Moje zdanie o dyskusji kolegow nt. podzialu obowiazkow miedzy mechanikiem a kierowca - IMHO powinna tu obowiazywac zasada tzw. zdrowego rozsadku. Mysle, ze zarowno kierowcy, szefowi jak i mechanikowi powinno zalezec na tym, by auto jak naszybciej wrocilo sprawne na droge i kazdy z nich powinien dolozyc do tego wszelkich staran, oczywiscie w ramach swoich umiejetnosci, zdrowia i posiadanych narzedzi. Natomiast gdy mechanik przyjezdza do mnie do naprawy, staram sie wytlumaczyc mu istote problemu i oferuje swoja pomoc, ale nigdy nie wtracam sie "na sile". Wychodze z zalozenia, ze nikt nie lubi, jak mu sie ktos z boku wtrynia do roboty. Reaguje natomiast wtedy, gdy widac, ze ewidentnie facet sie na robocie nie zna i nie potrafi poprosic o pomoc, czasem wrecz psujac auto jeszcze bardziej, bo i takie zdarzenia mi sie trafialy.
Zreszta... Po parunastu latach na drodze mozna szybko poznac wartosc mechanika
Wracajac do tematu, powazniejsze awarie:
1. Kiedys, podczas zjazdu z pokaznej gorki, komputer wylaczyl mi w ciezarowce silnik. Zjechalem na zatoczke. Silnik odpalal, ale po minucie snow gasl. Nie bylo wtedy jeszcze wyswietlacza, a zadna z kontrolek nie sygnalizowala bledu... Wiedzac, ze w tym modelu silnik zostaje wylaczony z powodu spadku cisnienia oleju, przegrzania oleju lub chlodziwa, lub niedoboru jednego z nich doszedlem do wniosku, ze padl czujnik poziomu plynu chlodzacego. Zmostkowalem piny w gniezdzie czujnika. Silnik odpalil, komputer odcial mu jednak moc o polowe. Pozwolilo mi to na dojazd do odleglego o 200 km serwisu, ktory (na moje wyrazne zadanie, bo czujnik magicznie sie naprawil i testy pokazywaly, ze wszystko jest OK) zmienil czujniki cisniena oleju i poziomu plynu chlodzacego. Odjechalem, szczesliwy, w kierunku zachodzacego slonca
2. Na zjezdzie Mengede z A2 pod Dortmundem pekla mi oska turbosprezarki. Mialem zrzut 3 km dalej, w Ikei. Doczlapalem sie tam, ale jaki byl dym!
Do dzis sie ciesze, ze przypadkowo nie jechal tamtedy zaden policjant. Zadzwonilem do serwisu Iveco, przyslali holownik. Mialem jeszcze tyle oleju (nie w glowie, w silniku
), ze moglem samodzielnie wyczepic sie spod naczepy i najechac na lape holownika, znacznie obnizajac tym koszty holowania. W serwisie wymieniono mi turbo i intercooler, czyszczac przy okazji uklad dolotowy i wydechowy. Pracownicy Ikei zachowali sie bardzo OK, bo sami rozladowali moja naczepe i przytrzymali u siebie na placu do mego powrotu. Koszt: ok 4000 EUR netto.
3. Wracalem do kraju z FIN, gdy na Lotwie zgasl mi silnik podczas jazdy. Zjechalem na pobocze. Na wyswietlaczu wszelkie mozliwe bledy, w kolejnosci dowolnej
Wial bardzo silny wiatr i zacinal ostry deszcz, wiec mysle sobie: pewnie zamokly gdzies przewody lub kostka. Odczekalem przepisowe 2 min., odlaczylem prad, wlaczylem na nowo - silnik sie uruchomil. Podjechalem ze 20 km, znow to samo... Kolejny restart komputera i znow jazda - mialem nadzieje na zjazd przynajmniej do Suwalk. Nadzieje prysly 8 km przed granica LV-LT, udalo mi sie, na szczescie, dotoczyc do przystanku autobusowego i wypiac spod naczepy.
Po 6 godzinach sprawdzania kostek i wszelkich mozliwych i niemozliwych przyczyn awarii, poddalem sie i zadzwonilem do Iveco Assistance. Przyjechalo 2 chlopakow z Rygi, podpieli komputer, zbadali polaczenia w 3 miejscach i po pol godzinie pracy pokazali mi, ze zepsuty jest kabel sluzacy za mase w szynie CAN. Spytali, czy maja go wymieniac, czy naprawic tak, zebym zrobil to w domu. Jako ze bylo juz ciemno, a silny wiatr tylko troche ucichl, wybralem druga opcje i szczesliwy, po 9 godzinach "pauzy dobowej", pojechalem wpasc w objecia mojej kochanej zoneczki
Okazalo sie pozniej, ze kabel byl caly, a padl przekaznik sygnalowy szyny. Koszt: ok. 1600 PLN netto.
4. Awaria wlacznika swiatel na LV: decyzja byla prosta - dorazne zmostkowanie odpowiednich pinow w kostce. Swiatla gasly po wylaczeniu silnika, po uruchomieniu samoczynnie sie zapalaly. Wymiana przelacznika we wlasnym zakresie, po powrocie do kraju.
Reszta awarii zdarzyla sie w kraju, nie nalezy wiec do tego watku.