wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://serwis.wagaciezka.com/

Wakacje 2011
http://serwis.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=31668
Strona 1 z 2

Autor:  Maateusz [ 09 lip 2011, 16:01 ]
Tytuł:  Wakacje 2011

Witam. Wakacje się zaczęły, więc dla większości również trasy. W tym temacie będę opisywał moje trasy z tegorocznych wakacji.

Polska-Włochy, cz. I

Poniedziałek, 27 czerwca
Wszystko zaczęło się już w weekend przed zakończeniem roku szkolnego, kiedy to tata spytał mnie czy lecę z nim za tydzień. Odpowiedź była wiadoma. Po zakończeniu niecierpliwie czekałem na powrót. Wrócił w sobotę i poniedziałek wieczorem miał startować prawdopodobnie na Włochy, ale nie wiadomo z czym, nie wiadomo skąd.
Cały poniedziałek czekałem na wiadomość o wyjeździe i popołudniu dowiedziałem się, że jedziemy do Goleniowa, a stamtąd do Piacenzy we Włoszech. Po spakowaniu się i herbatce wyjechaliśmy w kierunku bazy. Po drodze wstąpiliśmy po małe zakupy. Droga mijała ładnie. Na bazie tata poszedł do biura, ja zaczekałem parę chwil w osobówce i tata przyszedł po mnie i po bagaże. Zapakowaliśmy się do Volva, nabiło powietrze i wyjechaliśmy. Droga mijała bez większych przeszkód, nie licząc zakorkowanego Mińska Mazowieckiego i kolegów ze Wschodu, którzy wlekli się prowadząc za sobą długie sznury pojazdów. Pierwszą krótką pauzę zrobiliśmy za Łowiczem i tak zakończył się pierwszy dzień (a właściwie połowa dnia) tej trasy.
Obrazek

Wtorek, 28 czerwca
Wyruszyliśmy. W nocy jak to w nocy, jechało się świetnie. Zdjęcia robiłem dopiero w dzień, bo w nocy nic by nie wyszło. Kolejną pauzę zrobiliśmy nad ranem, za Skwierzyną. Przespaliśmy się 2 godzinki i but na Goleniów. Tacha starczyło na styk, ale udało się. Tam poszliśmy dowiedzieć się o załadunek. Mieli nas ładować popołudniu, ale powiedzieli, że mamy podjeżdżać pod rampę. Zważyliśmy się, dostałem przepustkę i wjechaliśmy. Posiedziałem chwilę na laptopie i położyłem się spać. Wstałem po około godzinie, odpaliłem laptopa i przeglądnąłem neta. Po rozładunku wyjechaliśmy za firmę i odstaliśmy do końca 9 godzin. W międzyczasie poszliśmy na miasto po zakupy na trasę. Popołudniu wyjechaliśmy w kierunku Olszyny. Myśleliśmy też, żeby pojechać przez Kołbaskowo, ale zdecydowaliśmy, że lepiej będzie na Olszynę. Droga leciała szybko, nie było żadnych spowalniaczy ruchu. W Świebodzinie pośmialiśmy się jeszcze z kłótni na CB. Goście doszli do takiego stopnia, że chcieli ustawiać i się bić, ale nie wiem jak to się ostatecznie skończyło. Stanęliśmy jeszcze coś zjeść w Polsce, na BP przy DK3 przed Sulechowem. Zjedliśmy po schabowym i zupie i pojechaliśmy. Przy okazji, na parkingu obok naszego Volva spotkałem Volvo „Killer” taty Kolusa93. Po obiadku ruszyliśmy w kierunku granicy. Na Olszynie stanęliśmy jeszcze na chwilę, żeby kupić kubek, ponieważ mieliśmy tylko jeden. Tata wypił jeszcze kawę, obejrzeliśmy Kiepskich w tamtejszym barku i pojechaliśmy dalej. Wjechaliśmy do Niemiec i jak to u nich – non stop autostrada. Na CB mówili o jakiejś łapance, ale później minęliśmy się z nimi. Kierowaliśmy się „15” przez Cottbus, a później odbiliśmy na „13”. Nią dojechaliśmy do Dresden, a tam odbiliśmy na „4”. W Chemnitz kolejna zmiana autostrady, na „72” do Hof, a stamtąd „93” w kierunku Regensburga. W okolicach Regensburga stanęliśmy na długą pauzę i tak zakończył się kolejny dzień podróży.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Środa, 29 czerwca
Wstaliśmy przed południem. Zjedliśmy małe śniadanko, wypiliśmy herbatkę i umyliśmy się. Ja poszedłem nabrać wody w baniaczki, a tata ogarnął w kabinie. Wyjechaliśmy z tankstelli i kierowaliśmy się na Monachium, Rosenheim i Innsbruck. Od samego Monachium zaczynały się coraz to ładniejsze widoki. Wjeżdżaliśmy w Alpy coraz głębiej. Ruch na drodze był dosyć duży i niektórzy spowalniali nas na większych podjazdach. Nie mieliśmy jak wyprzedzić, ponieważ był zakaz wyprzedzania. Na szczęście nie było tak źle. Cały czas można było podziwiać krajobraz. Planowaliśmy dolecieć w 4,5h do Bolzano i udało się. Wjechaliśmy na parking, na którym przeważnie pauzuje tata. Znajduje się on przy rampach popularnej firmy Fercam. Przy autostradzie leży ich baza, a obok tego parkingu jest małe centrum logistyczne. Tam zaskoczyło nas bardzo gorące powietrze. Po 19:00 było 34 stopni i temperatura ta utrzymywała się do około 21:00-22:00. Zjedliśmy małą kolacyjkę, do tego standardowo herbatka i pojechaliśmy dalej. Mimo wieczoru temperatura utrzymywała się. Do Verony jechaliśmy za Rumunem ciągnącym duńską naczepę, który jechał troszkę wolniej od nas, ale średnio nam to przeszkadzało. Jazdę umilały nam włoskie piosenki. Dopiero w Veronie zerwała się burza i ochłodziła powietrze. W Piacenzie byliśmy przez północą. Parking był pełny, ale znaleźliśmy miejsce dla siebie. Posiedzieliśmy chwilę, zjedliśmy deserek czekoladowy i poszliśmy spać.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Cz. II wkrótce! :)

