Autor
Wiadomość

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Też myslałam o kat D ale najpierw muszę zrobić C+E bo czuję się jak bez ręki 😅 Jeśli chodzi o kat B to rozumiem, że kursanci starają się szukać możliwie najbliżej swojego miejsca zamieszkania bądź z dobrym dojazdem do osk, jednak wyższe kategorie powinno się szukać właśnie po renomie, opiniach i gdzie się znajduje. Wybierając osk daleko od miasta gdzie zdajemy egzamin jesteśmy stratni na godzinach. Wolałabym osk w Radomiu i ćwiczyć na miejscu dojeżdżając, niż wybrać osk oddalone o 50km i tłuc się godzinę w te i spowrotem. Przecież te godziny uciekają nam. Ja akurat nie miałam i tak wyboru, taki ośrodek wybrał Urząd Pracy, ale gdybym wykładała z własnej kieszeni to i tak bym szukała szkoły w miejscowości w której będę zdawać.


Bardzo dobrze piszecie. Jeśli chodzi o tą szkołę co teraz miałem nieprzyjemność to może jeszcze nie podam nazwy. Wiecie sama obsługa bardzo miła i panie z sekretariatu bardzo pomocne w kwestii wyrobienia pkk oraz wszelkich formalności i szef też mega pozytywny człowiek i można z nim porozmawiać i zawsze służy pomocą. Jednak po prostu często nie jest obecny bo to nie tylko szkoła ale też cała baza gdzie jest oprócz szkoły całe zaplecze transportowe i On to wszystko prowadzi. Nie chciałem chodzić osobiście do szefa i skarżyć się na instruktora bo wiecie trochę to trudne choć pewnie powinienem. Małe miasto i wszyscy się znają i pewnie by wyszło na jaw kto przyszedł i się poskarżył a wiecie ludzie są różni i po prostu obawiałem się, że to mogło by mieć jeszcze gorszy wpływ na moją naukę i kurs. Napiszę dokładnie co to za szkoła ale dopiero jak będę miał jakieś porównanie. Nie jestem z osób co łatwo im idzie kogoś opisać ale akurat wiem, że tutaj to będzie potrzebne. Szkołę jaką teraz wybrałem to jak pisała koleżanka Deltę :) więc coś mi nadzieja wróciła bo jeśli Koleżanka jest po tej szkole i zdała to już trochę mi lżej na duchu :) Właśnie dziś jak przeczytałem twój post i kolegi to nadzieja mi wróciła. Dzięki 👍🥂💪🍻
Teraz bardzo ważna rzecz i myślę, że może się przydać wielu osobą które idą 1 raz na egzamin na c. Analizując wczorajszą sytuację to widziałem, że było sporo osób co zdawało i nikt nie wyjechał z placu przede mną. Może akurat taki mieli dzień i nie przepuszczali ale wiecie to tylko spekulacje. Nie wiem też bo w stresie obchodząc samochód i pokazując kierunkowskazy nie spojrzałem w jakiej odległości dokładnie stoi czy 1 metr czy bliżej....Stres zrobił swoje. Mogło być tak, że ni ustawił dość blisko pachołków. Potem cofając może i dobrze złapałem tuję przy płocie jako punkt odniesienia ale wiecie dojechałem dosłownie trochę może dalej i nawet nie przewróciłem tej tyczki tylko lekko ją przechyliło do tyłu. To były centymetry jak potem widziałem gdy mnie Pan poprosił bym wyszedł. Mogło tak być choć nie koniecznie. Może też było i tak, że ja wszystko skopałem po całości a tego się już nie dowiem. Co do tej rzeczy to mogłem sobie zrobić np. trochę zapasu i obrać zamiast 4 tui przy płocie trzecią i lekko dojechać pomiędzy 3 a 4. Takie gdybanie na centymetry które jak widać nic za bardzo nie wnosi ale może komuś pomóc by nie sugerować się tylko obranymi punktami odniesienia a może samemu sobie jakiś margines bezpieczeństwa dobrać. To takie moje przemyślenia już na chłodno jak emocje opadły. Teraz mam nadzieję, że nowy Pan instruktor pomoże mi dobrać lepsze i skuteczniejsze podejście na jazdach doszkalających. Podejrzewam, że nauczy mnie tych linii i ich liczenia. Dodatkowo idąc na te jazdy doszkalające mam tą świadomość, że coś tam jeździłem i coś tam na pewno się nauczyłem i może uda się skorygować te złe nawyki i błędy. Wracając do tego instruktora co tak mnie przygotował fatalnie to też wiele miejsc jeździłem z nim jakby robił to na odp...ol. Zamiast kilka razy jakieś miejsce w różnych wariantach to on zawsze jakoś losowo ze mną jeździł. Dobrze wychodziła mu natomiast ciągła krytyka i czepianie się jak pisałem. Teraz jakoś energia mi wróciła i motywacja by walczyć dalej i nawet z tej patowej sytuacji z osk i instruktorem jest pewna lekcja i doświadczenie które może kiedyś się przydać.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Pewnie w Delcie będziesz jeździł z Robertem. Równy gość. Pamiętam swoją pierwszą jazdę i on mnie z miejsca na miasto puścił. I po tej jeździe mówię do niego, że jeżdżę dramatycznie na to on, że gdybym z miejsca jeździła perfekt to pomyślałby, że zabrali mi prawko za punkty albo alko🤣 Co do zgrzytania skrzyni: te biegi wrzucaj powoli, najpierw go poszukaj, pomyśl i dopiero wrzuć. Ja w Delcie zdałam za pierwszym, kolega za drugim ( przejechał tyczkę 1m do tyłu) - jego błąd bo nie policzył lini, nie określił odległości, zjadł go stres. Robert z mega cierpliwością ale tak jak mówię cisnął mnie i bardzo dobrze. Zobaczysz jak to jest z innym instruktorem, czy jest różnica.


