wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://serwis.wagaciezka.com/

Blondynka i kat C
http://serwis.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=27833
Strona 3 z 3

Autor:  Cyryl [ 10 gru 2010, 16:37 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

dwie sprawy:
1. czy 30h wystarczy? trudno powiedzieć. jedni uczą się szybciej inni wolniej. ogólnie rzecz biorąc wyższe kategorie to adaptacja do innego zachowania się pojazdu. wbrew pozorom wymiary pojazdu nie są takie istotne, bo większość ludzi jeździła i Maluchem i jakiemś większym autem i nie ma tutaj większej różnicy.
różnica polega na czymś innym:
w samochodzie osobowym koła przednie są przed nami, a ciężarówce mamy je pod pupą, a w autobusie są 2 m za nami. i z tego powodu wynikają różnice w prowadzeniu pojazdów.
jak szybko nasza koleżenka o wdzięcznym imieniu Metaxa zadaptuje się do pojazdu ciężarowego nikt nie wie, w tym ona sama.

2. koleżanka Agnesja: w przyszłości starając się o pracę nigdy nie mów, że jesteś kierowcą bo kochasz ciężarówki. widzisz większość pracodawców panicznie obawia się ludzi z misją lub nawiedzonych. jeżeli przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną facet i mówi chcę pracować bo chcę kasy, sprawa jest jasna. ma pracować tak jak ja wymagam, jeżeli nie - dostaje po tym na czym mu zależy: po kasie.
jeżeli jednak przychodzi kierowca z powołania i każę mu jechać do Berlina, a on pojedzie do Monachium, bo kocha jeździć (lub coś innego zmaluje) nie mam na niego żadnego bacika, ani marchewki bo przecież na kasie mu nie zależy. ponieważ on nie kieruje się rozumem tylko emocjami, a to w zawodzie kierowcy niedobry objaw.

Autor:  m.gawel89 [ 10 gru 2010, 21:11 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

cyryl, nie do końca masz rację w punkcie 2. gdybym ja był szefem firmy, to wolałbym zatrudnić kogoś z marzeniam i pasją, bo jeśli chciałby jeździć z miłości, to robiłby to dobrze i z szacunkiem. wolałbym takiego gościa, niż kogoś kto nie lubi jeździć, nie ma o tym pojęcia, nie zna zasad i życia kierowcy, a prawko zrobił z przypadku "bo szkoła nudna a słyszał że na trakerce dobrze płacą". ojciec mojej koleżanki właśnie ma problemy z kierowcami, bo oni poszli za fajerę dla kasy. i co? trzeba jechac na weekend to mają wąty że przecież weekend to powinni siedzieć w domu. a ktoś z pasji jeszcze by się ucieszył, że znowu w trasę pojedzie.

Autor:  kuxi [ 10 gru 2010, 21:16 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

Skoro go to tak cieszy to może wcale nie będzie do domu zjeżdżał i tylko po kosztach jedzenia jeździł? ;)

Cyryl ma racje - wolałbym kogoś kto przyszedł pracować a nie marzenia realizować - wpływa to na jakość pracy ;)

Autor:  m.gawel89 [ 10 gru 2010, 21:45 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

ale to ze realizuje sie marzenia, to nie znaczy ze sie nie pracuje. wg mnie pasja lepiej sie przeklada na jakosc niz siedzenie na sile dla kasy

Autor:  kuxi [ 10 gru 2010, 21:47 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

jednak postawiłbym na kogoś kto przychodzi w jasno wytyczonym celu który obu nas satysfakcjonuje - pasja jedynie przy takich wozach jak MODO ma coś wspólnego bo aby utrzymać je w nienagannym stanie trzeba mieć tą żyłkę i chęci ;)

Autor:  Agnesja [ 10 gru 2010, 22:22 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

Uwierzcie mi, że pasja jest ważna. Bo nie ma nic gorszego niż chodzenie do roboty tylko i wyłącznie po kasę. Co innego, gdy się swoją pracę lubi! Zupełnie inaczej się wstaje do roboty, inaczej się pracuje, praca staje się przyjemnością. Ja raz pracowałam dla kasy. Koszmar. Jedyny miły moment to dzień wypłaty a tak to praca z przymusu...Codzienna mysl "boże, znowu musze tam iść; spoglądanie na zegarek ile jeszcze zostało do wyjścia". Dlatego chciałabym w przyszłości robić to co lubię a ja akurat uwielbiam motoryzację. Jak sie nie uda z ciężarówką to trudno, może udam się w stronę mechaniki, bo to mnie też kręci i caly czas czytam i uczę się.

