wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://serwis.wagaciezka.com/

Opisy Tras - filippo, ex Jan Sawa
http://serwis.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=24283
Strona 4 z 40

Autor:  Borek [ 07 cze 2010, 9:57 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Ciekawy opis, fotki na PP tez ciekawe. Życzę udanej własnej fury :)

Autor:  Pazdz [ 07 cze 2010, 11:36 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [26.05.2010]

Cytuj:
Coś się stało...
Obrazek

Może nie do końca wiedział czy ma jechać na Firenze czy na Ancocnę...


A w ogóle jak ci się podobał odcinek A1 z Bolonii do Florencji? :lol:

Autor:  filippo [ 07 cze 2010, 11:55 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
A w ogóle jak ci się podobał odcinek A1 z Bolonii do Florencji? :lol:
Automat i dobry retarder przez co jego pokonanie było zdecydowanie łatwiejsze niż mogłoby być innym autem.

Autor:  Pazdz [ 07 cze 2010, 12:09 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
Automat i dobry retarder przez co jego pokonanie było zdecydowanie łatwiejsze niż mogłoby być innym autem.

Nad ranem 4-5 tam jest niezłe eldorado przed zakazem. Nic tylko składać lusterka i wio na odcięciu. :mrgreen:

Autor:  Marecki [ 07 cze 2010, 12:10 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Ostatnio DAF'a którym podróżowałeś chyba widziałem w DBK DAF w Radziszewie. Opis przyjemnie się czytało i dosyć ciekawe zdjęcia.

Autor:  damii08 [ 07 cze 2010, 12:32 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Firma na Włoszech z tymi pralkami dobrze znana trafić tam za pierwszym razem to wręcz nie możliwe ulica całkiem inna niż na CMR przynajmniej u nas tak było za każdym razem. Dalej tam takie sterty śmieci? czy już Niemcy wysprzątali.

Autor:  filippo [ 07 cze 2010, 12:47 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
Firma na Włoszech z tymi pralkami dobrze znana trafić tam za pierwszym razem to wręcz nie możliwe ulica całkiem inna niż na CMR przynajmniej u nas tak było za każdym razem. Dalej tam takie sterty śmieci? czy już Niemcy wysprzątali.
Wiesz do Indesit'a trafić nie trudno bo nie dość, że drogowskazy jak już się na dzielnicę wjedzie są a i magazyn opisany ale do Whirlpool'a nie ma szans bo zero jakichkolwiek oznaczeń, ulicy nie ma na mapach i jak mówisz na cmr'ce inny adres i do tego jeszcze imbecyl na bramie.
Śmieci - w promieniu kilku kilometrów nie staniesz na SOS'ach bo całe są nimi zawalone - chyba pozostałości po tym strajku śmieciarzy - a tak w ogóle to ogólnie we Włoszech jest niezły syf i przewspaniałe ubikacje bez desek sedesowych - miłośnicy skoków narciarskich czy jak???

Autor:  damii08 [ 07 cze 2010, 13:59 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

A ile tam stworzonek lata po tych śmieciach w szczególności w nocy same okazy do tego jeszcze pełno psów. Ale przynajmniej hipermarket tam jest fajny można wszystko kupić po tanich cenach.

Autor:  użytkownik usunięty [ 07 cze 2010, 14:02 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Jan Sawa patrzyłem na Twoje fotki z Norwegii, aż łezka się w oku kręci, jak widziałem trasy, którymi śmigałem do Saudy w Norwegii. A prom Moss-Horten piekielnie drogi...

Autor:  krcr [ 07 cze 2010, 20:52 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
i przewspaniałe ubikacje bez desek sedesowych - miłośnicy skoków narciarskich czy jak???
Kozak...
Na Francji są oddzielne ubikacje dla inwalidów. Oni mają sedesy, ale bez desek..
Dla reszty są dziury w ziemi i wyprofilowane miejsca na postawienie stóp....

Autor:  SIOJU [ 19 cze 2010, 22:09 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Ja się zastanawiam jak w takim samochodzie, w dodatku demonstracyjnym dilera nie ma lodówki - porażka. Wydaje mi się, że w XF95 SSC lodówka była standardem.

Autor:  filippo [ 01 lip 2010, 1:12 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Jestem w trasie. Korzystam z netu na promie więc nie ma za bardzo czasu na opisywanie. W każdym razie trasy Dania-Włochy w podwójnej obsadzie. W użytkowanie dostałem takie oto auto, z czego się w sumie cieszę bo preferowane w firmie Dafy jakoś mi nie podchodzą:)

Mercedes Benz Actros MPII 1844 2007 rok.

Obrazek


Przebieg 700000 i wciąż rośnie.
Wyposażenie standardowe plus: lodówka(kilka dni temu się zepsuła), klimatyzacja, osłony między osiowe, zderzaki i maska w kolorze nadwozia, sześć halogenów na ramie Trux'a, sygnały pneumatyczne (trąby znaczy).
Z racji przebiegu już trochę zmęczony ale całkiem rześki. Wybredny nie jestem dlatego pasuje mi taki jaki jest. Obecnie nie mam do niego własnej naczepy i ciągam wypożyczoną która ma swoje kaprysy (lubi jak jej zmieniam żarówki:).
Opis trasy po powrocie czyli za około 1,5 tygodnia.

Autor:  wojtas92 [ 01 lip 2010, 20:12 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
(lubi jak jej zmieniam żarówki:)
:lol: Świetne! :mrgreen:

Janie - Mieczysław pierwsza klasa, z autopsji wiem, że 440 Mercedesa jest świetne, przynajmniej na tych trasach co ja chwilę takim śmigałem. Do tego całkiem ładnie mruczy i świszczy :twisted:

Wygląda też bardzo dobrze.
Jak Ci się nim jeździ?

Autor:  andy the driver [ 03 lip 2010, 16:45 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Mesio ładny, jeżeli miałbym wybierać to też do końca nie wiem czy Actros czy też DAF byłby pierwszy, co do zepsutej lodówki to przecież masz zapasową- z tyłu :lol: , no i czekam z niecierpliowścią na aktualizację w temacie, a jeszcze takie pytanko, śmigasz sam, czy nadal podwójna?powodzonka :wink:

Autor:  jarecki [ 03 lip 2010, 19:55 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Cytuj:
a jeszcze takie pytanko, śmigasz sam, czy nadal podwójna?powodzonka
Czytanie ze zrozumieniem się kłania :P
Cytuj:
Jestem w trasie. Korzystam z netu na promie więc nie ma za bardzo czasu na opisywanie. W każdym razie trasy Dania-Włochy w podwójnej obsadzie. W użytkowanie dostałem takie oto auto, z czego się w sumie cieszę bo preferowane w firmie Dafy jakoś mi nie podchodzą:)

Autor:  andy the driver [ 04 lip 2010, 0:51 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Racja kolego, tak to jest jak się czyta w pośpiechu :oops: :mrgreen:

Autor:  filippo [ 12 lip 2010, 16:42 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [06.06.2010]

Zaczęło się w piątek a właściwie w czwartek bo po zaśnięciu synka, wsiadłem w auto i pojechałem do mojego rodzinnego miasta co by mieć mniejszą trasę do pokonania dnia następnego i załatwić kilka spraw na miejscu. Dotarłem około 2 w nocy, więc już tylko spać. Rano wizyta w urzędzie i na bazę. Trochę papierkowej roboty i instrukcji a około 13 wyjazd służbową osobówką do słynnego Padborga (DK) na tzw. podmiankę.

Na miejscu byliśmy około 20. Auto które miałem „objąć” pojechało z chłodnią na serwis w momencie gdy wjeżdżaliśmy na teren firmy na której się zmieniają kierowcy z mojej firmy. Po godzinie auto wróciło więc mogłem spokojnie je obadać. Zaczęło się od wymiany akumulatorów, gdyż był z nimi jakiś problem wcześniej. Auto ma już najechane sporo kilometrów bo ponad 700000 km, ale w poprzedniej firmie miałem okazję jeździć takimi samymi Mercedesami z przebiegami 150000, 450000 i muszę przyznać, że jazda moim nie odbiega absolutnie od tych mniej „zmęczonych” co nie ukrywam cieszy. Auto nosi znamiona przejechanych kilometrów ale nie mają póki co one większego wpływu na komfort jazdy nim.
Pierwsze za co się wziąłem to tradycyjne sprzątanie gdyż od kilku tygodni Mercedes nie miał stałego kierowcy, przechodził z rąk do rąk i brak mu przez to było należnej „opieki”. Z polecenia szefa musiałem również przejrzeć wszelkie wyposażenie dodatkowe i wynotować wszystkie braki, uchybienia i rzeczy do zrobienia. Część z nich wyszła od razu (przepalone żarówki, uszkodzony blat stolika, błędy komputera, uszkodzony pistolet powietrza) pozostałe w trakcie trasy (lekki luz na kierownicy i „ściąganie” na prawo, uszkodzona przednia prawa opona) itp. Po posprzątaniu musiałem przestawić auto żeby nie przeszkadzało w załadunkach i poszedłem spać, gdyż mój skoczek miał dojechać dopiero nad ranem.
Około 6 dnia następnego dotarł do mnie mój skoczek, przywieźli go spod Lipska kierowcy z innego auta firmy. Około 7 rano podjechaliśmy po naczepę która była przez noc ładowana i około 9 ruszyliśmy w trasę – kierunek oczywiście Włochy z trzema miejscami rozładunku. Niemcy spokojnie, tankowanie w Austrii i pierwszy rozładunek o 4:30 rano w miejscowości Colturano, po nim pauza bo następny dopiero następnego dnia. Drugi rozładunek kilkanaście kilometrów od pierwszego, podjechaliśmy więc nań tuż po pauzie bo i tak wyjdzie następna do następnego a 24h jeszcze nie potrzebne i nie wyszłoby. Rankiem dnia następnego kazano czekać na informację o tym pod którą rampę należy podjechać - rozładunek jednej palety – podjechałem, drzwi się otworzyły, rampa poszła w dół, zatrzęsło się na naczepie, za chwilę rampa schowana, drzwi zamknięte, odjechałem, papiery podpisane z biura więc „dzida” na III rozładunek. Tam dość ciężki wjazd na firmę bo zupełnie nie przystosowany dla zestawów. Wchodzę na naczepę otwieram ścianę a tam zamiast dwóch palet stoją trzy – znaczy, że na II miejscu rozładunku nie zabrali swojego towaru – lekki szok bo we Włoszech częściej ukradną niż zostawią to co ich. Wracamy więc na II miejsce gdzie jak nas zobaczyła kierowniczka magazynu złożyła ręce w dziękczynnym geście i coś tam gadała po swojemu. Okazało się, że rozładowywacz wszedł na naczepę zobaczył pustą naczepę to się z niej zawinął – nie zauważył, że to chłodnia ze ścianą która to była właśnie opuszczona. Teoretycznie to nasz obowiązek ją otworzyć ale we Włoszech podjechanie pod rampę wcale nie oznacza tak rozładunku jak i załadunku więc po podjechaniu nigdy nie wyłączam agregatu i nie podnoszę ściany jeśli jest opuszczona bez wyraźnego polecenia żeby nikt nie zarzucił mi, że temperatura ładunku jest nieodpowiednia. W tym wypadku byłem absolutnie bez winy bo nikt nam nie powiedział, że nie rozładował, w biurze papiery wydali bez sprzeciwu – dlatego szefowa tak dziękowała. Na miejscu umyliśmy sobie naczepę by była przygotowana na załadunek. Znaleziono dla nas mieszane i znów trzy. Zbieraliśmy je drugą połowę tego dnia – między innymi jakieś mięso z małej rzeźni gdzie mieliśmy nieprzyjemność oglądać zabijanie krów z których owe mięso było zrobione. Na trzecim miejscu spotkaliśmy się z kierowcą ze znajomej firmy ze Szczecina który czekał by nam przekazać jedną paletę.

Trasa do granicy znów bez przygód, odprawa celna i tankowanie w Austrii i powrót przez Niemcy do Padborga by zostawić część ładunku a pozostałą do miejscowości Tilst koło Arhus i powrót do Padborga. Dzień „wolny” wykorzystałem na to by „umyć” auto ( cudzysłów gdyż czyniłem to z pomocą gąbki do naczyń, pieluchy i zimnej wody z bańki) mój skoczek zaś jedynie odpoczywał :twisted: Załadowano nas w nocy i nad ranem ruszyliśmy znów na Włochy.

Dwa miejsca rozładunku – jedno w miejscowości Choggia koło Wenecji drugi zaś Ariano Irpino koło Benevento z przejazdem przez Austrię przez Salzburg i Villach – jako, że oba miejsca rozładunku dzieli spora odległość to udało nam się wygospodarować trochę czasu wolnego by pozwiedzać wspomnianą Chioggię. Ciężko się czuć jak turysta jak się ma świadomość, że trzeba za chwilę dalej jechać choć spacer był przyjemny i nie zapowiadał nadchodzących kłopotów. Dojazd do drugiej firmy zapowiedziano nam w smsie, że jest „polną drogą” – i faktycznie okazała się ona wąską żwirówką pełną muld zlokalizowaną na końcu świata. Była już ciemna noc więc chciałem stanąć lekko z boku co by nie blokować wjazdu do firmy lub wzdłuż niej, jednak podwyższenie wzdłuż okazało się zbyt gwałtowne i podpory by o nie zahaczyły – wycofując skoczek dość nieroztropnie nie uprzedził mnie o pewnym dość istotnym fakcie istnienia z mojej prawej strony pewnego podłużnego zagłębienia w które oczywiście nie omieszkałem się [wycenzurowano] (wybaczcie). Po upływie nocy drugi już raz w mojej karierze dane mi było zaznajomić się z panem dźwigowym. Gadania, cmokania, naradzania się, wypalonych papierosów było typowo po włosku bo na około 3 godziny – samo wyciągnięcie trwało może 20 minut. Szkoda gadać ale pechozol ze mnie pełną gębą – najgorsze, że pewna włoska lafirynda chciała coś ugrać na moim nieszczęściu i jeszcze je powiększyć gdyż zapisała iż przez to uszkodzone zostały trzy palety z towarem co było wierutną bzdurą a na szczęście potwierdził magazynier przez co uniknąłem dodatkowych kosztów którymi mogłaby być obciążona firma.

Po rozładunku 45h pauzy w dość smutnym żeby nie powiedzieć nudnym miejscu. Po niej podjazd na załadunek który okazał się nie gotowy i znów 12h pauzy po której załadowaliśmy całościowy ładunek nektarynek do Szwecji. Powrót przez Włochy w miarę spokojny choć jak zwykle nie bez emocji na odcinku Florencja – Bolonia (spalone hamulce pewnej Magnumki).
Niemcy bez emocji, prom z Rostocku na falach darmowego Internetu i rozładunek w Helsinborgu.

Ubolewam strasznie, że nie doszedł do skutku spodziewany, umawiany i wyczekiwany drugi już spot z Jeszkinem dla którego wiozłem arcyważne wyposażenie z Polski – zawrócili mnie 60km od niego – na psa urok, motyla noga i tym podobne epitety zmuszony jestem z tego powodu użyć. Dzień ów wynagrodził nam ową niedogodność tym, że stał się Dniem Marynarza gdyż trzykrotnie w czasie jego trwania płynęliśmy promami ( Rostock-Trelleborg; Helsinborg-Helsingor; Kalundborg-Arhus).
Dotarliśmy nad ranem do Aalborga, po pauzie przerzut zeń do Padborga, gdzie pożegnałem się z naczepą (tą która lubi jak jej zmieniać żarówki) i pojechałem do Kolding by odebrać kolejną (nowszą, ładniejszą, mniej dobitą, z cichszym agregatem i jak się później okazało stawiająca mniejsze opory). Po powrocie do Padborga pożegnałem się z kolei z dotychczasowym skoczkiem, przywitałem kolejnego i otrzymałem sms’a z informacją, iż załadują nas na Hiszpanię. Ucieszyła dość odmiana od Włoch tym bardziej, że w Hiszpanii mnie jeszcze nie było. Rozładunków aż pięć z czego trzy na tzw. Mercach czyli swoistych targach ryb, owoców itp.

Jechaliśmy większość trasy w dwa auta więc jako nie mającemu doświadczenia na owej trasie było łatwiej. Po drodze mały problem w Holandii gdyż na skutek poważnego pożaru lasu (przed Eindhoven) część autostrady była zakorkowana. We Francji się rozstaliśmy i na pierwszy rozładunek dotarliśmy bez problemów dzień przed. Poszliśmy wieczorem, gdy ustał upał, na spacer ale niestety niewiele można było pozwiedzać. Rozładunki w niedużych odległościach i siebie z dość ciasnymi godzinami awizacji okazały się nie lada wyzwaniem w obliczu nowej autostrady, nieaktualnej nawigacji, zmiany oznaczania zjazdów i mojego błędu (pojechaliśmy po I rozładunku na III miejsce zamiast na II a, że było jeszcze zamknięte to cofnęliśmy się na II oczywiście spóźniając nań jak i na wszystkie pozostałe. Co ciekawe na ostatnim miejscu okazało się, że pół palety nie należy do tego któremu ją przywieźliśmy do czego zresztą przyznał się dopiero po interwencji zleceniodawcy. Dobrze, że u niego myliśmy naczepę bo towar zabrał nic nie mówiąc i gdybyśmy zaraz po załadunku odjechali na pewno by przepadł. My jednak znów „czyści” bo wszystkie CMR’y podpisane bez uwag. Okazało się, że IV rozładowywacz nie zabrał swojej palety, zabraliśmy więc ją i odwieźliśmy mu otrzymując sporą dawkę podziękowań – lecz jedynie słownych :( .

Po rozładunkach kierunek miejscowość Cestas we Francji, fabryka ciasteczek LU. Na miejsce dotarliśmy około 17:15, więc za późno na załadunek, cofka na autostradowy parking i załadunek o 7 rano. Podjeżdżając pod rampę w ostatnią lewą oponę naczepy wbił się 2cm kawałeczek jakiejś blaszki który ją skutecznie uszkodził. Wymiana koła poszła nam dość sprawnie choć okazało się, że opona na kole zapasowym jest dość zużyta a sama felga stara i zardzewiała. Naczepa z wypożyczalni więc najprawdopodobniej ktoś kto ją poprzednio używał podmienił na tego szrota. Francja dość spokojnie, korek w Paryżu a dalej już bez problemów. Prom z niemieckiego Puttgarden (sporo aut w kolejce i 3h oczekiwania na wjazd) do duńskiego Rodby i dalej do miejscowości Jyderup na magazyn znanej w Polsce dużej firmy Frode Laursen. Część trasy pokonywana przepiękną drogą lokalną (zakręt za zakrętem, pagórki, zameczki czy pałacyki, jeziorka, lasy). Na miejscu wieczorem więc rozładunek dopiero dnia następnego. Przy bramie po raz kolejny dane mi było doświadczyć tego, że Rumuni to bardzo fajni ludzie – uciąłem sobie z dwoma kierowcami pogawędkę, pogotowaliśmy z moim skoczkiem i poszliśmy spać. Rano szybki rozładunek ciasteczek (pani wyciągała wózkiem po trzy palety na raz) i jazda do Padborga, skąd samym koniem zjechałem zabierając innego kierowcę na bazę gdyż moje auto musi przejść przegląd ogólny i silnika, musi zostać w nim naprawiona lodówka i wymienione parę elementów które się uszkodziły feralnego wieczora w Ariano Irpino.

Mój skoczek zgodził się dzień wcześniej na zostanie tydzień dłużej czego dane mu było pożałować już kilka godzin później, ja się nie zgodziłem co w obliczu panującego w całej Europie skwaru czy korków we Francji było bardzo dobrą decyzją. Jadę więc nad jezioro.

Zdjęcia:
Czasem żeby rozładować trzeba stanąć jak paralityk:
Obrazek

Dzień Marynarza:
Obrazek

Obrazek

Góreczki już nie Brennero:
Obrazek

Francuzi podlewają drewno (nie drzewa)
Obrazek

To co lubię najbardziej czyli historia motoryzacji:
Obrazek


Więcej zdjęć: http://filippo.picturepush.com/album/10 ... odnie.html




PS: Podwójna obsada źle się odbija na mojej psychice a trzy tygodnie sprawiają, że mój syn tęskni za mną za bardzo. Trzeba będzie coś z tym zrobić, im prędzej tym lepiej.

Autor:  andy the driver [ 14 lip 2010, 19:39 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [12.07.2010]

Opis traski jak zwykle ciekawy 8) tylko coś pecha masz kolego do tych dźwigowych :( , ale jak to mówią zdarza się najlepszym, coś tylko jeszcze chyba ten twój pierwszy kompan był średnio udany :?: wytrzymałości w podwójnej, no i oby jak najlepiej ci się układało aby rodzinka nie tęskniła :wink:
P.S. czekam na więcej :D

Autor:  filippo [ 15 lip 2010, 9:32 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [12.07.2010]

Cytuj:
Opis traski jak zwykle ciekawy 8) tylko coś pecha masz kolego do tych dźwigowych :( , ale jak to mówią zdarza się najlepszym, coś tylko jeszcze chyba ten twój pierwszy kompan był średnio udany :?: wytrzymałości w podwójnej, no i oby jak najlepiej ci się układało aby rodzinka nie tęskniła :wink:
P.S. czekam na więcej :D
Pierwszy tydzień był zdecydowanie ciężki, w drugim już zaczęliśmy się dogadywać ale to nie tylko jego wina bo ja też lekkiego charakteru nie mam. Poza tym uważam, że nawet jak ktoś jest ekstrawertykiem to nie przez 3 tygodnie 24h na dobę z jedną osobą :mrgreen:

Autor:  Czyzu [ 15 lip 2010, 21:11 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [12.07.2010]

Janek, Twoje recenzje są dla Mnie wprost idealne, podobają Mi się bardzo opisy - świetnie się je czyta. Do tego dochodzą porządne zdjęcia, trochę humoru i wychodzi naprawdę ciekawy temat, do którego zawsze z miłą chęcią zaglądam.

Powodzenia w drodze i w prowadzeniu tematu, pozdrawiam :wink:

Strona 4 z 40 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/