Tak właśnie wyjęłaś mi to co miałem powiedzieć. Bo rozmawiałem właśnie z Panią z biura a potem z Panem Robertem i u niego będę jeździł. Sama rozmowa z nim była mega motywująca i mówił mega profesjonalnie więc naprawdę nadzieja mi wróciła :) Dzięki wielkie za cenne informacje o tej szkole. Jak dobrze wszystko pójdzie to chcę tam potem na e zostać. No i też dzięki wielkie i serdeczne za cenne rady i otuchę. A więc idę dalej do przodu z większą motywacją.👍🥂🍻💪🚚👌


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6328
Lokalizacja: Wrocław

co do egzaminu C+E.
jeżeli chcecie zdawać na dotychczasowych warunkach musicie się pośpieszyć.

dawniej do szkolenia i egzaminy tej kategorii był dopuszczony zespół pojazdów o długości minimum 14 m.
jest to pojazd ciężarowy z przyczepą typu tandem.
problem w tym, że w transporcie większość kierowców jeździ ciągnikami siodłowymi z naczepami.
różnica tak, że:
- dzisiejszy MAN TGL to pojazd dystrybucyjny, a ciągniki siodłowe MAN TGX to pojazdy numer większe.
- długość zespołu pojazdów ciągnik/naczepa to 16,5 m, naczepa 13,6 m i nie ma możliwości zmieścić się w dotychczasowych stanowiskach manewrowych na egzaminie.

ustawodawca widząc nieżyciowość tego zmienia przepisy.
docelowo szkolenie i egzaminowanie będzie tylko na zespołach ciągnik/naczepa.

dzisiaj jesteśmy w trakcie okresu przejściowego 2020 -2025, gdzie można szkolić i egzaminować na obu typach zespołów pojazdów.
OSK i WORD-y z oszczędności chcą swoje pojazdy wyjeździć maksymalnie, więc szkolenie na ciągniku z naczepą i egzaminowanie na nich jest wielką rzadkością.

co ciekawe dopuszcza się egzaminowanie kat. C+E na ciągniku z automatyczną skrzynią biegów bez konsekwencji kodu 78 w prawie jazdy (tylko na automacie), bo zdający na egzaminie kat. C udowodnił iż potrafi jeździć manualem.
ale zdając na ciągniku/naczepie podczas manewrów większe są stanowiska.

we wrocławskim WORD-zie na placu manewrowym od 2020 roku są dwa komplety stanowisk białe (stare) i żółte pod nowe zespoły pojazdów.

trzeba więc zdążyć przed 2025 rokiem.

szkoląc się do kategorii C objeździliście MAN-a TGL jest znany, wiadomo o co chodzi z obsługą i jazdą. dochodzi Wam nowy element przyczepa.
gdy będziecie szkolić się na C+E zawsze to jeden kłopot mniej.
gdy będziecie szkolić się na nowych zespole pojazdów, będziecie musieli od nowa poznać inny samochód, a potem jak on zachowuje się z naczepą, czyli dwa nowe elementy.

nie mówię, że jest to niewykonalne, bo wszystkiego idzie się nauczyć, ale będzie pewne utrudnienie.

plus będzie taki, że od 2025 będziecie szkolić się i zdawać na takich zespołach pojazdów z jakimi zetkniecie się w prawdziwym życiu.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Ocelot, i jak miałeś jakieś jazdy doszkalające?


Hej właśnie wszedłem na forum by napisać. Dzięki wielkie za zainteresowanie bo to mega wspierające jest. Już piszę co i jak. Jazdy mam jutro o 8 rano. Jeszcze nie wiem czy po mieście czy po placu ale zabieram ze sobą arkusz egzaminu i papier PKK. Chcę na początku powiedzieć na czym oblałem i co mi nie idzie. Nie wiem czy wspominać o tym instruktorze co mi zrobił piekło z kursu... i o tym moim słabym przygotowaniu? Może po prostu jak Pan Robert mnie zapyta to opowiem coś więcej. Raczej zależy mi na tym by zobaczył jaka ze mnie "Łamaga" i coś pomógł. Z tą łamagą to tak żartobliwie o sobie piszę bo lepiej wziąć tą nie miłą przygodę z instruktorem już na śmiech. Co do tego nieszczęsnego łuku. To zabrałem się za pracę domową jaką polecił mi odrobić Pan z egzaminu. Wczoraj siedziałem w sieci i wynajdywałem patenty na ten piekielny 1 m. Sporo osób pisało, że warto widzieć w lusterku tą linię zatrzymania 1 m. Sporo było też opisów, że cień rzucany przez burtę bardzo pomaga. Dużo też było rad, że warto sobie zobaczyć gdzie burta lub taki wichajster co z lewej strony wystaje jest od linii 1 m lub czy się z nią pokrywa i potem po prostu trafić. Bardzo mi się spodobał patent który ktoś opisywał z tyczką. Tyczki wystające z pachołka mogą mieć pomalowane pasy biało czerwone na tyczce. Po tym jak się wsiądzie do auta trzeba złapać na którym pasie jest góra lusterka licząc od dołu tyczki czyli np. na 3 czerwonym na tyczce lub białym niżej. Po wycofaniu trzeba policzyć obserwując te pasy. Zrobię rysunek w poincie i wstawię jak sobie to wyobrażam:

