Środa, 2 lutego
Prawdę mówiąc tu już nie ma co opisywać, wracamy do szarej, rzeczywistej Polski. Wstaliśmy o 7:00, poranna toaleta, poszliśmy na stołówkę zjeść śniadanie, powrót do kajuty i po chwili poszliśmy na główny korytarz czekać aż zaczną wpuszczać na dolny pokład. Wyjrzałem przez okno i już było widać Gdynię. Z promu w Gdyni zjechaliśmy parę minut po godzinie 8:00. Od razu pognaliśmy na pierwsze miejsce rozładunku, czyli do Wysokiego Mazowieckiego. Wbrew pozorom kawałek drogi mieliśmy. Tu, w przeciwieństwie do Skandynawii nie da się jechać bezstresowo. Co chwilę hamowanie, przyspieszanie, wpychanie się przed maskę innych itp. Kto jeździ po Polsce, ten wie o co chodzi. Sam wyjazd z Trójmiasta nie należał do najszybszych przez remonty i przebudowy. Pierwszy, 45-minutowy postój mieliśmy w Przasnyszu. Poszedłem tam do sklepu po świeże pieczywko, zjedliśmy i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się dopiero w Wysokim Mazowieckim na rozładunku towaru z Gislaved. Początkowo był obawy, że nas nie rozładują, ale chwilę później już podstawialiśmy się pod rampę. Załadunek nie zajął długo, ponieważ było to tylko kilka paletek.
Po zrzutce od razu ruszyliśmy w kierunku Warszawy, a dokładnie Dziekanowa Leśnego. Trochę dziwnie to wyszło, bo jechaliśmy tam ze wspomnianą we wcześniejszej relacji paletą ważącą 60 kg. Trudno - karzą to trzeba jechać. W Zambrowie zatrzymał nas jeszcze Białorusin, który pytał czy możemy podholować go na teren PKSu. Niestety, z powodu braku dobrego zaczepu w naczepie musieliśmy odmówić. Kiedy wyjechaliśmy na DK8 usłyszeliśmy na CB, że jest do zabrania kierowca w okolice Wyszkowa. Zdecydowaliśmy go zabrać. Krótka gadka i już czekał na nas naprzeciwko jednego z Orlenów między Zambrowem, a Ostrowią Mazowiecką (nie pamiętam miejscowości). Całą drogę do Wyszkowa rozmawialiśmy, więc droga zleciała szybciej. Akurat musieliśmy ominąć Warszawę, więc podwieźliśmy go pod sam samochód - białego TGXa. Później polecieliśmy w stronę Dziekanowa na Serock-Nowy Dwór Mazowiecki. W międzyczasie stanęliśmy jeszcze do sklepu. Kiedy zajechaliśmy na miejsce trochę się zdziwiliśmy, że do takich firm wysyłają ciężarówki, szczególnie z "tak ciężkim ładunkiem". Ustawiliśmy się, posiedzieliśmy chwilę i poszliśmy spać.
Czwartek, 3 lutego
Pobudka po 6:00, czekamy na ludzi z firmy, szybki rozładunek i lecimy dalej. Zaczęli się zjeżdżać koło 6:30. Tata poszedł z papierami i po chwili zawołał mnie z pomysłem, że lepiej będzie jak przeniesiemy tą paletę na koniec naczepy i stamtąd zabierze ją wózkiem, bo zanim oni to wszystko ogarną, odpalą wózek to będzie 8:00. Tak zrobiliśmy. Przenieśliśmy ją pod drzwi, przyjechał wózkiem, zdjął i pojechaliśmy na Mielec rozładować ostatnią część, z Osby. W sumie droga na Mielec nie była zła. Zrobiliśmy 45-minutówkę za Ostrowcem Świętokrzyskim i pojechaliśmy dalej. Zacząłem umawiać się z Przemkiem na spota. Najpierw mieli przyjechać do Mielca, ale ostatecznie coś wypadło i nie mogli tego zrobić. W Mielcu rozładowaliśmy stal i zaczęliśmy czekać na dalsze polecenia - jechać na bazę na pusto czy ładować coś. Był mały problem z ładunkiem, ale w końcu coś się udało załatwić. Zrobiło się małe zamieszanie, bo mieliśmy jechać do Tarnowa, później do Dębicy, ale w końcu okazało się, że jednak Tarnów
Napisałem do chłopaków (Radka i Przemka) i stwierdzili, że mogą wpaść do Tarnowa. Zanim dojechaliśmy to czekali na nas jeszcze z 15 minut przed zakładem w Tarnowie. Przyjechali na Orlen leżący niedaleko naszego miejsca załadunku, bo tam jeszcze chcieliśmy pójść po coś do picia. Tata poszedł na stację, a ja z chłopakami pilnowaliśmy Renówki. Później pojechałem z nimi Golfem w stronę zakładu z tatą. Pogadaliśmy niecałą godzinkę i poszedłem na zakład do taty. Pooglądaliśmy telewizję, wypiliśmy herbatkę, pojedliśmy i poszliśmy spać. W nocy o 2:00-3:00 wyjazd.
Zjazd z promu Stena Baltica w Gdyni:
http://www.youtube.com/watch?v=zK7MrpNqTCY
Piątek, 4 lutego
Tata przyszedł mnie obudzić między 2:00, a 3:00 i powiedział, że już kończą rozładowywać i zaraz będziemy ruszać. Włączyłem radio, ogarnąłem się, a tata przyszedł z papierami. Wyjechaliśmy w kierunku Tomaszowa Lubelskiego. Oprócz niego mieliśmy jeszcze Zamość i Elizówkę k. Lublina. W nocy ładnie się zaleciało na miejsce. W Tomaszowie byliśmy około 7:00. Rozładowaliśmy się przed 9:00 i od razu na Zamość. Tam zrzutka na terenie PKSu i but na Elizówkę. Postanowiliśmy z tatą, że wysadzi mnie w Lublinie i pojedzie rozładować ostatnią część, a później na bazę. Wysiadłem przy domu i tak zakończyły się moje najlepsze ferie w życiu. Zdjęć i filmów dużo, ale wspomnień zostało jeszcze więcej. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się odwiedzić skandynawskie kraje.
Przy okazji dziękuję każdemu, który przeczytał moje wypociny lub chociaż przejrzał zdjęcia. Do zobaczenia na drogach zachodnich i południowych w wakacje!