Cz.1Witam Wszystkich bardzo serdecznie. Mam na imie Marek i mam 24 lata od 6 miesiecy pracuje jako kierowca w transporcie miedzynarodowym
poniewaz teraz przebywam w domu z powodu urlopu zdrowotnego postanowilem, ze i ja wloze jakis wklad w to stosunkowe ciekawe forum.
Moj post postanowilem umiescic akurat w tym dziale poniewaz chcialem przestrzec wszystkich mlodych chlopcow, ktorzy swoja przyszla kariere
chca związac z bardzo niewdziecznym zawodem jakim jest zawod kierowcy miedzynarodowego. Mogło by sie wydawać, że co ja moge o tym wiedziec
skoro wykonuja ta "fuche" raptem od "paru miesiecy", coz nie uwazam sie za kogos kto wie wszystko i zjad wszystkie rozumy. To co zamierzam dalej opisac
to moje wnioski, widziane oczmi 24latka, ktory z tym zawodem nie miał wszesniej nic wspólnego.
Moj ogólny przekaz dla wszystkich to : UCIEKAJ JAK NAJDALEJ!!
Pwiem szczerze, ze juz przyjmujac sie do tej pracy wiedzialem w zasadzie na co sie pisze, nie bylem jakims wielkim entuzjasta, ktory
caly pokoj ma w plakatach ciezarowek, nanomiast w samochodzeie ma CB, ktorym sie posluguje jadac nawet 3km do baci co juz sie nie moze doczekac jak to bedzie
na trasie. Naprawde nie wiem jaka przyjemnosc mozna odnalesc w pracowaniu,jedzeniu i spanu i pomieszczeniu 2 na 3 24 godziny na dobe, ale o tym zaraz. Moze zaczne od samego poczatku
tzn. od momentu kiedy pierwszy raz usiadlem w ciezarowce jest to8miesieczny DAF 105XF i tak jak siegam pamiecia spodobal mi sie odrazu
W srodku jest stosunkowo duzo miejsca, łozka sa bardzo wygodne
i rowniez bardzo duże. Poniewaz zaczynam prace na tak zwnaym przyuczeniu, pierwsze dwa turnusy jezdzilem z drugim kierowca. Powiem szczerze, ze nie ma chyba lepszego auta do podwojnych obsad na dlugie trasy, co prawda nie mialem okazji jezdzic zadnym innym ale stwierdzam to pod wzgledem czyto praktycznych z prekspektywy codziennego zycia w kabninie. Siedzialem w wielu ciagnikach
ale swojego XFa nie zamienilbym na nic innego. Sama jazda takim "potworem" nie jest trudna. Jesli ktos nie miał wielkich problemow na nauce jazdy tu rowniez sobie szybko poradzi.
Stosunkowo szybko wyczulem cale auto i na poczatku jezdzilem troche az nazbyt smiało. Pierwszya nowoscia byla skrzynia biegow, troche zajeło mi czasu dobieranie odpowiednich przelozen do pretkosci i ukształtowania terenu i ładunku, szczegolnie wtedy kiedy trzeba było reukowac z gorenj skrzyni na dolna i na odwrot. Miałem równiez troche problemow, poniewaz 5 w tym aucie wymagala pewnej wprawy.
Co do techniki jazdy to jest identycznie jak na nauce jazdy, zakrety bierzemy jak najwiekszym łukiem, caly czas pilnujemy w lusterku ogon i w zasadzie nie ma problemow, co innego jazda do tyłu
tu miałem juz wiecej problemów na samym poczatku a i dzis jestem jakis chyba wybitnie toporny na te całe cofanie. Tu technika jazdy jest inna i wymaga pewnej wprawy. Zawracanie, podjazdy pod rampy w jakis ciasnych firmach z małym placem lub samo zawracanie na plebani u ksiedza jak to raz miałem okazje nazwałbym jedna z wiekszych trudnosci jaka moze cie spotkac w tym zawodzie.