Obrazek

Oczywiście górny koniec lusterka może nie wypadać idealnie na końcach linii ale jeśli np. jest pomiędzy nimi też idzie policzyć od której od dołu tyczki jest. Podejrzewam, że mogłem coś źle w tym rysunku pokazać lub może coś źle pojmuję dla tego bardzo proszę o wszelkie rady i może tez narysowanie czy jakoś w formie zdjęcia o korektę. Bardzo będę wdzięczny ale pewnie też i inni bo się to innym bardzo przyda.
Jutro na jazdach zdaję się na Pana Roberta i sam nie będę nic kombinował a ten rysunek to po prostu moja praca domowa którą staram się odrobić i sam szukałem informacji chociaż po omacku trochę bo nikt nie pokazywał zdjęć lub rysunków :( Pan Robert na pewno zaradzi coś tej mojej bolączce z 1 m i łamagowatym jeżdżeniem po mieście :) więc będę się słuchał na 100 proc.
Luzie też pisali jak Koleżanka o liczeniu linii. Tutaj wielka prośba do Koleżanki czy mogła byś nawet w paincie czy z kartki odręcznie wrzucić jakiś szkic jak w lusterku się liczy te linie i np. zaznaczyć która linia i jak liczymy? Chodzi mi o widok jaki widzimy w lusterku. Bardzo był bym wdzięczny bo to mega pomoc nie tylko dla mnie :)
Jutro napiszę też jak było na tych jazdach.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Wytłumaczę Ci z tymi liniami: Wsiadasz do samochodu, patrzysz w prawe lusterko i widzisz linie przerywane, liczysz je dokładnie ile ich jest do dolnej krawędzi lusterka, np widzisz 3 całe linie i czwartej pół, zapamiętujesz. Potem cofając patrzysz w prawe lusterko i dokładnie stajesz w tym samym miejscu aby był taki sam widok liń jak ruszałeś, czyli przykładowo 3 całe i czwartej pół. Dobrym patentem jest ten wypust z lewej strony, bo gdy złączy się z tą liną ciągłą masz dokładnie 1m. Problem w tym, że nie wszystkie samochody na których się zdaje mają te wypusty. Trafisz na taki co nie ma i dupa. Więc najlepszym punktem odniesienia są właśnie te linie. Nie mogę załadować zdjęcia bo rozrysowałam. Ale jutro Robert Ci powie. Jak pójdziesz na jazdy to powiedz mu z czym masz problem, przećwicz razem z nim, niech będzie z Tobą w samochodzie, wszystkie manewry po kolei. Nie rozgaduj się bo szkoda stać i tracić czas na gadanie, lepiej spożytkować go na ćwiczenia. Przejedź się na miasto i niech on oceni z czym masz problem. Nie wiem ile godzin wykupiłeś, ale jeśli po jutrzejszym dniu nie będziesz czuł się pewnie to dokup sobie jeszcze. Daj jutro znać jak poszło.


