Cytuj:
Witam mam problem ,zdałem prawo jazdy na kategorię C+E i co teraz ?? Jak się załapać do pracy ?? Wszędzie gdzie dzwoniłem to trzeba mieć doświadczenie , a doświadczenia nie mogę zdobyć bo nie chcą mnie przyjąć i krąg się zamyka .
Ma ktoś jakiś pomysł ?? I czy dało by się może jakoś załatwić staż z bezrobocia i jeździłbym z kimś jako drugi kierowca ??
Z góry dziękuję za pomoc .
Widzisz Kolego... Od zeszłego roku przewinęło się przez firmę, w której pracuję, 3 młodych kierowców. Jeden z doświadczeniem na międzynarodówce (C+E), jeden z doświadczeniem po kraju (C) oraz jeden bez doświadczenia w ogóle.
Otóż nie dziwię się, że nie chcą przyjmować młodych, tym bardziej bez doświadczenia. Sam kiedyś zaczynałem, wiem, jak ciężko było się przebić, ale... Dlatego też postawiłem na młodych i podpowiadałem im, żeby dzwonili do szefa, gdy ten potrzebował kierowcy. I o zgrozo okazało się, jakie podejście mają młodzi do zawodu.
Jeden z doświadczeniem na międzynarodówce, zwłaszcza na wschodzie, wyleciał niedawno z pracy. Dlaczego? Za niecały rok pracy w tej firmie, w której ja pracuję, "załatwił" 3 samochody. Rozumiem, każdemu się może zdarzyć. Bo to droga. Ale jeśli jeździ się po skręcie czy innych podobnych środkach, przestawia na drodze ekspresowej pachołki to chyba trochę niepoważne - nie uważasz? Nie wspomnę już o katowaniu zimnego silnika (ruszając spod rampy w ten sposób, że na suchym asfalcie koła "mielą" w miejscu), czy też totalnym burdelu w kabinie, kompletnym braku poszanowania dla przedmiotu pracy. Myślisz, że tak postępuje zawodowy kierowca?
Drugi chłopak, kompletnie bez doświadczenia ogłaszał się na naszym forum (nick i imię do mojej wiadomości), że szuka pracy na zestawie. Poważny (?) chłopak, kategorie C, C+E, instruktor nauki jazdy kat. B. Myślę, poważny, życiowy chłopak, nada się. Pojeździł parę dni z drugim kierowcą, później zaczął sam jeździć. Szef zadowolony bo i poszanuje auto, poważny i w paliwie ładnie się wykazywał. Do czasu. Zamieszany (świadomie!) w kradzież na jednym z magazynów naszego zleceniodawcy. Myślałby kto, że taki numer wywinie. I nie powie, że nieświadomie, że nie tak było, skoro postępował dokładnie, jak mu ktoś nakazał. Chłopaka przymknęli, ma postawione zarzuty, szef stracił zleceniodawcę. Przez gówniarza, przez idiotę.
Trzeci chłopak jeździ nadal. Od miesiąca. Nie chcę zapeszać, nie chcę chwalić. Żeby tylko jakiegoś numeru nie odstawił.
Dlatego jestem totalnie zrażony do młodych, tym bardziej bez doświadczenia. I wcale się nie dziwię, że pracodawcy nie chcą i nie przyjmują młodych. Ja po tych przygodach nie dam żadnemu młodemu ani bez doświadczenia numeru do szefa. Niestety, wy sami młodzi, robicie sobie opinię.
Dlaczego? Bo jeden z drugim nie będzie jeździł 10 letnim Actrosem. Bo nie będzie dbał o "padaczkę". A samochody, które dostali po mnie były niemalże we wzorowym stanie, które później zgnoili. A później taki wielki "siofer" (tak panie K., o Panu piszę - wyleciał Pan na własną prośbę, ja ręki do tego nie przyłożyłem, a mogłem - dostałbyś Pan wówczas dyscyplinarne. Więc nie chodź po mieście i po oddziale nie strzelaj d!@# że mnie nienawidzisz. A wiem, że podczytujesz to forum to miej odwagę podejść do mnie i wyjaśnić prosto w oczy) pisze maile do właściciela firmy, że ma mu kupić nowe Volvo. A jeśli go nie stać to zawsze może je wziąć w leasing.
Niestety, młodzi... Sami zapracowaliście sobie na taką opinię. Sami przyłożyliście do tego rękę. Owszem, nie można wkładać wszystkich do jednego wora, ale większość jest dokładnie taka. Więc bez urazy, zacznijcie wpierw sami od siebie, co możecie zaoferować, jaką jakość pracy a później płaczcie, że nie chcą nigdzie przyjmować młodych.
Prawda może i bolesna, ale owijał w bawełnę nie będę.