Autor:  mobil1994 [ 09 lip 2011, 18:24 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Cześć :) Czyli dla Ciebie wakacyjne wojaże są już rozpoczęte ;)
Fajnie że chcesz się z nami podzielić takimi trasami ;)
Podróżowanie tym Volvem we dwóch pewnie nie stanowi problemów?
W tej części a szczególnie na początku nie ma zbyt dużo zdjęć ale rozumiem że jest to uwarunkowane nocną porą którą jechaliście oraz niezbyt ciekawymi obrazami?
Czekam na część II bo opisujesz fajnie ;) Bez zbędnego owiajania, zdjęcia są dobrej jakości;)

Szerokości na następne trasy które pewnie odbędziesz i dziel się z Nami owymi trasami w postaci zdjęć oraz opisów, jeśli znajdziesz oczywiście czas ;)

Autor:  Atego [ 09 lip 2011, 20:06 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Trasa bardzo fajna, i na pewno wyjątkowa, bo w końcu na zachód europy :) Z pewnością te dni odcisną swój ślad na kartkach kalendarza ;)

Autor:  Maateusz [ 12 lip 2011, 22:19 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Czwartek, 30 czerwca
Obudziłem się około 10:30. Tata jeszcze spał. Zszedłem z górnego wyra, ubrałem się i wyszedłem na dwór. Trzeba było się przewietrzyć, chociaż jak na „patelnię”, na której staliśmy to nie było jeszcze tak tragicznie. Na końcu poprzedniej części pisałem, że gdy przyjechaliśmy to cały parking zapełniony był samochodami. Rano oprócz nas stały jeszcze 2 naczepy, które czekały na ciężarówki i Litwin, który był niebieskim DAFem Pozamykał okna i chłodził się klimą, bo silnik chodził dość długi czas. Spacerowałem sobie po parkingu i z nudów robiłem zdjęcia. Awizo wstępnie mieliśmy na godzinę 14:30.
Później wstał tata. Odpaliłem laptopa i spróbowałem złapać Internet, lecz bezskutecznie. Postanowiliśmy zrobić jakieś śniadanko. Zrobiliśmy herbatkę i wyjęliśmy z lodówki trochę prowiantu.
Podczas gdy jedliśmy przyjechał na parking jeden Polak. Od razu po zaparkowaniu wyszedł z kabiny i przyszedł do nas się przywitać. Awizację miał dopiero następnego dnia o 6:00 rano. Zajadaliśmy i rozmawialiśmy z panem cały czas. Bardzo sympatyczny kierowca, który jak to czyta to pozdrawiam Go. :)
Na zakład wjechaliśmy około 14:00. Tata poszedł do biura, a ja do ubikacji. Mieliśmy w planach się wykąpać, ale jak na złość prysznice były akurat w remoncie. Posiedzieliśmy jeszcze trochę w biurze, tata podszedł drugi raz do okienka i powiedziano nam, by podstawiać się pod rampę 314. Podstawiliśmy się i około 15 minut czekaliśmy na wózkowego, a raczej wózkową, bo rozładowywała nas Włoszka. Przyznam, że na tej firmie wózkami widłowymi jeździło trochę kobiet.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Rozładowali nas koło 17:00. Wyjechaliśmy na parking przed firmę pożegnać się z panem z Volva i pojechaliśmy szukać parkingu. Mieliśmy nadzieję, że uda się załadować tego dnia i wrócić do domu na niedzielę, ale niestety. Pojechaliśmy w kierunku Cremony na Autogrilla znajdującego się przed samym miastem. W międzyczasie zatrzymaliśmy się jeszcze w supermarkecie i zrobiliśmy zakupy, ponieważ nie wiadomo ile byśmy stali. Jak się okazało słusznie zrobiliśmy, ponieważ byliśmy skazani na czterodniowe wakacje pod Cremoną.
Obrazek Obrazek

Zajechaliśmy na Autogrilla razem z kierowcą z rzeszowskiego SpedCaru. Pochodziliśmy po parkingu, popatrzyliśmy co jest ciekawego w budynkach i wróciliśmy do aut. Zamontowaliśmy ViaTolla i zadzwoniliśmy do mamy. W międzyczasie przyjechały 2 auta od Adampolu. Resztę dnia spędziliśmy w pięciu. Wieczorem przyszedł do nas jeszcze jeden Polak jeżdżący u Anglika i tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy. Pozdrowienia dla wszystkich panów. :) Wieczorem poszedłem się wykąpać. Ogólnie popołudnie i wieczór były bardzo zabawne, ale to już dużo by pisać, trzeba było przy tym być. :D Rozeszliśmy się przed północą, każdy do swojego „domu na kółkach”.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Piątek, sobota, niedziela, 1-3 lipca