Naprawde trzeba miec oczy do okoła głowy i starac sie zapamietac połozenie wszystkie wokoło duzo wczesniej, poniewaz kiedy juz sie złamiesz i stracisz spora cześć z pola widzenia trzeba jechac
niejako na pamiec. W zasadzie to doswiadczonego kierowce mozna bardzo łatwo poznac po tym jak własnie podjezdza pod rampe i ile czsu mi to zajmuje. Jest to szczegolnie stersujace kiedy na placu jest 15
cizarowek i kazdy w zasadzie z nudow obserwuje jak idzie wlasnie tobie hehehe Nieraz spotkalem sie z glupim usmieszkiem na twarzy innych draiverow ale jakos sie tym szczegolnie nie przyjmowalem
poniewaz kazdy musi jakos rozpoczac swoja kariere
[ Dodano: Nie, 17.06.2007, 9:19 ]
Cz.2 To moze tyle jesli chodzi o sama technike jazdy. Kolejne schody to znajdowanie konkretnych miejsc
Co prawda dzis w zasadzie kazdy kierwca na czasie na swoim aucie nawigacje lub laptopa z modulm GPS albo przynajmniej z dobrym programem nawigacyjnym to bardzo ułatwia sprawę i naprawde bardzo trudno jest mi soboe wyobrazic jak to kiedy wygladało "respect". Trzeba natomiast pamietac, ze nawet jezeli mamy najlepsza nawigacje na rynku to i tak zawsze niezastapiona jest mapa i trzeba sie nauczyc z niej dobrze korzystac. Szczegolnie jezeli planujemy trase. Nawigacja czasami lubi nam zrobic malego psikusa i czasami nie mozna jej poprostu słuchac. Kiedy juz jestesmy w wybranej miejscowosci zaczyna sie chyba najtrudniejsze czyli poszukiwanie konkretnego adresu. Jezdzac po miescinach trzeba uwazac na zakazy, wiadukty, mosty, galezie i na sama droge jak wyglada aby nagle nie okazała sie zbyt ciasna za zakretem. Cale szczescie, ze na zachodzie wiekszosc firm ma swoje siedzimy w dzielnicach przemysłowych, ktore sa zazwyczaj przyjazne kierowcom ale normalna sprawa jaest to, ze czasem sotajemy takie zlecenie jak np. w moim przypadku zbieranie wina w Hiszpani i trzeba krecic zestawem po sciezkach rowerowych <lol>
Ja wychodze zawsze z zasady, ze lepiej jest postawic sklad w pierwszym dogodnym miejscu, wyjsc i zapytac sie tubylcow jak wyglada sprawa. Najlepsze sa ku temu osoby starsze, ktore znaja najlepiej damna miejscowosc a niejednokrotnie zdarza sie, ze oferuja swoja pomoc i decyduja sie nas prowadzic do miejsca przeznaczenia. Wypada wspomniec, ze ja osobisie znam bardzo dobrze jez. angielski i uwierzcie to naprawde pomaga. Jezeli nawet nie znacie biegle jakiegos jezyka to trzeba umiec chociaz slowa klucze np. ulica, ciezrowka, firma, ladowac, rozladowywac itd.
[ Dodano: Nie, 17.06.2007, 9:30 ]
Dobrze jest tez miec jakiies drobiazgi aby pozniej sie odwdzieczyc naszym "zbawicielom" ja mam np. bryloczki z nasz flaga. Nie mowie aby obdarowywac nimi kazdego, ale kiedy milem taka sytuacje kiedy w Hiszpani pewna młoda dziewczyna stracila chyba z 30 min. zeby mnie poprowadzic pod firme swoim samochdem a ja nie mialem dla niej nic oprocz dziekuje:) od tej pory zawsze mam takich kilka drobizgow z soba w trasie. Samo ładowanie jest zazwyczaj banalne proste. Jezeli nie jezdzimy przez Niemcy gdzie w zasadzie jakby nie zabaezpieczyc ładunku to i tak jest zle to mozemy juz odetchnac z ulga. Ja sam jezdze MEGA z firanami bez bortow. Bardzo lubie ta naczepe montaz i demontaz np. dachu to tylko chwilka i jak czasami widze chlopakow, ktorzy sie mecza z tradycyjna szmata to mi ich normalnie szkoda. Zazwyczaj towar jest dobrze zafoliowany na paletach i moje zabrazpieczanie ogranicza sie zalozenia belek zaporowych na koniec skladu
ale czasami trafija sie takie ładunki, ktore wymagaja naprawde CZASU. Kiedy bylem jeszcze na przyuczeniu ladowalismy na wystawe |EXPO do Paryża. Tam było poprostu wszytko czego pozniej potrzebowali ci ludzie do zbudowania swojego boksu (cos okropnego). Czasami tylko uzywam pasow ale z tego wzgledu, ze nie ma potrzeby robic tego czesciej. Moge powiedziec, ze mam swego rodzaju szczescie do ładunków
[ Dodano: Nie, 17.06.2007, 9:47 ]
To chyba tyle oczywiscie po krotce jezeli chodzi o sama prace. Teraz ta gorsza sprawa czyli co tu robic po robocie
