminatorem zostać osoba młoda z niewielką praktyką, jednak to w praktyce nie zdarza się.
dla mnie i wydaje mi się, że dla zdających od jego wiedzy i doświadczenia jakie podczas dzisiejszych egzaminów mają mniejszą rolę, bardziej ważniesza jest jego postawa etyczno-moralna.

co do praktyki przy podwyższaniu kategorii prawa jazdy, kiedyś do mnie do pracy przyszedł młody chłopak kat B, C, C+E, kurs na przewóz rzeczy, uprawnienia na przeóz materiałów niebezpiecznych. pod rozmowie wziąłem go na pierwszą przejażdżkę małym autem (MB814) okazało się, że poza kursem prawa jazdy przejechał samodzielnie 300km motocyklem.

natomiast co do egzaminu praktycznego: jeżeli zdający popełni błąd podczas jazdy w ruchu egzaminator przerywa egzamin. według przepisów zdający nie ma prawa dalej prowadzić pojazdu, więc albo siada po prawej stronie, albo wraca na piechotę. jeżeli po przerwanym egzaminie zdający dalej prowadził pojazd celem powrotu, może być to podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciw egzaminatorowi.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 09 lis 2008, 11:27

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 maja 2008, 11:46
Posty: 489
GG: 8812652
Samochód: Czerwony
Lokalizacja: Śląsk/Zagłębie

Cyryl, my właśnie cały czas próbujemy ci uświadomić, że przepisy dotyczące egzaminów i egzaminatorów to jedno, a praktyka to drugie!

_________________
B, C, D. Instruktor kat. B.
http://www.kwalifikacja-wstepna.pl - wszystko o kwalifikacji wstępnej
http://www.szkolenia-okresowe.pl - wszystko o szkoleniach okresowych
http://www.walpdrive.pl - mój blog o zdobywaniu zawodowych kategorii


Post Wysłano: 09 lis 2008, 12:19

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 11 maja 2007, 15:12
Posty: 155
GG: 9058783
Samochód: Scania
Lokalizacja: Międzyzdroje

A ja się z Cyrylem zgadzam. Mój przypadek idealnie pasuje do jego modelu. Mówię tutaj o tych 50% powodzenia egzaminu, za które jest odpowiedzialny kursant. A więc może trochę historii. Zacząłem kurs na C 2 miesiące po zdanym egzaminie na kategorie B. W szkole, w której chodziłem na kurs teorii na C czy tak jak teraz na C+E nie ma. Jazdy, wszystko ok. Byłem bardzo dobrze przygotowany - plac bez żadnych problemów, miasto także. Przyszedł czas na egzamin. Wyjechałem po placu na miasto, jeżdżę te 40 minut, wracam do WORDu i bach trafiłem lusterkiem autobus, który stanął w zatoczce autobusowej tak nie fortunnie, że wyjechał obrysem na mój pas ruchu. I kogo tu jest wina, co? Egzaminatora, za to że mnie udupił, po moim wcześniejszym zderzeniu z autobusem? Widać było, że egzaminator chciał mnie puścić. Moim skromnym zdaniem oblał mnie słusznie, bo to co odwaliłem było zagrożeniem bezpieczeństwa ruchu. Nie dostosowanie się do panujących warunków oraz nie dostateczna uwaga. Owszem, mogłem się kłócić, że to nie moja wina, bo autobus mi wyjechał, ale to ja jestem osobą egzaminującą czyli przyszłym kierowcą i to w dodatku zawodowym, którego chlebem będzie jazda za kółkiem. Jak by mnie puścił, to wiadomo, cieszyłbym się. Ale trzeba się tu zastanowić nad logiką. Co mi po zdanym egzaminie i wyrobionym prawie jazdy, skoro nie potrafię jeździć i stanowię zagrożenie dla ruchu? W życiu różnie może się zdarzyć... Ta kosztowna lekcja nauczyła mnie przede wszystkim pokory i tego, że cokolwiek człowiek robi, to musi to robić z pełnym oddaniem i koncentracją. Słowa mojego instruktora: "kierowca zawodowy nie może się śpieszyć". Wziąłem je sobie do serca i naprawdę, to jest prawda. Bardzo pomaga. Jak człowiek przemyśli sobie te słowa, to zrozumie ich sens.

