Cytuj:
Cytuj:
... Zobaczymy jak to wszystko bedzie wygladac w najbliższych latach kiedy kierowców zawodowych na prawde trzeba będzie "szukać ze świecą"...
więc wyjaśnię że już tak jest.
mając dobry wglad na rynek pracy kierowców jako, że zajmuję się miedzy innymi naborem i szkoleniem kierowców, biję na alarm między innymi w prasie. czasopismo Spedycja Transport Logistyka, gdzie przedstawiam dramatyczną sytuację w artykule, którego zarys tu na forum przedstawiłem.
jednak proszę też wejść na chwilę w skórę przewoźnika.
obecne ceny wystarczają jedynie na średnią wypłatę dla jednego kierowcy. np. cena wolnorynkowa importu z Leeds do Poznania, a naczepę standard wynosi 860euro (prom 200-215euro i opłaty za auyostrady 100euro). więc niech ktoś mi wyjaśni jak zapłacić kierowcy, lub bardziej z czego.
przewoźnik ponosi określone koszty szkolenia początkującego kierowcy, który najczęściej po zdobyciu doświadczenia wybiera zachodniego pracodawcę.
próbując walczyć z tym firma ustaliła te koszty na 3 500zł. młody kierowca przychodzi, uczy się, zdobywa doświadczenie i po usamodzielnieniu się spokojnie wypłaca te 3 500zł i wybiera zachód.
akurat mamy XXI wiek i wolność więc nie możemy kierowcy łańcuchami przykuć do fotela, ani nie mamy wpływu na jego decyzję. więc firma zdecydowała się na ograniczenie transportu do własnych klientów, rezygnując z kursów poprzez pośredników. dodatkowo wszelkie siły skierowaliśmy w sronę rozbudowy logistycznej. czyli zmieniając trochę profil i potrzebę w zatrunieniu.
ze szkolenia powoli rezygnujemy widząc to jako działanie bezcelowe, bo jeżeli po wyszkoleniu 50 kierowców zostaje nam 2 to traci sens.
jaka jest przyszłość?
mniej więcej w Polsce będzie tak jak w innych krajach starej UE, w których rodowici mieszkańcy nie chcą pracować za takie pieniądze. lukę tę prawdopodobnie wypełnią emigrańci, dla których płace takie będą satysfakcjonujące.
młodzi ludzie marzący o pracy kierowcy wpadają w pułapkę zastawioną przez troszeczkę starszych kolegów.
przewoźnikom przestaje się opłacać szkolić kierowców, bo z tego i tak nic nie ma. więc lepiej ograniczyć transport, niż pchać się w wydatki.