Najwyższy czas na aktualizacje .
17.07
Wtorek rano przyszliśmy na bazę, poukładaliśmy wszystko w samochodzie i ruszyliśmy w kierunku Czechowic Dziedzic bo mieliśmy załadowaną naczepę z Ukrainy.
Baza:
Biała Omega :
Marian z T.P., nie jest to częsty widok :
Słowackie Magnum pomalowane w jakieś motywy :
Korek przed Wieliczką :
Fajnie chodziła ta Scania (widać że z NL) :
Specjalna edycja :
Wyprzedzamy XF105 od Miś-a :
Przed rozładunkiem musieliśmy zatankować na AS24 w Tychach :
Baza Dantransów (zaraz przy AS-ie) :
Nasz wóz pod dystrybutorem :
Mój tata :
AS w oddali :
Jedziemy teraz do Tesco w Tychach :
Zrobiliśmy zakupy na trasę w godzinkę, poukładaliśmy wszystko i czas było pchać się w kierunku Czechowic.
Koło tesco :
Droga do Czechowic :
V.O.R. :
Oto miejsce Urzędu Celnego :
Podniosłem kabinę i wymieniliśmy żarówkę bo się przepaliła :
Był niemiłosierny gorąc, nawet klima nie wydalała więc nie było sensu włączać jej, w oczekiwaniu na papiery czytaliśmy gazety. Okazało się że są jakieś problemy z odprawą tego ładunku bo się ilość palet nie zgadza w papierach było chyba o jedną więcej. Godzina 16 wybiła więc już niemieliśmy się co śpieszyć na rozładunek. Koło 18 byliśmy odprawieni i pojechaliśmy pod firmę stać do dnia następnego.
Żółtek na PMS-ie :
Biura :
Fajny napis ma ten Stralis, plastic... :
Nasz środek transportu :
Samochody które wjeżdżały :
18.07
Środa, pobudeczka przed 7, około 7:20 wjechaliśmy na zakład, rozładunek trwał zaledwie 30min. Po rozładunku ruszyliśmy w kierunku Bielska Białej gdzie mieliśmy załadunek. Gdy dotarliśmy na załadunek, kazano nam czekać, tata poszedł w tym czasie do sklepu gdzieś a ja montowaniem śniadania się zająłem :
Vozidlo :
Coś po 12 nas zawołali żebyśmy pod rampę podjechali :
Załadunek wraz z otrzymaniem papierów trwał godzinę. Tata zadzwonił do kolegi jak tam na Cieszynie i czy warto się tam pchać, kolega taty powiedział że robią asfalt i lepiej jechać na Chyżne. tak więc też zrobiliśmy i pojechaliśmy na Chyżne.
Wadowice :
Maspex, i samochód Juniora z BTC :
Fajne widoki z tej drogi były ,to już wkońcu prawie góry:
Częsty widok w tych rejonach, czyli ciężarówki do transportu drewna :
Walczymy pod góreczkę ( dla nas to nie problem ) :
Droga strasznie górzysta,i wąska, tata stwierdził że na przyszłość lepiej jechać na Cieszyn i nie kombinować . Przed granicą musieliśmy się jeszcze zaopatrzyć w świeży chleb, i przy okazji tata chciał sobie kupić dobre ciastka , te odlotowe ( jak to mówi mój tata ) wafelki się niestety skończyły a innych tata nie chciał . :
Później jeszcze zobaczycie ta Scanie :
Lubię tą drogę do granicy bo nie ma dużego ruchu osobówek i wogóle, jedynie ciężarówki :
Standardowo na tym parkingu ITD stało, wzmocnili się bo we 2 stali, ale samochody były zamknięte to pewnie poszli do baru :
Tuż przed granicą :
I już znaki są :
Ostatnia prosta do granicy :
Jeszcze przed wyjazdem z Polski wstąpiliśmy na Chyż-Bet-a na obiadek i sie wykąpać :
Ukłon :
Słowacja:
Kiedyś się stało w tych miejscach w kolejce :
Tutaj już za Tresteną :
Na tym zakręcie trzeba uważać i to bardzo bo często ci z przeciwka wchodzą na nasz pas :
Fajne widoczki znowu :
Turki pędzą pewnie na Skandynawie lub do Polski :
Kadar dla Mateusza, deczko mi nie wyszedł :
W jakimś miasteczku :
Ukłon :
Taki zabytek se stoi :
Znowu Scania dla Rafała :
Granica Słowacko Węgierska Salgotarjan :
Czas pracy na dzisiejszy dzień się kończył więc stanęliśmy sobie na terminalu na granicy :
Przed spaniem oglądnęliśmy film, położyliśmy się spać koło 23.
