Na kilka kursów męża na Ukrainę cały czas tym samym autem raz zdarzyło mu się mieć problem z tymi dokumentami bo autko leasingowe... hmm troszkę więcej go to kosztowało, ale poszło jakoś
Opowiadał po przyjeździe za każdym razem sporo - te ich podarki, które tak wyciągają od kierowców kosztowały go czasami kawałek kiełbasy z chlebem, raz udka wędzone, plak do autka, srebrny długopis, 3l spryskiwacza do szyb, kilka hrywien na piwo...
Uważać np należy na gazetki, pytają się czy kierowca jakieś ma do oglądnięcia, że niby chętni, a jak kierowca pokarze to "rozpowszechnianie porno" dla nich i następny powód do wyciągnięcia hrywien...
Nie zdarzyło mu się, ani nikomu z firmy raczej nic nie podkładali do ładunku. Choć przy jeździe w tamtą stronę chyba z papierem czy z czymś na paletach, przyczepiali się niejednokrotnie, że robaki w paletach
Ogólnie po kilku kursach tam już można łatwo załapać co, komu i za ile i wtedy koszty się zmniejszają.
Mąż nabrał troszkę odwagi i później i z ich glinami lepiej już gadał i nie bał się targować i w końcu jak coś nie pasowało to wykupował się bardzo tanim kosztem w porównaniu z pierwszym kursem tam.
Raz pamiętam jak złapali go na wyjeździe z Kijowa to rozpoczął gadkę z jednym, coś jak zwykle się przyczepił, Andriej (mąż) zaczął udawać, że dzwoni do Komendanta, że ma dosyć, że już drugi raz dzisiaj to samo, że się rozliczy, że prosił o numer jakiś tego policjanta by zgłosić sprawę, policjant jak zaczął się motać, nie wiedział o co chodzi to poszedl do auta, oddał dokument i odjechali......