Kurs w Anglii na jedną kategorię (C, bądź E/C) kosztuje powyzej 1000 funtów ( tak mówili angole z którymi pracowałem). E/C możesz zrobić nawet w 5 dni (w tym dwa na sali wykładowej).
Adres firmy, która ma taki kurs w ofercie:
http://www.clear-stone.co.uk/jobs-upgra ... icence.asp
Osobiście wolałem wrócić do Polski i zrobić za 1200 funtów C, D i E/C i dodatkowo A, co zajęło niecałe 3 miesiące ( na E zdaję 19 stycznia
, a pierwszy kurs zacząłem na początku listopada). Dwa podejścia miałem do A
, a do C i D po jednym - teorie pozaliczałem każdą za pierwszym podejściem (wyjeździłem wszystkie godziny, wymęczyłem instruktorów pytaniami, byłem wcześniej na placu, zeby obejrzec przebieg egzaminu na każdą kategorię - ale na to wpadłem dopiero jak nie zdałem za pierwszym razem na A
- to pozwoliło mi nieco zmniejszyć stres ).
No właśnie jest w tej sprawie aspekt, który często decyduje o tym ,że mimo umiejętności nie zdajesz - stres. Jak się patrzy, jak się ludzie trzęsą ze strachu na egzaminie, jak strach ich paraliżuje, to można odnieść wrażenie, że od tego zależy ich życie
a nie powinno tak być!
W Polsce WORD-y są organizacją , która ma się sama finansować stąd nie zależy im na tym byś zdał, a raczej odwrotnie ( zdawał ze mną na C gość, który podchodził do egzaminu 5 raz i w końcu zdał, a miał jak mówił prawko D od 10 lat). Gubiły go "złe" nawyki - jazda na strzałce bez zatrzymania, jazda na żółtym i ... brak umiejętności obsługi świateł w pojeździe mimo, że jest pełen opis wywieszony ze zdjęciami na tablicy w WORD-zie i zamieszczony na stronie w necie .
Jako ciekawostkę podam, że na tzw. "zajęciach z wielokrotnie zdającymi" we Wrocku, prowadząca pani psycholog nie miała prawa jazdy
Jakie mogła więc mieć pojęcie o stresie w tych warunkach?
Na wyspach, i pewnie gdzie indziej na zachodzie też, egzaminator stara się byś jak najmniej był zestresowany, bo jemu zależy, żebyś zdał. Egzamin przebiega więc w kompletnie innej (miłej i spokojnej) atmosferze.
Podzielam zdanie sienkiego19 - jesli nie zdam na E/C to będzie tylko znaczyć, że nie panuję do końca nad zestawem - musisz po prostu jeździć, wymogi są znane i ogólnodostępne - masz net zapoznaj się z nimi, przejedź się na plac obejrzeć egzamin (jak się da to także pojazd
) i jak się nieco oswoisz z miejscem i pozbędziesz przez to stresu to musisz zdać.
Jeśli nie zdasz - kup dodatkowe jazdy ( najlepiej w innej szkole - czasami zmiana instruktora pomaga, może coś Ci doradzi, czego nie wiesz; poszukaj szkoły, która ma najbardziej zbliżony do egzaminacyjnego samochód). Myśle, że i tak wyjdzie taniej, niż zapłaciłbyś za zachodnią granicą (chyba, że spróbujesz na wschodzie
)
W niedzielę idę na spotkanie z angielskim pracodawcą we Wrocławiu ( potrzebują kierowników autobusów). Podobno ma się odbyć test (jazda po mieście) na podobnej zasadzie jak przebiega egzamin na prawo jazdy na wyspach.
Postaram się opisać jak to przebiegało.
_______________________________________
Dodane
Test z jazdy dzisiaj przebiegł następujaco:
1. Odczytałem nr rejestracyjny samochodu stojącego w odległosci ok. 20m na parkingu, który wskazał "angielski pacjent"
(takie "badanie" wzroku)
2. Kazał mi przygotować miejsce w aucie do jazdy (fotel, lusterka)
3. Poprosił o wskazanie pedału hamulca, gazu i sprzęgła
4. Zadał pytanie -jak sprawdzę światła stop i wsteczne w pojeździe ( przy pomocy drugiej osoby, bądź obserwacja "refleksów" na ścianie bądź innych pojazdach, gdy jest ciemno)
5. Poprosił o płynne i spokojne prowadzenie autobusu, tak jakbym wiózł pasażerów, wspomniał o konieczności korzystania z lusterek przy zmianie pasa ruchu i skrętach z podkreśleniem, że obserwować trzeba też tył od strony, która może "wyjść" na sąsiedni pas, bądź chodnik przy ciasnych skrętach.
6. Po rozpoczęciu jazdy (w jeździe towarzyszył nam polski instruktor jazdy oraz drugi Anglik -łącznie 3 osoby + inny kandydat) same komendy podawane były z bardzo dużym wyprzedzeniem (na kilkaset metrów przed miejscem wykonania manewru)
7. W trakcie oczekiwania na skrzyżowaniu na zmianę świateł, poprosił, by zachowywać odstęp od poprzedzającego pojazdu na tyle duży, by w razie jego awarii można go było ominąć bez konieczności cofania ( ich przepisy -firmowe?- mówią, że nie mozna wykonywać manewru cofania samodzielnie w mieście).
Przejechałem łącznie ok. 5 km ( w tym wyjazd z zajezdni na drogę dwupasmową przez torowisko tramwajowe, wjazd na petlę autobusową z zatrzymaniem jak na przystanku (zaciągnięty ręczny, przed ruszeniem ostatnie spojrzenie w lusterko od strony chodznika, by ewentualnie zabrać spóźnionych pasażerów), 4 skrzyzowania z sygnalizacją świetlną, zawróciłem na drodze dwupasmowej, wjechałem ponownie na przystanek, gdzie zmieniłem się z innym kandydatem. Po skończonej jeździe"pacjenci" poprosili o oddalenie się - ustalili wspólnie decyzję i przekazali informację o zaliczeniu
Taki jest prawdopodobny przebieg egzaminu praktycznego w Wielkiej Brytanii