Jestem już. No i dzisiaj były pierwsze jazdy w Delcie z Panem Robertem. Powiem tak, że normalnie pozytywnie mnie dosłownie z butów wyrwało. Opiszę dokładnie jazdy by polecić każdemu Deltę i Pana Roberta z kat c bo naprawdę zobaczyłem czym jest instruktor z powołania. Pan Robert na początku powtórzył ze mną wszystkie światła i płyny tak, że ja wszystko omawiałem bardzo dokładnie. Zauważył, że to umiem i widział, ze się przykładam. Potem zrobiliśmy łuk. Wytłumaczył mi dokładnie liczenie linii i pokazał jak stawać ten 1 metr. Normalnie jakbym wiecie wyszedł z bagna po tygodniu i mógł wziąć prysznic takie miałem uczucie pozytywne. Bardzo dokładnie mi pokazał to cofanie i od razu załapałem i 1 metr zawsze wychodziło bez problemu. Łuk przećwiczyłem do bólu i Pan Robert pokazywał mi moje błędy i sam pokazał jak prawidłowo cofać na pachołki i tyczki oraz jak prawidłowo się ustawiać wjeżdżając przodem w łuk by się idealnie ustawić do wyjazdu. Parkowanie prostopadłe tyłem zrobiłem i też mi pokazał inną technikę na lusterko sferyczne i potem główne z prawej strony. Pokazał też błędy związane z tym, że poprzedni instruktor tak spartolił robotę i moją naukę. Pan Robert to wszystko skorygował i teraz wiem nareszcie z czym to się je wszystko. Co do koperty to wychodziła mi jakoś ale też dał mi dużo mega cennych porad i wskazówek co do techniki wjazdu, korekt i wyjazdu. Pan Robert jak mi łuk nie szedł to powiedział bym puścił sprzęgło i samochód sam jechał a On z prawej strony kręcił kierownicą i mi pokazywał w lusterku na pachołki jak jechać - szacun z miejsca pasażera kierował pojazdem. Przed jazdą na mieście przekazał mi bardzo cenną wiedzę z zakresu bezpieczeństwa jazdy i pieszych oraz unikania wypadków oraz minimalizowania zagrożeń na przejściach nie w kontekście siebie samego ale też tych co jadą obok lub za nami by minimalizować, że ktoś inny może stworzyć zagrożenie. Jazda po mieście była czystą przyjemnością - bardzo profesjonalne podejście oraz naprowadzanie co do poruszania się pasami ruchu oraz robienia zajazdów. Od razu nauczył mnie jak operować skrzynią biegów zupełnie inaczej niż tamten instruktror. Pokazał mi ruszanie ze świateł i okazało się, że nie trzeba co chwila hamulca zaciągać postojowego a przy ruszaniu można 1 bieg pominąć. Zaprowadził mnie na Osiedle Gołębiów na wąskie uliczki gdzie omijałem pojazd i pokazał mi jak trzeba wjechać na chodnik i zjechać jak nie ma miejsca by ominąć osobówkę co źle zaparkowała i zblokowała pas. Pojechaliśmy też na górkę i przećwiczył ze mną ruszanie na wzniesieniu bardzo dokładnie tłumacząc i objaśniając jak operować hamulcem postojowym. Jazda była spokojna bez nerwów ale bardzo konkretna i treściwa. Pan Robert nauczył mnie co robić jak się skrzynia zblokuje i jak z tego wybrnąć. Porozmawiał też ze mną o moim doświadczeniu za kółkiem i tym że miałem trochę przerwy w częstym jeżdżeniu po Radomiu. Moją jazdę po mieście ocenił jako spokojną i opanowaną i stwierdził, że bolączką moją jest ten plac po prostu a na mieście jeżdżę spokojnie i widzi że się staram. W poniedziałek będę ćwiczył plac by utrwalić to wszystko oraz trochę na miasto pojedziemy jeszcze. Samochód bardzo fajny bo zadbany i Pan Robert sam dba o niego i mi opowiadał o tym. Wyczułem to sprzęgło bo też jest wyżej ale naprawdę jakoś bez problemu się przyzwyczaiłem. Pan Robert jak usłyszał o mojej przygodzie z OSK w Pionkach to też widziałem, że zobaczył jakie piekło tam miałem od samochodu i lusterek sferycznych na górze po zachowanie instruktora. Ocenił to jak zobaczył jak na placu zacząłem na początku jazdę i sam stwierdził, że bardzo źle, że wcześniej nie trafiłem do Niego na kurs. Powiem tak, jak uda mi się zdać c to na e właśnie idę do Delty bo sam się przekonałem co to znaczy ludzkie podejście do nauki oraz człowieka. Sam Pan Robert też zapraszał mnie na e po zdanym c to odpowiedziałem, że nawet nie musiał bo i tak chcę zostać bo widzę różnicę w podejściu do kursanta i profesjonalizm. Mam nadzieję, że koleżanka się nie pogniewa ale pytał się mnie skąd do niego trafiłem to powiedziałem, że poleciła mnie koleżanka z forum co robiła kat c niedawno i zdała za 1 razem i jak usłyszała moją historię z OSK Pionki to mi poleciła Pana Roberta :) Chyba Cię pamięta no ale ja nie mówiłem dokładnie kto bo i tak nie znam twojego imienia. Opowiedział mi też, że sam uczy z pasją i ludzie to doceniają i piszą niezależne dobre opinie i polecają Deltę i Jego jako instruktora. Więc sami widzicie ja nie ściemniam tylko piszę o tym szczerze i niesamowite jest to jak z takiego dna w które wpadłem przez tego instruktora Pan Robert umiał mnie wydobyć i obudzić nadzieję i wesprzeć już na 2 godzinach i to jest niesamowite. Tak jak kolega pisał kiedyś o nauce na kat d i tym jak on podchodził do szkolenia kursanta. Powiem tylko tak oby więcej takich szkół oraz instruktorów jak Pan Robert i naprawdę życie jest lepsze i milsze bo empatia oraz profesjonalizm to rzeczy bezcenne. Dziś też podziękowałem za tą pomoc po jazdach i jakoś widmo tego koszmaru z poprzednim Osk w Pionkach już będzie tylko wspomnieniem.

Ps: jeśli chcecie to mogę wstawić rysunek z patentem na te linie bo już dokładnie wiem o co chodzi ale zaznaczam to tylko ściągawka która nie zastąpi jazdy z instruktorem z powołania lub jeśli jesteście z okolic Radomia z Panem Robertem.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Jestem mega zadowolona, że trafiłeś na Roberta😊 Ja z nim wyjeździłam 30h, jazdy ustalaliśmy co drugi dzień dlatego, że to był najbardziej efektywny dla mnie czas i najbardziej przyswajałam wiedzę. Przećwicz również kontrolowane zatrzymanie na mieście. Robert lubi właśnie wciskać w takie wąskie uliczki ale serio, człowiek się wtedy uczy i często przejazd jest na milimetry. Jeśli pamięta mnie (mam na imię Daria) to super, że zapadłam mu w pamięć. Robert jest mega spokojny, wyluzowany, konkretny, z bardzo dużą wiedzą i cierpliwością. I polecę każdemu z czystym sumieniem. I jestem dobrej myśli, że po tych jazdach pójdziesz na egzamin i zdasz.


No i jestem w niedzielne popołudnie tuż przed jutrzejszym maratonem :U Dokładnie tak jak piszesz tak Pan Robert robi robotę na 100 proc. profesjonalnie i z sercem i empatią. Co jeszcze muszę podkreślić, że akurat ja należę do osób raczej cichych i spokojnych ale za to bardzo potrafię się stresować. Pan Robert to zauważył i wszystko dopasował tak by stres mnie nie sparaliżował a jednocześnie pozwolił mi na bezpieczną swobodę i dodatkowo instruował na bieżąco jak panować nad pojazdem. Myślę, że jakbym od początku był u Niego to nauczył by mnie i doprowadził do tzw. pamięci odruchów i mięśni tak, że potem bym na tym bazował nawet gdyby był stres. Tak miałem w poprzednim zawodzie gdzie instruktorzy od przedmiotów zawodowych na szkoleniu nauczyli nas bazować na wypracowanych odruchach i pamięci mięśniowej i to zdawało egzamin w sytuacjach extremalnie stresowych.
Co do jutra to plan jest taki - maraton zaczynam z samego rana a więc dość wczesna pobudka jak w wojsku i następnie jadę do Radomia i o 6:00 mam jazdy. Po jazdach od razu jadę na egzamin a w czasie coś tam zjem lekkiego jako śniadanie. Kupię też energetyka i sobie wypije jakoś po drodze na egzamin by nie być sennym. Taki jest plan z grubsza ale oczywiście życie to życie i to tylko wstępny zarys.
Co do uczucia. Cały dzień dziś spędziłem na luzie to znaczy wypoczywając i wieczorem jadę nad wodę trochę się wyczilować jeszcze. Dużo pomógł mi mój kot który dziś chyba czuł, że jutro zdaję i cały czas był blisko mnie i się przytulał :) No i bezcenne wsparcie i bliskość 2 połówki :) Co do stresu to jest ale powiem szczerze taki bardziej dający kopa niż poprzednio gdy dosłownie mnie paraliżował. Świadomość pomocy Pana Roberta i jeszcze jutrzejszej jazdy przed egzaminem i Jego wsparcia to najlepsze lekarstwo na stres. To chyba tak jest, że jak człowiek jest przygotowany to od razu stres się zmniejsza a tak miałem właśnie na studiach. Jak byłem obkuty to czasami egzaminy to na totalnym lajcie pisałem lub ustne zdawałem. Jak było ciężkie zaliczenie z Hydrologii gdzie były do zrobienia projekty to był stres ale sama wiedza i przygotowanie sprawiły, że się zdało a stres był zminimalizowany, że nie przeszkadzał a motywował.
Też podchodzę sobie tak teraz bez jakieś spinki - miałem huj...aty start wcześniej wzw. z fatalnym poprzednim instruktorem i kursem. Miałem okazję oblać ale za to zobaczyłem jak plac wygląda i te szroty którymi się zdaje hehe :lol: Teraz to pójdę i na spokojnie bo wiem o liczeniu linii, no i idę po jazdach doszkalających z Panem Robertem instruktorem z powołania to wiem, że nie było lipy w szkoleniu mnie. Dopuszczam możliwość, że mogę oblać ale już jakoś mi to nie straszne bo wiem, że to kwestia braku praktyki z tego poprzedniego fatalnego kursu. Na pewno w końcu zdam :) Ale też jest wielka nadzieja, że wszystko się uda i różnie to ludzie nazywają ale, moc będzie ze mną :) jak to mawiał Yoda :)


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

No i prawidłowe podejscie😊 Trzymam kciuki i daj jutro znać. Powodzenia na jutrzejszym egzaminie💪


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Ocelot, jak tam?