19.07
Wstaliśmy koło 6. Koło nas stał taki Dafik ( chyba od kogoś z Przemka rodziny ):
Tureckie Volvo z kominem :
Tuż przed wyjazdem z miasta musieliśmy stanąć na stacje żeby kupić winietę Węgierską :
Pauzujący Dafik :
Czarnuch :
Koło godziny 9:30 przyszedł do taty SMS z biura z informacją że na Rumuni wprowadzili zakazy temperaturowe, no to weekend w kabinie już jest pewny. Na tej prostej stanęliśmy na zatoczce żeby zjeść śniadanko :
Było bardzo gorąco, klima chodziła więc była przyjemna temperaturka w kabinie. Śmialiśmy się z tatą że jakby się uparł to można iść pod prysznic za free, klapeczki ręczniczek i się można kąpać na łonie natury.
Aeroklub w Szolnoku :
Już bliziutko do granicy :
I już pojawił się nasz cel czyli Bukareszt :
Zajechaliśmy na granicę i odrazu Rumek nam mówi że temperatur problem kamion, no to na terminalu się ustawiliśmy elegancko koło drzewka zasunęliśmy firany poczytaliśmy gazety potem tata pokimał trochę bo nocka jazdy jest przed nami, ja sobie robiłem zdjęcia ciężarówek które jechały dalej na najbliższy parking :
Jeszcze jak Rumunia w uni nie była to tu była dezynfekcja :
Ładna Scania z NL :
Ten zestawik mi się bardzo podoba :
Unsped reklamuje Turcję :
Prawie jak DD Trans :
Kolejna Scanioszka z NL :
Patrze i widze że jedzie p.Janusz od nas z firmy, tata wyskoczył i poszedł do niego, chwile później stał już koło nas :
Jeszcze dojechał do nas Willi :
Wszyscy w komplecie :
3 samochody do gabarytów przyjechały, pierwszy z nich jest najciekawszy, oto i on :
Sprzedawcy krzesełek stoliczków i innych gadżetów, chyba z 5 razy do nas zachodzili żeby coś sprzedać :
Kierowca z Willi Betza przyszedł do nas pogadaliśmy chwilę, przy okazji dowiedział się że jest zakaz, wypił browarka, w tym czasie puścił zakaz, powiedział że on jedzie dalej, trochę się dziwiliśmy ze po piwie jedzie dalej no ale to już jego sprawa.
105 i kłęby kurzu :
Terminal :
Zakaz puścił ale my musieliśmy jeszcze poczekać żeby pauza się nam wyrysowała . Kilka minut po 21 ruszyliśmy, na drodze same ciężarówki praktycznie, jechało kilku Polaków od Aradu to zapytaliśmy jak tam droga, powiedzieli że już na rondzie w Aradzie jest kocioł a na przejeździe kolejowym i światłach to już tragedia. Rzeczywiście dojechaliśmy do ronda i było spore zamieszanie, ale nie aż tak wielkie jak na przejeździe :
Straciliśmy dobre 45minut na tych rondach przejazdach itp. , jak już wyjechaliśmy z Aradu to jakoś szło aż do kolejnej przeszkody, mianowicie remont mostu w Illi ( chyba tak się to pisze ), znowu 30 min stracone w kolejce, ja pokimałem trochę żeby potem w dzień nie spać i pilnować wozu , bo kolejna nocka przed nami. Przejechaliśmy Deve i zatrzymaliśmy się na pauzę, tata się położył na godzinkę a ja pilnowałem wozu bo staliśmy na dzikim parkingu przy lesie. Przed nami mrugała tablica z informacja o zakazie temperaturowym :
Na to wszystko jeszcze ziemia się obsunęła gdzieś na odcinku Ramnicu Valcea - Pitesti, wszystko powyżej 7,5t musiało odbijać w Ramnicu Valcea na Slatine a potem wracać na Pitesti, dzięki temu objazdowi nadkłada się ok 150km.
Zdjęcia z objazdu :
Musieliśmy się gdzieś zatrzymać żeby pauzę zrobić, i przy okazji zjeść śniadanko. Stanęliśmy w jakiejś wiosce na takiej zatoczce przy domku :
Zjedliśmy śniadanko ja trochę poczytałem gazety a tata w tym czasie się kimną trochę. Godzina pauzy wybiła i czas ruszać dalej w kierunku Bukaresztu :
Ujechaliśmy parę kilometrów i na dzikusie stał kolega taty Ivecem, przytrąbiliśmy i pojechaliśmy dalej, tata sobie pogadał chwilę z tym kierowcą na CB jak się okazało stał zepsuty no ale i tak byśmy nic nie pomogli bo część już jechała z Polski.
Pauzujące 105 :
Przed nami jechała jakaś ciężarówka, wystawiła kierunek na lewo to tata mówi tak napewno jedzie objazdem więc my też na lewo kierunek i za nim jedziemy , gdy już wjechaliśmy na ta drogę to szukałem co to za droga i gdzie nią wyjedziemy, ale niestety nie znalazłem jej, gość z ciężarówki przed nami chyba pierwszy raz jechał tędy też bo strasznie spowolnił i jechał tak niepewnie :
Slatina:
Objazd okazał się strzałem w 10, zaoszczędziliśmy dobre paręnaście minut i kilometrów . Wyjechaliśmy tuż przed Slatiną.
Fabryka druta w Slatinie :
Górka w Slatinie, teraz wyjdzie kto jaki mocny jest i jak bardzo załadowany :
Najnowszy Catepilar :
Czas pracy się kończy a parkingu o którym tata myślał nie ma dalej, zostało jeszcze około 15 minut jazdy do 10 godzin.
Tata kład równo w piec bo czasu coraz mniej :
Pusty 105:
Wreszcie ujrzeliśmy nasz parking, ustawiliśmy się i tata podliczył czas, wyszło równiuteńkie 10 godzin . Tata położył się spać a ja pilnowałem samochodu i czytałem gazety. Ustawiła się koło nas lohra i co mnie zaciekawiło kierowca się przebrał w strój roboczy wziął klucze i podniósł maskę od Forda, wyciągnął ze schowka jakiś akumulator i podmienił go z tym nowym od forda, przebrał się i pojechał dalej w trasę.
Nie chciałbym być właścicielem tego forda na dole :
Dzionek jakoś powoli mijał, tata się obudził zjedliśmy obiad poczytaliśmy trochę gazety i się ściemniło i troszkę ochłodziło więc wykąpaliśmy się i laptopik poszedł w ruch, do ok 22:30 trwał seans filmowy a potem poszliśmy spać.
20.07
Wstaliśmy około 4 rano i ruszyliśmy w kierunku Pitesti, droga mijała szybko i spokojnie, w Pitesti wjechaliśmy na autostradę i tak do samego Bukaresztu jechaliśmy sobie na tempomacie.
Bukareszt rankiem :
Zajechaliśmy sobie elegancko na rozładunek, firma zaczyna prace od 8 wiec mieliśmy 20 minut wolnego czasu który wykorzystaliśmy na sprzątanie w samochodzie . Gdy zaczęli nas rozładowywać wzięliśmy się za śniadanko, zjedliśmy śniadanie pauza się wyrysowała i skończyli rozładowywać , wszystko idzie perfekcyjnie ale co z tego jak i tak nie ma szans żebyśmy na weekend zdążyli. Po rozładunku ruszyliśmy w kierunku Constancji na załadunek :
Takie "TIR-y" jeżdżą w Rumuni :
I lecimy autostradą elegancko w kierunku Constancji :
Zjechaliśmy zjazdem z autostrady na naszą wioskę, na autostradzie jakiś gabaryt stał z obstawą :
Droga do naszej wioski :
Edzio :
Kolejka do huty :
Takie rzeczy to tylko na Rumuni , środek lata a na drodze gotowa do akcji piaskarka :
Jakaś biedniejsza dzielnica wioski :
Momentami zalatywało takim smrodem że szło się porzygać, tata mi mówił że sporo tej egzotyki już zjeździł m.in Rosja Ukraina itp. ale nigdzie nie spotkał takiego smrodu jak na Rumuni który nieraz nie wiadomo skąd i z czego się wydobywa :
Zajechaliśmy pod firmę, tata poszedł do biura i kazali wjechać, na załadunek czekało przed nami jakieś 5 samochodów, wózkowy jak ładował to leciało szybciutko, ale co chwilę robił sobie przerwę. Na zakładzie stał jeszcze taki wóz strażacki :
Byliśmy bardzo blisko granicy z Bułgarią i telefon mi już łapał Bułgarską sieć :
Elegancko otworzyliśmy sobie cały bok i zabezpieczyliśmy plandekę pasem bo mocno tu zawsze mocno wieje od morza, po wykonaniu zadania odpoczynek, tata leżał na wyrku a ja czytałem gazetę, dmuchnęło wiatrem, coś mocno "zaszeleściło" i wyszliśmy sprawdzić co to, oto przyczyna :
Gość sobie nie zabezpieczył plandeki i porwało mu, poszliśmy z tatą pomóc mu to zarzucić z powrotem. Gość nie wiedział jak sobie to zabezpieczyć to mu pokazaliśmy żeby sobie pasem zapiął tak jak my mamy, jak się okazało gość nie wiedział jak się zabrać do tego wiec mu to zrobiliśmy, pomogliśmy mu i poszliśmy z powrotem do kabiny "odpoczywać", po chwili gość odpalił swoje Iveco i zaczął cofać, połamał sobie deski poukładane wzdłuż naczepy bo najechał je kołem chyba 3 razy, stwierdziliśmy z tatą że gość jest początkujący w tego rodzaju transporcie, wcześniej mógł jeździć Romanem ze żwirem.
Nasz samochód :
Załadowali wszystkich i przyszła pora na nas, wózkowy uwijał się szybko, my musieliśmy również szybko spinać pasami te bale, załadowani wyjechaliśmy przed zakład, odebraliśmy papiery i stwierdziliśmy że sobie ruszymy rano wczas i dojedziemy do Ramnicu Valcea nad jeziorko (ku**i dołek ).
Ustawiliśmy się koło takiego show trucka :
Leciał sobie taki dłuuuuuuugi gabaryt :
Super traktorek z piłą na przodzie jedzie wywieźć śmieci na łąkę :
Na dobranoc oglądnęliśmy film i poszliśmy spać koło 22.
