Cytuj:
w sumie to nie moja naczepa potencjalnie zniszczy ich osobówke, więc co ja się przejmuje.
No tak, tylko żebyś przez to nie stracił klientów:) Jeśli ktoś ma wybór, to pojedzie tam, gdzie nie będzie musiał wjeżdżać na milimetry, szczególnie, że to jest niepotrzebne ryzyko. No chyba, że nie masz dobrej konkurencji...
Ja się zastanawiam, czy naprawdę nie da się pogadać z ludźmi? Może jestem zbyt naiwny, bo w sumie ludzie to bardzo specyficzny gatunek i łatwo trafić na jednostki tylko upodabniające się do ludzi, z instynktami zwierzęcymi.
Czasem sytuacje są prześmieszne. Mam klienta (warsztat sam.), który prowadzi działalność przy domu ojca, w zwykłym garażu. Jednak dość dobrze prosperuje, ma w tej ciasnocie trochę sprzętu. Jego własny ojciec niespecjalnie to akceptuje. Jest to typ prawdziwego buraka, sztywnego jak pal. Miałem taką sytuację, że pewnego razu, gdy wjechałem na posesję z częściami, musiałem tak stanąć wśród innych aut, że jednym kołem stałem na kostce brukowej. Starej kostce, ułożonej "od tak", której z pewnością nic się nie działo.
Gość wystrzelił z pytaniem, czy mam aż tak dużo rzeczy, że muszę wjeżdżać na posesję i stawać mu na kostce W sumie to razem z klientem, zignorowaliśmy tegoż ojca, bo dyskusja nie miała sensu. Gość wystrzelił w kierunku bramy, zamknął ją na wszystkie spusty i poszedł Właściwie to poczułem się zagrożony. Także ludzie są różni...
Tak czy inaczej, może Twoi sąsiedzi są na tyle normalni, że da się ich jakoś przegadać. Skoro masz w nazwie działalności, że naprawiasz tez osobówki (chyba, że to tylko tak w papierach), to może zaproponuj im, że będą mieli z Twojej działalności korzyści równoważące niedogodności. Daj im rabat na usługi, albo zaoferuj bezpłatną poradę, lub diagnozę, oczywiście do pewnego stopnia....
Nie wiem, czy mój pomysł jest dobry, ale może warto przemyśleć.
Może darmowa wymiana oleju?
P.S Przypomniała mi się też sytuacja placu manewrowego, na którym uczyłem się do kategorii C+E... Mianowicie wyjazd z placu był dosyć ciasną bramą, pod kątem prostym. Naprzeciwko bramy znajdowała się posesja, mieszkańcom której nie odpowiadało sąsiedztwo placu, mimo, że plac był ogromny i zadania wykonywało się w na tyle dużej odległości od tego domu, że nawet nie powinno być nic słychać.
Gość zaczął stawiać samochód na chodniku przed posesją, centralnie w świetle bramy, tak aby maksymalnie utrudnić wyjazd z przyczepą.
Także nie można było dobrze wypuścić solówki, żeby nie skosić przyczepą bramy. Gość z czasem zobaczył, że wyjazd i tak był możliwy, bo coprawda nie wypuszczało się auta od razu, ale zaraz za tym samochodem na maksa. Gościu postawił więc KOZIOŁKA. Ot po po prostu zbita z desek konstrukcja......
Wyjazd nadal był możliwy, ale wymagało to mistrzostwa. Ja pamiętam, że był to mój pierwszy kontakt z przyczepą. Od razu tak trudny wyjazd, w dodatku była zima i nie można było wyjeżdżać na zbyt małej prędkości, bo wyjazd z bramy był lekko pod górkę i można było utknąć w tej bramie... Ot tacy są ludzie.