Dopiero wróciłem do domu, bo cały dzień dziś z bliskimi spędzałem i moim kotem na działce u rodziców a wieczorem z drugą połową. Zanim przejdę do konkretów to jeszcze raz chciałbym bardzo Wam podziękować i Tobie za wszelkie rady oraz wsparcie zarówno w tej mojej ciężkiej drodze na kursie i zmaganiach z niepoważnym instruktorem po cenne wskazówki, co do techniki jazdy, manewrów. Bardzo też dziękuję Koledze, co zajmował się kat d, bo bardzo dużo mi dały twoje rady i pomoc. Dla koleżanki też duże piwo za słowa otuchy i polecenie Pana Roberta.
Teraz przejdę już do tego, co się dzisiaj wydarzyło. O 6 rano miałem jazdy. Spałem do 3 w nocy, od 22 bo o 3 się obudziłem i ni groma nie mogłem zasnąć, ale jakoś czułem się wypoczęty.
Jazdy nie wiem, czemu ale plac mi makabrycznie szedł. Co do 1 metra nie było problemu oraz parkowania skośnego i koperty, czyli równoległego. Problem był na samym łuku z wycofywaniem. Miałem wrażenie jakby te pachołki czy łuk były strasznie wąsko. Parkowanie prostopadłe tyłem też jakoś mi nie szło. Wiem Pan Robert jest świetnym instruktorem naprawdę mam ogromny szacunek do Niego. Dziś był jakby to nie był jego dzień, zebrałem niezłe cięgi na placu jak mi nie szło. Powiem tak blokował mnie stres do tego stopnia, że mi się wszystko sypało mimo usilnych starań. Jakoś wymęczyłem te manewry by wychodziły, ale ledwo co. Pan Robert miał racje, że fatalnie itp... wiem, ale też ten cholerny stres i ta świadomość, jakie mam braki i wiem naprawdę nie można wszystkiego zrzucić tylko na przekorny los, ale wiem tez, że z tą kat c. Od samego początku miałem pod górę na start jak wiecie z poprzednich postów. Co do jazdy po mieście wcale nie było lepiej. Była sytuacja, że gość mi osobowym w 1 kierunkową na czołowe szedł pod prąd a ja uciekałem nie chcąc by doszło do kolizji i za to zebrałem baty, że mam jechać do lewej a gość na mnie naprawdę jechał dziadek, co zagapił się i jechał pod prąd. Zebrałem baty, że powinienem zjechać do lewej i stanąć a to on ma wycofać. Dalej ze średniej w Słowackiego na światłach tak się zestresowałem, bo było 9 sekund do zmiany świateł na sekundniku na światłach. Pan Robert mnie ponaglał i ja sam bym wolał dojechać i poczekać a tak wyszło, że źle pojechałem i naprawdę tego nie chcąc uwadziłem o krawężnik. Dostało mi się w tedy, że masakra. Wiem moja wina, ale też brak praktyki i obycia oraz stres dopełniły dzieła. Pojechaliśmy dalej w Kwiatkowskiego i mnie wyprowadził pod zakaz tonażowy zaraz po tej sytuacji i wiadomo było, ze źle pojadę i tak się też stało. Usłyszałem gorzką prawdę o tym jak jeżdżę i że spośród wszystkich kursantów Pana Roberta jestem tym najgorszym. Tak wróciłem na plac i pojechałem na egzamin....ze świeczkami w oczach i ledwo, co nie uroniłem łez, ale starałem się trzymać.
Na egzaminie światła mijania i płyn do spryskiwaczy ok. - pokazałem, łuk za 1 razem policzyłem linie, ale źle dojechałem za daleko od 1 m, ale to ze stresu i 2 próba już dobrze poszła. Parkowanie skośne udane za 1 razem. Parkowanie prostopadłe tyłem i tu była wtopa. Na placu delty są tylko pachołki od stanowisk na kat c. Tutaj nastawiali pachołków na inne kategorie i jakieś w stosach były przygotowane chyba pod kat a ustawione na placu. Normalnie był mętlik z wjazdem. Wjechałem dobrze, ale nie w stanowisko, bo tyle było tych tyczek, że sam zgłupiałem. Niby Pan stanął w stanowisku i jak odjeżdżałem by się przygotować go widziałem, ale potem wyszedł i już nie wiedziałem jak się złamać i pomiędzy którymi tyczkami jest to parkowanie i dla tego uwaliłem 2 razy. Wjechałem ok., ale nie tam gdzie trzeba. Tak zakończył się ten egzamin, ale Pan Egzaminator też był bardzo miły i widziałem, że mu przykro, bo mi jakoś szło.... Pytał się, czemu się pomyliłem to odparłem, że szkoliłem się na innym placu w swoim mieście a na doszkalających na placu gdzie ćwiczyłem tylko na stanowiskach do kat c i nie było zamieszania z lasem tyczek.
Wyszedłem z tego placu już zalany łzami, dobrze, że nie byłem sam tam, ale ktoś mnie odebrał, bo moje auto jak na złość musiało się zepsuć tydzień wcześniej i stoi u elektryka...
Wychodząc z tego placu już wiedziałem. Nie będę dobrym kierowcą i od samego początku było pod górę i pewnie ten dzisiejszy dzień to taki znak z nieba, żebym się dalej nie pchał i pogodził z porażką. Każdy kolejny egzamin to już są koszta a teraz to jest aż 250 zł. Zrozumiałem, że po prostu się do tego nie nadaję, bo nawet Pan Robert nie był w stanie jakoś mnie wyprowadzić z tego bagna, w którym utknąłem i miał racje, bo sam mi mówił, że jak się nie umie jeździć, itp... to się wykupuje 10 godzin jazd i tak dalej. Miał rację, ale ja zrozumiałem też przy tym, że to już są zbyt duże koszta i zarówno finansowe, ale też stresowe.
Mam nadzieję, że moja historia będzie pomocna dla osób, które może mają podobny charakter do mnie, ale też dla tych, co nie mają aż takiego drygu, co ja do jazdy. Może to pomoże podjąć właściwą decyzję tym osobą, co się wahają. Patrzę na to też tak, że lepiej tak niż potem spowodować jakąś tragedię na drodze i to jest dla mnie najważniejsze stąd taka moja decyzja.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Słuchaj, ja widzę to inaczej. Po pierwsze przestań tak się krytykować. 30h kursu to jest umowna cyfra, to jest minimum. Niektórym wystarczy, a Niektórym nie. To, że ktoś potrzebuje 60h to nie znaczy, że jest złym kierowcą. Druga sprawa jest taka, że jak Ty masz dobrze jeździć jak nauczono Cię źle jeździć i to nie jest Twoja wina. Przez 4h nie nauczysz się manewrów. Co do łuku, wiem o co Ci chodzi bo ja też miałam problem żeby z niego wyjść. Tak się zawzięłam, że teraz mogę się z siebie śmiać. Co do samego Roberta. Człowiek z dużą wiedzą i cierpliwością ale potrafi tak [wycenzurowano] że ja wracałam z płaczem kilka razy. Często aż miałam młdości przed jazdami. 2h jazd przed samym egzaminem w jego dniu to dla mnie niezbyt dobry pomysł a to dlatego, że po 2h jazd jesteś wymęczony fizycznie jazdą i psychicznie przez stres, w związku z tym że za chwilę egzamin to nie myślisz o niczym innym i na jeździe doszkalającej nic dosłownie nic nie wychodzi. Uwierz mi, że ludzie zdają po 10 i więcej razy, potem serio to nie jest ważne za którym razem zdałeś. Wiem, to wszystko jest kosztowne ale pomyśl o tym aby zarejestrować się w biurze pracy i wnioskować o kurs z biura pracy. Na pewno się nie poddawać, a jak nie to odkładaj co miesiąc ile możesz I podejdź do kursu drugi raz. Ale na pewno się nie poddawaj!! Kurna to dopiero drugie podejście. Co to jest. Zbierz siły i zacznij nawet od nowa.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6328
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
1...i za to zebrałem baty, że mam jechać do lewej a gość na mnie naprawdę jechał dziadek, co zagapił się i jechał pod prąd. Zebrałem baty, że powinienem zjechać do lewej i stanąć a to on ma wycofać...
2...bo było 9 sekund do zmiany świateł na sekundniku na światłach. Pan Robert mnie ponaglał i ja sam bym wolał dojechać i poczekać...
1. Prawo o Ruchu Drogowym mówi, że masz unikać zagrożenia i utrudnienia ruchu (Art. 3.1), a nie szeryfowania.
podczas wymijania, niezależnie w jakich warunkach się to odbywa masz:
a. zachować bezpieczny odstęp,
b. jeżeli odstęp będzie za mały - zwolnić, zbliżyć się do prawej krawędzi jezdni,
c. jeżeli jeszcze odstęp w Twojej ocenie będzie za mały - zatrzymać się (Art. 23.1.1)
nie masz uprawnień kierującego ruchem i nie możesz niczego nakazywać innym uczestnikom ruchu.

