wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://serwis.wagaciezka.com/

praca na busach - kilka pytan
http://serwis.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=16938
Strona 20 z 28

Autor:  orys [ 29 wrz 2011, 16:46 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Cytuj:
9000 mil = 14 484,096 kilometra
14 484,096 : 8 dni =1810,5km na dzień
1810,5 : 24h = 75km/h!!!
orys
Jesteś Strusiem Pędziwiatrem? :D
NIe, po prostu non stop w tę i we wtę po autostradzie, spanie po 5 godzin na dobę max, to masz średnią ok. 100 na godzinę. To naprawdę jest do zrobienia szybkim sprinterem na pustej niemieckiej autostradzie.

NIemniej jednak - wysoce nie polecam, to byl rekord świata jak dla mnie i dosyć głupota :-)

Autor:  Marsi [ 29 wrz 2011, 17:12 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Jak już jesteśmy przy rekordach... Też się zastanawiałem ile maksymalnie może zrobić bus bez tachografu po UE, słyszałem o przebiegach rzędu 20 000km. Aż na załadunku w Niemczech spotkaliśmy kierowcę ze znajomej firmy, (posiadającej w tej chwili kilkadziesiąt busów), który 4 lata temu jako 'świeżak' w firmie został przegoniony przez 4 tyg. na przerzutach, zrobił przez ten czas ponad 37 000km. Dodam, że w firmie jeździ nadal, robiąc już normalne kilometry, ale jego rekordu jeszcze nikt nie pobił. :mrgreen:

Autor:  shavo [ 29 wrz 2011, 20:41 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Rekordy rekordami a później BAG sprawdzi książkę i zawału dostanie:D

Autor:  Lotnik66 [ 29 wrz 2011, 22:37 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Rekordy rekordami a później BAG sprawdzi książkę i zawału dostanie:D
BAG czy kierowca ? :D

Autor:  orys [ 30 wrz 2011, 0:19 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Rekordy rekordami a później BAG sprawdzi książkę i zawału dostanie:D
Własnie, a jak Wy z książeczkami robicie?

Bo my po prostu mamy kserówki ze sobą plus list od pracodawcy (wyjechał wtedy a wtedy, weekly rest (jak to się po polsku nazywa? Pauza tygodniowa?) robił wtedy a wtedy, spodziewamy się go z powrotem wtredy a wtedy.

Nikt się u nas w to nie bawi na Europie, wjeżdżając do Niemiec zatrzymujemy się w Venlo, wyciągamy karteczkę i piszemy "start - Venlo". :P

Zwykle Niemcy przeleci się w te 9 godzin bez problemu.

A za NIemcami karteczka za symboliczne okno (symboliczne, bo ja nie śmiecę :P).

Wracając do UK manewr się powtarza.

Kontrolowali mnie dwa razy, ale nie BAG tylko policja, raz nawet nie pytali o zeszyt, a raz się czepiali, a skoro i tak już miałem zapłacić karę, to postanowiłem trochę potrollować. Skończyło się dobrze, bo dyskusja wyglądała tak:
- Powinien pan prowadzić zeszyt podczas każdej podróży, przez cały czas.
- Oczywiście, że nie, myli się pan. To jest obowiązek tylko w Niemczech, w innych krajach nie trzeba tego robić.
- Ale jak pan wie, że Pan będzie jechał do Niemiec, to pan powinien odpowiednio wcześniej zacząć
- Ale ja nie wiem, czy będę jechał do Niemiec, my robimy tylko tzw. hot shots, nigdy nie wiemy z wyprzedzeniem.
- To pan powinien prowadzić cały czas zeszyt, na wypadek, gdyby Pan chciał jechać do Niemiec.
- Oczywiście, że nie. Zaden z innych krajów nie stawia mi takiego wymogu. Więc jak jeżdżę po innych to nie muszę.
- Ale Niemcy stawiają! (tu zielony już się trochę zapowietrzył) Jak Pan jedzie do NIemiec to pan powinien odpowiednio wczesniej się do tego prawa stosować, żeby w Niemczech być w porządku.
Ja na to (wylewnie uprzejmie, jak Wojak Szwejk prawie):
- acha, czyli jak jadę do Niemiec to powinienem stosować się do Niemieckiego prawa we wszystkich krajach po drodze?
Policjant:
- właśnie tak! Teraz pan rozumie?
Ja:
- Oczywiście, To w takim razie niech mi pan jeszcze powie jak przejechać na lewą jezdnię autostrady.
Policjant: O_o
Ja:
No bo wie Pan, ja jadę do Szkocji, tam się jeździ po lewej, to pomyślałem, że już teraz powinienem się dostosować
Policjanta zatkało, a jego kolega parksnął śmiechem (podśmiewał się już od dłuższej chwili, ale teraz już otwarcie nie wytrzymał) i powiedział "A daj mu spokój, niech sobie jedzie". I pojechałem. Bez mandatu.

Generalnie nas bardzo rzadko sprawdzają, mamy kilkanaście busów i bodaj dwa-trzy razy do roku NIemcy komuś przywalą mandat, 35 euro za niemanie zeszyciku, szef to bierze na siebie.

