Cyrylu, wszystko się zgadza, ale problem jest także taki, że większość dokumentów jest napisana w taki sposób, że przeciętny kierowca (nie obrażając nikogo) może sam tego nie zrozumieć.
Prosty przykład - wytyczne odnośnie europejskiej dobrej praktyki w zakresie mocowania ładunków. Już na samym początku jesteśmy atakowani różnicą pomiędzy ciężarem a masą i liczeniem ciężaru i o ile dla mnie, ucznia jest to chleb powszedni, to znając życie 90 % kierowców nie będzie znało różnicy pomiędzy tymi pojęciami i takie tłumaczenia tylko ich zniechęcą. Dalej fachowe słownictwo, gdzie zamiast prostego słowa jak plandeka pojawia się opończa boczna, co mi osobiście skojarzyło się od razu ze zwisem prostym męskim. A to dopiero 22 strona z 213.
Do czego zmierzam, szkolenie czy to do kursu, czy w szkole ma nam za zadanie rozjaśnić o czym mowa i ułatwić samodzielne poszerzanie wiedzy. Nauczyciele w szkole nie są po to, żeby tylko zarabiać staniem ale także, aby odpowiedzieć na pytanie, wprowadzić do tematu i przetłumaczyć z Polskiego na nasze.
Nauka samodzielna, przy korzystaniu tylko i wyłącznie z źródeł w postaci prawnej jest może i owocna (oraz niezbędna) ale również trudna. Zawsze powinien być ktoś, kto jest w stanie rozwiać nasze wątpliwości.
Z drugiej strony, pamiętam jak na moim kursie na B, pokłóciłem się z wykładowcą, że gdy stoi znak B-7 (zakaz wjazdu pojazdów silnikowych z przyczepą) to możemy tam wjechać z naczepą. Wzbudziłem tym poruszenie, bo jak można wykładowcy, posiadaczowi wszystkich kategorii prawa jazdy zwrócić uwagę ? No, dopiero otworzenie kodeksu drogowego wyjaśniło nam, że
zakaz nie dotyczy pojazdów z przyczepą jednoosiową lub naczepą. Kompletnie nikt na to nie zwrócił uwagi i każdy się tylko lampił w faceta jak w obrazek.
Skuteczna nauka, to jest nauka, w której zarówno uczący się, jak i nauczający starają się jak najlepiej.
Niestety, muszę także zauważyć, że osoby które się nie przykładały do nauki teoretycznej, traciły potem godziny nauki praktycznej. Gdzie od nowa trzeba było tłumaczyć znaczenie znaków, sygnalizacji, pierwszeństwa, a wystarczyło nie dojść, że posłuchać to i samemu otworzyć kodeks drogowy. Sądzę, że przy wyższych kategoriach prawa jazdy, sprawa będzie jeszcze bardziej widoczna i wyraźna i dzięki znajomości przepisów o wiele ułatwione mamy np. zadanie sprawdzania świateł, wystarczy znać przecież tylko kolory, w jakich dane światła mogą występować z przodu, boku i tyłu pojazdu.
Tylko, że nic nie bierze się znikąd i to w praktyce wychodzi. Ja pracowałem trochę jako kierowca w te wakacje i udało się uniknąć jakichkolwiek mandatów, chociaż czasami zdarzało się złamać lekko prawo. Tylko ja zdawałem sobie z tego sprawę i wiedziałem, jakie konsekwencje mi grożą. Zwracałem więc uwagę, na inne rzeczy, które były w porządku, a tam gdzie było nie halo to się nie zaglądało
. Znajomy nie miał szczęścia i swoje dwie wypłaty wydał na mandat za przeładowanie, nie zdawał sobie nawet z tego sprawy. Wystarczyło jednak zajrzeć w dowód i zobaczyć jakie są głupoty wpisane. Tylko to wymaga znajomości pojęć RMC, DMC i tego, na co zezwala prawo jazdy B. A to, już dla niego w trakcie nauki było za dużo.