20 lipiec - 09 r.
Wstaliśmy rano, żeby jak najwcześniej ustawić się pod załadunek. Umyliśmy się, zjedliśmy szybkie śniadanie i podjechaliśmy pod firmę. Tata poleciał z papierami, a ja ogarnąłem trochę w kabinie. Od razu kazali się podstawić pod rampę, przyczepa pod jedną rampę, a solo pod drugą, więc załadunek przebiegł szybko i sprawnie.
Po załadunku zamykamy tyły, myjemy się i ruszamy ku nowej przygodzie.
Wyjeżdżamy na nacjonalkę, którą dobijemy do A4 w kierunku Norymbergii. Od rana pochmurnie, ale deszcz nie padał.
Na autostradzie na szczęście spokój, bez żadnych korków, więc śmiało mogliśmy gonić na odcięciu. Na niebie troszkę się przejaśniło, więc zarzuciliśmy okular na oczy, żeby się oczy nie męczyły. Skrzyżowanie autostrad A4 z A72, na którą zjeżdżamy. W ubiegłym roku Dafem również jechaliśmy tą drogą po naczepę do Norymbergii, więc początek wakacji prawie identyczny.
Z daleka nadciągają ciemne chmury, więc piękna słoneczna pogoda w parę minut zamieniła się w ulewę, która na szczęście długo nie trwała i po mniej - więcej godzince okularki wróciły na nos. W międzyczasie mijamy się z dobrym znajomym z Euroadu, jednym z najstarszych ( jak mój tata ) pracowników firmy. Jechał czerwonym Volvem z Transmaru, które zobaczyć możecie na pierwszym zdjęciu w kolejnej kolumnie.
Zjeżdżamy na stacje napełnić bańkę wodą i skorzystać z toaletki.
Polizei kontroluję osobówki na francuskich tablicach, w jakim celu niestety nie wiem.
Wracamy na autostradę, ale tylko na chwilę, bo odbijamy na nacjonalkę B173, która poprowadzi nas do autostrady A7 w kierunku Ulm.
Zagadani nie zauważyliśmy nawet, w jak szybkim tempie przeleciało 4,5 godziny jazdy.
Wypadałoby się gdzieś przytulić na pauzę i zrobić jakiś obiad. Trafił się mały, dziki parking, więc stajemy przy trawce i bierzemy się za gotowanie.
Po obiadku ja lecę zmywać naczynia, a tata robi sobie kawkę na drogę.
Naczynia pozmywałem i pochowałem do schowków, jeszcze wrzuciłem napój do lodówki i możemy ruszać dalej.
Ujechaliśmy jeszcze kawałek nacjonalką, przejechaliśmy przez jakąś wioskę i wyjechaliśmy na autostradę.
Autostrada remontowana, więc bez małego koreczka się nie obyło, straciliśmy kilka minut, wszystko wróciło do normy i mogliśmy wrócić do wcześniejszej prędkości. Zjeżdżamy na A3, żeby dobić do kolejnej w tym dniu nacjonalki - B500, która poprowadzi nas do granicy Niemcy - Francja.
Kolejna 45 minutowa pauza, tak jak poprzednia, wypadła nam na dzikim parkingu.
Przez ten czas zrobiłem kilka zdjęć, poczytaliśmy gazetki i ciągniemy dalej.
Słońce zachodzi, wieczór nadchodzi, uwielbiam jazdę wieczorową porą, muzyczka przygrywa, dookoła ciężarówki - żyć nie umierać. Na myśl przychodzi marzenie, kiedy to tata będzie siedział na prawym fotelu, a ja za kółkiem...
Jak wcześniej wspomniałem, nadal jedziemy nacjonalką w kierunku granicy.
Dojeżdżamy na granicę. Tutaj kończy nam się czas pracy. Parking zapchany, ale udaje nam się znaleźć miejsce. Przytulamy się do krawężniczka, gasimy Mariana niech stygnie i lecimy do toaletki, następnie jemy po kanapce i rzucamy się pod kołderkę.
Kiepskie zdjęcia, bo źle ustawiłem aparat i pojawiło się ziarno.
