Cytuj:
Teraz pytanie czy dodatkowo promocja tankowanie 400L i butelka 0.5L wodki gratis wydaje sie atrakcyjna ?
To chyba najgłupszy pomysł i najgłupsza promocja jaką widziałem.
Dożyliśmy czasów, gdzie na stacjach benzynowych sprzedaje się alkohol, a zawodowym kierowcom, by skrócić męki harówy za 200l paliwa, zamiast "domowego" obiadu (uwielbiam to stwierdzenie, domowy obiad 600km od domu) proponuje się połówę... Masakra
Wiem, że jest część kierowców, którzy mają słomę w butach, nie myją się, śmierdzą i lubią moczyć mordę, ale jeśli chcemy planować inwestycje, w dodatku na jakimś poziomie, to darowałbym sobie łączenie miejsca dla kierujących pojazdami z jakąkolwiek promocją alkoholu...
Bistro Orlen -
Jak wjeżdżam na Świecko to marzę o domowym hot-dogu i kawie z automatu, szczególnie o godzinie 1:45, gdzie podczas liczenia kasy, nie mogą mi nawet bułki wsadzić do opiekacza, żeby była za 5min, po skończeniu liczenia, ciepła. Cafe Bistro Orlen to fajne miejsce dla fanatycznych laweciarzy, którym "nigdzie się kur*a nie spieszy" i którzy myślą tylko o tym, jakby tu zabrać ze sobą w dalszą podróż którąś z dziewczyn z obsługi Cafe Bistro Orlen, lub kasy. Z całym szacunkiem oczywiście, ale ch*j mnie trafia jak przejeżdżam 3 kraje, 1000km, po czym wjeżdżam do Polski, zmęczony zjeżdżam na Orlen, żeby zatankować, na chwilę się rozprostować i muszę przy kasie stać 30 godzin (przepychając się w międzyczasie, przez leżących na ladach Bistro Cafe Orlen laweciarzy, którzy nie mogą wskoczyć za ladę, bo coś im stawia opór poniżej pępka), ponieważ ktoś zamówił W KASIE STACJI PALIW hot-doga. Żeby go tylko zamówił - ale nie, mamy XXI wiek, przepych i zachód, żywność genetycznie modyfikowaną i parówki z gołębi, więc do wyboru jest 5 rodzajów parówek (dobrze, że na miejscu nie oddzielają mięsa mechanicznie!!!) i 15 sosów, które koło pomidorów, czosnku, tysiącu wysp i innych magicznych rzeczy nawet nie przejeżdżały...
Tak oto, skutecznie Bistro Cafe Orlen, które w moim odczuciu znajduje się także przy kasach dzisiejszych stacji paliw (bo przecież parówy, batoniki, zdrapki, kubki, szczoteczki do zębów, płyny do spryskiwaczy, maskotki, samochodziki, lody, napoje i inne niezbędne mi w podróży rzeczy nie są oferowane tylko na Orlenie) zniechęca mnie do korzystania z naszych stacji paliw. Wolę wymienić sobie w mieście kasę na Euro i spokojnie zatankować na Totalu, np. Seeberg, bez żadnych promocji, parówek, wysp, laweciarzy, a tym bardziej wódki...
Tak wiem, patrząc przez mój pryzmat zamiast otwierać stację powinieneś np. otworzyć kiosk z gumą do żucia, ale niestety wydaje mi się, że nie jestem sam w moich odczuciach.
Ja to i tak pikuś, bo przez Polskę, to tylko przejeżdżam, ale wyobrażam sobie czasem chłopaków z krajówki - nie dałbym rady, ręce i wszystkie członki opadają, woziłbym ze sobą pistolet i co tankowanie strzelał w kolano...
1. dobry parking z dogodnym wjazdem - podstawa.
2. czyste, przestronne (nie zawalone regałami w ilości 200) wnętrze.
3. czyste, (mogą być płatne chociaż te 50gr, jak oferują jakiś poziom) toalety - podstawa.
4. świeże, przyrządzane na miejscu jedzenie (nie tacki i zapiekanki z Makro)
5. miła obsługa
6. SENSOWNE promocje, a nie obiad za dyszkę, za miliard litrów paliwa..., na taką rozpustę stać mnie i bez kupowania paliwa za 3.500zł.
7. część jadalna najlepiej oddzielona od stacji (tzn. kas itd.), spokój, miejsce, w którym można się odprężyć, a nie tylko wrzucić w siebie 2000Kcal i wypier***lać, bo 200 laweciarzy się zjechało ze złomem z Niemiec.
8. roślinki i gazetki to miły dodatek. Muzyczka - najlepiej radio z internetu, żeby było mniej gadania, a więcej muzyczki.
Czasem się takie stacje trafiają