Naprwde mozecie mi wierzyc, ze nie jestem jakims rozpieszczonym chlopczykiem, ktory nagle natrafil na male trudnosci i chce wracac do domu. To naprawde trzeba przezyc, zeby wiedziec co czuje facet, ktory spedza weeakend na jakiejs przemysłówce bo go nie załadowali w piatek i musi czekac do poniedziałku w 30stopniowym upale, bez toalety i bez jedzenia a takie sytuacje sie zdarzaja i to naprawde bardzo czesto. Albo kiedy nie masz jak albo nie masz czasu sie wykapac i pozneij biegniesz jak bydle na promie, zeby zdarzyc bo za toba jeszcze 40 innych facetow a tu tylko 2 kabiny
fuuu. Jesli ktos jest jakims pedantem pod wzgledem swojego wygladu to bedzie miał naprawde ciezko. Trudno jest tez brac prysznic codzienie na stacjach bo na zachodzie kosztuje to 2-3 euro a w stosunku tyg. to juz sporo siana. Nastepna kwestaia to samo zarcie na jedzenie w knajpach nie bedzie cie stac dlatego musisz liczyc na siebie a co tak naprawde mozna ugotowac maja do dyspozycji jeden palnik i zawsze za malo czasu. Zazwyczaj w gre wchodz słoiki (polecam te z pudliszek) ale ile czsu mozna jesc to g****. Na promach jedzenie tez jest zazwyczaj nieswieze i niesmaczne. Zwyczajnie wiedniesz na takim turnusie. Zapomnialem wspomniec, ze moj charakter pracy to tzw. "przerzuty" czyli jest to jazda po unii 4-5 tyg i powrot do domu. Ciezko jest nabrac zapasow na tak dlugi czas i zazwyczaj trzeba jeszcze cos dokupywac a to niestety nie jest tanie, jezli robisz zapupy gdziekolwiek poza lidlem. Kiedy juz szczesliwe masz miejsce na parkingu i cos zjadles to wychodzisz z nory, zeby spotkac i pogadac ze starymi wyjadaczami hehehe To jest naprawde nieciekawe towarzystwo i srodowisko. Najczesciej gadaja na tmat: swoich zarobkow ( daleko posunieta mitomania i wyrazny kompleks nizszosci), pijackich burd, dziwek i tego jak by tu [wycenzurowano] paliwo czyli gdzie, komu i za ile fuuuuuu
naprawde tylko cxasami mozna spotkac kogos interesujacego i normalnego do rozmowy. Przewaznie tacy ludzie nie wchodza ze swoich aut, trzymaja sie z boku, cierpia w samotnosci
[ Dodano: Nie, 17.06.2007, 9:55 ]
Moim skromnym zdaniem to jest najgorsze elementy tej pracy i to własciwe za to dostaje sie te nie małe pieniadze. Jezeli masz dziewczyne to juz mozes o nij zapomniec bo jaka mloda, atrakcyjana dzieczyna bedzie czekac na jakiegos durnia, ktorego nie ma 5 tyg. a pozniej wpadnie na 6 dni i znow go nie ma. Do tego jeszcze wszystkiego dochodzi kolejny powazny problem ktory sie nazywa "Pan Spedytor"
ja osobiscie nie odczuwam tego tak bardzo. Nie mam problemow ani zadnych spiec z dzieczyna, ktora mnie prowadzi. Ale czesto słyszę o kuriszonach, ktore caly czas sie dopytuja gdzie jestes, co robisz i dlaczego dopiero tam. Naprawde mowie zupelnie serio czasami gonia cie jak psa, zmuszaja do przeginania tacho i zawsze obraczaja wina za wszystko. To naprawde trzba przezyc: zle adresy, inne numery bookingow, [wycenzurowano] za kilometry bo przeciez mozna było jechac przez gory. Wiekszosc tych spiec powstaje dlatego, ze wiekszosc z tych ludzi nigdy nie byla po drugiej stronie barykady i tak naprawde nie wie na czym polega praca kierowcy i naprawde nie spodziewajacie sie, ze kiedykolwiek zrozumie. Przez te utarczki z roboty robi sie prawdziwe piekło i towarzyszy temu kupa stresow. Nie zycze nikomu, zeby trafil akurat pod takiego kogos ale tak wlasnie jest zazwyczaj
[ Dodano: Nie, 17.06.2007, 10:03 ]
Kos moglby teraz zapytac co ja tam własciwie robie skoro mi sie w tym zawodzie nic nie podoba juz odpowiadam. Lapie doswiadczenie jeszcze dwa miesiace i wyjecdzam na wyspe
Mam juz nagrana normalna robote 9 godzin dziennie, caly czas te same trasy, jazda tylko autostradami w porownaniu co mam teraz robota marzenie. Codziennie w domu z dzieczyna, weekendy wolne i kasa tez calkiem przyzwoita
Jezeli ty rowniez chces zdobyc tylko doswiadczenie to jakos mozna sie przemeczyc, jezeli myslisz o tym jako zajeciu na cale zycie naprawde uciekaj jak najdlalej dostaniesz zawału zaraz po 40, albo umrzesz na nowotwor jelita grubego i to wcale nie sa zarty. Naprawde ta robota nie jest warta tych pieniedzy, policz ile wydasz na utrzymanie swoje, swojego domu w kraju a jesli jeszcze zalozysz jakims cudem rodzine zostanie Ci caly ch......... tylko, ze wtedy juz nie bedziesz mial wyjscia i bedziesz musial ciagnac to g****. Naprawde NIE POLECAM!!!!! Mam nadzieje, ze swoim stosunkowo dlugim wywodem chociaz jednej osobie uswiadmoilem cos z czego moze przed przeczytaniem tego nie zdawal sobie sprawy. Pozdrawiam wsztskich goraco i do zobaczenia na szlaku