Tutaj moje takie pytanie: czy to prawda, że Niemcy są cięci na Polaków i non stop ich trzepią? Ja miałem tylko te dwie kontrole, plus jedną kiedy zatrzymałem się do toalety i jak wyszedłem to czekali przy wozie.

To była pierwsza kontrola w Niemczech i myślałem, że ducha wyzionę ze strachu, bo nie miałem ze sobą żadnych papierów - wyjazd wypadł w niedzielę, ja mam klucz do magazynu gdzie są kluczyki do wozów, ale nie mam do biura gdzie są dokumenty, a po Wielkiej Brytanii się dokumentów nie wozi ze sobą. No i pojechałem bez papierów, przesłali mi tylko skany na e-mail ale nie miałem jak odebrać.

No więc ja się tłumaczę cały w strachu, a policjanci do mnie "o, widzę, że Road Tax ma pan świeży, to znaczy, że MOT i ubezpiecznie w porządku, szerokiej drogi życzę".

Muszę przyznać, że po tych wszystkich zasłyszanych legendach o upierdliwości Helmutów to mnie trochę zatkało...

Autor:  Lotnik66 [ 30 wrz 2011, 0:28 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Orys po tym co napisałeś mnie też trochę zatkało.
Albo maszfarta, albo okupant się zmienił.
Ode mnie z rodziny gość kierowca, lata tylko na wschód a jak mu dadzą hot shota Niemcy albo okolice to drgawek dostaje na samą mysl.
No i ja też nawet busem, ale przez okupantów to aż odrzuca.
Może ktoś się wypowie kto często lata po nrd ?

A w Anglii też są wymagane Kontrollbuchy ? Wiem że tylko w Niemczech i już coraz częsciej Francuzi się czepiają.

Autor:  orys [ 30 wrz 2011, 0:55 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

W Anglii wymagają żebyś jeździł na domestic rules (sorry, brakuje mi trochę słownictwa, to są te zasady na których jeżdżą np. kierowcy autobusów miejskich) ale nikt tego nie sprawdza, bo nie ma jak.

Z tego co wiem, to tylko Niemcy, a i to powyżej 2.8 ton (my mamy w firmie parę Citroenów Dispatchów i Peugeota Experta i one latają bez żadnych papierów).

Może to wynika z tego, że ja jeżdżę autem brytyjskim - u nas auto idzie precz po trzech latach, a na Europę puszczamy najnowsze, więc wszystko świeże i pachnące, kierownica po prawej, tablice brytyjskie, więc zakładają pewnie, że to z cywilizowanego kraju jest i nie trzepią tak jak naszych (a tymczasem g**** prawda, w Szkocji to jest takie kowbojstwo że się w pale nie mieści, moja firma akurat jest OK, tzn szef zdaje sobie sprawę, że kierowcy potrzebują czasem spać, ale bywa różnie).

Autor:  Tomek_215 [ 30 wrz 2011, 12:48 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Cytuj:
Cytuj:
9000 mil = 14 484,096 kilometra
14 484,096 : 8 dni =1810,5km na dzień
1810,5 : 24h = 75km/h!!!
orys
Jesteś Strusiem Pędziwiatrem? :D
NIe, po prostu non stop w tę i we wtę po autostradzie, spanie po 5 godzin na dobę max, to masz średnią ok. 100 na godzinę. To naprawdę jest do zrobienia szybkim sprinterem na pustej niemieckiej autostradzie.

NIemniej jednak - wysoce nie polecam, to byl rekord świata jak dla mnie i dosyć głupota :-)
Akurat nie jednokrotnie jezdzilem z UK i to autem osobowym i wiem jak trzeba bylo jechac zeby ta srednia ~100 km/h wychodzila, bynajmniej nie 105.
A niemiecka autostrada to nie tor wyscigowy, i nie wiem czemu piszesz ze jest pusta. Ja tam widzialem inne auta, sa godziny szczytu, korki, zwezki, wypadki. Czasem rowniez trzeba zatrzymac sie na stacji benzynowej zeby auto zatankowac.

Dla mnie bajki, bajki i jeszcze raz bajki. Nie zobacze, nie uwierze.

I widze ze niezle tez musisz sprechac po niemiecku, tak sobie z helmutem pogadac, no no no :mrgreen:

Autor:  orys [ 30 wrz 2011, 14:31 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Akurat nie jednokrotnie jezdzilem z UK i to autem osobowym i wiem jak trzeba bylo jechac zeby ta srednia ~100 km/h wychodzila, bynajmniej nie 105.
A gdzie ja napisałem, że jeździłem 105? Nasze sprintery wyciągają 90 mil, z górki można się rozbujać nawet do 100. To jest 140.
Cytuj:
A niemiecka autostrada to nie tor wyscigowy, i nie wiem czemu piszesz ze jest pusta. Ja tam widzialem inne auta, sa godziny szczytu, korki, zwezki, wypadki. Czasem rowniez trzeba zatrzymac sie na stacji benzynowej zeby auto zatankowac.
To mało jeździłeś po Niemczech skoro nie trafiłeś na puste autostrady. Podpowiedź: mniej popularne trasy w nocy to miejsca gdzie nawet gęsto można sobie poświecić długimi.
Cytuj:
Dla mnie bajki, bajki i jeszcze raz bajki. Nie zobacze, nie uwierze.
Służę uprzejmie:
Tak wygląda pusta autostrada w Niemczech. Nawet zwężka nie wpływa zupełnie na płynność ruchu, bo tego ruchu praktycznie nie ma. A to jest wieczór a nie 3 nad ranem.
http://www.youtube.com/watch?v=eRBkCY1X-Zc
(tu akurat jadę sobie spacerowo, bo mi się nigdzie nie śpieszy. NIe na co dzień biję rekordy).
Cytuj:
I widze ze niezle tez musisz sprechac po niemiecku, tak sobie z helmutem pogadac, no no no :mrgreen:
Wcale nie muszę. Wystarczy, że niemieccy policjanci mówią płynnie po angielsku - tak jak ja.

