Cytuj:
Orys Ty to jakies takie "zachodnie" myslenie widze prezentujesz
Z ktorym sie zreszta tutaj w 100% zgadzam. Zreszta nevesu tez madrze prawi, gdzies jakis taki zdrowy kompromis by sie przydal pomiedzy tym co oboje mowicie.
Zdrowy kompromis jest kiedy zarabiam więcej, kiedy firma zarabia więcej i ja więcej pracuję, a zarabiam swoje minimum kiedy biznes w firmie leży. Bo ryzyko biznesowe jest ryzykiem szefa, a nie moje.
Cytuj:
Z moich skromnych doswiadczen pracy w Polsce wynika jednak ze naogol jest tak ze jak jest zle no to trzeba zacisnac pasa, od razu odbija sie to na pracowikach "nie zawsze jest szynka, czasem trzeba zjesc salceson" i te sprawy., ale jak jest dobrze to w druga strone sie to jakos nie odbija.
To własnie miałem na myśli.
Cytuj:
Ciężko wymagać, aby w okresie, gdzie wyciągnięcie zysku z zestawu graniczy z cudem, ktoś komuś płacił kokosy.
Nie muszą być kokosy. Ale pewne minimum socjalne musi być. U mnie w pracy jak nie ma roboty to szef nas "wypozycza" do zaprzyjaźnionych firm z innych branż i jeździmy dla nich. Tylko tego lata jeździłem ciężarowką dla Daviesa Turnera, rozwoziłem obrusy na wesela po szkockich zamkach i piankę tapicerską. Ostatnio zasuwałem z paczkami dla Fed Exa.
A mógłby powiedzieć "sorry chłopaki, biznes siedzi, nie będzie kasy". I to jeszcze dodam, że on tego nie musi robic - żaden z nas nie ma zagwarantowanych godzin, ba, nie mamy nawet umów na piśmie. Ot, róznica kulturowa.
Cytuj:
WszOk można powiedzieć do dupy firma. Ok, jest do dupy, proszę ją zmienić.
I jak kierowcy nauczą się szanować, to w takich do dupy firmach nikt nie będzie chciał pracować. I się wtedy okaże, że jednak można płacić kierowcy uczciwie. A jak ktoś nie bedzie dawał rady, to splajtuje.
Cytuj:
Dalej, można mieć stałą pensję. Dla kogo teraz jest lepiej? Pracodawca bez względu na swoje obroty, sytuację na rynku płaci stałą pensję (jego ryzyko oczywiście), pracownikowi to pasuje. Jest tu jednak jedno wielkie ALE. Nie generalizuję, ale druga forma jest najmniej motywującą formą pracy. Często, kierowcy to wykorzystują. Tu się pauzę przedłuży, tu się powie, że był korek, tam się coś nie dało, jazda spacerkiem etc. Nie jestem zwolennikiem ani jednej, ani drugiej formy rozliczeń, ale tak niestety często bywa.
To kwestia uczciwości - na kilometrach też można oszukiwać. Na przykład jadąc okrężną drogą.
Cytuj:
Pracować tak jak się powinno, uczciwy pracodawca na pewno to doceni, nie tylko finansowo. Prawda jest taka, że porządnych firm jak i dobrych kierowców na rynku jest bardzo mało, obecna koniunktura w tym ni jak nie pomaga.
Widzisz, tylko że ja mowię o czymś nieco innym. O tym, kiedy Ty chcesz pracować, oddajesz swój czas pracodawcy, a on nie ma dla Ciebie nic do roboty. To powinien być jego problem, nie Twój. Ty do pracy stawiłeś się, i jesteś gotów - nie masz na to żadnego wpływu że on nie potrafi znaleźć dla Ciebie ładunku.
Cytuj:
Proszę się nie łudzić , że znajdzie się firmę, w której wynagrodzenie będzie na poziomie 1xxxx zł, będzie się jeździć nowiutkimi środkami transportu, szef będzie nam się kłaniał z daleka, całował po rękach, do tego na weekend podzieli się własną żoną, a nasza praca będzie od nas wymagać niewiele, będziemy pracować po 8h, pauzować po 16, a przed każdym wyjazdem w trasę lodówka będzie pełna szkockiej...
