Cytuj:
Na moim egzaminie, gdzie z 10 zdało nas 2 za pierwszym razem, na placu zżarła mnie trema i popełniłem kilka błędów, ale jakoś przeszło, choć niezadowolona mina egz. mówiła swoje ( i tak cie uwale na mieście) i w miasto wjechałem z przeświadczeniem, że "już po ptokoch".. więc olałem to, że jestem na egzaminie i jechałem "po swojemu" (troche z C jeździłem), po 30 minutach kazał mi wracać... nie było potrzeby mnie sprawdzać, na drodze umiałem się zachować, a że spanikowałem wcześniej, to zrozumiał. (mówił o tym analizując z nami dlaczego kto TAK, a kto NIE, juź po egzaminie) Tak było w moim przypadku, może gdzie indziej jest inaczej jak z oświadczynami.
Mnie na kursie instruktor mówił, że jeśli na egzaminie popełnię jakiś błąd, to mam i tak walczyć do końca. Tak też było: zepsułem zawracanie na Brochowie (dzielnica Wrocławia), ale dlatego, że pijaczyna wyszedł mi pod autobus i nie chciałem go rozjechać więc przy zawracaniu obrys wyszedł mi nad chodnik, a tam spokojnie można się zmieścić. Jednak całość egzaminu przebiegła poprawie i ocena egzaminatora była pozytywna więc jakiś drobny błąd nie przesądza o ostatecznym wyniku egzaminu.