Offline
Użytkownik
Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6326
Lokalizacja: Wrocław
trochę mnie rozśmieszyłeś z tą nadopiekuńczością.
musiałbyś doświadczyć tego na własnej skórze. w pewnej firmie woziliśmy minię, to taka farba antykorozyjna, którą produkowano we wrocławskim Polifarbie. jej głównym składnikiem był ołów, więc ciężka. z tej racji pojazdy obsługujące Polifarb zawsze były ładowane do pełnej ładowności. otóż jeżeli jeździłeś Jelczem, który posiadał silnik o przebiegu ponad 70-80tyś km to już z takim ładunkiem nie mogłeś jechać do Wałbrzycha z prostej przyczyny - auto nie było w stanie podjechać pod górkę między Świebodzicami i Wałbrzychem.
dostawałeś Jelcza na stan i musiałeś być przygotowany do:
- co 3 lata odbudowa kabiny, zdejmowało się ją i trzeba było robić remont blacharski, bo była dziurawa jak sito,
- co 2 lata remont kapitalny silnika,
- co 4 lata remont kapitalny skrzyni biegów,
- co 3 lata remont skrzyni ładunkowej,
- co 2 lata wymiana plandeki, była nie plastikowa, ale zwykła szmaciana i parciała - czyli przeciekała.
jednym słowem jeżeli siadałeś na auto po kimś które miało 7 lat (nowe auto dostawali tylko członkowie partii) w tym samochodzie była druga kabina, trzeci silnik, druga skrzynia biegów, druga skrzynia ładunkowa i któraś tam plandeka. celowo nie wymieniłem zespołu sprzęgła (docisk, tarcza, łożysko), bo to wymieniano częściej niż pióra wycieraczek.
w dużej firmie (300 aut) w której jeździłem pierwszy raz jako kierowca na warsztacie oprócz napraw bieżących były zespoły od remontów kapitalnych silników, skrzyń biegów, blacharnia i stolarnia.
trudno mówić o nadopiekuńczości nad pojazdem kierowcy, który w zimie jeździł w kurtce, kalesonach, grubych spodniach i z kocem na kolanach.
tak wyglądała ta nadopiekuńczość.
jeżeli jeszcze dodasz do tego właściwości olejów (norma zużycia oleju - wycieki które przewidział producent dla nowego silnika, to 1 litr na 100 litrów paliwa, więc jadąc z Wrocławia do Warszawy musiałeś brać 5l bańkę czasem dwie z olejem), które bardziej były zbliżone do wody niż dzisiejszych oraz to, że tylko niektóre pojazdy miały płyn niezamarzający, a dzień zaczynał się od zalania silnika wodą, a kończył otwarciem kraników na chłodnicy i na bloku, to widzisz w jakich warunkach on pracował.
aby uzmysłowić Ci jak ważne było odpowiednie trakowanie silnika, przeczytać "Bazę ludzi umarłych" (trochę wcześniejsze czasy) gdy podczas zebrania partyjnego przodownicy pracy podejmowali zobowiązania.
jeden powiedział: ja swoim samochodem przejadę bez remontu 60 000km, ale najlepszy wstał i powiedział: a ja 80 000km i rozległ się szmer podziwu.
dzisiaj jeżeli będziesz swoje auto traktował tak delikatnie jak dawnego Jelcza, to ono zamiast 1,5mln km przejedzie 2mln km, a w tym czasie mija 10 lat i opłaty ze względu na normy ekologiczne oraz zwiększoną awaryjność pojazdu spowodują, że to auto nie będzie opłacalne w transporcie. transport to czysty interes wynikający z rachunku ekonomicznego.
oczywiście ktoś może powiedzieć, że widział tam i tu takie auta śmigające nawet za granicę, ale jest to margines, który ze względu na wielkość statystyczną możemy w swoich rozważaniach pominąć.