NIkt się nie łudzi. Ale czy oczekiwanie uczciwej zapłaty za mój czas i wysiłek to jest jakaś przesada?
Cytuj:
No dobrze. Załóżmy, jest dwóch ludzi jeżdżą na wywrtokach (codzienne zjazdy), jeden ma stawkę za godzinę i zarabia 3000zł (troszke się obija, robi jakąś robotę, ale generalnie łapie godziny).
Drugi natomiast ma stawkę za km, i zarabia 3500zł. Ten zrobi więcej roboty w krótszym czasie (więcej jest w domku), i więcej zarabia.
Którym kierowcą wolał bys być?
Ja bym wolał być tym pierwszym. Bo wystarczy jeden miesiąc w którym pracy jest o połowę mniej niż zwykle, i odbijam sobie ponad kwartał mniejszych zarobków w porównaniu do tego, który ma płacone za kilometr.
Cytuj:
I dokładnie taka zależność jest na rynku pracy kierowców. Dla obiboków i leni liczą się godziny, a dla ludzi sprytnych i obrtonych liczy się zrobiona robota i kasa za nią wzięta.
Sugerujesz więc, że jeśli pracuję w firmie, która mi płaci "czy się stoi, czy się lezy" i tyle samo za jazdę na pusto co za jazdę z towarem to nie jestem sprytny i obrotny? Gwarantuję Ci, że mało który z tych, którzy mają płacone od kursu (tak, w UK też takie firmy są) wyciąga tyle co ja.
Cytuj:
Upraszczając pracodawca, proponując stawkę za godzinę zakłada (na ogół słusznie), że część tego czasu będzie zmarnowana celowo, dlatego ja zaniża. Natomiast proponując system akordowy, nikt nic nie ukrywa, tyle zarobiłeś tyle masz na wypłatę.
To troszkę inaczej wygląda. Mój nie zakłada, że będę celowo marnował czas pracy, bo mnie cały czas widzi na trackerze i wie, że pracuję uczciwie. Natomiast to, o czym mówisz, to nie jest praca na akord. Praca na akord jest wtedy, kiedy wynagrodzenie jest zależne od tego ile ty pracujesz. Jeśli kierowca płacony jest za kilometr, to niewiele od niego zależy - większość zalezy od spedytora, warunków na drodze itp.
Cytuj:
Orys, sorry, za to co napiszę, ale za długo żyjesz za miedzą.
Oczywiscie. To jest bardzo dobre, kazdemu polecam. Dzięki temu otwierają się ludziom oczy i polskie patologie które zawsze wydawały nam się czymś normalnym okazują się, w szerszym kontekście, patologiami własnie. Napisałem kiedyś o tym artykuł, zatytuowałem go "skażeni normalnością". Kopia dla zainteresowanych tutaj:
http://orys.blox.pl/2008/08/Skazeni-normalnoscia.html
Cytuj:
To ja (a właściwie mój ojciec) prowadzi firmę i to on płacił w miarę stałą stawkę pracownikom. Natomiast jednego miesiąca ma lepiej, drugiego gorzej i to jego sprawa, bo to on podejmuje ryzyko. Nie ma jednak czegoś takiego, że płacę Ci za nie wykonaną pracę - sorry, nie mam z czego. A jak uważasz, że spełnisz się lepiej u innego pracodawcy, to droga wolna, naprawdę, weksli, żadnych nie ma.
I mam nadzieję, że w końcu kierowcy Twojego taty zmądrzeją i wszyscy zostawią was na lodzie. Jeśli uważasz, że kierowca który czeka na załadunek, jedzie na pusto bo mu szef nie dał rady znaleźć ładunku albo stoi w korku nie wykonuje pracy to sorry.
Cytuj:
To nie jest sprzątanie kibla codziennie po imprezie, a transport, raz na wozie raz pod wozem, raz mam co przewieźć, raz nie, przepraszam, tak to wygląda.