21 lipiec - 09 r.
W dniu moich imienin słońce powiedziało nam dzień dobry dobijając się przez okno.
Wstaliśmy więc i jak to codziennie - myjemy się i śniadanko, po śniadanku herbatka, myjemy naczynia i możemy walczyć.
Zajadając słodkości wyjeżdżamy na autostradę A36 w kierunku Miluzy.
Z rana trochę ciasno na drodze, ale dalej wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku.
Ajj, pisząc tą recenzję marzą mi się już kolejne wakacje, nie mogę się doczekać kolejnych tras..
Mijamy kilka aut z Vosa, kierowcy machają do nas na przywitanie, odziwo holendrzy też, niby my już z Vosa nie jesteśmy, ale kultura musi być, więc machamy i my.
Jedzie się przyjemnie, słoneczko świeci, muzyczka gra, rozmawiamy o wszystkim, a ja w międzyczasie robię zdjęcia tego, co dzieje się przed nami oraz widoków z prawej strony.
Przed Miluzą mała zwężka, na krótkim odcinku drogi coś grzebali. Temperatura na dworze rośnie, więc odpalamy klimę.
Zbliżamy się do bramek, gdzie płacimy za autostradę. Za bramkami stajemy na momencik, żeby wyjąć "coś" ze schowka na zewnątrz.
Dalej z prawej strony wyjechał pociąg, chyba pomylił drogi, mało brakowało a wyjechał by na autostradę. Na ostatnim zdjęciu budowa nowego wiaduktu.
Zaczeły się małe góreczki, na nie których troszkę klękamy i inne nas łykają, ale Marian jest twardzielem i nie jesteśmy najgorsi, bo często zajmowaliśmy lewy pas. Na radiu jeden z polskich kierowców pyta nas, gdzie można dostać takie alufelgi jak my mamy, nie spodziewałem się takiego efektu po odnowie starych, zardzewiałych felg : )
Na jednym z parkingów, za górką dostrzegłem kawałek BigGo - łowej naczepy. Wysłałem więc smsa do ASP czy to przypadkiem nie on? Odpowiedź pozytywna, to on, Kasia i Yaca. ASP jechał do Madrytu, a Kasia Yacą w okolice Lyonu. Nam akurat wychodziła pauza, a oni zaraz mieli ruszać, więc umówiliśmy się, że będziemy stali na tym i na tym parkingu, na tym i na tym kilometrze. Po zaparkowaniu zdążyłem napełnić bańkę wodą i przyjechali. Pogadaliśmy, ASP z Yacą zdali mi relację ze zlotu z Opola, a Kasia dowiadywała się od mojego taty, gdzie można złapać internet tam gdzie jadą. Cyknęliśmy kilka zdjęć, nagrałem film i wyjeżdżamy.
Ujechaliśmy kawałek razem i my zjechaliśmy w Dole na nacjonalkę, którą dojedziemy do portugalki, a oni pojechali dalej.
Zbliża się pauza, a my zbliżamy się do parkingu, na którym stoi Vos, więc zajeżdżamy zobaczyć czy to przypadkiem nie jakiś znajomy, okazało się, że niestety nie. Parę minut jeszcze mamy, a nie daleko kolejny parking, więc jedziemy. Na dworze upał, że gotować się nie chce, ale stwierdziliśmy, że zjemy teraz, żeby do wieczora już ciągnąć i nigdzie nie stawać na jedzenie.
Po obiedzie standardowo, zmywanie naczyń, wybiło 45 minut i maszerujemy dalej.
Zrobiłem dwa zdjęcia i do długiej pauzy już nic nie fociłem, nagrywałem trochę filmy.
Do wieczora nic szczególnego się nie działo, temperatura z biegiem czasu trochę spadła. Dojechaliśmy do Limoges i zjechaliśmy na stację na 9 godzin pauzy. Poszliśmy się wykąpać, zjedliśmy coś, i siedzieliśmy trochę przed TV. Gdy położyliśmy się do łóżek nadeszła burza, więc spało się przyjemnie.
Na dzisiaj tyle