Pracowałem w czymś podobnym,co prawda sam nie jeżdżąc na swoim aucie,ale w naszym oddziale był gościu który jeździł... 30-50 km w ciągu dnia,niszczył swój prywatny "salonowy" samochód,robota często od 6 rano do 17 - jak w typowej kurierce.Nie wiem jak w poczcie,ale tam za każdą zgubioną "zwrotkę" byłeś obciążany,czasem wystarczyły dwie,trzy zwrotki zgubione i dniówkę robiłeś za darmo
Ja pilnując,i mając oddzielną teczkę i wszystko pospinane nigdy problemów nie miałem,ale zdarzali się tacy co i po 250 złotych mieli odciągane.Do tego masa papierkowej roboty,która tak naprawdę nie należała do obowiązku doręczyciela,tylko Pani kierownik - która miała dosyć swojej roboty..
Awiza nie były rozliczane,często pisane żeby kierowniczki nie dręczył ktoś tam z góry..Zależy jaki dostaniesz rejon,ja miałem o tyle dobrze że jeżdżąc do ZUS-u,Skarbówki,doręczając średnio 50 listów,miałem zarobioną dniówkę w 10 minut,bo to przesyłki komornicze,do instytucji itd,były liczone osobną stawką.. Średnio około 150 przesyłek,zajmowało 4 h jak znałeś swój rejon już,bywały też rejony w których przez 8 godzin robiłeś 100 przesyłek,dużo latania (dosłownie),mało pieniędzy.
Podsumowując,dużo latania na wariackich papierach,słuchawka telefonu czerwona,użeranie się z ludźmi,i wieczne pretensje od wszystkich.. Na chwilę żeby dorobić w wolnym czasie jak najbardziej,jednak podziwiam ludzi którzy pracują tam na etat,cóż,w naszym kraju naiwniaków którzy robią żeby robić nie brakuje.