2. podstawowy błąd instruktora.
ja jako instruktor mogę, albo całkowicie kierować szkolonym i we wczesnym okresie szkolenia zdarza mi się to.
mówię: "na tym zakręcie ja prowadzę, pan stosuje się do moich poleceń, nawet jeżeli moje polecenia wydadzą się panu nielogiczne".
albo kieruje szkolony, ja nie wtrącam się do decyzji, komentuję zasadność decyzji, interweniuję dopiero gdy może skończyć się kolizją.
na lekcji przed egzaminem prowadzenie szkolonego jest nieporozumieniem.
kolejną rzeczą w tej sytuacji jest patrzenie na szkolonego swoimi oczami.
to znaczy nakłanianie aby szkolony wykonał jakieś czynności na drodze, które są w zasięgu umiejętności instruktora, ale mogą być poza zasięgiem umiejętności szkolonego.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6328
Lokalizacja: Wrocław

co do wjazdu do garażu tyłem:

ja w zasadzie tego nie uczę, nic nie narzucam.

tak jak na obrazku mamy dwie metody wjazdu do garażu
Obrazek
:

1. tak jak zielona linia, czyli wcześniej kręcimy, ale mniej.
jedziemy po łagodnym łuku, o większym promieniu.
zalety:
- wcześniej widzimy pierwszy pachołek, czyli wcześniej mamy punkt odniesienia,
- jadąc na małym skręcie, gdy coś narozrabiamy, możemy łatwo naprawić.
wady:
- auto wchodzi do garażu po lekkim skosie i możemy zarysować ścianę garażu, a tą krawędź pojazdu kiepsko widać.

2. tak jak czerwona linia, czyli późno kręcimy, ale mocno.
jedziemy po ciasnym łuku, po małym promieniu.
zalety:
- pojazd wchodzi w garaż prosto, więc nie zarysujemy ściany,
- późno widzimy pierwszy pachołek, jedziemy na mocnym skręcie i jak coś zepsujemy, możemy już nie naprawić.

po czym prowadzę siedząc z prawej strony szkolonego pierwszą, potem drugą metodą.
następnie mówię:
"pokazałem panu najłagodniejszą i najostrzejszą metodę, ale między nimi jest tysiąc pośrednich dróg i musi pan znaleźć swoją.
każdy jest inny, jednemu pasuje to, drugiemu tamto.
proszę spróbować jedną, drugą, metodami pośrednimi, zobaczyć co panu najlepiej odpowiada i to utrwalać.
"