Powiedziałam kiedys mojemu znajomemu (ma dwa MAN-y), że jak mnie kiedyś zatrudni, to będzie miał wypieszczone samochody. Teraz zatrudnia jakis przypadkowych panów po 50tce, co jezdza z papierosem w zebach, nie przychodza do roboty bo zachlali ze szwagrem czy sąsiadem, nie szanują samochodów, brudzą, olewają to bo "to przeciez nie jest ich". Dla mnie samochód to coś więcej niż 4 kółka i kupa żelastwa. Ja czerpię ogromną przyjemność z "doglądania" mojego samochodu. Lubię porobić sobie jakieś drobne kosmetyczne naprawy (niestety rdza go atakuje), nie toleruję nieszanowania samochodu, brudu, smrodu, syfu, zaniedbania... Gdybym była kierowcą, to na pewno nie byłaby to robota typu "jadę i wracam a potem czekam na wypłatę". Bardzo zle, gdy pracownika trzyma w pracy tylko i wyłącznie kasa. Mówię to z własnego doswiadczenia.

Wiele osob puka się w czoło, gdy mówię, że chciałabym iść na kat.C. Przyzwyczaiłam się do tego i prawdę mówiąc mam to gdzieś, bo ja żyję według moich zasad i robię to co mi się podoba a nie innym ludziom.
Aha...dodam, że ja mam ta samochodową pasję w genach..Mój ojciec był kierowcą zawodowym, miał wszystkie kategorie oprócz D;-)

Autor:  qxz666 [ 10 gru 2010, 22:44 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

Ja też kiedyś sobie tak mówiłem że pasja itp już mi przeszło a teraz coraz bardziej przechodzi bo wiem że tam gdzieś daleko znajomi szykują się na urodziny kumpla a ja tu siedzę na parkingu we Francji. Więc radze mieć trochę dystansu do tej pasji :D

Autor:  Cyryl [ 10 gru 2010, 23:05 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

Cytuj:
cyryl, nie do końca masz rację w punkcie 2. gdybym ja był szefem firmy...
różnica jest taka, że ja przez jakieś 8 lat przeprowadzałem rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na kierowców i nadzorowałem ich pracę.

oczywiście jak wspomniał kolega qxz666 zafascynowanie zawodem mija, u jednych szybciej, u innych wolniej, a zostaje poczucie obowiązku.
transport jest usługą i wykonujemy go dla klienta, a nie dla własnej przyjemności. chociażby nam było ciężko, chociażbyśmy mieli przeciwności, trzeba robić tak aby klient nawet nie zauważył naszego działania. i nie ma co liczyć na wdzięczność - taki zawód.
po latach pracy jako kierowca nie pamiętam tych łatwych kursów dających mi przyjemność, ale te w których wszystko sprzysięgło się przeciw mnie a jak i tak dostarczyłem coś na czas, za co oczywiście nie usłyszałem nawet "dziękuję".

czy jak kupujesz TV, buty, marchewkę to widzisz w tym udział transportu, wysiłek producentów, kierowców i innych?
NIE widzisz film, wygodne chodzenie, lub dobry smak.

a jeżeli chcesz być doceniany przez innych namaluj coś w rodzaju Mony Lisy, graj coś w rodzaju Messiego lub załóż coś w rodzaju Microsoftu.

Autor:  m.gawel89 [ 10 gru 2010, 23:25 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

Cyryl, ok - ale przecież to, że ktoś nie docenia mojej pracy, nie dziękuje mi za nią i w ogóle jej nie zauważa, wcale nie wyklucza tego że nadal ją lubię i nie zamieniłbym jej na żadną inną. a ta pasja wręcz poprawia samopoczucie gdy cię tak wszyscy olewają - bo tak czy siak robisz to co lubisz

Autor:  Cyryl [ 11 gru 2010, 7:22 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

oczywiście, że zafascynowanie czasem nie przesłania poczucia obowiązku, ale dość często osobom z nadmierną miłością do ciężarówek owa fascynacja zastępuje zwykłe poczucie obowiązku.

to jest mniej więcej jak posiadanie auta. można mieć auto zabytkowe, piękne, jazda nim daje wiele satysfakcji, jednak na codzień do pracy lepiej jeździć jakimś współczesnym seryjniakiem.

Autor:  m.gawel89 [ 11 gru 2010, 12:04 ]
Tytuł:  Re: Blondynka i kat C

każdy z nas po prostu po części rację :) ludzie są różni i tak jak mówiłem w tym bądź innym temacie - nie można pakować wszystkich do jednego worka. pozdrawiam

Strona 3 z 3 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/