21.07
Wstaliśmy sobie koło 5 i ruszyliśmy w kierunku Pitesti :
Astra :
Volvo w moim ulubionym kolorku :
Kilka sztuk takich prowadzili :
Irańskie Volvo :
W Pitesti, odbijamy na lewo :
Jakieś magazyny Daci :
Strasznie gość tą Dacią przymulał więc musieliśmy go wziąć pod górę :
Droga w kierunku Slatiny :
Volviaki pauzujące :
Ostro nas wynosiło na zakrętach bo te bale były po sam dach, musieliśmy uważać :
Man spełniający normę Euro 8 :
Stanęliśmy sobie na pauzę na tym parkingu co staliśmy 2 dni temu na nockę :
Zjedliśmy sobie śniadanie umyliśmy gary chwilkę gazety poczytaliśmy i ruszyliśmy dalej w drogę :
US-Army :
Special Transport in Romania :
W Slatinie :
Old Volvo :
Elektrownia :
Jakiś bogacz sobie wybudował chatę na górze :
Wyjeżdżamy ze skrótu od Slatiny :
Wozy Cygańskie:
Na początku mieliśmy plana żeby zrobić pauzę tam gdzie ten kolega taty stoi tym Ivecem, ale go już nie było i minęliśmy ten parking, wiec zatrzymaliśmy się przy remontowanej stacji i staliśmy do wieczora. Tata jak zwykle poszedł spać ja czytałem gazety i jak coś jechało to robiłem fotki :
Zatrzymał się koło nas Polak z Rinnena, jechał z cysterną to go zakaz nie trzymał więc mógł jechać śmiało, przyszedł do nas pogadaliśmy trochę, wykręcił pauzę i pojechał dalej, a my sobie włączyliśmy laptopa i oglądaliśmy filmy do wieczorka.
Troszkę się ochłodziło, pora odjazdu się też zbliżała więc się wykąpaliśmy :
Wóz gotowy do odjazdu :
Coś przed 19 ruszyliśmy w kierunku Ramnicu Valcea, tak żebyśmy po 19 dojechali do drogi głównej żeby zakaz na niej puścił i mogliśmy spokojnie przejechać te 20 km . W samochodzie mieliśmy elegancko chłodniutko, zajechaliśmy na parking schłodzonym wozem zaciągnęliśmy firany i poszliśmy spać .
22.07
Niedziela, wyspaliśmy do oporu ( czyt. 7 ), zjedliśmy śniadanie poszliśmy nabrać wody a potem poszliśmy umyć dywaniki pod nogi, przy okazji zrobiłem fotosa deczko wyschniętemu jeziorku :
Samochody & krajobraz :
Praktycznie 70% samochodów stojących na parkingu to Polskie . Kierowca tej premiumki co stoi koło nas się obudził i tata go zapytał o wodospad który gdzieś tu jest i czy nie wie jak do niego iść, a on powiedział że chętnie się przejdzie z nami i nam pokaże bo już był kilka razy. Wziąłem plecak załadowałem wodę mineralną i browary i poszliśmy nad wodospad.
Takiego głaza woda ciągła :
W drodze do góry zrobiliśmy sobie przerwę, zeszliśmy pod strumyk, pomoczyliśmy nogi trochę, tata z tym kierowcą z Premiumki poopowiadali sobie różne rzeczy, jak się okazało, czasami wozimy dla jego szefa krajówkę taką z pod Warszawy .
Ja & mój tata :
Znowu ja :
Zawaliłem po całej linii bo nie wziąłem sobie zapasowych akumulatorków z samochodu, miałem tylko telefon ( jeśli będziecie chcieli to pokaże parę zdjęć wodospadu itp. ). Wodospad był ale mały bo strasznie sucho było, ledwo co leciało z niego, ten kierowca mówił że jak był ostatnio to był kilka razy większy, woda leciała bardzo, dziś jest malusieńki. Poszliśmy do samej góry na wodospad, posiedzieliśmy w chłodnej jaskini i zeszliśmy z powrotem na dół na drogę i udaliśmy się w kierunku samochodów.
Po wycieczce spasło by zjeść obiadek, jak wracaliśmy to rozmowa była o Rumuńskim jedzeniu co gdzie jest dobrego, tata z tym kierowcą zachwalali jakieś danie z barana? że jest wspaniałe itd. i stwierdzili że pójdziemy do baru zjeść sobie takie, ja zbytnio nie miałem ochoty próbować takich specjałów, na początku nie chciałem iść, ale stwierdziłem że czegoś nowego można spróbować , w barze na parkingu co staliśmy brakło im gazu więc zrobiliśmy sobie wycieczkę do drugiej restauracji. Niestety nie mieli tego dania z barana więc coś innego musieliśmy zamówić , tata zamówił zupę jarzynową na pierwsze a na drugie frytki ( bo oni nie jadają takich ziemniaków jak my, tylko frytki ) i szaszłyka. Jedzonko w miarę dobre tylko trochę drogo. Po obiadku czas wrócić do samochodu coś posprzątać itp.
Powrót do samochodu :
Podobają mi się na Rumunii te znaki :
Ten wodospad jest w jakimś parku narodowym czy coś takiego :
Jeziorko strasznie zasyfione :
Przyszliśmy do samochodu trochę sprzątnęliśmy i tata stwierdził że trochę sobie kimnie ( wziął przykład z kierowcy tej premiumki ), wkońcu nocka jazdy przed nami. Ja w tym czasie pograłem sobie na telefonie bo miałem fajną grę, czas szybko zleciał do wieczorka. Ściemniło się i ochłodziło trochę więc wyciągnęliśmy prysznic i się wykąpaliśmy, potem zjedliśmy kolacje i poszliśmy do polaków na chwilę, była mała afera bo Rumun pożyczył butle od Polaka ( twierdząc że swojej nie ma ) i wymienił palnik, Rumun myślał że Polak się nie skapnie bo był po kilku piwach, ale się przeliczył. Nie pamiętam jak to dokładnie było bo Polak potem wziął całą butle Rumunowi potem mu ją oddał z wymienionym palnikiem itd.
Kilka fotek wieczornych :
Zbliżał się czas na nas, godzina 21 wybiła i ruszyliśmy w kierunku granicy.
23.07
Gdzieś za Devą zrobiliśmy pauzę na dzikusie znowu, tata coś przekąsił, a ja połaziłem trochę w okół samochodu i patrzyłem jak kamiony jadą . Po pauzie ruszyliśmy i dojechaliśmy na parking Milenium przed Oradeą, poszliśmy spać na 2 godzinki.
Volviak stojący na parkingu :
Już po spaniu i trzeba ruszać dalej :
Baza F.lli Galassini Romania, znajduje się zaraz przy granicy :
Na Granicy Bors :
Sprzęt jadący na Rumunie :
Węgrzy zaczęli świrować i sprawdzali każdemu po kolei tacho i zrobiła się kolejka :
Tata stwierdził że nie będziemy się dalej pchać tylko zostaniemy na granicy, bo zanim byśmy przeszli na Węgry to by nam się czas skończył.
ex Daf z Hungarocamiona :
Polski Szklarz :
Waberer's Romania :
Coś koło 18 czy 19 ruszyliśmy nie pamiętam teraz dokładnie. Na granicy pusto nie ma nikogo, chwile poczekaliśmy ale nikt nie przychodził to pojechaliśmy
Wyjeżdżamy z granicy:
Droga mijała szybko i spokojnie, dojechaliśmy na granicę Słowacką Tornosemetti i zrobiliśmy pauzę, wykąpaliśmy się elegancko zjedliśmy kolacje i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na pierwszej stacji zabrakło winetek wiec musieliśmy jechać na drugą do Koszyc żeby kupić, parking na stacji był tak załadowany ze nie wjeżdżaliśmy nawet tylko na drodze stanęliśmy, tata pobiegł kupić winetkę a ja zrobiłem fotosa :
24.07
Około 2 w nocy zajechaliśmy na Barwinek i poszliśmy spać. Rano obudziliśmy się około 9, po poszedłem do sklepu na stacje kupić gazetę, a tata w tym czasie coś posprzątał w samochodzie. Niestety gazety nie było bo jeszcze nie przywieźli, wiec wróciłem z powrotem do samochodu :
Dafik z Trans Południa :
Mieliśmy jeszcze sporo czasu wiec poszliśmy na Słowację do sklepu, standardowo mijaliśmy pomnik( z tego co wiem to w tym miejscu zginęło sporo polaków w czasie wojny):
Nasz brylant :
Kolega Daf fUn założył firmę i się nie pochwalił :
Bobas leciał pewnie gdzieś na
|