Tylko raz mnie spytali, czy sprechen sie deutch. Odpowiedziałem "nein, English, Francais, polski". Wybrali oczywiście angielski.

Autor:  Tomek_215 [ 30 wrz 2011, 14:56 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Cytuj:
Akurat nie jednokrotnie jezdzilem z UK i to autem osobowym i wiem jak trzeba bylo jechac zeby ta srednia ~100 km/h wychodzila, bynajmniej nie 105.
A gdzie ja napisałem, że jeździłem 105? Nasze sprintery wyciągają 90 mil, z górki można się rozbujać nawet do 100. To jest 140.
100 mil to jest 160.. ale niech Ci bedzie. Czyli przez te 8 dni poginales zaladowany piz**-ogien 100 mil/h, zeby wykrecic taka srednia, bo gdzie jeszcze czas na za/rozladunki, tankowania. No i nie powiesz mi ze przez wiekszosc dnia tak wyglada niemiecka autostrada jak na filmiku ponizej.
Cytuj:
Cytuj:
Dla mnie bajki, bajki i jeszcze raz bajki. Nie zobacze, nie uwierze.
Służę uprzejmie:
Tak wygląda pusta autostrada w Niemczech. Nawet zwężka nie wpływa zupełnie na płynność ruchu, bo tego ruchu praktycznie nie ma. A to jest wieczór a nie 3 nad ranem.
http://www.youtube.com/watch?v=eRBkCY1X-Zc
(tu akurat jadę sobie spacerowo, bo mi się nigdzie nie śpieszy. NIe na co dzień biję rekordy).
Oswieciles mnie kolego. Twoj 36 sekundowy filmik zmienil kompletnie moje spojrzenie na niemieckie autostrady. To poprostu puste pasy startowe, stworzone do bicia rekordow (takich jak twoje), bez ograniczen predkosci. Powinienes dostac za to medal.

Dobra skonczmy temat, ty wiesz swoje, ja wiem swoje.
Rekord piekny, jestes niesamowitym kierowca.

Przezylismy jakos ludzi wozacych rzadowe limuzyny do uzbekistanu, przezyjemy i Ciebie.

Autor:  orys [ 30 wrz 2011, 21:51 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
100 mil to jest 160.. ale niech Ci bedzie.
Mój bład "około 140" się odnosiło do 90tki.
Cytuj:
Czyli przez te 8 dni poginales zaladowany piz**-ogien 100 mil/h, zeby wykrecic taka srednia, bo gdzie jeszcze czas na za/rozladunki, tankowania.
Nigdzie nie powiedziałem, ze latałem załadowany. NIe wszyscy jeżdża załadowani po sufit, my jesteśmy branżą specyficzną. "Generalne" ładunki to bierzemy czasami tylko jako powroty. W większości przypadków są to drobne pudełka czy nawet skrzynie. Rozładunek jednej skrzyni mieszczącej się w bocznych drzwiach ile według Ciebie zajmuje?

Poza tym wcale nie trzeba poginać 100 mil/h non stop. Powiedziałem, że tyle wyciągnie z górki, bo kiedyś próbowałem z ciekawości.

Jak się śpieszymy to zwykle mam zapięte na tempomacie te 85 mil (w Niemczech) to jest nieco ponad 130. Na tankowanie zatrzymujesz się co jakieś 4 godziny i zajmuje ono kilka minut.

Regularnie jeżdżę na cargo w Heathrow, to jest 400 mil i zajmuje mi to (z jednym tankowaniem na shellu przy węźle M6/A580) mniej niż 6 godzin nocą i 7-8 w dzień. Czyli (w skrajnym przypadku) jestem w stanie obrócić w 14 godzin (oczywiscie nierealne, bo na cargo na Heahtrow mają taki burdel że się w pale nie mieści i się czeka na każdą pierdołę godiznami, ale jakbym to gotowe było, to załadunek trwa minutę, robota papierkowa drugą, trzy razy tankowania po 5 minut i zrobiłem w te 14 godzin 800 mil, nie przekraczając 75mph (120 km/h).

Jak widzisz tnąc szybciej (gdzie i kiedy się da) i spedzając za kółkiem te kilka godzin więcej, wynik jest do zrobienia (choć, jak już mówiłem, nie polecam).

A autostrady - jak najbardziej, startowałem tak, że wieczorem najpierw jechałem mniej uczęszczanymi, więc było luźniej, potem była noc, a na rano znowu byłem na tym zadupiu.
Cytuj:
No i nie powiesz mi ze przez wiekszosc dnia tak wyglada niemiecka autostrada jak na filmiku ponizej.
Większość dnia to ja spałem. Startowałem późnym popołudniem, jechałem przez noc, wracałem rano.

Ale są takie autostrady w Niemczech, które tak właśnie wyglądają przez większość czasu. No a jeszcze do tego 8 dni to dwa weekendy...
Cytuj:
Oswieciles mnie kolego. Twoj 36 sekundowy filmik zmienil kompletnie moje spojrzenie na niemieckie autostrady.

NIe to było moim celem. Napisałeś, "nie wiem czemu piszesz że jest pusta". Pokazałem Ci, że bywa pusta. Filmik jest kręcony wieczorem i wygląda tak. Myślisz, że np. o 21 nagle pojawiają się na niej dzikie tłumy? Oczywiście, że nie, jest spokojnie aż do rana. To daje co najmniej 10 godzin luzu na dobę.
Cytuj:
To poprostu puste pasy startowe, stworzone do bicia rekordow (takich jak twoje), bez ograniczen predkosci. Powinienes dostac za to medal.
Super, że umiesz używać sarkazmu... Jeszcze tylko wyczuć kiedy, i będziesz naprawdę cool. ;-)
Cytuj:
Dobra skonczmy temat, ty wiesz swoje, ja wiem swoje.
A ty oczywiście wiesz wszystko najlepiej. :-)

Aczkolwiek masz rację, Tobie jakbym nakręcił 10 godzinny film z nocną jazdą pustą autostradą przez niemcy, gdzie zwolnić trzeba dwa albo trzy razy, to i tak byś wymyślił, że zmanipulowany.

Jeśli Ci się zrobi od tego lepiej, to mogę się przyznać że mi się pomyliło, wydawało albo zmyśliłem (wybierz sobie) a potem Ci potakiwać jak się będziesz napawać, chcesz? :-) Ja lubię ludziom pomagać ;-)
Cytuj:
Rekord piekny, jestes niesamowitym kierowca.
Wcale nie piękny. Podałem faktograficznie, natomiast na pewno nie jestem z tego dumny. Uważam, że o ile jednorazowo można trochę dłuzej pociągnąć (taka jest norma w mojej branży - jedziesz aż padniesz, prześpisz parę godzin, jedziesz dalej, zrzucasz towar i idziesz do hotelu się odespać) to tak intensywna jazda przez 8 dni to przegięcie.

A czy jestem niesamowitym kierowcą? Że umiem po pustej autostradzie jechac? :-)

Wiesz, ja udaję, że powaznie traktuję te Twoje marudzenie, bo przynajmniej można próbować odpowiadać. Jakbym uznał że to miało być dowcipne, to przepraszam.
Cytuj:
Przezylismy jakos ludzi wozacych rzadowe limuzyny do uzbekistanu, przezyjemy i Ciebie.
hihihi :-) Pewnie kompletnie skasuję się w Twoich oczach, bo choć rządowych limuzyn do Uzbekistanu nie woziłem, to kiedyś przez dwa dni zasuwałem z Range Roverami dla jednego Szejka :D

http://orys.blox.pl/2009/07/Fucha-u-Szejka.html

Ale wiesz co? W tłumiku mam co Ty sobie o mnie myślisz. Ja tu wpadłem poczytać i porozmawiać, a nie udowadniać, że nie jestem wielbłądem ;-) Ja wiem jak było więc Twoje zdanie na temat prawdziwości owego zdarzenia jest dla mnie przynajmniej g**** warte.

Szerokiej drogi życzę! :-)

Autor:  Tomek_215 [ 30 wrz 2011, 22:15 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Coz nie bede dalej z Toba dywagowal na ten temat :], licytowal sie tutaj o kazda mph i kazda minute. Wszyscy wiemy ile doba ma godzin, i ile godzina minut. Zreszta kazdy ma swoj rozum, i umie ocenic na ile to realne a na ile nie.

Powodzenia w wiecznym gnaniu, daj znak jak dojdziesz do poziomu 2500 km/dzien, bo teraz to tak slabo troche wychodzi.

Autor:  orys [ 30 wrz 2011, 23:21 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

(ziewa). że mi się nudzi, to wyjaśnię. Ciebie to i tak nie przekona, ale inni też czytają, niech sobie sami wyrobią opinię.

Śpię na firmie, 500 m od autostrady. Wstaję. Prysznic, ząbki, szybki obiadek w kantynie. Ładuję towar. Wsiadam za kółko. Tankuję. Jadę 4 godziny, staję na stacji. Tankuję. Kolejne 4 godziny. Zjazd z autostrady, wjazd na firmę mającą bramę dosłownie o 50 metrów od skrzyżowania po zjeździe z autostrady. Jest to firma kurierska w której czeka na mnie nasz kierowca biorący towar dalej. Wózek widłowy stoi gotowy, przerzucamy skrzynkę, tankowanie na stacji za rogiem. 4 godziny. Tankowanie, kawa. 4 godziny. Coś na ząb, chwilę poczytać, spać (zwykle śpię ok. 6 godzin, tu z oczywistych przyczyn po kilku dniach zwyczajnie padałem na ryj zaraz po powrocie i mnie budzili jak towar był gotowy. W dwa ostatnie dni już nie dawałem rady i musiałem się zatrzymywać na drzemki. Za to po zakończeniu zlecenia pojechałem do pobliskiego hotelu i spałem 14 godzin non stop).

Cisnę 85 mph gdzie sie da, ale nie wszędzie się da. Do tego odejmujemy 4 * po pięć minut na tankowanie + 2 minuty na rozładunek. Czyli zostaje 15,5 godziny bitej jazdy. Oczywiście nie mogę cały czas grzać te 85, czasem muszę zwolnić. Niech wiec średnia (po odjeciu postojów, uważaj) wyniesie 70 mph.

Kalkulatorek w łapkę i liczymy:
15,5 * 70 = 1085
Razy 8? 8680.

Dodaj sobie jakieś tam 150 czy 200 mil więcej które zrobiłem pierwszego dnia aby dojechać do miejsca załadunku. W lekkim zaokrągleniu 9000 jak w mordę strzelił.

Da się? Da się.

Polecam? Nie bardzo.

Gwoli wyjaśnienia: akcja była taka, że ukradli ciężarówkę z jakimiś tam częściami do jakichś tam maszyn. Jakieś tam pierdółki to były, ale skomplikowane, bo elektroniczne.

Gdybyśmy nie dowieźli tego na czas, cała produkcja by stanęła, bo bez tego ani rusz.

Więc ta mała firemka w Czechach, która dostarczała te pierdółki zapierdzielała na okrągło. Jak się tylko uzbierała skrzynka tego, myśmy to wieźli do Belgii czy gdzieś tam (ja obsługiwałem pierwszą połowę trasy tylko, dłuższą, bo w nocy i po mało ruchliwych autostradach, drugi kierowca stał w korkach, więc miał znacznie bliżej). Fabryce to wystarczało na jeden dzień produkcji. Następnego dnia dostarczaliśmy kolejną partię. Tymczasem fabryka w Czechach produkowała dziennie więcej niż tą partię tylko, więc po tych ośmiu dniach na tyle naprodukowali, żeby wszystko wróciło do normy.

Proste.

Nasza firma robi dużo takich akcji, choć poza tą jedną nie przypominam sobie, żeby coś było cyklicznie dłużej niż trzy dni pod rząd.

Za to takie pojedyncze "gwałtu rety" to norma.

Autor:  DiD [ 02 paź 2011, 5:13 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Ale masz wyliczenia, jeszcze ten wozek i spanie. Cos mi sie wydaje ze Cie fantazja ponosi.

Autor:  orys [ 02 paź 2011, 7:09 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Drodzy czytelnicy!

To znowu ja, Struś Pędziwiatr, a.k.a. Konfabulant.

W dzisiejszym dniu będzie historia o tym, jak Orys w niecałe 11 godzin utrzaskał 1200 km.

A było to tak.

Zadzwonił do mnie przed południem szef mój i tako mi rzecze: "weź orysiu małego peugocika z firmy, udaj się nim do domostwa Twego a zwarty bądź i gotów, gdyż wieczorem fracht ważny na port powietrzny Stansted ptakiem żelaznym zza Wielkiej Wody przylata." Tak też żem ucznił, i w domu w gotowości żem przebywał, dopóki wiadome mi nie było iż samolot planowo nieco przed 10 godziną wieczorną przygruntowuje.

Tako więc w mądrości te przysposobiony wiedziałem już, jakie plany poczynić mi trzeba. Postanowiłem, że na szlak o godzinie 15:30 wyruszę, co też uczyniłem, a aby niedowiarkom tu licznym dowieść, że prawdę rzekę, takowy obraz przygotowałem:
Obrazek
Jak własnymi oczyma wyślepić możecie, jest to końcówka konwersacyji, którą przed opuszczeniem domostwa mego przeprowadzałem. Jak widać, rozmowę ową zakończyłem na kilka minut przed wyruszeniem planowym moim.

Szlak na przystań powietrzną Stansted, choć do ważnych nalezy, nie jest w gościniec klasy najwyższej na całej długości swej wyposażony. W części przez wzgórza Cumbrii przepięknej, A66 przez ludnosć lokalną zwanej, miejscami jeno szeroki jest, że dwa wozy obok siebie iść mogą. Na połowie długości swej jest to dukt podły jeno, wąski i kręty, jakie w Polsce czy innych krajach dzikich przeważnie się spotyka.

Na kolejnej częsci marszuty obranej przeze mnie, prace jakoweś się dokonują, przez co rychłość powozu ograniczona być musi. Jest także kilka rozstai ruchliwych, na których ruch powozów latarniami kolorowanymi regulowany być musi.

Dla chętnych, co zapoznać się z marszutą przeze mnie obraną pragną, kartę tę kolorową w zanadrzu mam gotową: http://g.co/maps/c7jrw

Jednakże jako że obyłym z nie takimi przeszkodami jestem, bez strachu na wojaże me żem wyruszył. I ku radości mej, gościniec puściejszy był jeszcze, niżem w oparciu o doświadczenie me zakładał, tako więc że pomimo żem drogę pomylił na wielkich rozstajach pod Yorkiem i miast w lewo na pomniejszy gościniec A1 zjechać, w prawo na większy M1 się skierowałem, przez co ścieżynami polnymi na szlak uprzednio obrany powrócić mi trzeba było, już o 21:40 u celu mego powóz zastawiłem.

Tam do zarządcy udałem się, któren dokumenta me sprawdził a przez wynalazek diabelski telefonem zwany wywiedział się, że ptak żelazny na lądzie stałym stopy swe już posadził a tragarze pakunki z niego wyjmują, zezwolone mi było do twierdzy owej, cargo terminalem zwanej, wnętrza się udać.

Odźwierny ponownie dokumenta mnie sprawdził, przy czym dwa listy uwierzytelniające, żem ja to ja i nikt inny, przedstawić mu żem musiał i wnet we wnętrzu cargo, tam gdzie powozy liczne, ciężarówkami zwane parkują, jużem powoli się posuwał. Po przejechaniu placu, na którym olbrzymie te powozy załadunek swój odbywają do kolejnego odźwiernego się zgłosiłem, gdzie nie tylko o listy me uwierzytelniające ponownie mnie zapytano, lecz także o licencyę przez królewskiego urzędnika bezpieczeństwem lotniczym się zajmującego podpisaną poproszon zostałem.

Wkrótce takoż tuż przy ptaku żelaznym sie znalazłem, tam gdzie taśmą ruchomą pakunki z paszczęki jego do spichrza wielkiego zjeżdżają. Wnet też urzędnik w kapocie jaskrawej przybieżył a skrzynię dla mnie przeznaczoną na wózeczku zębatym przysunął.

Kolejny raz dokumenta me okazać musiałem, po czym podpisem swym przejęcie odpowiedzialności zaświadczyć mi pozwolone było.

Załadunek rydwanu mego nie trwał nawet i pół pacierza, gdyż skrzynia owa lekką się być okazała. Zabezpieczyłem ją jeno, co by przed uszkodzeniem ją uchronić gdybym to rydwanem mym gwałtowne podrygi uczynić był zmuszon, a obraz kolorowy uczyniłem zgodnie z wymaganiami asekuranta naszego:
Obrazek

Gdyż wszystko wartko odbyło się, i oczekiwanie żadne wymagane ode mnie nie było, czas zyskany na posiłek przeznaczyć postanowiłem. NIestety w sobotnią noc jedynie podła gospoda, mcdonaldem zwana, podwoje swe wciąż otwarte miała. Objednał żem sobie kawy garniec, a także gąskę mięsiwem i serem przedłożoną oraz kartofli fragmenty, na francuską modłę w gorącym oleju osmażone. Posilając się książkę, którą ze sobą noszę, czytałem i tak pół godziny niczym trzask bicza zleciało.

Czas zatem mi było w drogę powrotną wyruszyć. Zakręciłem szeroko a na gościniec powróciłem, jednakże ku północy tym razem się kierując. Co by raźniej mi było, z machiny przemyślej, która w wozie mym zamontowana została, bardów rozmaitych głosy wydobywać kazałem. Gdy Cambridge minąłem, piosenka przez muzykantów "Strachami na Lachy" się zwących dobiegła mnie, a w niej zwrotka o dyskutantach internetowych uwagę mą przykłuła. NIe wiedzieć czemu o adwersarzu mym, z którym powyżej tu szable erystyczne zwierać żeśmy raczyli, myśleć ma głowa zaczęła, i tak wykoncypowałem, iż podróż mą uwieczniwszy o możliwościach tego, o czym piszę wykonania, przekonać go mogę.

Takoż więc na bok gościńca zjechałem, magiczną mą mapę kosmiczną do wiatrochronu przytwierdziłem, kierunek ku domostwu memu wskazywać jej nakazałem a wszystko to na magicznym obrazie uwiecznić raczyłem:
Obrazek
Obrazek
Jak więc każden z Was na oczy swe własne ujrzeć może, cztery na dwunastą czasomierz wskazuje, a do pokonania 337 mil przede mną wciąż czeka.

Z kopyta więc ruszyłem, bacząc jednak, by limitacji rychłości nie przekroczyć, gdyż to, co na prawo od wolantu a na dół od mapy kosmicznej na obrazie poniższym się znajduje, szefostwu memu szpiegować mnie z lotu ptaka zezwala:
Obrazek

Tak więc jeśli rychłość najwyższą przekraczać sobie pozwalałem, to jeno nieznacznie, by gniewu u szefa mego nie wzbudzić.
Uważać jednak trzeba mi było, gdyż w miejscach niektórych zmniejszenie rychłości tablicami przydrożnymi nakazane było. Tu na przykład do 50 ograniczyć się musiałem:
Obrazek
gdyż jednak pęd wciąż wielki obrazu klarownego wykonać nie pozwalał, potwierdzenie z mapy kosmicznej raczcie, proszę, obejrzeć:
Obrazek
Jak widać jest jasno 50 mil na godzinę jedynie pędzić mi wolno, co w mniej barbarzyńskich krainach 80 kilometrom odpowiada. Szczęśliwie te limitacye na krótkich odcinkach nakazane były, tak że wkrótce znów 70 poruszać się można było.
Wnet jednak do miejca, w którym prace na gościńcu się odbywają, dotarłem, gdzie znowu wodze ściągnąć musiałem i nie więcej jak 50 wskazówce punktować pozwalać. Prace te wielkie są okrutnie, a tak machiny olbrzymie wały i wykopy przez mil kilkanaście prowadzą, przez co rychłość wciąż ograniczona być musi.

Obrazek

Tu jednak natura daniny swej sie domagać zaczęła, przez co z gościńca zjechać musiałem, by miejsce, gdzie sam cesarz nawet piechotą i bez doradców się udaje odwiedzić. Było to w zajeździe, gdzie esencyję magiczną do pojazdu mego uzupełniać można:
Obrazek
jednak talary przez inny bank wydawane tu akceptują, także ja esencyję gdzie indziej uzupełniać zmuszon byłem.

Powrót na gościniec o wiele trudniejszy się okazał, gdyż prace ziemne tam prowadzone bezpośredni nań wjazd uniemożliwiały, przez co wąskimi traktami przez zwały ziemi i kamieni przez blisko milę poruszać się mi dane było:
Obrazek
Wnet jednak na powrót na gościńcu się znalazłem, a na nim zajazd był taki, gdzie na talary me życzliwie spoglądano:
Obrazek

Niebawem znów w drogę, obficie zaopatrzony, wyruszyć mogłem.

Odcinek trudniejszy mnie czekał, gdzie gościniec wciąż standardom światowym nie odpowiada, a wielkie powozy, które wyprzedzić na krętej drodze niełatwo przychodzi, marszutę mą spowolnić mogły. Wpierw jednak zatrzyman zostałem przez latarnię czerwoną i choć nikt gościńcem poprzecznym nie jechał, przez pacierz lub dwa na miejscu zmuszonym był oczekiwać:
Obrazek

Na wąskim gościńcu szczęście dość mi sprzyjało, tak że jeno przez mil kilka tył powozu wielkiego oglądać mi było dane:
Obrazek

Przy wjeździe ponownym na gościniec szeroki ponownie czerwone latarnie oglądać żem musiał:
Obrazek
Stamtąd droga do Szkocyi prosta już się wydaje, jednak ekstrema pogodowe, z których kraina ta w świecie słynie, we znaki się mi dały. Wpierw ulewa straszliwa, przez co wóz mój w koleinach wody pełnych dość narowisty się zrobił, następnie mgła tak gęsta, że kto śmierci nie pragnął, ostrożnie naprzód poruszać się musiał:
Obrazek

Wnet jednak wiatr dobry powietrze morowe rozgonił, a do grodu Szkocyi największego, Glasgow zwanego, bez przygód dotrzeć dane mi było. Radość wielką widok dyliżansu piętrowego mi sprawił, wiadome mi było bowiem, że dom mój odległy być nie może:
Obrazek

Tymczasem godzina 4 nad ranem wybiła i w cztery pacierze później powóz mój zatrzymałem, by kolejne obrazki uczynić:
Obrazek
Jakaż to radość wielka, gdy dom już o krok, podróżnego udręczonego przepełnia!!!

***WYBACZCIE PANOWIE, ŻE OBRAZ OSTATNI DLA SIEBIE ZACHOWAM, GDYŻ Z RACJI BLISKOŚCI DOMOSTWA MOJEGO ZBYT ŁACNO ODNALEŹĆ MIEJSCE ZAMIESZKANIA MEGO BY BYŁO :-) ***

A zatem, mili moi, arytmometry w dłoń weźcie a rachunki ze mną poczyńcie.

W godzin pięć 335 mil pokonać mi się udało, co średnią ponad 65 mil na każdą z nich daje. W języku polskim matematykom bliższym rcyhłości 105 km/h odpowiadać by to mogło.

Tak więc sami widzicie, państwo mili, że mimo przeszkód, gościńców podłych, prac na nich prowadzonych, oraz postojów dwóch, przez potrzeby ciała mego, a maszyny mojej wymuszonych, a także mimo tego, żem prędkości 75mph, czyli 120km/h, nie przekraczać się starałem, średnia tak znamienita bez problemu uzyskana być mogła.

W domostwie mym niewiele ponad 12 a pół godziny nie byłem, tak więc drugą połowę doby na wypoczynek przeznaczyć mogę (jednak wciąż siłę mam, by opowieścią mą z Wami się dzielić, a w Morfeusza objęcia udawać się nie planuję gdyż pakunek ów cenny do lokalnego portu powietrznego dziś w siódmą godzinę odstawić mi przykazano. Dokonał bym tego wcześniej, jednak w dzień święty dopiero po roratach spichlerz tutejszy podwoje swe otwiera. Gdybym jednak na port ów, Prestwickiem zwany, po drodze mej udać się musiał, wojaże me dzisiejsze blisko 800 mil by liczyły, dłuższymi nieznacznie jeno będąc.

Tak że gdybym za wolantem pojazdu mego 12 godzin, miast jedenastu dzisiejszych spędził, dzień mój na 800 milach podróży by się zakończył.

Azaliż sami odpowiedzcie mi, bracia w cechu podróżniczym: czyż skoro każdego dnia bez problemu 800 milową podróż wykonać jest możliwe po gościńcach podłych i z rychłości ograniczeniem potężnym, czyż te 300 mil więcej w dzień każdy po gościńcach Germańskich znamienitych z rychłością dowolną pokonywanych niemożliwe być mogło, jeśliby człowiek wysiłku więcej włożył i za wolantem doby blisko dwie trzecie spędzał, pozostałą jej część na sen głownie przeznaczając? ;-)

Autor:  cameledon [ 02 paź 2011, 12:57 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Kolego, zrobiłeś mały OT swoim ostatnim wątkiem, więc miałbym do Ciebie dwie prośby:
1. załóż sobie nowy temat w dziale trasy i tam się chwal swoimi osiągnięciami,
2. pisz po polsku normalnie, bo tego ani czytać się nie chce, ani nie jest to jakoś specjalnie zabawne.

Autor:  Użytkownik usunięty [ 02 paź 2011, 13:32 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Zaiście spaniły kantyk acz zdradź mi waść, skąd ty dzierżysz tak poczesny towar, iżeć sam ukusić chciałbym. :shock: :lol:

Autor:  orys [ 02 paź 2011, 20:05 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Kolego, zrobiłeś mały OT swoim ostatnim wątkiem, więc miałbym do Ciebie dwie prośby:
1. załóż sobie nowy temat w dziale trasy i tam się chwal swoimi osiągnięciami,
To nie jest osiągnięcie, to jest normalny dzień pracy w branży przesyłek ekspresowych.
Cytuj:
2. pisz po polsku normalnie, bo tego ani czytać się nie chce, ani nie jest to jakoś specjalnie zabawne.
A, bo mi się jedno zdanie tak dziwnie napisało, rozbawiłem się i jakos tak poszło, przepraszam ;-)
Cytuj:
Zaiście spaniły kantyk acz zdradź mi waść, skąd ty dzierżysz tak poczesny towar, iżeć sam ukusić chciałbym. :shock: :lol:
Z Ameryki, waćpan, z Ameryki ;-)

Tak powaznie - to ja pracuję w takiej niszowej branży, ale zgodnie z powyższą prośbą nie będę tu offtopicował, jak znajdę chwilę, to zrobię o tym osobny wątek, jeśli chcecie.

Autor:  Lotnik66 [ 02 paź 2011, 22:31 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Toś ładine Panie orysku natrzaskał, a w spokojnym miesiącu ile km robisz ?
I jak tam firmy takie jak Twoja liczą sobie z km ?

Autor:  orys [ 03 paź 2011, 4:38 ]
Tytuł:  Re: praca na busach - kilka pytan

Cytuj:
Toś ładine Panie orysku natrzaskał, a w spokojnym miesiącu ile km robisz ?
Teraz to robię najwyżej dwa takie kursy jak powyższy na tydzień, bo wróciłem na studia (mam zajęcia 3 dni w tygodniu).

Generalnie u nas praca jest bardzo nieregularna - w ciągu ostatnich paru tygodni na pełny etat były takie, że dwa razy leciałem do Londynu, ale nie coś takiego jak wczoraj, tylko takie objazdówki - tu rozładować, tu zabrać itp.

Raz byłem w Norwegii - jadąc z Aberdeen całą drogę dookoła przez tunel, Niemcy i Szwecję aż na północ do Bergen. Wracając cofnęli mnie z Hamburga do Kopenhagi i jeszcze po powrocie troszkę się nakrążyłem po UK, tak że wyszło jakieś 6000.

Raz pojechałem do La Havre, gdzie rozładowałem się w sobotę rano a potem w tempie spacerowym ze zwiedzankiem posuwałem się do Bordeaux, gdzie miałęm drugi rozładunek w poniedziałek rano. Wracałem przez Le Mans i Belgię, w obu miejscach czekałem na załadunek. Też zajęło 5 dni, a dystans był wielokrotnie krótszy. Mi to jednak bez różnicy, bo ja nie mam od mili, tylko za godzinę.

No i raz miałem podobnego hot-shota jak opisany powyżej, tylko na lotnisko De Gaulla w Paryżu.
Cytuj:
I jak tam firmy takie jak Twoja liczą sobie z km ?
Zaraz mi tu znowu banda specjalistów się znajdzie, i będzie mi wmawiać, że zmyślam, ale horrendalne sumy. Za podobnej wielkości pudełko do Paryża na ten przykład klient zapłacił nam ponad 1100 funtów.

Oczywiście to nie jest tak różowo, że nasza firma sra kasą - mamy dużo większe koszta niż zwykła firma transportowa - przede wszystkim ubezpieczeniowe.

Otóż my wozimy takie rzeczy których co prawda nikt nie ukradnie, więc nie ma sensu wozić ich bankowozem, ale są strasznie drogie. Najdroższy ładunek jaki wiozłem, jakieś tam częsci do samolotu, był o wartości ponad 800 000 funtów oraz (według faktury) dokonano na nim napraw o wartości kolejnych ponad 300 000. Mi to wiśnia, bo nikt mi tego nie ukradnie, bo po grzyba komuś coś takiego, natomiast firma musi być ubezpieczona na niesamowite kwoty. Stąd te koszta, i stąd takie a nie inne stawki.

Ja może założę ten osobny wątek, żeby nie było że off topicuję.

Zajrzyj tam. Nazwę go "praca kuriera".

Strona 20 z 28 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/