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Cyryl zgadzam się w 100% a nawet 200%. Gdy widzę zagrożenie i nie mam możliwości manewru to po prostu staje. I powiem Ci, że tego na kursie mi nie mówiono. Mówił mi o tym Mąż. Kiedy tylko miałam możliwość to zabierał mnie w trasę i ta jazda nawet jako pasażer dała mi dużo wskazówek i ogólny pogląd jazdy. Gdy miałam jakiś problem to pytałam Męża i kurcze, na dobre mi to wyszło. Takich instruktorów jak Ty Cyryl to chyba szukać jak igły w stogu siana i są na wagę złota. Jazdy doszkalające w dniu egzaminu moim zdaniem tylko pogarszają sytuację. Co do parkowania prostopadłego tyłem - świetne metody i super rysunek. Ocelot chyba wspominał o cofaniu na łuku po pachołkach. No ja tak nie cofałam. Fakt bliżej trzymałam się prawej strony i na samym początku nie potrafiłam wyjść z łuku, 2h ćwiczeń i nie wychodziło. Mąż wziął od tescia starego Lteka, który podobnie zachowuje się jak Man, pojechaliśmy w miejsce o podobnym łuku i mi wytłumaczył. Głowa mi chodziła raz w jedną raz w drugą stronę, mówił że mam obserwować i reagować a nie wyćwiczyć na pachołki, a jak się zbliżam zbyt bardzo do linji to mam reagować i delikatnie odbić. No dopiero po tym treningu poczułam się pewnie i nie było później ani jednego błędu.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6328
Lokalizacja: Wrocław

przy łuku trzeba najpierw wyjaśnić parę rzeczy:
1. łuk na kat. C ma 4m szerokości,
2. auto 2,55m szerokości,
3. zostaje prawie 1,5m,
wnioski:
1. jeżeli utrzymamy prawe tylne koło do 0,5m od wewnętrznej linii, to lewa strona musi się zmieścić,
2. 90% uwagi skupiamy na prawym lusterku, w lewe spoglądamy z rzadka - kontrolnie, jeżeli będziemy patrzyli równo, to robiąc dwie rzeczy na raz, zepsujemy obie.

łuk składa się z trzech elementów:
1. jazda po prostej,
2. zakręt,
3. jazda po prostej.

Obrazek

jedziemy do tyłu aż tylne prawe koło nie zrówna się z pachołkiem ustawionym w miejscu, w którym prosta przechodzi w zakręt, zaznaczonym na czerwono.
kręcimy w prawo tak, aby tylne prawe koło nie odjechało więcej niż pół metra od linii.
i dojeżdżamy do wyjścia z zakrętu, najważniejsze jest tutaj bardzo mocno zwolnić, jechać na pół sprzęgle.
gdy w prawym lusterku zobaczymy końcowy prawy pachołek, a w lewym lewy końcowy, prostujemy koła i nie kręcimy (na początku szkolenia nakazuję zatrzymać się w tym miejscu i wyprostować koła), aby już nic nie zepsuć, auto samo dojedzie miedzy liniami do końca. my mamy się skupić na zatrzymaniu w odpowiednim miejscu.

najczęstszym błędem jest niezwolnienie na wyjściu z zakrętu, zgubienie momentu wyprostowania kierownicy, korygowanie podczas jazdy po prostej, w rezultacie zamiast skoncentrować się na zatrzymaniu walczymy o utrzymanie się między liniami i psujemy zatrzymanie.

całą grafikę mam w telefonie i służy mi jako pomoc w szkoleniu.

Cytuj:
mówił że mam obserwować i reagować a nie wyćwiczyć na pachołki...
w początkowym okresie nauki jazdy po łuku pachołki są bardzo dobrymi punktami odniesienia, ale w późniejszym okresie szkolony przestaje je zauważać dostosowując tor jazdy do linii, czyli wyimaginowanego krawężnika.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

No ja z łukiem miałam mega problem co mnie dosłownie zszokowało bo byłam świecie przekonana, że zrobię na luzie. Po 2h ćwicząc na placu ( No jechałam jak menel za przeproszeniem, co ja tam nie wyprawiałam, chyba wszystkie figury geometryczne aż nie sądziłam, że tak można) wyszłam taka wkurzona na siebie i aż musiałam zapalić bo mnie nosiło. Na następnej jeździe dojechałam do momentu w którym nie mogłam wyjechać z łuku ( na łuku ładnie wchodziłam, miałam problem wyprostować) wyszłam z samochodu I obeszłam do okoła co ja robię nie tak. Pomogło, jednak tak jak tłumaczył mi Mąż to dopiero robiłam perfekcyjnie z pewnością siebie. Druga sprawa była taka, że na placu z instruktorem byłam jakieś 15 min, pokazał manewry, kazał ćwiczyć a sam szedł do biura wypełniać dokumenty i przychodził po ponad godzinie. O ile na sam koniec kursu nie robiło mi to problemu jednak na samym początku czułam się niepewnie, lekko zagubiona, nie wiedziałam co robić i nie wiedziałam do końca czy robię to dobrze czy źle. Do tej pory mam poczucie zmarnowanych tamtych dwóch godzin. Potem mówiłam Robertowi, że wolę gdy jest na placu razem ze mną.


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 19 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: