Dzień 11(14.07.2010)
Larvik - Vear - Drammen - Aurskog - Oslo
Wstaliśmy przed 7 szybkie ogarnianie kabiny i również szybki wyjazd z portu. Zjechaliśmy na pierwszą stację jaka była. Na stacji zrobiliśmy sobie kawe/herbate. Wypiliśmy i byliśmy gotowi do jazdy. Wyjechaliśmy z Larvika i po chwili byliśmy na drodze numer E18. Do Vear droga prowadziła nad samym Sandefjordem. Droga z kilometra na kilometr była co raz to węższa, że ledwo dwa zestawy obok siebie się mieściły. Po dośc długiej jeździe tą wąską drogą dojechaliśmy do firmy. Stanęliśmy z boku i Tata poszedł z papierami. Towar znajdował się prawie, że na początku naczepy więc najlepiej by było jak by bokiem rozładowywali. Tata wrócił z biura i mówi, że niestety rozładunek pod rampą. Poodpinaliśmy wszystkie pasy, Tata cofnął pod rampę i poszedł na na magazyn. Po wyładowaniu przez Tatę ponad połowy naczepy paleciakem sztaplarz zabrał swój towar i Tata znów musiał ten towar wtargać na naczepe. Po wpakowaniu z powrotem towaru, Tata odjechał od rampy i stanał z boku, żeby spiąć naczepę. Po tejże czynności ruszamy do drugiego miejsca rozładunku, które znajduję się w Drammen. Wyjechaliśmy z firmy i znów wjechaliśmy w te wąskie ulice. Dobrze, że to długo nie trwało i po chwili byliśmy już na autostradzie nr. E18. Po pokonaniu około 70 km znajdujemy się w drugim miejscu rozładunku, którym jest firma Leman. Poszliśmy do biura z papierami i podjechaliśmy pod magazyn. Cofnęliśmy pod rampę, ale nikt nas nie rozładowywał i myślać co tu może być dostaliśmy e-mail od szefa, że mamy jechać do innego miejsca zwalić ten ładunek. Miejsce te jest znane z któregoś dnia wstecz gdzie dojazd jest tragiczny, droga polna dla traktorów. Rozładunek na prywatnej posesji. Jakoś udało nam się dojechać, tam jak zwykle nikogo nie zastaliśmy e-mail do szefa czy czekać czy jechać do Leman'a. Po chwili dostaliśmy odpowiedź, żeby czekać. Zjedliśmy kanapki i Tata poszedł się zdrzemnąć a ja zacząłem studiować słownik języka niemieckiego. Po jakiś 30 minutach wjechał cały ten szef więc zaczęliśmy rozpinać bok naczepy, zdejmować deski i odpinać pasy. Szef zabrał cały swój towar my zamknęliśmy bok naczepy, dostaliśmy papiery i ruszamy do kolejnego miejsca rozładunku, które znajduję się w Aurskog. Z Drammen wjechaliśmy znów na tą samą autostradę a dokładniej E18 i tak ciągle tą autostradą do samego Oslo. Oslo przejechaliśmy tunelem, że wyjechaliśmy na samym końcu Oslo. Wyjechaliśmy z Oslo i kierunek Lillestrom. Tam już brak autostrady a jedno pasmówka o bardzo dobrej nawierzchni więc się przyjemnie jechało. W drodze do ostatniego miejsca rozładunku dostaliśmy e-mail, że ładujemy w tej samej firmie co rozładowujemy. Dotarliśmy na firmę znaną Wam już z tamtego roku. Stanęliśmy koło magazynu i Tata poszedł z papierami i kazali czekać, aż rozładują pod rampą Szweda. Rozładunek Szweda szedł jak krew z nosa więc wózkowy dał nam paleciaka, żeby przywieźć z końca naczepy towar na początek. Zabrał towar i przywiózł towar, który będziemy ładować, a były to naklejki na róznego rodzaju soki. Po ułożeniu towaru na pace, odebraliśmy dokumenty i e-mail do szefa co mamy dalej robić. Po wypiciu czekolady jak i kawy, którą Tata wziął z magazynu dostaliśmy e-mail z adresem załadunku na jutro, a teraz mamy jechać do Oslo na plac. Droga taka sama jak w drugą stronę. Nic specjalnego się nie działo, więc szybko dotarliśmy do Oslo, wjechaliśmy na plac i stał już jeden kierowca. Pogadaliśmy trochę z kierowcą i przyjechał następny kierowca. Pan Waldek dostał e-mail, że ma jechać na prom więc zostaliśmy w 3 na placu. Zrobiliśmy grilla, pogadaliśmy, pośmialiśmy się, posprzątaliśmy, wróciliśmy do kabiny, obejrzeliśmy film i poszliśmy spać.
Podrawiam i zapraszam do komentowania