17.01.2012r.
Odcinek : Dzikus k.Zwickau - Francja
Rano wstałem jakoś koło 10, tata już pił kawę, zszedłem na dół pościeliłem łóżka ubrałem się i udałem się do toalety. Wróciłem pomachałem trochę aparatem, i pojechaliśmy. Jechaliśmy, nic ciekawego się nie działo żadnych STAU'ów nie było. Robiłem zdjęcia rozmawialiśmy, ruchu zbytnio dużego nie było. Po jakimś czasie się rozchmurzyło, i nie było już tak źle. Z biegiem czasu zaczął znikać śnieg z autostrady, i ruch zaczął się robić coraz większy. Zaczęliśmy szukać jakiejś stacji, zjechaliśmy na
Klaiber Markisen. Tam tata zaczął brać się za coś do jedzenia a ja się przeszedłem po parkingu, trzeba było się trochę wymigać od roboty
Po krótkiej chwili wróciłem, pomogłem trochę tacie. Zjedliśmy kaszankę wypiliśmy po herbacie, tata położył się na pół godzinki. Ja siedziałem, i po cichu słuchałem szwabskiego radia. Tata wstał, wypalił papierosa 2 godziny minęły i pojechali dalej do granicy mieliśmy ponad godzinę drogi. Nic ciekawego się nie działo, zanim się obejrzałem mieliśmy
Baden-Baden, wjechaliśmy do Francji było coś koło 17. W Strasbourgu, straciliśmy jakieś pół godzinki, bo było trochę korka. Dalej zaczęło się ściemniać, zrobiłem się trochę senny iż w nocy do późna nie mogłem zasnąć. I przysnąłem mieliśmy 3:50 jazdy więc zaczęliśmy szukać jakiejś stojanki. Stanęliśmy na jakiejś stacji, nie pamiętam nawet gdzie. Ja poszedłem na stację do toalety, tata wziął się za kolacje. Wróciłem, zjedliśmy. Zasłoniliśmy bałagan, obejrzeliśmy film i poszliśmy grzecznie spać.
18.01.2012r.
Odcinek : Francja - St. Priest
Koło 9 pobudka, tata obowiązkowo kawa. I od razu but, ujechaliśmy jakieś dwie godzinki droga pusta jakoś dziwnie, pochmurno szron na drzewach i zjechaliśmy na taką dużą fajną stacje, nie było potrzeby się nigdzie śpieszyć, ponieważ czasu było aż nadto. Stanęliśmy przyszedł Pan, z Iveca pod Beczką i zapytał czy jak nie będziemy wyjeżdżać nie użyczymy prądu, powiedzieliśmy okey. Poszedłem po wodę, jak wróciłem zabraliśmy manele i poszliśmy się kąpać. Wróciliśmy za jakąś godzinkę, iż jeszcze pochodziliśmy trochę po stacji. Zabraliśmy się za jakieś śniadanie, i takim spokojnym tempem minęły prawie 3 godziny. Dolaliśmy jeszcze olej, i płyn do spryskiwacza, i mogliśmy ruszać. Dalej tak samo jak wcześniej cisza spokój, dobrze się jechało. Na miejsce mieliśmy jakieś 150 kilometrów. Koło 15-16, byliśmy już na miejscu trochę się pomotaliśmy ale daliśmy sobie radę. Tata jeszcze tak na wszelki wypadek, poszedł z papierami. Ale nie twardo jutro 7:00 rano. To nie. Wróciliśmy wzięliśmy się za obiad, ja zacząłem obierać ziemniaki a tata odsmażał kotlety pojedzeniu ja pozmywałem i zrobiło się już ciemno. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, i zaczęliśmy oglądać film. Koło 22 położyliśmy się spać.
19.01.2012r.
Odcinek : St. Priest - Lyon
Rano się przebudziłem jak tata wjeżdżał na teren firmy, stwierdziłem że nic się nie dzieje więc nie ma sensu wstawać. Więc poszedłem dalej smacznie spać. Obudziłem się jak taty nie było w kabinie. Ubrałem się trochę posprzątałem i wyszedłem się trochę przewietrzyć. Próbowaliśmy wymienić przepaloną żarówkę od kierunku, ale niestety te żarówki są jakieś dziwne i nie mieliśmy takich. Po rozładunku pędzimy na drugi rozładunek raptem 19 kilometrów. W między czasie dostaliśmy sms'a od szefa z drugim adresem załadunku. Wjechaliśmy na teren podjechaliśmy pod rampę, ja poszedłem do toalety się umyć. Wróciłem po 30 minutach, tata leżał na łóżku. Ja zrobiłem sobie śniadanie było coś koło godziny 10. Koło 11 nas rozładowali, i jechaliśmy załadować 17 kilometrów dalej do DHL - Lyon. Trochę się po drodze, podenerwowaliśmy ponieważ nie mogliśmy znaleźć danego adresu, ale daliśmy sobie radę. Wjechaliśmy na teren tata poszedł z papierami jak się nie mylę to Rampa 8. Podjechaliśmy, i pod ta rampą staliśmy do godziny 21. Zeszło się bardzo długo, w tym czasie zdążyliśmy coś upichcić, tata poszedł się umyć ja zdążyłem się przespać. I jakoś ten czas zleciał. Ruszyliśmy ujechaliśmy jakieś 40 minut i czas pracy dobiegł końca. Parking i pauzen machen
Kolacja, poszedłem po wodę tata umył sobie lusterka. I koło 23 położyliśmy się spać. Na dziś koniec, nie mam jakoś weny.