Co do kursów. To jak się jest przygotowanym, to naprawdę w dużej mierze zależy od kursanta. Ja miałem to szczęście, że trafiłem na super instruktora, który jest super człowiekiem. Owszem, idealny nie jest bo nikt z nas nie jest taki, i ogólnie ludzie, którzy znają go tylko z opowiastek mówią że jest jebnięty itp itd.... Ale przygotował mnie bardzo dobrze i myślę, że w razie podjęcia pracy w zawodzie kierowcy dałbym sobie radę, bynajmniej w kwestii prowadzenia pojazdu, bo co do mechaniki to jest inna kwestia. Są różni instruktorzy owszem. Miałem jeździć w ramach swojego kursu na innym samochodzie w innej szkole z innym instruktorem. Pofatygowałem się do szczecina (musiałem przejechać 100 km w jedną stronę), poszedłem do tej szkoły i ? Dostałem kluczyki do auta, i pokazano mi gdzie jest plac. Pomyślałem ok, zaraz ktoś przyjdzie. Ale nie przyszedł. Po 15 minutach rzuciłem kluczyki i powiedziałem, że mam w dupie takie szkolenie. Więc do forumowiczów, którzy narzekają na kiepskich instruktorów, zmieńcie ich, albo szkołę. A najlepiej to przy wyborze szkoły kierować się opinią zaczerpniętych z pewnych źródeł.

Pozdrawiam


Co do ostatnich wypowiedzi Cyryla. Ja wszystkie kategorie prawa jazdy, kurs na przewóz rzeczy robię z własnej kieszeni. Wiem ile pracy kosztowało mnie pozyskanie tych pieniędzy, więc przykładam się do tego w miarę możliwości ;)

_________________
"B" - 19.05.2008
"C" - 29.09.2008
"C+E" - 07.01.2009
CPC - 21.12.2009


Post Wysłano: 09 lis 2008, 13:07
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Marcin_mje, troche kiepski przykład, bo nie wyobrazam sobie, żeby jakikolwiek egzaminator po walnieciu w lusterko autobusu Cie puścił.

Nie ma tu w ogóle co dywagowac nad winą, wiadomo, ze autobus ledwo sie mieści w zatoczce, a lusterko najczęściej nie....

Prawdopodobnie tak bardzo nie chciałeś najechać na linie, że miałeś nadzieje, że sie zmieścisz.

w WORD Bielsko-Biała jest fajny paradoks, bo brama wyjazdowa z wordu jest tak ciasna, że w ogóle nie ma możliwości nie jechać po linii bo skasujesz lusterko o brame i tyle będzie z egzaminu ;-)
Cytuj:
Mój przypadek idealnie pasuje do jego modelu
Tak więc nie zgadzam sie z Tobą ;-)
Cytuj:
natomiast co do egzaminu praktycznego: jeżeli zdający popełni błąd podczas jazdy w ruchu egzaminator przerywa egzamin. według przepisów zdający nie ma prawa dalej prowadzić pojazdu, więc albo siada po prawej stronie, albo wraca na piechotę. jeżeli po przerwanym egzaminie zdający dalej prowadził pojazd celem powrotu, może być to podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciw egzaminatorowi.
No i dobrze, że przytoczyłeś ten przykład, bo praktyka to również co innego, choć na szczęscie nie sa to już takie częste przypadki.

Widzisz jest jeszcze inny problem. z opowieści egzaminowanych, po oblaniu na mieście często wynika, że egzaminator wsiada za kółko i gna jak szalony, żeby jak najprędzej oblecieć pozostałych, bo czas to pieniądz.

Niestety znam to z autopsji, kiedy to egzaminator na C jechał 65 kmh w zabudowanym i jeszcze z glupim uśmieszkiem w moją strone mowi że tak fajnie to auto idzie....

Tak wiec...

Cyryl, nie wiem jak tam do konca z przepisami, ale pamiętam jak wykładowczyni na B nam mówiła, żeby w razie oblania sie nie przesiadać.
Mamy zapłacone i mamy prawo jechać do konca, bo poniekad mamy wykupioną godzine.

Więc nie wiem czy jest to zgodne z przepisami czy nie, w każdym razie wątpie żeby ktoś miał ochote śmigać sobie po uwaleniu:)


Post Wysłano: 09 lis 2008, 14:15
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 20 gru 2007, 16:55
Posty: 35
Lokalizacja: POLAND

Kolego Marix co do WORD Bielsko-Biała to powiem ci tak że egzaminatorzy nie zwracają tak szczególnej uwagi na linie tylko na krawężniki wiem to z własnego doświadczenia bo gdy zdawałem kat.C przekroczyłem podwójną ciągłą chyba z 4 razy bo wolałem zachować bezpieczną odległośc od rowerzysty i autobusu niż nie przekraczać lini i martwić się czy przejdzie czy nie a egzaminator nic mi nie mówił oni wiedzą że odstęp jest najważnieszy za to jak skręcałem na skrzyżowaniach to ostro obcinał mi po lusterkach
Teraz robie C+E ale coś mi nie idzie bo w listopadzie mam 3 egzamin i zobaczymy czy mi się uda czy nie.
Do wszystkich zdających recydywistów uszy do góry kiedyś musi sie udać!!


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 11 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: