Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 15 sie 2011, 16:42

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 26 lut 2009, 19:48
Posty: 97
GG: 19905821
Samochód: ---
Lokalizacja: Środa Śląska

Środa 10.08.2011
Dom-Heilbronn-Przejście graniczne Szwajcaria-Niemcy ( Bazylea )
Przejechane : 978km .
Obrazek


We wtorek rozmawiając z ojcem padł pomysł ,abym pojechał z kolegą jego do Szwajcarii , bo i tak mają się przepinać i tak. Dostałem numer do Mariusza , zadzwoniłem , popytałem i powiedział ,że nie ma sprawy . Podskoczyłem więc szybko do miasta, zrobiłem trochę zakupów ,a po powrocie spakowałem rzeczy . Rano wstałem po 4 , wziąłem prysznic , naładowałem aparat do końca i czekałem . O 5:40 podjechał pod chatę swoim autkiem i pojechaliśmy na bazę . Tam zeszło spakowanie jego rzeczy , bo miał ich od ch***. 6:15 start , ruszamy . Na starcie spytałem czy nie ma nic przeciwko jak będę robił zdjęcia , on się tylko uśmiechnął. Dolecieliśmy w Kostomłotach do autostrady i ciśniemy do Budziszowa zatankować . Wpadliśmy na Bielany na stację , nikogo nie było ,więc wlaliśmy 450 litrów , zapłaciliśmy cieciowi i ruszamy w stronę granicy. Na autostradzie zapnęliśmy pełne 90 . Ruch w stronę Niemiec mały , większy w drugą stronę , CB radio Mariusz jakieś nowe dostał i nie wiedzieliśmy jak z AMów na FMy to przestawić ,więc cały czas wyłączone było. Po 8 wpadliśmy do Żarskiej Wsi , Mariusz poszedł kupić sobie buty robocze, jakieś pierdoły ,a ja żałowałem że nie wziąłem kasy ,bo bym kupił tablice i proporca ,no ale trudno . Zrobiliśmy tam 15tkę , ruszyliśmy dalej. Na następnej stacji nabiliśmy gazu do butli , a przed wjazdem na autostradę spotkaliśmy z Chomara kolegę , Łukasza więc stanęliśmy pogawędzić. Dopiero po 9 ruszyliśmy na dobre .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Granicę przekroczyliśmy też gdzieś chwilę po 9,albo i przed , nie pamiętam. Na przejściu policjant wysiadł z auta i machał lizakiem , my już wkurzeni bo sądziliśmy ,że nas ściągnie ,ale jakoś przejechaliśmy . Ustawiliśmy na tempomat 90 znowu i równo ciśniemy . Załadowane ledwo 9 ton tej herbaty,więc po górach nie górach ciągle środkowym pasem. Szło fajnie , pogoda jako tako , raz padało , raz grzało i tak w koło macieja . Po drodze jeszcze minęliśmy Sebka_Truckera , leciał do Polski ,ale z tym naszym CB nie dało się nawet słowa powiedzieć . Do Mariusza dzwoniły kilka razy jakieś panny,ja sobie zdjęcia pstrykałem to tu ,to tam . Trochę się też gawędziło,bo było o czym , to o kobietach ,to o polityce,o zlotach i ogólnie co na język przyszło . Pauzę postanowiliśmy zrobić przed zjazdem na 'Hof zachodni ' , stanęliśmy na dzikusie , Mariusz sobie zrobił kawę , ja poszedłem coś uchwycić na parkingu , akurat podjechały fajne motorki więc poszło zdjęcie . Wróciłem do auta , poczęstował mnie piwem , więc ja kulturalny nie odmówiłem .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ruszyliśmy dalej , łóżka nie opuściliśmy , tylko podparliśmy prętem , bo coraz coś się wyciągało do przegryzania . Znowu na tempomacie pełne 90 i gnamy dalej przed Siebie . Ruch trochę większy, więcej niemieckich wozideł . Dalej rozmawialiśmy trochę , to o mojej szkole , znowu o kobitach i tak leciało . W końcu gdzieś w którymś momencie urwał mi się film , zbudziłem się nie wiem , gdzieś po 25 minutach . Mariusz dał pomysł ,aby zjechać i się nieco zdrzemnąć , przytaknąłem z entuzjazmem ino . Wjechaliśmy przed Hofem na dzikusa , tak więc tam wcześniej pomyłka , bo na 45tkę stanęliśmy w Chemnitz . Ja skoczyłem do kibelka i już się przewietrzyłem więc zabrałem się za czytanie gazety. Mariusz kimnął się godzinkę , potem wstał , przemył twarz , zjedliśmy po nektarynce i ruszamy dalej .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Nie pamiętam która godzina była ,ale gdzieś koło 11 , 12 może . Zadzwonił do Mariusza starszy , wyjechał dopiero ze Szwajcarii , z Thayngen ,więc mieliśmy sporo czasu. Ustaliliśmy miejsce przepinki za Heilbronn na Autohofie przy Muzeum lotnictwa wojennego . Planowaliśmy tam być koło 16-17 . Mieliśmy drugą pauzę zrobioną , także mogliśmy ciągnąć do 10 h jazdy . Widoki coraz lepsze za Hofem , już te podjazdy itp jak to na tej drodze. Tutaj też te 9 ton nie dawało znać o sobie , ciągle środkowy pas na górkach i Niemieckie TGXy ino wąchały zapach naszych opon . Pogoda się zrobiła , chociaż dalej na dworze ledwo 15 stopni , im bliżej Szwajcarii tym cieplej . Gdzieś tam po trasie do Norymbergi zadzwonił Kuba'KubiK' , ale długo nie pogadaliśmy , bo nie miałem ochoty , a po za tym żarło kasę ostro :). Do Norymbergi leciało się okej , było koło 15 , Mariusz zaczął rozmyślać , czy nie natrafimy na korek na A6 , bo to w sumie ta pora . Jeszcze te cholerne zwężki ,ale odziwo korkowało się tylko w stronę Hofu . Najzabawniejszy manewr wykonał jeden niemiec osobówką , bo jeden pas szeroki szedł w prawo , a dla osobówek w lewo 2 m szerokości . Ten tam wjechał i się pogubił , mało co do wypadku nie doszło , a za nim skapnął się ,że to pas dla osobówek trochę minęło . Na zwężkach spotkaliśmy zestaw z BedMetu i znany mi kierowca ,ale znów ... chu*** radio .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wylecieliśmy z Norymbergi i teraz w stronę Heilbronn . Na tej trasie niestety dwa pasy i zakaz wyprzedzania między 6-19 , także dogoniliśmy dosyć szybko inne auta i musieliśmy jechać za nimi dosyć spory kawałek aż do podjazdu gdzie dodatkowo jeden pas był . Za jedną ciężarówką jechaliśmy marne 78-82km/h więc nie czekaliśmy nawet do 3 pasów ino nieco wcześniej but w podłogę i za Europegazem pod górę . Gdzieś koło Schnelldorfu przycisnęło nas do kibelka , stanęliśmy praktycznie na drodze , nie zajmowaliśmy miejsca parkingowego , szybka toaleta i ruszamy dalej . Pogoda się już całkiem przyjemna zrobiła , 19 stopni pokazywało . Maniek zmienił płytę ,bo już jedną 3 raz słuchaliśmy , włączył jakieś lata 80 i tak się miło jechało . Przed nami znowu pare ciężarówek , za którymi chcąc nie chcąc trzeba było jechać . Wybiło nam przed Heilbronn 9 h jazdy , więc godzinka zapasu , a do Autohofa 16 km ,więc z przepinką luzik. W Heilbronn jeszcze spotkało nas kilka zwężek ,ale tam jakoś poszło , zbytnio sztau nie było. W końcu dolecieliśmy do zjazdu na autohof , ojciec akurat już wjechał na parking , który mieścił się przy autostradzie więc mieliśmy na niego widok . Wjechaliśmy na plac , on już łapy opuścił , kable rozpiął i czekał na nas . Podstawiliśmy się obok , poszedłem przywitać się z ojcem , przerzuciłem rzeczy do zielonego i odpiąłem dafa , Mariusz odjechał swoim i podjechałem pod niebieską . Ciężko było wyjechać ,bo 24.5 tony ojciec miał ,więc trochę kombinowałem z opuszczaniem . Zamienili się papierami , liczniki pospisywali i trochę pogadali , a ja przerzucałem palety z JCLowskiej naczepy na naszą niebieską .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po 30 minutach wygonił nas cieciu ,więc ruszyliśmy . Ojciec miał jeszcze 3 h jazdy ,więc na luzaku do Bazylei dolecimy , pod warunkiem ,że 45tke zrobimy jeszcze :E. Mariusz wyjechał przed nami i od razu zjechał na stację kilkaset metrów dalej , dostał od nas służbowe 50 euro więc [wycenzurowano]( resztę :E . On miał rozładunek w Koblencji , my za Bernem , nie pamiętam nazwy . Szyba w dafie [wycenzurowano]** z mojej strony,ale nie dziwota , bo ta strona ojcu nie potrzebna . W Walldorfie zjechaliśmy na A5 i w stronę Karlsruhe . Szło dobrze ,ładunek lekki , cały czas na odcięciu . Trochę sobie pogadaliśmy , dowiedziałem się na jakiej to farmie we wtorek rozładowywał , a ja w zamian powiedziałem co w domu piszczy ,bo 3 tygodnie tutaj siedział. Przed Karlsruhe zjechaliśmy na parking zrobić tę pauzę , zjedliśmy trochę nektarynek które przywiozłem , popakowałem wszystko pod łóżko . Starszy poszedł do kolegi z JCL który stał przed nami pogawędzić. Ja ogarnąłem nieco w kabinie , szybę umyłem i czekałem . Ruszyliśmy gdy już się szarawo robiło ,więc to nie na mój aparat . Zrobiłem dwa zdj a potem już lipa . Na zwężkach się korkowało , standard o tej porze , 6 zwężek o łącznej długości 42 km . Na stacjach już wszędzie pełno , więc nawet nie było co myśleć o stawaniu wcześniej tylko gnać do końca i liczyć ,że parking na terminalu będzie otwarty. Do granicy dobiliśmy o 22 ,ale niestety światło czerwone się paliło więc lipton . Stanęliśmy w kolejce na poboczu i liczyliśmy ,że włączą zielone , tak się nie stało. Uszykowaliśmy sobie miejsce do spania i czekaliśmy aż ktoś za nami podjedzie aby wyłączyć awaryjne . W końcu gdy kładłem się spać podjechał Polak , więc w końcu cisza .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Koniec pierwszego dnia , kolejne dam może dzisiaj i jutro. Z czwartku zobaczę czy dziś będę miał chęci ;).


Czwartek 11.08.2011
Trasa : Przejście graniczne - Neuenegg - Düdingen - Hindelbank - Bazylea
Przejechane : 257 km

Obrazek


Rano ,gdy się przebudziłem ojciec już gdzieś łaził po dworze , było gdzieś przed 7 . Zszedłem z góry , ubrałem się i wyszedłem się przemyć . Zauważyłem ,że zielone zapalone , ale my niestety do 7 musimy wykręcić pauzę . Po umyciu się wróciłem do auta , ogarnąłem w kabinie i czekałem aż wybije 7:00. Między czasie podjechał do nas kierowca ze znanej mi firmy z Opolszczyzny pytając czemu stoimy , gdy uzyskał odpowiedź ruszył dalej . 2 minuty po siódmej ruszyliśmy , akurat na naszym pasie było zielone więc od razu wjechaliśmy na parking . Przed parkingiem złapali jakiegoś Słowaka , który pewnie wjeżdżał na czerwonym z wiaduktu . Znaleźliśmy sobie miejsce , wzięliśmy papiery i poszliśmy do Zool-impex zrobić odprawę . Siedziało tam kilku polaków , trochę się pogadało . Papiery pierw robiła nam miła Turczynka , a potem dała dokończyć mozolnemu Niemcowi , muł jak cholera . Po zrobieniu poszliśmy na dół do Niemca , tam okej , 3 minuty sprawdzania i gotowe . Potem do Szwajcara , tam trafiliśmy na sumienną i liczyła wszystko , wagę towaru itp , wg papierów zrobionych na górze , a tych z załadunku waga nie zgadzała się o 13 kg ..omg . Ojciec więc poszedł poprawić ,a ja wróciłem do auta . Po chwili on przyszedł bo szybko poszło . Wzięliśmy torbę , bujnęliśmy się do Lidla ,który był 300 metrów od parkingu , kupiliśmy potrzebne rzeczy , wróciliśmy i ruszyliśmy . Na bramkach ojciec się tylko modlił ,żeby go nie ściągnęli , bo nie ma na to czasu , a wiadomo , herbatę zawsze sprawdzają , bo tam różności można przemycać . Nie sprawdzili na szczęście , więc ruszamy .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Tereny dobrze mi znane , jednak nigdy nie udało mi się trafić na taką pogodę , było ciepło . Po 8 , a tu już 21 na termometrze . W Bazylei przejechaliśmy kilka tuneli , aby potem wydostać się z miasta , które nieco się korkowało . Jechaliśmy pierw A3 , dopiero Liebruti zjechaliśmy na A2 ,którą mieliśmy jechać aż do Ekerkingen . Krajobrazy w tym świetle wyglądały inaczej , piękniej . Ja jednak liczyłem ,że pojedziemy na załadunek do Altdorfu , tam na prawdę jest krajobraz rodem z Piratów z Karaibów i kto wie czy to tam nie było kręcone , ojciec zawsze mi opowiada o tych widokach jak chce mnie wkurzyć , zazwyczaj mu się udaje. Mianowicie płynie sobie rzeczka przy drodze , a za rzeczką góry , nie byle jakie , bo to już łapie pierwsze pasmo ALP , widok niesamowity jak oglądałem na zdjęciach . Droga mijała nam w normie , przed jednym z tuneli zaczęło się korkować ,a gdy do niego dojechaliśmy , w sumie z 300 metrów od niego ,nagle każdy dostał przyśpieszenia i korka nie ma , a co było powodem to nie mogę tego rozszyfrować , bo nic nie hamowało . Jechaliśmy sobie za polskim kierowcą , trochę się pogawędziło ,bo pytał się o sprawy na Szwajcarii , przepisy itp ,bo pierwszy raz tutaj . Ja natomiast przyglądałem się wzgórzom i temu co się na nich znajdowało ,bo wcześniej jak się jeździło albo zamglone ,ale lało...

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Robiło się coraz cieplej , jednak my klimę mieliśmy wyłączoną , szyby pozamykane , bo ogólnie lubimy w ciszy jeździć , a klima wiadomo , nagła zmiana temperatury i katar , ból gardła gotowy . Nie mogłem całą drogę do Neueweg znieś tego ,że Alpy mijamy bokiem , bo tak na prawdę jechałem przez nie dwa razy i to w nocy , więc hmm co to za widoki... Rekompensowało za to trochę to widoki z boku , bliższe , które śmiało mogłem uchwycić aparatem . Do celu zostało jakieś 40 km , w Bernie dawno nie byłem , więc gdy wjechałem trochę się zdziwiłem . Rozkopane wszystko , zwężki na całym mieście , więc trochę się korkowało,ale na szczęście godziny poranne więc nie można było narzekać . Za Bernem ciągniemy dalej 12tką w stronę Genevy , pogoda ciągle dopisywała , mi apetyt również , bo muszę przyznać jadąc autem mogę jeść na okrągło . Lodówka co chwile była wysuwana , a to jogurt , a to jajka i tak w kółko . Do miasteczka w którym mieliśmy rozładunek dobiliśmy gdzieś chyba przed 10,albo i chwilę po . Wjechaliśmy na zakład , na całe szczęście nikogo przed nami nie było . Ojciec pozwolił mi cofnąć pod rampę ,ale oczywiście i tak za 3 razem wywinąłem , bo mi stał szambiarką , ale za to ojciec miał powody do śmiechu , bo sam powiem ,że dałem dupy ! W końcu cofnąłem , pauzę włączyłem i zaczął się rozładunek . Rozładowywała bardzo miła kobitka ,która coraz przychodziła porozmawiać ,bo jej syn rozładowywał . Przed przerwą zdążyli nas zrzucić , a my już mieliśmy adres pierwszego załadunku .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Adres załadunku był ,ale póki co dostaliśmy go telefonicznie , nie sms . Ojciec gdy tylko usłyszał "SIKA'' już więcej nie potrzebował , bo to stały pkt załadunków do Polski . Ojciec wbił w nawigację miasto ,gdzie mieliśmy jechać . Tam ledwo 14 km ,więc rzut beretem . Wróciliśmy do autostrady , oczywiście pierw zamknięty przejazd kolejowy , ale to nie to co w Polsce , 30 sekund stania , pociąg przeleciał i ruszamy. Z góry autostrady fajny widok na miasto , oczywiście nie ujechaliśmy daleko , przed zjazdem do miasta stanęliśmy do toalety , bo na rozładunku zjedliśmy trochę różności . Chwila przerwy i podjechaliśmy do firmy . Strach mój ,aby to nie były ADR ,bo tutaj ładuje się tę chemię budowlaną , więc różnie . Ojciec wrócił i dalej nic nie wiemy , była przerwa . Po przerwie wiadomość ,że jakieś rolki ładujemy i g**** jakieś nam nie znane , więc nie ma ADR , uff . Znowu miałem pole do popisu ,tym razem ciaśniej niż wcześniej i poszło mi za pierwszym razem ( :D ) . Szybki załadunek , zamykamy drzwi i wyjazd .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wróciliśmy do autostrady , śpieszyliśmy się dosyć ,bo chcieliśmy w piątek wrócić do domu , jak się w późniejszych relacjach okaże nic z tego . Na tempomacie 90 , ja z aparatem , łapałem widoki , z powrotem jakby inaczej , nie to samo , można było więcej uchwycić . Trochę ze starszym pogadałem o szkole , bo to jednak ważna sprawa . W końcu się pokłóciliśmy o błahostkę więc zapadła cisza . Znów przez Berno , tym razem trochę się bardziej korkowało ,ale jak na miasto to i tak się przeleciało to szybciej niż Wrocław , a tym bardziej Warszawę . Za Bernem przyszedł dokładny adres załadunku , ulica i kod , bo tak to jechaliśmy na czuja ,czy aby to miasto . Na szczęście w Szwajcarii jest jedno takie miasto o tej nazwie więc było okej . Zjechaliśmy zjazdem na Burgdorf , nawigacja do miasta nas doprowadziła , do ulicy też ,ale hmm , tam nic nie było , blok mieszkalny , stacja paliw . W tym wypadku poszliśmy się spytać szefa stacji gdzie to jest , ale on nam tak rozrysował ,że nic nie wiedzieliśmy . Trafiliśmy jednak dzięki naszej intuicji za pierwszym razem . Firma mała , stanęliśmy na boku . Starszy poszedł popytać i mogłem wjeżdżać , co prawda wszystko na styk , prawie [wycenzurowano]** lampkę boczną w naczepie ,ale przeszło . Tutaj pracowali Polacy więc było z kim pogadać , wesoło było . Tutaj ładunek to jakieś maszyny , do Jaworzna , dwie maszyny dokładnie , z 800 kg ważyły może . Załadowaliśmy , ojciec spiął pasami , ja podpisałem papiery i czekamy co dalej .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po 10 minutach decyzja przyszła ,że załadunek na bocznicy kolejowej w 'CAMION' , ojciec tam zawsze ładował również na powrocie więc wiedzieliśmy co i jak . Wycofaliśmy z zakładu i ruszamy , póki co na plecach jakieś 1700 kg , więc tyle co na busach się wiozło . Dojechaliśmy do autostrady po 15 km , wjechaliśmy i już spokojnie bez pośpiechu , na nodze 86-90 . Włączyliśmy radio , bo złapała taka nasza ulubiona stacja na Szwajcarii z normalnymi piosenkami anglojęzycznymi , a nie skoczne niby taneczne niemieckie disco . Szło fajnie , korków nie było , na podjazdach mogliśmy brać każdego lewym , a norma ? Byliśmy w szoku , co prawda lecieliśmy prawie pusto ,ale 26.3 jeszcze się nam nigdy nawet na autostradzie nie trafiło . Ojciec chciał jeszcze obniżyć ,ale dolecieliśmy już prawie do Bazylei więc podbił do 27. Zajechaliśmy na ten kolejowy ,ojciec poszedł do biura JCLowskiego i tam niezbyt miła nowina , mianowicie nie ma dokumentów ładunku . Chwila zastanowienia i wjechaliśmy na teren kolei i tam staliśmy przy samych torach . Zjedliśmy sobie pulpety , ja posprzątałem i tak leciało do wieczora . Oboje byliśmy strasznie wkur((( ,bo w piątek będzie ciężko dotrzeć do domu , a tym bardziej w sobotę przed zakazem . W końcu koło 22 czytając Angorę ,gdy ojciec już spał i ja postanowiłem się położyć , zdjąłem z góry rzeczy i grzecznie próbowałem usnąć , bez skutku , bo co chwile wagony z toru na tor przestawiali .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Z piątku wrzucę jutro ,albo dziś w nocy ;)


Post Wysłano: 15 sie 2011, 17:12
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lip 2011, 11:24
Posty: 167
Samochód: osobowy

Cześć :)

Przeczytałem wszystko i muszę Ci powiedzieć że wrzucaj więcej ;)
Na pewno będę czytał pilnie :) opis fajny, zdjęcia okej. Czasami możesz bardziej rozwinąć swoje chwile za kółkiem aby urozmaicić opis :)
Przebieg jaki pokonałeś w pierwszym dniu jest imponujący ;)

Pozdrawiam i czekam na więcej :)


Post Wysłano: 15 sie 2011, 20:52
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Siema
Opis bardzo fajnie się czytało no i dużo ciekawych zdjęć
Pozdrawiam i czekam na kolejny :D


Post Wysłano: 15 sie 2011, 22:25

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 sie 2007, 13:10
Posty: 77
GG: 0
Samochód: tylko rower :D
Lokalizacja: Przemyśl

Jest REWELACYJNIE :D,bardzo ciekawe opisy które czytałem z zainteresowaniem,oraz różnorakie zdjęcia widoków i samochodów ;D.Możesz być pewien,że będę częstszym gościem w tym temacie i już czekam na nową aktualizację :D

Ale ta Scania :shock:,mmm,chyba się w niej zakochałem :mrgreen:
Obrazek

Pozdrawiam Pawcio155

_________________
viewtopic.php?f=7&t=21155-dział fotogalerii
viewtopic.php?f=6&t=24382-dział modelarstwa


Post Wysłano: 15 sie 2011, 23:25
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 20 maja 2010, 12:11
Posty: 406
GG: 6451835
Samochód: Crafter
Lokalizacja: Strzegom/Jaroszów [DK5]

Również mnie wciągnęło, tak o chciałem zajrzeć na fotki a w sumie to przeczytałem cały opis. :D
Fajnie opisujesz trasę, będę tu częściej zaglądać.

No i mieszkasz niedaleko, Środa Śląska, A4, znane tereny. :wink:

_________________
ford transit/volvo fh.


Post Wysłano: 16 sie 2011, 0:08
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2011, 15:46
Posty: 4180
Samochód: DAF XF105.410
Lokalizacja: Wieluń / Wieruszów

Cześć. :)

Również wpadłem na ten temat z myślą, że looknę na zdjęcia może coś znajomego się przytrafi :) Skończyło się przeczytaniem od deski do deski i z roździawioną japą :D Opisujesz ciekawie, tak, że trzeba przeczytać dalej. Szkoda, że jechałeś we Wtorek bo ja dzień wcześniej leciałem z tatą na Szwajcarię, może byśmy się styknęli, jeśliby była możliwość. Ten kierowca co się pytał o Szwajcarię to może mówił skąd jest z jakiej firmy bo widzę, że naczepa Wieltonowska na Wieluńskich numerach ale możliwe, że w leasingu. Tereny dobrze Mi znane bo od ostatnich miesięcy coraz częściej zaglądam z tatą do Szwajcarii :) Pogoda Ci się trafiła ja ostatnimi czasy trafiam na deszcze, mgły i niezbyt jest co fotografować... :/ A teraz trochę kadrów, które oboje złapaliśmy w podobnym momencie :D

Twoje:Obrazek Moje: Obrazek

Twoje: Obrazek Moje: Obrazek

Twoje: Obrazek Moje: Obrazek

Pozdrawiam 8)

PS. Zapraszam do siebie może również znajdziesz coś znajomego :)


EDIT:

Tak, zjechaliśmy myjkę bo od dawna planowaliśmy już mycie ale zawsze tak człowiek ganiał, że czasu brakowało. Kilka razy tam byliśmy i nie było powodów do narzekań ale wtedy z relacji innego kierowcy pracownicy byli po małym (a raczej większym :D ) no i odje***i fuszerę totalną. Najczęściej jeśli już to na myjkę wjeżdżamy w Sycowie zaraz jak się zjedzie z DK8 do miasta do kilkaset metrów dalej jest myjka. Kasa rozsądna, chłopaki porządne. Może czasowo trochę dłużej ale efekt murowany. No i zawsze jest chemia. Więc zbiorniki stopnie i inne elementy aluminiowe są białe jak śnieg. Również chwalimy z tatą myjnię na BP zaraz przed Kudową. Tam również jest w porządku. Mój aparat to Sony Cyber-Shot DSC-H10. Z tego co o Nim poczytałem to w sam raz dla amatora. Używam gotowych ustawień np. Dla widoków tryb PEJZAŻ a dla zdjęć pojazdów w ruchu tryb SPORTOWY. Jednak ostatnio używam trybu AUTOPROGRAM. Zwiększam intensywność kolorów, wyrazistość jest na auto a ISO ustawiłem na 200 bo przy około ISO1000 robi się ziarno... :/. W dzień oraz przy zmierzchu zdjęcia są jak Cię mogę ale już przy wieczorze aparat niestety ale chowam. Będąc z tatą raz nam się trafiło stać na tym parkingu przy torach. Jakoś w połowie lipca to było i kocioł był straszny na granicy. :) I to nie jest Twój pierwszy komentarz u Mnie przewiń 2 strony wstecz a zobaczysz, że już pisałeś. ;) Miałem dodać kolejny opis z wypadu do Szwajcarii ale tata wziął laptopa a tam miałem gotowy opis... niezbyt Mi się chce od nowa pisać ale może Mnie natchnie :P

_________________
09.09.2011r. Sylwek. Pamiętamy. [*]

Ex Naczelny Forumowy Kierowca z Powołania.
#BigosLover


Post Wysłano: 17 sie 2011, 0:56

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 26 lut 2009, 19:48
Posty: 97
GG: 19905821
Samochód: ---
Lokalizacja: Środa Śląska

Dzięki , jeszcze raz powiem to i w tym temacie , genialne relacje piszesz ;).
Co do tego wieltoniaka to na pewno nie z Wielunia , bo auto miał jak go wyprzedzaliśmy na blachach jak dobrze pamiętam TKI ;)
Dzisiaj krótko , bo i nie przejechaliśmy sporo . Wszystko przez te papierkowe sprawy.

Piątek 13.08.2011
Przejechane : 128 km
Trasa : Obrazek


Piątek rano , na dworze zanim wstałem już ciepło , zwlekłem się z góry , było gdzieś koło 7 . W nocy dobrze mi się spało ,bo niczym się nie przykrywałem więc nie narzekałem na duchotę . Ubrałem się , obmyłem i poszedłem do biura JCLowskiego napełnić bańki z wodą . Ojciec już tam siedział , pod ich drzwiami i czekał aż ktoś przyjdzie . W sumie nie wiedziałem ,że on gdzieś poszedł ... Wróciłem do auta , ogarnąłem wszystko , poukładałem itp i akurat tato wrócił z papierami . Teraz tylko kwestia kiedy nas załadują . Staliśmy tak do 9 , zdenerwowani tym ,że w sobotę zakazy i będzie ciężko do granicy z Polską dolecieć , na dodatek ładowali paczki , przesyłki także odprawa potrwa dłuuugo . Załadowali nas po 11 dopiero , ociągali się strasznie , byli chyba w tym wprawieni . Jeszcze na dodatek musieliśmy do Muttenz podlecieć po jakieś inne papiery , do odprawy . Zdążyliśmy przed przerwą w biurze , co prawda ja trochę czekałem , jeszcze nakierowałem Polaka jak dojechać do miejsca skąd my tutaj dotarliśmy ( mam nadzieję ,że nie błądził ) , w końcu tato wrócił. Ruszyliśmy czym prędzej na przejście graniczne . Modliliśmy się jeszcze ,żeby nas nie ściągnęli na parking , ale jak się okazało na parkingu głównym 3 rząd był pusty , w drugim trochę miejsc wolnych . Zaparkowaliśmy w 3 rzędzie , staliśmy koło Polaka , ale ten zasłonięte miał zasłony więc co bd mu przeszkadzał . Mijała godzina , ojca nie ma , wziąłem więc portfel z myślą ,że przejdę się do Lidla . Poszedłem pierw do biura poszukać ojca , na 3 piętrze go nie było więc wróciłem a ten stał na dole . Wróciliśmy do auta , on zjadł śniadanie dopiero ,które uszykowałem w Bazylei . Potem nazad do biura i oczekiwanie , było chyba koło 15 ... oboje wkurzeni na maksa ,ale co poradzić . Oddali nam w końcu papiery , poszliśmy do Szwajcara , tam był Polak , trochę pogawędziliśmy po cichu , oddał papiery i do Niemca . Tam trafiło się na sumiennego dziadka , który ostro wszystko sprawdzał. Na końcu kazał ojcu wrócić na górę , ale po co ? Nie zrozumiałem a starszy nie chciał powiedzieć . W końcu ruszyliśmy , do szlabanu kolejka ,ale na szczęście , bo nikt nas nie chciał z lewego wpuścić otwarli drugie okienko. Po przekroczeniu granicy doładunek w miasteczku zaraz za przejściem . Podjechaliśmy pod rampy , ja wyskoczyłem i szybko pobiegłem do ALDIKA , bo czasu nie było ,a do 16 chcieliśmy tylko jechać ,żeby nocą ruszyć i do zakazu do 7 w sobotę dolecieć do Norymgergii czy to do Hofu planowaliśmy.. Wróciłem ze sklepu , ojciec już czekał , widzę ADRka otwarta więc doszło trochę . Jak się okazało doszło 700 pkt ADR więc nie ma bata otworzyć trzeba , bo wcześniej już 670 pkt było .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ruszyliśmy dalej . Na szczęście do ronda w tej małej wioseczce już kolejki nie było , bo jadąc do firmy korek na kilometr był ,ale to wina świateł na skrzyżowaniu i wąskiego rozwidlenia dla skręcających w prawo , którzy w efekcie hamują ruch . Wróciliśmy do autostrady , nie ustawialiśmy tempomatu , ojciec chciał normę jeszcze sobie szlifować od początku , a na tempomacie wiadomo,więcej żre . Co prawda i tak szliśmy 88-89 cały czas , jakoś to szło . Nie korkowało się całe szczęście , w kabinie cisza , nie mieliśmy ochoty na rozmowę . Ojciec ciągle coś planował , liczył , jak to dotrzeć do Polski , ja natomiast obserwowałem tereny , uwielbiam właśnie tak sobie patrzeć , nie jazda a krajobrazy czasami mnie bardziej rajcują .

Obrazek Obrazek Obrazek

Za Freiburgiem coś się ruszyło , zaczęliśmy wymianę zdań co kwalifikowało się do rozmowy . Wniknąłem w plany na powrót Polski również kalkulując czy to w ogóle da radę wrócić , dojechać , a jak da to na prawdę na styk . W końcu przestaliśmy o tym myśleć , bynajmniej ja , co będzie to będzie . Zadzwonił Szef , trochę ze mną ponawijał ,bo ojciec nie miał ochoty . Nieco go wkręciłem ,że wyjeżdżamy dopiero z kolejowego i lecimy na odprawę , ten to usłyszał , zrozumiał ,że my niby na Szwajcarii i się rozłączył , więc okej , spokój załatwiłem ojcu . W końcu chwyciłem w swe ręce Angorę , moja ulubiona gazeta . Nie zwracałem uwagi na drogę , to mnie nie interesowało . Radio nie grało , cisza totalna więc mogłem się skupić na tym co czytam . W końcu dojechaliśmy do zjazdu na Offenburg , a za zjazdem na Rasthofa gdzie stanęliśmy kręcić pauzę . Stanęliśmy koło odpicowanej scani , robiła na mnie spore wrażenie . Dalej stali polacy ,których spotkałem na odprawie , ruszyli chwilę przed nami ,więc pewnie stoją od godziny już . Uszykowaliśmy obiad , w sumie zapomniałem co to było,ale bodajże bułki , pomidor , ser,szynka ... takie śniadaniowe jedzenie w porze obiadowej . Teraz kalkulacja , stanęliśmy o 18 , więc załadowaliśmy na Niemczech po 16 , a odprawa była po 15 , sorry za błąd :P. O 19 zajrzałem na cyfrowy , a tam awaria systemu . Ojciec gdy to usłyszał wpadł w szał , wkurzył się już na prawdę totalnie . Zaczął bezradnie przeglądać mapy , ale na nic to . W końcu poszukaliśmy porady u kierowców parkujących sąsiadująco . Dowiedzieliśmy się ,że zakaz obowiązuje tylko na A6 do Norymbergi i A9 w górę i kawałek 14 ,bądź 4 między Chemnitz a Dreznem . Byliśmy uratowani , ojciec zadzwonił do szefa , co ma zrobić , bo w 3 h nie doleci do Norymbergi , tam trzeba liczyć 3.5.h nocą . Po sporach doszli do wniosku ,że zrobią wydruk i ojciec opisze ten błąd tachografu , ja się przeszedłem zobaczyć km na którym stoimy ,żeby dokładnie było wiadomo . Po 20 wyciągnąłem bańki na kratki od mojej strony i wziąłem 'dziki prysznic' , umyłem się niemal cały nie licząc pewnego miejsca :P Ludzie patrzyli na mnie jak na wariata , szaleńca , bo akurat zjechało się kilka kempingów . Tylko ,że na oni to mnie tak krępowali ,że HEJ ! :P .Przed 21 zrzuciłem z góry graty i poszedłem spać , bo pobudka na 2:40.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Post Wysłano: 17 sie 2011, 8:47
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lip 2011, 11:24
Posty: 167
Samochód: osobowy

Kolejny fajny opis poparty dobrymi zdjęciami ;)
Nic tylko czekam na więcej :!: ;)


Post Wysłano: 17 sie 2011, 10:42
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2011, 15:46
Posty: 4180
Samochód: DAF XF105.410
Lokalizacja: Wieluń / Wieruszów

To Ja jeszcze raz podziękuję ;) No to na pewno naczepa w leasingu wieluńskim. Z tego co wyczytałem, również stosujesz Moją metodę, ze się niczym nie przykrywasz w nocy. Blacha do góry wystarczająco jest nagrzana dość długo trzyma ciepło. Jak dobrze pamiętam, to powyżej 1000pkt trzeba otwierać tabliczkę ADR tak? a do 1000pkt nie potrzeba zezwoleń i nie potrzebna jest tabliczka ADR? Jak kiedyś będziecie stali na pompie albo na dzikusie a będziecie opisywać wydruk wyjdź i poszukaj tabliczki z nazwą parkingu. raz mieliśmy kontrolę i Niemiec mówił, że łatwiej jest Im, gdy mają podaną nazwę parkingu :) Też się kiedyś krępowałem takim myciem przy samochodzie ale teraz to leje na to. Jestem człowiekiem i chcę zachować czystość, a że warunki są jakie są to trudno się mówi i jedzie się dalej. na parkingu ładnego holendra wyczailiście ;) Aaa.. i byłym zapomniał. Tata Mój ma w teczce Mapkę Niemiec z autostradami objętymi zakazami letnimi. jak wróci mogę Ci zeskanować. Jest ona z kilku lat :/ ale większość autostrad pozostała bez zmian. Ale jakbyś kiedyś pokazał tą mapkę podczas kontroli BAG to Oni powinni mieć bo My tak zdobyliśmy ją.

Jak zawsze, czytało się miło i przyjemnie. Mam nadzieję, że jeszcze coś się ukaże w najbliższym czasie.

Pozdrawiam. 8)

_________________
09.09.2011r. Sylwek. Pamiętamy. [*]

Ex Naczelny Forumowy Kierowca z Powołania.
#BigosLover


Post Wysłano: 20 sie 2011, 23:20

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 26 lut 2009, 19:48
Posty: 97
GG: 19905821
Samochód: ---
Lokalizacja: Środa Śląska

Przejechane : 919 km
Trasa : Obrazek

Budziki były nastawione na 2:40 , o trzeciej planowaliśmy ruszyć . Jako ,że mój telefon o 3 minuty spieszy wstałem wcześniej , powrzucałem rzeczy na górę i zadzwonił ojca telefon . Zdziwiony nie ogarniał totalnie , bo jeszcze by sobie pospał wyszedł się przewietrzyć . Ja długo się nie zastanawiając wziąłem szczoteczkę , pastę , mydło w płynie ręcznik i postanowiłem się obudzić . Po moich czynnościach to samo postanowił tato . Jeszcze toaleta i ruszamy , w nocy zdjęcia nie wychodzą , więc zrobiłem jedno , takie na siłę ! 3:02 ruszyliśmy z parkingu , plan był jasny , dolecieć za A6 do 7 . Na autostradzie ku naszemu zdziwieniu ruch większy w stronę Szwajcarii , niż Heilbronn . Na zwężkach oczywiście i tak osobówki przed nami musiały nas wyhamowywać , bo jakby inaczej . Nie ustawialiśmy tempomatu , bo trzymała się dobra norma , a na nodze zawsze się trochę upuści i mniej paliwa weźmie . Padał przelotny deszcz , w tych momentach właśnie odpływałem . Jedziemy jedziemy , nagle Bodziu traci kontakt z rzeczywistością . Ojciec śmiał się ,gdy się przebudziłem po którymś odpłynięciu chwilowym i z tekstem " Rzuca Ci tą głową jak żyda po pustym sklepie " , faktycznie znając mnie tak było . Jechało się fajnie , na zakazie wyprzedzania między Heilbronn , a Norymbergą jeszcze ruchu nie było ,a choćby nawet to było przed 6 , więc na legalu wyprzedzać można było . Do Norymbergi wpadliśmy o 6:50 , oczywiście ja wtedy spałem , obudziłem się dopiero gdy już jechaliśmy w stronę Amberg , zostało 30 minut jazdy . Ja lukając na wyświetlacz pomyślałem ,że coś się jeb** , 360 km w 4 h 5 minut ? Na dzikusie stanęliśmy 20 po siódmej , ojciec poszedł w poszukiwaniu grzybów , a ja szperałem w ustawieniach i faktycznie , 378 km przejechane na zmianie , norma 27.8 , także wynik dobry ,ale oczywiście trzeba dodać ,że nasza trasa omija te góry , bo jadąc A81 to hmm norma była by podejrzewam z 3-4 litry wyższa. Pochodziłem po parkingu , stało kilku Polaków ,ale firany zasłonięte więc nie zaczepiałem , zrobiłem po bułce i czekałem na koniec pauzy .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ruszyliśmy dalej koło 8:15 , na A93 nie ma zakazu więc śmiało można było jechać . Wyjechaliśmy za Słowakami bodajże , ale pierwszy podjazd i zostali w tyle , my natomiast doszliśmy w krótkim czasie kierowcę EPO Transu , który zjeżdżał na pauzę 3 km wcześniej . Jak widać on robił równe 45 , albo szybciej się ustawił na parkingu , bo cały czas jechaliśmy za nim od połowy drogi do Norymbergi . Do A93 dojechaliśmy i tutaj już Tychowianin pojechał prosto na Czechy , bo jemu to nawet lepiej tędy lecieć . My za jakimś 7.5 tonowym wjechaliśmy an górę i ciśniemy przed Siebie . Ruch mały , Polaków nie widać , no cóż , pomyśleliśmy sobie ,że nie każdemu zostało czasu pracy , biedni ! Od czasu do czasu pokrapywało , ja w tym wypadku byłem zmuszony coś jeść ,aby nie zasnąć , znowu lodówka cały czas wysunięta i co chwilę coś się wyciągało. Widziałem ,że ojca to wkurzało ,ale nie miałem zamiaru spać :D . Zaczęliśmy się zastanawiać dlaczego Niemcy tak nas nie lubią i blokują nam jedyny powrót ze Szwajcarii od Bazylei i Thayngen , Waldshut Tiengen itp ... Wątpię ,aby ktoś widział w sens oprócz nas objeżdżanie A9 dookoła ,żeby wrócić do domu :P. Szło dobrze , już tak nie pędziliśmy na odcięciu , tylko spokojnie ojciec regulował nogą prędkość , bo ambitny chciał zejść do 26 litrów :E Do Hofu dojechaliśmy gdzieś chyba o 9:30 i wjechaliśmy na szlak którym zazwyczaj się jedzie do kraju . Tutaj obserwując Rasthofy już było pełno Polaków , przechadzających się bez użytecznie po parkingu dla zabicia nudy . My mieliśmy jeszcze do 11 trochę jazdy , więc planowaliśmy dojechać do parkingu za Chemnitz kawałek , tak żeby stanąć przed zakazaną autostradą ... odcinek może 30 km ,ale jest zakaz i lipa . Na tych zjazdach i podjazdach dogonił nas szalony niemiec mercedesem , tandem ! Co on nie wyprawiał przed nami , to przechodziło wszelkie pojęcie . Prawdopodobnie był naje*** w 3 dupy ,ale policji widać nie było . W końcu i my dolecieliśmy do Chemnitz , do 11 5 minut zostało , do stacji 4 km , założyłem się z ojcem ,że nie zdąrzymy w tym czasie się ustawić . Po 5 minutach i zawziętości ojca oczywiście przegrałem , jakimś cudem zanim wskoczyła 11 zgasił silnik . Ledwo stanąwszy rozmyślaliśmy czy iść spać czy nie . Stanęło jednak na zrobieniu śniadania , po dyskusji i sporach stanęło na zupie mlecznej . Szybka w przygotowaniu i napychająca , co nie idzie w parze z dobra . Po najedzeniu się i 90 minutach stania postanowiliśmy się kimnąć . Standardowo rzeczy na dół , zasłony rozciągnięte i poszliśmy spać .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Ja wstałem gdzieś po 16 ,albo to już 17 była . Ojciec kręcił się od godziny ,ale ja nie miałem zamiaru mu w tym pomagać . Zwlekłem się w końcu z łóżka i postanowiłem rozprostować kości , spotkałem Polskiego kierowcę , spytał czy jakichś filmów nie mam i tak się gadka nawinęła , trochę się porozmawiało . Czas leciał strasznie powoooli , nie było co robić . Ja czytałem gazety , ojciec rozwiązywał krzyżówki , a potem nawet złapał się za gazetę Trailer MAGAZINE , co mnie wprawiło w osłupienie , bo on czegoś takiego nie lubi czytać . Koło 18 postanowiłem naszykować bułki do jedzenia , oboje byliśmy głodni więc poszło 8 bułek w oka mgnieniu , te Lidlowskie , dobre tylko pierwszego dnia :D . Nuda doskwierała ,więc postanowiliśmy wypucować kabinę , wzięliśmy po szmacie i czyściliśmy drzwi od środka , plastiki na zewnątrz itp . Ojciec nawet za tą kratownicę z przodu się zabrał , efekt był zaskakujący , całkiem inaczej to wyglądało . Potem dopiero ojciec powiedział ,że za to co robił spokojnie mógłby dostać 20 bodajże euro mandatu i pkt karny ( zgaduję bo nie pamiętam dokładnie ) . O 19:30 zadzwoniliśmy do domu , potem do nas szef i tak zleciało do 20 . A potem ? Jedna ciężarówka ruszyła przed nami , 3 minuty wcześniej , potem druga , trzecia i czwarta . Ojciec już się pieklił ,ale ruszyliśmy dopiero o 20:02 ,dwie minuty zapasu muszą być ! No i tutaj to już się od początku wkurzałem , bo z naszym ładunkiem wjeżdżać pod górki 70 na godzinę to lekka przesada . Zacząłem się nawet śmiać ,żeby redukcję robił ,bo nie podjedziemy . To pomogło , tato zrozumiał aluzję i wbił tempomat na 90 . Szło dobrze , jechaliśmy za Radomianinem który kilkanaście sekund przed nami opuścił parking , trzymał dobre tempo więc nie wyprzedzaliśmy go . Dogoniliśmy potem Volvo z JAS FBG , które jako pierwsze nasz parking opuściło . Po 21 się ściemniło całkiem , już konkretnie ,ale ja się trzymałem , dawno nocą nie jechałem wracając do domu tą trasą więc chciałem zobaczyć Drezno w nocy itp . Szło dobrze ,aż za bardzo i jak się okazało wykrakałem . Za Bautzen był wypadek , w kierunku Zgorzelca droga całkowicie zablokowana , objazd przez L'ó'bau czyt. Libau . Kierowca który przed nami jechał trochę się pogubił , stanął w końcu na środku prawie niemalże skrzyżowania , włączył awaryjne i pierdzielił . Korek za nim konkretny ,my też włączyliśmy nawigację . Zanim dolecieliśmy do granicy , Goerlitz , to trochę minęło . Straciliśmy jakieś 30 minut ,ale mówi się trudno . Ważne ,że nie możliwość objazdu była . Granicę przekroczyliśmy koło 11 , do domu 150 km , 2 h jazdy . Tutaj to nic się nie działo , ustawiliśmy Zetkę i cieliśmy na odcięciu . Na Legnickim Polu ciekawi czy upuści na tempomacie na tej górze niestety upuściło do 87 , czyli jednak słaby silnik w dafie jest . Zjechaliśmy na zjeździe Jarosław i jakaś tam druga wioska . Tutaj wertepami do domu już , punktualnie 00:20 byliśmy pod domem . Ja od razu zabrałem pare rzeczy i pod prysznic !!!

Koniec tejże trasy :)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Dziękuję za uwagę :))


Post Wysłano: 21 sie 2011, 14:38
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2011, 15:46
Posty: 4180
Samochód: DAF XF105.410
Lokalizacja: Wieluń / Wieruszów

Bodziu, umiliłeś mi obiad swoi opisem. :) Nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko się czyta Miło, zrozumiale a zdjęcia również ok. :) Widzę, że ładnie gnaliście skoro tyle km. nakręciliście ale jak nic się na drodze nie dzieje i na tyle lekko to nawet więcej można wykręcić. 8)

Pozdrawiam. Mam nadzieję, że będziesz miał możliwość zaprezentowania jeszcze czegoś. ;)

_________________
09.09.2011r. Sylwek. Pamiętamy. [*]

Ex Naczelny Forumowy Kierowca z Powołania.
#BigosLover


Post Wysłano: 21 sie 2011, 17:10
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Widzę dalszy ciąg też bardzo fajny zarówno fotki jak i opis.
Pozdrawiam Tomek :D


Post Wysłano: 21 sie 2011, 18:18
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lip 2011, 11:24
Posty: 167
Samochód: osobowy

Witam ;)

No i tym razem opis jest już lepszy bo są zdjęcia ;) Może nie wszystkie genialnej jakości ale są - w nocy wiadomo że nie wychodzą ;)

Mam nadzieję że jeszcze jakąś trasę opiszesz :?:


Post Wysłano: 27 sie 2011, 10:39

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 26 lut 2009, 19:48
Posty: 97
GG: 19905821
Samochód: ---
Lokalizacja: Środa Śląska

No to zaczynamy !

Kryniczno - Maków Maz. - Grodzisk Maz. - Warszawa ul. Karczunkowska - Swarzędz ul. Rabowicka - Poznań ul. Wichrowa ( Urząd Celny ) - Kryniczno


Środa 20.07.2011
Kryniczno - Łąck k. Płocka
Przejechane : 309 km


Rano wczas ojciec zjechał do domu , ruszył z granicy więc zeszło mu prawie dwie godziny . Zaczęliśmy planować którędy jechać , jak najlepiej i czy na Wrocławiu otwarta jest na Długołękę obwodnica . Planów było dużo , godziny mijały i w końcu postanowiliśmy ruszyć o 14 przez Wrocław . Już rzeczy spakowane , mamy ruszać i się rozpadało , no cóż pechowo się zaczęło . Mieliśmy 7 godzin jazdy ,więc planowaliśmy dolecieć pod Płock ,albo i dalej . Wjechaliśmy na DK 94 , w końcu zlikwidowali te słupki , bo z podporządkowanej nie dało rady z naczepą wywinąć . Lało niemiłosiernie , tato się rozgrzewał , jeśli można to tak nazwać i na razie spokojnie do Wrocławia . W Leśnicy się korkowało jak to zawsze o tej porze , a za Leśnicą już objazdem Jeleniogórską i do przodu . Ciasno tam , dziury na wysepkach ogromne ,ale innej drogi nie ma . Minęliśmy stadion , tam też rozkopane , ciasno na zwężkach . W końcu wylecieliśmy na Milenijny i na Poznań . Do AOW korek , my jeszcze łaskawi puszczaliśmy tych co wjeżdżali z boku ,ale jeden cwaniak nawet się nie rozglądał liczył ,że go wpuścimy i prawie urwał o naszą naczepę lustro . Wlecieliśmy na AOW i do Długołęki , trzeba przyznać kawał dobrej roboty . Jedyne co nas dziwiło to światła na jednym skrzyżowań , gdzie dłużej trzymało zielone na podporządkowanej niż u nas . Wylecieliśmy za Długołękę i już ciśniemy ostro . Przez Wrocław zeszło nam 1.5 h więc trzeba to nadrobić . Kawałek pojechaliśmy 8mką i potem pod wiadukt w Oleśnicy i na Ostrów Wlkp. Padało dalej , ja chciałem poczytać Angorę ,ale nie na tej trasie , za dużo uskoków , dziur itp. Szło dobrze , do taty zadzwonił szef obczaić sytuację , ale ja musiałem z nim gadać , bo rzekomo 'starszy' nie ma czasu . Szef dopiero doszedł do tego ,że jedziemy jak karetka obok nas przeleciała . W Lesie do Ostrowa pełno ludzi z jagodami itp ,mieliśmy stanąć kupić słoik ,ale za bardzo padało . W Ostrowie zaczęło się przejaśniać , na CB odezwali się pierwsi "nadgorliwi'' , bo im osobówki ruch tamują . Ja w tym czasie dałem cynk Gonzowi ,że będę leciał przez Ceków ,ale ten w robocie więc lipa . Wylecieliśmy na Kalisz , w Kaliszu już zrobiona obwodnica i w końcu przez Skalmierzyce nie trzeba jechać . W Kaliszu poszło szybko , zrobiliśmy sobie z volvem 400tką mały wyścig ze świateł , chociaż ten miał mniej przełożeń został w tyle , ale nie wiadomo ile miał ton . Przelecieliśmy przez Ceków , szukałem domu Patryka ,ale tylko szkołę zobaczyłem . Ozwał się i wtedy mój żołądek ,ale nie chciałem lodówki wysuwać , dopiero na pauzie - postanowił tato . Ściszyliśmy radio , bo już uszy nam pękały od eskowej łupanki . Szło dobrze , nadrabialiśmy stracony we Wrocławiu czas . Przelecieliśmy A2 i dolecieliśmy do dwójki w Kościelcu . Zaczęliśmy się oglądać za paliwem , oczywiście 200L - Obiad gratis . Zjechaliśmy w Kole na wylocie na jedną stację ,ale bon na obiad do wykorzystania w restauracji jadąc na Konin , więc nie zastanawiamy się i lecimy dalej , paliwa jeszcze mamy , po za tym cena tutaj troszkę duża i DKVki nie było . Nie ujechaliśmy długo , jakieś 30 km i musieliśmy zrobić 45tkę , wypadło to nam na ciasnej stacji w Chodowie , nie było gdzie zaparkować więc stanęliśmy tak po niemiecku i liczyliśmy ,że nikt nie będzie chciał tędy przejechać . Zjedliśmy po dwa naleśniki , sprawdziliśmy jak ładunek , ja jeszcze wbiłem na Orlen po Hot Doga i tak zleciało 45 minut .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Nie zastanawiając się długo ruszyliśmy dalej , nie najedzeni ,ale cóż . Wlecieliśmy z powrotem na drogę , spodobał mi się manewr bodajże Litwina wyjeżdżającego z parkingu , który sobie przejechał po wysepce na drugą stronę , no tak , jakiś pomysł jest . Cb radio wyłączyliśmy , bo nie było o czym słuchać , a inspekcji czy coś nie mieliśmy się co bać . Ruch ogólnie ku mojemu zaskoczeniu był bardzo mały , luźno , nie było nawet czemu zdjęć robić . Wlecieliśmy do Kutna , szczerze mówiąc pierwszy raz tu byłem więc byłem bardziej zafascynowany nowo poznanym terenem niż robieniem zdjęć . Kutno oblecieliśmy obwodnicą , za Kutnem jeszcze jedna stacja gdzie obiad gratis i DKV była , no ale co do czego na dystrybutorze po 15 minut czekania przeczytaliśmy : DKV nieczynne , no szlak by to ! . Zostało 25 minut jazdy ,więc planowaliśmy postój za Gostyninem w Łącku . Oczywiście parking pusty , razem z nami wjechał kierowca innego dafa , ustawiliśmy się jak trzeba i zabraliśmy się za szykowanie jedzenia . Nie chciało nam się szykować jakiś przysmaków więc wypadło na zupki chińskie i herbatę do tego . Zjedliśmy , ja umyłem naczynia ojciec poszedł na stację kupić coś do czytania dla siebie . Po 22 zasłoniliśmy firanki , ja jeszcze pałętałem się po parkingu . W końcu gdy ostatnia koleżanka poszła spać , wróciłem do kabiny i również zasnąłem .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Czwartek 21.07.2011
Przejechane : 307 km
Łąck-Maków Maz.-Grodzisk Maz. -Warszawa Karczunkowska


Rano pobudka , budzik nastawiony na 5:30 , o 6 planowaliśmy ruszyć . Zostało nam 130 km więc 2 godziny liczyliśmy na dojazd do Makowa . Ja gdy wstałem ogarnąłem bajzel w kabinie , ojciec poszedł na stację się umyć , a mi zostało umyć się z bańki koło samochodu , bo nie było czasu już , tak nagle się czas skurczył. Ruszyliśmy , do Płocka nie daleko i na rondzie zamiast pierwsza w prawo pojechaliśmy w miasto . Nie opłacało się zawracać więc przez most 10 ton bodajże i przez Wisłę . Z Płocka mieliśmy jechać na Płońsk ,ale postanowiliśmy ,że z powrotem się tędy bujniemy na Grodzisk już . Wylecieliśmy z miasta i pech 3 autosany przed nami , z dwoma się uporaliśmy za jednym razem ,ale trzeci już nie dawał za wygraną , po za tym trzymało nas te 19.5 tony . W końcu za Drobinem zjechał na przystanek i uff możemy przyśpieszyć . W Glinojecku transparent informujący o imprezie romów , tato lubi te klimaty ,ale nie tym razem , robota czeka . Przed Ciechanowem trafił nam się jeszcze jeden Autosan i niestety wyprzedzić go było o tyle ciężko ,że ojciec rozmawiał przez telefon . W Ciechanowie byliśmy po 7 , poszło nawet szybko . Do taty znowu dzwonił szef , pytał co i jak , czy zdążymy dzisiaj rozładować Warszawę , bo załadunek o ładunku na Szwajcarię już coś wiadomo .Na wylocie zjechaliśmy zatankować , bon na obiad był więc wlaliśmy 250 litrów . Poszedłem do restauracji ,ale zamknięta .. Po chwili namysłu doszliśmy do wniosku ,że jednak pojedziemy na powrocie przez Płońsk , bo na to samo wychodzi i nawet szybciej . Ruszyliśmy po chwili dalej , zaraz na Cb wiadomość ,że nie mamy lewego światła z przodu , ojciec pomyślał ,że to bezpiecznik i postanowiliśmy wymienić na Oetkerze . W lesie przed Makowem leżało pełno drzew powalonych , jakaś krowa przy drodze stała , też jej na łańcuch drzewo spadło , bidula . Wpadliśmy do Makowa , tam znowu kierowca ,że brak nam światła ,ojciec trochę z ironią odpowiedział i już się chcieli gryźć . Podjeżdżając pod bramę ojciec chciał mój paszport ,bo inaczej mnie nie wpuszczą , taka procedura , no ale jednak ugadał i bez dokumentu wjechałem , bo oczywiście zapomniałem . Na zakładzie rozładunek 8 palet , otworzyliśmy drzwi i zaraz magazynier zaczął zrzutkę , my za ten czas wymieniliśmy bezpiecznik ,ale to nic nie dało , rozładował , odebraliśmy papiery więc ruszyliśmy do Grodziska .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek

Zrzuciliśmy jakieś 5.5 tony , więc było lżej . Wrzuciliśmy w nawigację ulicę w Grodzisku , trasę alternatywną i jedziemy z powrotem . Przed nami ruszyły 3 nowe FH , ruskie nimi jechali , więc szybko zostaliśmy w tyle , po za tym krowa którą mijaliśmy jadąc do Makowa wtargnęła na drogę i musieliśmy trochę zwolnić . W Gołyminie zacząłem szukać żarówek , bo postanowiliśmy wymienić , w sumie ojciec postanowił gdy ja będę zajadał . Wróciliśmy do Ciechanowa , ja szybko poszedłem po obiad , którego nie było więc wziąłem śniadanie ( Gołąbki , ziemniaki surówka ) trzeba przyznać pyszne . Tato w tym czasie wymienił żarówkę i po 20 minutowej pauzie ruszyliśmy dalej . Do Płońska czyściutko więc prawie cały czas na odcięciu . W Płońsku objazd którego nie zauważyliśmy , zawijka na kolejnym rondzie i powrót . Co do czego i tak pojechaliśmy przez 10 ton za nauką jazdy . W końcu już gdy droga zwęrzyła się na maksa tato podjął się wyprzedzić , ale baba która się uczyła usilnie trzymała się środka i dopiero dobiła do boku ,gdy tyłem naczepy wjechaliśmy jej na auto , a my sami jechaliśmy już ostro poboczem . Tymi wertepami dolecieliśmy do 10tki i potem na 7tkę gdzie dał o sobie znać Villatol .Piknął dwa razy ,więc ciśniemy . Pechowo złapały nas na dwóch światłach czerwone , więc co chwilę hamowanko ,ale potem już tempomat i do Nowego Dworu Maz. na odcięciu , na światłach lewy pas i tylko startujących braliśmy . W Kazuniu zjechaliśmy z 7mki na Błonie . Po chwili zonk , 10 ton i jakieś zezwolenia mogą wjeżdżać , do tego po 5 km usłyszeliśmy ,że policja stoi w Lesznie . Zjechaliśmy więc zrobić 30minutówkę licząc ,że się zwiną . Ci jednak stali , nam pauza minęła więc ruszyliśmy . Przejechaliśmy koło nich , Ci patrzyli się na nas jak nie wiadomo na kogo , już chcieli za nami ruszać ,ale zobaczyli chyba szwabską blachę w naczepie więc odpuścili , bo oni po niemiecku sprechać nie potrafią . Dolecieliśmy do Błoń , liczyliśmy ,że prędko na krótki odcinek 2jki nie wjedziemy ,ale akurat trafiliśmy i szybko w Błoniach na Grodzisk .Tu już nam droga znana , w Grodzisku jadąc do Rabena kierowcy zaciekawieni pytali gdzie się porywamy , na wiadukcie 10 ton , za wiaduktem kamera i misiaki , ojciec zaspokoił ich ciekawość skręcając do Rabena . Na zakładzie pustki ,więc liczyliśmy na szybko rozładunek , jednak nic mylnego , trafiliśmy na przerwę . Po przerwie koło 14 zrzucili , i tak musieli całe auto zrzucić , bo jedna paleta do Grodziska była na samym przodzie ... tak załadowali , ale dzięki temu zostały się nam palety .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po 15 ruszyliśmy z Rabena , gdzieś tak. Spedytor ze Szwajcarii zadzwonił jak nam idzie i przysłał smsem załadunek już na jutro . Był to Swarzędz , awizacja na 6tą rano . Wszystko zależało czy rozładują nas w Warszawie , gdzie robią do 17 tej , szlachta !Do 8 semki dolecieliśmy w Urzucie , znów trafiliśmy na zielone i szybko w stronę Warszawy . Ruch od Warszawy potężny , no cóż godziny szczytu , tato błagał tylko ,aby nas to nie spotkało . Za Nadarzynem odbiliśmy na Piaseczno ,ale tam niestety trafił się nam niedzielny kierowca . Minęliśmy sławną Magdalenkę i całe te mafijne domostwa , nawigacja przed Piasecznem kazała nam skręcić w 5 ton , no niby o 10 km krócej ,ale jednak dostać mandat to nie było by miło . W Piasecznie światła totalna pomyłka , tyle co się ojciec nawkur*** to jego , ale w końcu przelecieliśmy to i wpadliśmy do Warszawy , była 16:20 , wiem bo się spieszyliśmy , i kolejne udane światła . Zielone z obu stron i weź tu przejedź na drugą stronę , tyle co za sygnalizację aut przejechało tyle zdąrzyło , a reszta czekać ! . Rozładunek w firmie SIKA , Chemia Budowlana , wjechaliśmy na zakład , ojciec szybko pobiegł zanieść papiery i tam zła wiadomość , magazynier chciał rozładować ,a tu Szwajcarzy dni tygodnia źle policzyli chyba i awizację rozładunku na 9 rano w piątek . Wtedy już było wiadomo ,że weekend w Poznaniu spędzamy . Jeszcze nasz spedytor Radek próbował coś robić , no ale nie dało rady , pogodzeni z losem zrobiliśmy sobie jajecznicę na boczku , potem ja trochę porozmawiałem , następnie zimny prysznic i tak czytając ostatnie strony 'ANGORY' usypiałem na siedzeniu , było koło 23 . Nie zdążyłem wejść na łóżko jak się rano okazało .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


22.07.2011
Przejechane : 320 km
Karczunkowska - Swarzędz


Piątek rano , pobudka przed 8 , wcześniej nie było sensu . Wstałem i poszedłem się rozprostować , spałem jakoś nieźle zgięty . Zjedliśmy śniadanie , tzn ja zjadłem , 2 kromki chleba , bo nie jesteśmy z rana przyzwyczajeni coś większego szykować . Równo o 8:30 przyszedł do nas magazynier kazał się przestawić , ku mojej uciesze miałem okazję się wykazać , lecz co to cofnąć do tyłu i wjechać między 2 samochody ... No nic trudno następnym razem - pomyślałem . Wrzucili ręcznego na pakę , ja przewoziłem palety na koniec naczepy , a ojciec wypisywał dokumenty , zeszło się trochę ,bo wwozili to od razu na magazyn ,no ale po 40 minutach auto zrzucone , drzwi zamknięty - można ruszać . Przez godzinę 3 telefony od spedytora , w tym jeden z nowiną ,że może uda się odprawę zrobić bez nas , ojciec w to wątpił ,ale może jednak . Ruszyliśmy , do 7 masakryczny korek , tam straciliśmy na 500 metrach 30 minut , potem do 8mki to samo . Ojciec już wątpił ,że dzisiaj do Swarzędza w takim tempie dolecimy . Na 8mce skup palet , jeszcze przed naszym zamierzonym zjazdem z głównej , tam sprzedaliśmy i był bar z boku więc zjedliśmy flaki . Wyrysowało pauzę 17 minut ,więc elegancko - ruszamy dalej . Na pace pusto więc szliśmy jak burza , zjazd z 8mki w Mszczonowie i na Żyrardów . Nasze nie włączanie Cb przyniosło efekt , w Żyrardowie śmiertelny wypadek i korek . Policja potem kierowała na Skierniewice , no trudno zmiana trasy . Jeszcze przed nami policja jechała więc przepisowo . Droga bardzo dobra , mogłem w spokoju kupioną angorę czytać . Ojciec coś tam gawędził z wywrotkarzami którzy gnali przed nami . W Skierniewicach jakieś objazdy itp , nawet nie sądziłem ,że tutaj tak rozbudowane jest , ostatnio 3 lata temu tędy się jechało . 4 pasy i w ogóle elegancko szło , nie ma lipy chciało się rzec .Ze Skierniewic do Łowicza spokojnie , w Łowiczu za Maluchem się puściliśmy ,aż musiałem pstryknąć zdj , bo to już rzadkość . W Głownie gościu z parkingu wyjeżdżał , nagle złapały mu hamulce , jakim cudem to nie wiem i zerwał nieco opony i ojca słowa " Patrz , patrz kuwa jak się normę podnosi " . I w końcu Stryków , w Głownie oczywiście światła które tworzyły korki ,ale w końcu jest A2 upragniona ! . W ciągu 2.5 h przez te Piaseczno , Żyrardów itp przelecieliśmy ledwo 103 km ,a średnia prędkość to 40.3 km/h . Wpadliśmy na bramki , Via Toll pyknął więc szybko ruszamy dalej , tempomat na 89 i do Swarzędza , po 30 km średnia prędkość wzrosła do 45 już . Ja wysunąłem lodówkę ,zrobiłem po kanapce , potem zabrałem się za dalsze wywiady , recenzje w Angorze . Tak mi czas zszedł do pauzy na MOP Kuny . Stał tam handlarz , więc poszliśmy po ziemniaki na weekend , do tego jabłka się wzięło . 45 minut szybko minęło a my ruszyliśmy chwilę przed gościem z którym urządziliśmy sobie pogawędkę na temat płac . Jeszcze gdzieś za Koninem gdy już trzeba było ręcznie opłacać ,za 34 km jazdy autostradą do Wrześni policzyli nam 60 coś zł ,ale ojciec nie chciał się kłócić bo kasę spedycja za opłaty zwraca . Dolecieliśmy do Wrześni , pogoda się spierdzieliła , zaczęło padać , wiać i w ogóle . W takim klimacie dolecieliśmy do Swarzędza jadąc za scanią z paletami , tak dla zabawy raz my go wyprzedzaliśmy , raz on nas ,ale w końcu chyba się wkurzył i poszedł pełne 90 dych przez światła i zostaliśmy w tyle . W Swarzędzu już samym do Rabowickiej nie daleko , Zyzuh dalej nie dawał znaku życia więc odpuściłem . Wjechaliśmy na zakład , dostaliśmy instrukcję postępowania . Telefon od spedytora ,że niby celne są zrobione ,ale szef zmiany kazał czekać mówiąc " Jak się kur** ma awizację na 6tą to się o tej przyjeżdża , teraz stójcie ,póki wszystkich nie załadujemy " . Na szczęście mało aut było , w jednym dzieciak , nie wiem 10 lat może , wybiegł z auta na magazyn i po chwili z ojcem wrócił , nieźle wkur((( bo nie wolno z auta wyłazić , bynajmniej dziec itp . Po chwili wpadła do nas piękna pani ochroniarz poinformować ,że nie mogę opuszczać auta . Po 1.5 czekania podjechaliśmy , była 18 , przed nami jedno auta ,ale nas zaczęli ładować pierwszyc ( :O ) Zeszło i tak do 21:30 , bo 66 palet herbaty załadować to jednak trzeba , a Ci na dodatek porozpierdzielali to po magazynie całym . Załadowani założyliśmy plombę i chcieli zacząć przed skończeniem zmiany ładować drugie auta ,ale się okazało ,że plandeka dziurawa i co dalej to nie wiem bo pojechaliśmy na stację .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Sobota 23.07.2011
Przejechane : 26 km
Swarzędz-Poznań ul. Wichrowa URZĄD CELNY


Rano wstaliśmy przed 8 , wiało zimno i w ogóle , a ja bluzę miałem mokrą , jak zakładałem plombę . Poszliśmy do Lidla zrobić zakupy na weekend , zrobiło się za 70 dych zapasów i ruszyliśmy na celny , bo tutaj stać i coś gotować to lipa . Do Celnego kierunek na Pniewy , nie spieszyliśmy się , bo czasu sporo mamy , a weekendówka na pewno wyjdzie . Po drodze objazd , zeszło się na nim trochę , bo znów przejechaliśmy go i zwrot za torami kolejowymi . Wpadliśmy na celny , a tam nowina ,że na weekend 24 zł za dobę płatne , szybki telefon do szefa czy zwróci spedycja i wjechaliśmy , ustawiliśmy się z tyłu w trzecim rzędzie pod lampami . Przestało padać więc decyzją nieco sporną poszliśmy na miasto . Ojca bolał ząb od czwartku więc szukaliśmy stomatologa , trochę też zobaczyłem ciekawych miejsc . Dentysty nie znaleźliśmy ,a że Ibupromy , Apapy na ojca za słabe kupiliśmy AMOL i ojciec tam się bawił w zalewania zęba po powrocie do auta . Po chwili ustaliliśmy ,że trzeba kupić koperek i ,że ja muszę iść , znowu 4 km dreptania , no ale cóż mus to mus . Kupiłem koperek , ziemniaki na niedzielę i bodajże masło . Wróciłem do kabiny i zaczęła się nuda , telewizorka nie wzięliśmy więc 2 dni przy gazetach . Ja co chwilę wychodziłem to jakieś zdjęcia to coś i tak zleciało do wieczora , obmyłem się z bańki w kabinie , bo na celnym prysznicu nie ma i po północy poszedłem spać .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Niedziela 23.07.2011
Przejechane : ---


Pobudka przed 9tą , ja leżałem jeszcze do 10tej ,ale trzeba było wstać . Podzwoniłem po Maksach czy nie mają czasu na spota ,ale ten za daleko ma na Celny i lipa . Wybraliśmy się przed obiadem na giełdę do Baranowa , ale akurat się zwijali więc lipa . Wróciliśmy przez Baranowo , ojciec kupił piwo , ja AutoŚwiat i fantę i powrót do auta . Wróciliśmy i szykowaliśmy obiad , na niedzielę coś ekstra więc jakaś tam część kurczaka wędzona , ziemniaczki i surówka standard . Po obiedzie siesta do wieczora . Już się nie ruszaliśmy , ja co chwilę latałem do toalety , bo lekka niestrawność , a ojciec czytał książkę . Dzwoniliśmy do domu trochę pogadać , to szef zadzwonił co i jak , to znowu chata dzwoniła i tak się przewijało . Ja łaziłem po parkingu usiłując robić zdjęcia ,ale nie miałem ochoty nawet , lenistwo totalne . Od Rafała dostałem do Mańka numer , napisałem ,ale ten na wsi siedział , o 20 wrócił więc jak coś rano w poniedziałek można pomyśleć , odpowiedział. Pod wieczór to już jechałem na czekoladzie z automatu z podwójnym cukrem , posmakowało mi , przeczytałem już odkładany na koniec reportaż o politykach , który jak się okazało nie był straszny , wyczyściłem po raz hmm 4 w ten dzień kabinę i przed 23 biorąc znów kąpiel z bańki zmieniwszy ciuchy poszedłem spać .

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Poniedziałek 24.07.2011
Przejechane : 207 km
Wichrowa-Dom


W końcu poniedziałek , zanim wstałem i się ogarnąłem na parkingu igły nie można było wsadzić , miejsca pełne . Poszedłem do toalety , ojciec też już się ogarnął i poszedł dać papiery , powiedzieli mu ,że na 12-13 powinny być , bo Angole o 9 przychodzą do pracy , więc na nasz czas to cholerna 10ta. O 10 już było 49 h pauzy , także ładnie ładnie , tacie się to podobało . Ja znów zabrałem się za sprzątanie , bo co tu robić , pisałem do Mańka ,ale ten pobalował pewnie i odpisał koło 12 dopiero , gdzie już jak wtedy myślałem było za późno . Oddanie dokumentów się przekładało to z 13 na 14 , a potem na 15 . Ojciec w końcu sam poszedł po papiery ,ale jeszcze celnik musi zobaczyć plombę celną , no i zeszło się do 15:40 . Ale w końcu ruszamy po 55 h pauzy . Do domu 210 km wg nawigacji więc pędzimy , bo w domu robota jeszcze czekała . W Poznaniu korkowało się dosyć , policja co pare skrzyżowań widziana , więc pasy zapięte . Wylecieliśmy po godzinie z miasta na 5tkę w Komornikach i w stronę Kościana , tam opisywać co nie ma . Po prostu szczęście , w stronę Poznania traktor co chwilę i korki ,a w naszą stronę nic . Jednak trafił nam się taki kierowca bardzo przepisowy , gdzie w wiosce równe 50 ,a za wioską na tyle szybko ,że nie dało rady go wyprzedzić . W końcu między dwoma nieodległymi wioskami go wyprzedziliśmy i już do Leszna szło jak miało iść . Krótki postój przed Lesznem na toaletę , kolejny telefon od Szefa gdzie jesteśmy itp , potem od spedytora na kiedy do Szwajcarii ojciec doleci i ten jego zawód gdy usłyszał ,że i tak odprawa w środę , bo we wtorek na noc doleci . W Lesznie na zwężce wpuścił nas o zgrozo miły Warszawiak ( :O ) . Za Lesznem niecodzienny widok , Maluszek wyprzedzał Mercedesa C! Jednak byłem za daleko aby to uchwycić :/ . Przed Rawiczem myśleliśmy czy by nie polecieć przez Wołów ,ale jednak zostało na Wrocławiu , bo akurat mieliśmy w planie o 19 wjechać do miasta . Za Rawiczem kierowca z bodajże ABETU ,który swoją jazdą 50km/h na godzinę przez 2 km zrobił spory korek , CB też wyłączył bo wiedział ,że inni kierowcy będą go biczowali , dosłowanie ! . Reakcje kierowców były masakryczne " Jak Ty ch*** jedziesz " , " Zjeżdżaj z drogi bo nam się kuwa spieszy " itp . Potem to już Trzebnica i podjazd pod górę , poszło nieźle 80 dych na górze na 8 z połówką , chociaż na pace nie dużo bo 16 ton . A na górze piękny widok miasta i najwyższa wieża we Wrocławiu która jest ciągle w budowie . Wpadliśmy do Wrocławia , ojciec już dzwonił do domu ,aby matka szykowała obiad , my ustalaliśmy ile pauzy robić czy 11tkę czy 9tkę , ale zostało na 9tce , bo na 11 to za późno ruszyć . Wrocław bez korków , poszło szybko , 15 minut i już na wylocie na Środę Śląską , tam to już Błonie , Juszczyn i skręt na chatę . Ja międzyczasie pakowałem rzeczy , a ojciec bujał się po tych dziurach . 3 km jazdy dziurami i w końcu w domu ! Wypakowałem rzeczy , spakowałem ojcu na 2 tygodnie żarcia i tak to się skończyła moja podróż . [

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek



KONIEC ;]

To była moja pierwsza trasa w te wakacje ;)


Post Wysłano: 27 sie 2011, 12:09
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2011, 15:46
Posty: 4180
Samochód: DAF XF105.410
Lokalizacja: Wieluń / Wieruszów

Po raz kolejny kawał dobrej roboty. Polskie realia uwiecznione na zdjęciach. Co do AOW to światła są dlatego, że odcinek od Długołęki do A8 to tzw."łącznik", wybudowany nie jako ekspresówka. Weekend w kraju to dla Mnie tragedia. :/ Za granicą rozumiem ale w kraju to na prawdę dla Mnie byłby szok. Dobrze się czyta Twoje opisy, jasno i przejrzyście. ;)

Co do tej zabawy to na pewno byście podkur***i Mojego tatę nienawidzi takich rzeczy.. Wtedy zazwyczaj pedał do 95 i pokazuje, że nie ma co się bawić :D

Mam nadzieję, że uda się coś jeszcze wstawić. :)

_________________
09.09.2011r. Sylwek. Pamiętamy. [*]

Ex Naczelny Forumowy Kierowca z Powołania.
#BigosLover


Post Wysłano: 27 sie 2011, 12:30
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Kolejny fajny opis tym razem z naszego pięknego kraju.
Będzie coś jeszcze w te wakacje :?:
Pozdrawiam


Post Wysłano: 27 sie 2011, 16:08
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 20 maja 2010, 12:11
Posty: 406
GG: 6451835
Samochód: Crafter
Lokalizacja: Strzegom/Jaroszów [DK5]

No rzeczywiście, AOW jest dobra, ruch taki nawet nieduży. Może się na niej miniemy kiedyś, ostatnio często tamtędy latamy. :D

A opis świetny, jak zwykle.

PS. Przez ten twój tytuł cały czas nuci mi się 'Wodzionka'. :mrgreen:

_________________
ford transit/volvo fh.


Post Wysłano: 28 sie 2011, 14:33
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 30 sty 2010, 16:03
Posty: 226
GG: 11516920
Samochód: DAF CF 440 Euro 6 Space Cab
Lokalizacja: Starzyny [SZA]

Pogratuluj koledze z pomarańczowego Dafa, ode mnie za bajeranckie przymocowanie uchwytu na ręcznik :lol: Już chyba bardziej siarskiego miejsca nie było :lol: Polak potrafi ! :mrgreen:

_________________
Nie ma lipy, same dęby!
DAF XF 105 Super Space Cab - nie ma większego.
Lubię Actrosy... Wyprzedzać pod górę :mrgreen:


Post Wysłano: 28 sie 2011, 16:03

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 26 lut 2009, 19:48
Posty: 97
GG: 19905821
Samochód: ---
Lokalizacja: Środa Śląska

A co mnie jego ręczniki obchodzą ? Nie musisz się tak tą krytyką napalać ;) Każdy ma swój gust , ustala pod siebie ... Nikomu to nie przeszkadza w firmie , na parkingach przesiadujących u nas w aucie więc nie rozumiem kolegi , ale no cóż ... nie każdy zawraca sobie dupę takimi błahostkami :O .

Trasy kolejnej już nie będzie ;) .


Post Wysłano: 28 sie 2011, 16:42
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lip 2011, 11:24
Posty: 167
Samochód: osobowy

Otóż to, najważniejsze żeby kierowcy pasowało a nie nam tutaj na forum.

Co do samego opisu, to już na sam początek widać różnice jakie pokonywane były podczas dnia, kraj a zagranica to wielka różnica. Opis fajny, dobre zdjęcia, wszystko ładnie pięknie ;)

Pozdrawiam ;)


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: