Ja bym tutaj zwrócił uwagę na 2 aspekty.
1. Osoba starsza, która ma rodzinę, ma więcej do stracenia i raczej nie będzie ryzykować jeżdżenia z zapałkami w oczach przeładowanym samochodem bez hamulców. Do tego standardowe zagranie szefa, ty nie dasz rady ? Taka chęć pokazania co to ja nie mogę, co to ja nie umiem. A starszy już gdzieś pracował, zna takie zagrywki i będzie bardziej odporny.
2. Osoba, która wiekiem jest starsza najczęściej ma już jakieś tam doświadczenie na B, a osoba mająca lat 18 (z całym szacunkiem Eryku, nie wiem jak jeździsz, piszę patrząc na siebie) ma to doświadczenie małe.
Ja jeszcze tutaj widzę jedną rzecz, mnie dużo o jeździe ojciec nauczył, kiedyś czysto teoretycznie, potem jak już zrobiłem uprawnienia to parę razy razem pojeździliśmy, następnie już sam jeździłem. On mnie nauczył jak odczytywać mapę (dzisiaj GPS-u już praktycznie nie używam, co najwyżej, żeby sprawdzić, jaką drogę zasugeruje, adres sprawdzić, czy nie przeoczyć jakiegoś zjazdu), jak jeździć, żeby samochód posłużył jak najwięcej, jak zrobić jakieś prowizoryczne naprawy. Może nie jest to takie aż znaczące (przy pierwszym samodzielnej trasie paczka pampersów powinna być doliczona do wypłaty
), ale widzę, jak z czasem jakieś proste rady mi się przypominają i wcielam je w życie. Ktoś, kto ma ojca piekarza czy dentystę, może nie mieć tak, a jednak ojciec kierowca, to i jakieś większe pojęcie.
Natomiast ja cały czas uważam, że poziom trudności powinien być stopniowany i o ile kurs i egzamin to lekka bzdura i można go z powodzeniem zrobić w wieku lat 18. To zanim wsiądzie się do samochodu o RMC 40 ton, powinno się przejechać parę tysięcy osobówką, potem dostawczakiem, następnie najlepiej solówką, a dopiero na koniec pełnoprawnym zespołem pojazdów, czy też pojazdem członowym. Wiadomo, jaka jest obecnie sytuacja i na siłę nie szukałbym pracy koniecznie np. na solówkę, żeby koniecznie nabrać doświadczenia. Tym niemniej trzeba mieć taki wewnętrzny hamulec i nie przesiadać się z roweru na ciężarówkę.
Chociaż pełne gacie i tak będą
Ja z nerwów w pierwszą trasę pojechałem nie wypisując nawet WZ, taki byłem zdenerwowany. Co dopiero mówić o pierwszym ciasnym cofaniu