Ja 10 lat robię w transporcie - od kierowcy forda couriera przez ciężarówki i szybką kurierkę po dziennikarstwo i tłumaczenia. Nie musisz mnie uczyć jak transport wygląda. Tymbardziej, że w odróżnieniu od Ciebie wiem o tej branży coś więcej, niż obserwacje podwórka Twojego taty.
Cytuj:
Mogę Ci zapłacić, za to co wypracujesz, nie zapłacę Ci za to, że sam nie zarabiam.
A co mnie to obchodzi, czy ty zarabiasz, czy nie? Jak ty chcesz, to możesz komuś płacić za to, że Ci da przewieźć Twój ładunek. To jest nie moja sprawa. Ja stawiam się do pracy i wykonuję ją, lub tkwię w gotowości do jej wykonywania i Twoim psim obowiązkiem jest mi za to zapłacić. Bo w czasie w którym tkwię na jakimś zadupiu w kabinie Twojego auta czekając na to, aż łaskawie znajdziesz mi jakiś ładunek nie mogę wykonywać innych rzeczy. Choćby skosić sobie ogródka, opiekować się swoim dzieckiem itp. Ty nie zarabiasz, ale ja ponoszę koszta - nie ma mnie w domu, więc muszę opłacić niańkę czy ogrodnika.
Cytuj:
Przyzwyczaiłeś się, do innego traktowania ludzi i fajnie, że tak to wygląda w innych krajach. Jednak jeżeli ktoś, użera się na busie za jakąś złotówkę od kilometra, to nie stać go na płacenie dla pracownika za nic.
Ja się do tego przyzwyczaiłem jeszcze jak pracowałem w Polsce. Po prostu nigdy nikomu nie pozwalałem sobie pomiatać.
Miałem kiedyś taką sytuację w firmie w ktorej pracowałem - wyjazd miał być z Wrocławia o 4 rano a towar miał być załadowany na statek o 15:00. Wyjazd przesunięto na 7:00, towar w końcu gotowy był o 10:00. dp Szczecina oczywiście się spóźniłem. Szefowa mi na to "ponieważ się spóźniłeś, zapłacę Ci tylko za połowę kursu". Wiesz jaka była moja odpowiedź? "Połowa kursu jest wykonana, auto zaparkowane jest w porcie na nabrzeżu takim a takim, kluczyki pod siedzeniem pasażera". Wróciłem stopem, szefowa na orbicie drze się "znajdę sobie kogoś, kto będzie jeździł za pół tego co Ci płaciłem". Życzyłem jej powodzenia. 10 dni później jej mąż przyszedł do mnie z flaszką i przeprosinami i jeździłem dla nich na uczciwych warunkach przez kolejny rok.
Tak na marginesie: dziś jestesmy przyjaciółmi, kiedyś przy wódeczce wspominaliśmy tą historię i ona przyznała, że to ją czegoś nauczyło. Dziś pracownicy mają u nich jak pączki w maśle a firma prosperuje wybornie. Może jak Twój tato zacząłby traktować uczciwie swoich kierowców to też biznes rozwinąłby mu się na tyle, że każdorazowy przestój nie zmuszałbygo do cięcia wypłat pracownikom?
Cytuj:
Nota bene, nie prowadzimy firmy transportowej, a właściwie produkcyjną z własnym transportem.
To tak samo jak w przypadku tej firmy moich (dziś) przyjaciół
Firma oświetleniowa, produkcja plus trzy busy (mniejsze zamówienia woziłem dla nich moim własnym autem).
Cytuj:
Jednak nie za jakieś ochłapy, dlatego też raz, nie prowadzimy w ogóle transportu, bo się nie opłaca, dwa, nie zatrudniamy nikogo bo się nie opłaca, trzy nie mamy leasingu, kredytu i innego wymysłu, więc jak mamy robić za frajer, to nie robimy. DA SIĘ.
Pewnie, że się da. Jak za frajer robi dla Was pracownik...
Cytuj:
Twoje porównania odnośnie paliwa są nie na miejscu
To był tylko przykład dla porównania.