Witam
Pokaze wam klip z trasy do Hiszpani
Opis najprawdopodobniej bedzie w weekend poniewaz nie mam teraz za duzo czasu
Cz. 1
http://pl.youtube.com/watch?v=V5DhKRIC9NQ
Cz. 2
http://pl.youtube.com/watch?v=cSxY1ot7GVE
Mile widziane komentarze
Pozdro!
*EDIT Jakos uwinalem sie dzisiaj opisac trase
Zaczne od tego, ze nie jestem za dobry z jezyka polskiego, ale bede staral sie opisac ta trase jak najlepiej
Jak co roku, takze i w tym bylem z tata za granica. Zazwyczaj jest to Europa poludniowa i zachodnia. Przyszedl niedoczekany koniec roku szkolnego, teraz tylko czekac az tata wroci z trasy i wezmie mnie ze soba... Niestety, czekalem na to troche dlugo, pozniej jeszcze klopoty z zaladunkiem w Polsce, ale tego juz nie bede opisywal... Czas zlecial az do 16 lipca.. Tata odbiera telefon ze ladunek czeka. Jedzie na baze po samochod i leci sie zaladowac. Ja przez ten czas pakuje sie w domku. Ok 22 tata przyjezdza po mnie pod domek. Kolacja zjedzona, rzeczy w komionie... Pora ruszac
Godzina 23 - start.
Kierujemu sie DK 10 w strone kolbaskowa. Na nocna pauze zatrzymalismy sie w Stargardzie Szczecinskim (nie musielismy sie spieszyc). Rano pobudka, kawka, sniadanko i zakupy w Tesco. Po zakupach ostro do roboty. Kierunek Kołbaskowo. Na granicy bez wiekszych kopotow, krotka kolejeczka. Szybko poszlo. Obieramy kierunek na Hamburg (a11 do ringu pozniej na a24). Po drodze krotka pauza. O dziwo obylo sie bez "ształow". Dolecielismy na styk do portu (tam krecislismu pauze). Nastepnego dnia zrzucili meble i kierowalismy sie do innego portu po orzeszki. Zaladune trwal ok 3 godzin... Po zaladowaniu ogien na Hiszpanie
. Po drodze zolle zatrzymaly nas na kontrol - alles gut
Jedziemy dalej, spokojnie, bez wiekszych "zatwardzen"
. Dojechalismy gdzies pod gralice Niemiecko - Luksemburdzka. Tam pauza. Rano sniadanko, kawka i w droge. W niemczek na nacjonalce byl maly objazd - szkopy cos wycieli :p. W luksemburgu troche popadalo. Do Francji dolecielismy spokojnie. Sloncze powoli zaczynalo dokuczac... Ale jeszcze nie bylo zle. Rano slonko troche przypieklo w glob i trzeba bylo wstawac... Tradycyjnie sniadnko, kawka, poranna toaleta i w droge. Dolecielismy na Jonquere. Tam pauza. Po godzince ruszylismy w droge. Kierowalismy sie Walencje. Po drodze zakupy na "Simbie" Zblizal sie weekend... Do tego jakies swieto... Zakaz jazdy. Tata mnie ucieszyl - powiedzial ze weekend spedzimy kolo Walencji nad morzem
:):).Tak jak wczesniej wspomnialem zakupy na simbie (trzeba bylo kupic troche jedzonka). Zostalo nam troche czasu i pomykamy dalej autostrada. Zjechalismy na Cambrils kolo Tarragony. Tam wykrecilismy nocna pauze. Spalo sie przyjemnie gdyz niedaleko bylo morze. Rano pobudka i lecimy nacjonalka poniewaz na autostradzie byl zakaz dla ciezarowek. Lecielismy N340 na walencje. No narescie... Dojechalismy na plaze
W planach byla "tylko" sobota i niedziela. Woda ciepla, piekne panie
czegoz wiecej chciec?
Weekend zlecial szybko. Przyszedl poniedzialek... i w droge pod rozladunek. Daleko nie trzeba bylo jechac - jakies 60 km do miejscowosci Beniparrell. Tam szybko sie uwineli. Po rozladunku lecimy na jakis parking. Tata dzwoni do firmy czy jest jakis zaladunek... Mamy czekac... Zanosilo sie ze jeszcze troche postoimy wiec wrocilismy na ta sama plaze co stalismy w weekend. Stalismy dwa dni... Jest zlecenie. Zaladunek brzoskwin w Lleidzie do Czestochowy. Kierunek Barcelona, potem Zaragoza droga AP2. Zaladowali nas i powrot do domku. Pauze krecilismy na Jonquerze. Rano zakupy i ogien na Francje. Po drodze zlapalismy lacza przy naczepie... Slonce dawalo sie we znaki... Bardzo smazylo, na szczescie klimatyzacja jak zwykle niezawodna
Po zmianie kola czasu zostalo nie za duzo (chyba dwie godzinki). Dolecielismy na jakis parking i krecimy pauze (za Lyonem). Przyszedl ranek i w droge. Droga mijala spokojnie, bardzo szybko. Wjechalismy do niemiec i "na dzien dobry" stau... Jakos sie rozeszlo.. Troche czasu stracilismy. Ale lecimy dalej... Wiadomosci.... SECHZEHN KILOMETER STAU.... - bez komentarza... Nie pamietam dokladnie w ktorym to bylo miejscu, ale trzeba bylo to jakos objechac nacjonalkami... Wrocilismy na autobhane... Po czasie znow komunikat, ze koreczek... ach te szwaby... Mapa w dlon i szukac objazdu... Ominelismy ten korek, ale to jeszcze nie koniec przygod... Kolo muzeum lotnictwa na zwezce faszole sie stukneli... I Znow stoimy... A czas leci... Przyjechaly "policje" i powoli zaczelo wszystko isc... Dolecielismy na "dziewiatke" i trzeba krecic pauze. Pobudka ok 6 rano... Maly ruch. Lecimy na Berlin, nastepnie Drezno i Zgorzelec. Kolejka na granicy malutka... Ale za to osobowki... Bardzo dlugi, nie pamietam ile km. Zblizal sie weekend wiec faszolki wybierali sie do Polski na zakupy xD. Ze Zgorzelca lecielismy na Boleslawiec tam wjechalismy na myjke i na obiadek. Potem A4 w strone Wroclawia, nastepnie zjazd na Opole i Czestochowa. Po firma pauza nocna. Rano rozladunek i lecielismy do Lodzi po banana do Bydgoszczy. Firme w lodzi znalezlismy bez wiekszych problemow. Zaladunek trwal "chwilke" i ogien na baze.
Na tym bede konczyl moj opis. Mam nadzieje ze dobrze jak na pierwszy raz
Pozdrawiam! Szerokosci i przyczepnosci!