3 dni spędziliśmy na parkingu. Myśleliśmy nad odczepieniem naczepy i pojechaniu gdzieś na miasto albo nad jakąś wodę, ale doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu, ponieważ w okolicy nie ma nic ciekawego. Dojechało jeszcze dwóch Polaków, ale właściwie każdy spędził weekend w swoim aucie.
Nie będę opisywał dokładnie każdego dnia, ponieważ tak naprawdę nie ma co opisywać. Siedzenie, rozmawianie, słuchanie radia, oglądanie filmów, jedzenie, prysznic, fotografowanie i tak w kółko. Tyle dobrego, że była ładna pogoda, więc nie trzeba było całego weekendu spędzać w kabinie.
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Poniedziałek, 4 lipca
Rano wstałem, wypiliśmy po herbatce i poszedłem się wykąpać. Kiedy wróciłem tata od razu powiedział mi, że mamy ładunek. Miejscowość to Sassuolo koło Modeny. Zamiana, tata poszedł się kąpać, a ja siedziałem w Volvie. Pograłem na laptopie, obejrzałem kawałek filmu i wrócił tata. Odpalaliśmy Volvo i ogień na tłoki w kierunku Modeny! Na pierwszym foto widać na górze ile łącznie godzin staliśmy czekając na ładunek. Droga mijała bez przeszkód, ale jak miało by być inaczej, skoro prawie cały czas 3 pasy. Chwila i byliśmy na miejscu. Dojazd nieciekawy, ale udało się. Zatrzymaliśmy się, tata wziął papiery i poszedł się dowiadywać. Generalnie mieliśmy ładować się dopiero we wtorek, ale czemu nie spytać czy daliby radę dzisiaj? Tata wrócił i powiedział, że mamy czekać, bo ktoś po nas przyjdzie. Wypiliśmy herbatę i chodziliśmy koło auta. W międzyczasie przyjechał MAN TGX na duńskich numerach. Siedzimy, a tu przychodzi kierowca i mówi „Cześć kolego”. Okazało się, że to Polak jeżdżący u drugiego Polaka mającego firmę w Danii. Początkowo myśleliśmy, że przywiózł nasz ładunek, ale później okazało się, że jednak nie. Przyszedł po nas Italianiec i mówił, żeby wjeżdżać na halę. Myślałem, żeby zrobić zdjęcie, ale tata mówił, żeby lepiej nie biegać z aparatem, bo to zakład pracy i żeby nie było problemów. Zgodziłem się i wszedłem do kabiny dokończyć film. Jeszcze się nie skończył, a tata już przychodzi, że załadowane. Wyjechaliśmy za firmę i znowu stanęliśmy na uliczce. Mówili, żeby za 20 minut przyjść po dokumenty przewozowe. Po odebraniu wszystkiego ruszyliśmy w kierunku Campogalliano (obrzeża Modeny) na odprawę celną. Dojechaliśmy do celu i w oczy od razu rzuciły się różne narodowości. Ciężarówki z każdej części Europy, a także takie egzotyki jak Irak, Iran, Turcja, Albania itp. Było trochę czasu, więc poszliśmy z tatą do supermarketu naprzeciwko zakładu celnego. Postanowiliśmy zrobić mamie prezent w postaci nowego żelazka. Kupiliśmy je, później poszliśmy po nowy chleb i poszliśmy po papiery. Powiedziano nam, że jeszcze z pół godzinki. Wróciliśmy więc do Volva i zrobiliśmy kolacyjkę, ponieważ przed nami pół nocy jazdy. Jedliśmy, a tata w międzyczasie poszedł po papiery. Przyszedł do nas lekko podgazowany i uradowany Rumun i spytał nas czy będziemy stać całą noc. Było ich tam trochę, więc chłopaki zrobili sobie imprezkę i nie chcieli, żeby ktoś im huczał w nocy. :D Odpowiedzieliśmy, że zaraz jedziemy i spokojna głowa. Skończyliśmy jeść, umyliśmy naczynia, wszystko ładnie poukładaliśmy i ruszyliśmy.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

W końcu do domu. Planowaliśmy do końca czasu przejechać całą Słowenię, a chociaż jej większość. Słońce powoli zachodziło, a my przemierzaliśmy Italię zajadając się czekoladą, którą również zakupiliśmy w markecie. A co, czasem trzeba sobie pozwolić na trochę słodyczy. :D Kierowaliśmy się na Bolonię, Padovę, Wenecję i granicę w Goricy. Wszystko mijało spokojnie i nie szło się do niczego przyczepić. 45-tka wyszła nam na ostatnich bramkach we Włoszech. W sumie zostało jeszcze kilkanaście minut, ale w okolicach granicy są przebudowy i nie byłoby gdzie się zatrzymać. Staliśmy 45 minut, a ja przypomniałem sobie o jednym batoniku, który leżał w lodówce. Wyjęliśmy go, podzieliliśmy się i zjedliśmy. Po przeciwnej stronie włoska policja ściągała ciężarówki do kontroli. Z jednym Polakiem chyba gdzieś pojechali, bo zatrzymali go, obeszli wkoło i za moment nie było ani jednych ani drugich.
Obrazek Obrazek Obrazek

Wtorek, 5 lipca
Przed północą ruszyliśmy. Zostało jeszcze 4,5 godziny jazdy. Nocą droga leciała szybciutko. Jedyną przeszkodą były przebudowy na granicy, które prawdę mówiąc zamotały tacie w głowie. Na szczęście nic nie pokręcił i po chwili byliśmy na bramkach, już w Słowenii. Doładowaliśmy ABC (słoweńskie myto) i pogrzaliśmy dalej. Szkoda tylko, że jechaliśmy w nocy, bo Słowenia podobno jest piękna. Poza tym niby mały kraj, a autostrada cały czas. Tuneli również było dużo. Udało się dolecieć nam tam, gdzie planowaliśmy – do Murskiej Soboty. To już prawie granica z Węgrami. Zatrzymaliśmy na stacji i zaczęliśmy pauzę. Tacie zebrało się na jedzenie, dobra pora. :D Ja posiedziałem chwilę i położyłem się spać.
Wstaliśmy przed południem. Tata gotował wodę na herbatkę, a ja jeszcze leżałem. W końcu wstałem, wziąłem łyk herbaty i poszedłem na stację do toalety. Wróciłem i tata powiedział, żeby wziąć drobne euro i pójść na stację kupić jakieś 7Days czy coś w tym rodzaju. Kupiłem 4 podobne rogaliki i wróciłem do auta. Umyliśmy kubki, tata poszedł na chwilę na stację i ruszyliśmy. Od razu zaopatrzyliśmy się w węgierską winietę, więc nie trzeba będzie robić pit-stopów na granicy. Opowiadał mi, że jak jeszcze spałem to Słoweniec robił pauzę i ciągnął naczepę z Tunezji. Szkoda, że to przespałem, bo byłby ciekawy okaz do fotogalerii. No ale.. może jeszcze uda się takie coś spotkać.
Droga przez Węgry mijała dobrze. Przeszkadzało tylko kilku Rumunów, którzy jechali 80 i trochę nas spowalniali. U Madziarów zakaz wyprzedzania, więc nie dało rady zostawić ich w tyle. Udało się wyprzedzić jednego na 3-pasmówce, a tamci później zjechali i jechało się dość dobrze. W Budapeszcie były małe korki, a za nim trafialiśmy na zawalidrogi jadące 70-75. Jak trafiła się 3-pasmówka i górka to nagle i one dostawały mocy. Dobrze, że później oni pojechali w kierunku Bratysławy, a my na Miskolc. Za stolicą Węgier stanęliśmy na pauzę 45-minutową. Parking mały, ale co tam. Ruchu dużego nie było to stanęliśmy sobie na miejscach dla osobówek. Nie stoimy długo, więc nic się nie stanie. Toaleta, rozmowa i jakoś zleciało. Przed startem wyjęliśmy z lodówki ostatnie napoje i ruszyliśmy w kierunku ojczyzny. Jeszcze tylko Słowacja i jesteśmy w kraju. Godzinka, może troszkę więcej i byliśmy w Miskolcu. Tam zjechaliśmy z autostrady i landówką kierowaliśmy się na Kosice, Presov i Barwinek. Na landówce jak to na landówce, już nie to samo co autostrada, choć nie mam prawa narzekać, bo wcale nie jechało się źle. Zaskoczyły mnie tylko ich wysepki, na których ładnie można się położyć na bok, kiedy ktoś nie uważa. Co chwilę towarzyszyli nam Polacy, którzy czterema osobówkami wracali pewnie z wczasów. Stale gdzieś się zatrzymywali i nie liczę ile razy nas wyprzedzali. :D Przynajmniej można było posłuchać Polaków za granicą (chociaż biorąc pod uwagę 19tkę w Polsce to poza granicami kraju można odpocząć od ciągłych bluzg i wyzywania się).
Przez Słowację przelecieliśmy szybko. Mieliśmy szczęście, że byliśmy chłodnią, ponieważ na Słowacji akurat było jakieś święto i wszystkie ciężarówki stały do 22:00. O tej godzinie to już byliśmy na Barwinku. Starczyło nam czasu na styk, ale udało się. Tam poszliśmy na jedzenie do całodobowego baru. Zjedliśmy, ja schabowy z frytkami, a tata pierogi i żurek. Wsiedliśmy do Volva i pojechaliśmy szukać miejsca na długą pauzę. Za Duklem stanęliśmy jeszcze zatankować, po czym na wysokości Krosna zatrzymaliśmy się na długą pauzę. Początkowo nie wiedzieliśmy czy tu zostawać, ponieważ obok stał DAF pod wywrotką i nie chcieliśmy budzić kierowcy agregatem. Myśleliśmy, żeby zapukać do kabiny, ale postanowiliśmy już go nie budzić i ustawiliśmy się do niego drugą stroną, tak by agregat nie był aż tak dokuczliwy. Posiedzieliśmy chwilę i położyliśmy się spać.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Środa, 6 lipca
Wstaliśmy po 8:00. Mocno padało, więc nie było jak wyjść się przewietrzyć. Poszedłem tylko do toalety na Orlen i wróciłem do kabiny. Po mnie poszedł tata, a ja włączyłem laptopa i udało mi się złapać Internet. 2 kreski zasięgu, a działał jakby był pełny. Pogadałem na GG z kilkoma osobami, przejrzałem Internet i wrócił tata, z herbatą, kawą i dwoma rogalikami. Volvo nabiło powietrze i ruszyliśmy na dom. Trzeba było uważać, bo skrzyżowania z DK9 są ładne górki i zakręty. Kto tamtędy jechał ten wie o czym piszę. Jak zwykle znalazło się kilka osobówek, które spowolniły pod górki. No ale.. witamy w Polsce. W Rzeszowie pośmieliśmy się jeszcze, bo zabawnie wyglądała kolizja na Podkarpackiej, w której ciężarówka z osobówką zderzyły się… tyłami, na dwupasmówce. Do Lublina droga jak to w Polsce: co chwilę ktoś wyjechał, podenerwował człowieka swoją jazdą, ale jakoś to szło. W sumie nie ma co opowiadać. Przed Lublinem stanęliśmy jeszcze na 45-minutową pauzę. Spotkaliśmy tam dwóch Polaków, którzy jeżdżą w niemieckiej firmie na Wschód. Akurat wracali z Kazachstanu. Jeden z nich był MANem TGA, a drugi 550-konnym Actrosem. Niestety, z powodu brzydkiej pogody nie mam ładnych zdjęć. Tata wysadził mnie w Lublinie i pojechał na bazę.
Obrazek Obrazek Obrazek

Tak zakończyła się pierwsza z moich wakacyjnych tras. Łącznie przejechałem przez 7 krajów: Polskę, Niemcy, Austrię, Włochy, Słowenię, Węgry i Słowację i zrobiłem dokładnie 3684 kilometry.
Wszystkim, którzy przeczytali do końca – bardzo dziękuję. Tym, którzy nie dotrwali, ale chcieli lub chociaż obejrzeli zdjęcia – również dziękuję. Będę wdzięczny za jakieś małe ocenki moich wypocin. Może dzięki temu moje kolejne relacje będą fajniejsze.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!

Autor:  Bartek151 [ 13 lip 2011, 12:06 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Relacja naprawdę zacna :) Druga część bardzo góruję od tej pierwszej , jest bardziej ciekawsza.

Autor:  mobil1994 [ 13 lip 2011, 12:30 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Brawo :) Ja dotrwałem do końca i to bez najmniejszego problemu ;) Jeśli ktoś pisze na temat i dodaje świetne zdjęcia to czytanie tych opisów jest tylko przyjemnością:) Nie trzeba się domyślać co autor miał na myśli bo piszesz dobrze :)

Czekam na więcej ;)

Autor:  Paczyński [ 13 lip 2011, 13:22 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Z ciekawością czytało mi się twoją trasę z tatą.Pozdrawiam

Autor:  Bucho [ 13 lip 2011, 13:28 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Witaj. Na początku chciałbym ci podziękować że dzielisz się z innymi swoimi trasami. Bardzo miło się je czyta oraz dajesz bardzo ładne zdjęcia. II część twojej relacji jest bardziej ciekawsza od I bo jest więcej opisów. Mam nadzieje że inni myślą tak samo jak ja i docenią to co tu nam opisujesz.

Pozdrawiam

Autor:  Marecki [ 14 lip 2011, 0:06 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Dotrwałem do końca Bardzo ładnie opisana trasa, nie ma się do czego przyczepić wszystko w jak najlepszej postaci i zdjęcia tak samo Jedno mogę powiedzieć zazdroszczę Ci takich wakacji

Autor:  MAVERICK27 [ 14 lip 2011, 1:52 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Hmmm... Jak opisać wrażenia, które wywarła na mnie Twoja relacja? Nie mam pojęcia :). Czekam na następne opisy. Zamieszczasz gdzieś w necie swoje fotki z tras? Czy tylko tutaj?

Autor:  Długi [ 14 lip 2011, 10:36 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Fajna trasa, często robiłem to samo. Dziwne, że do Goleniowa na pusto :o Mój ex szef by się chyba pociął, a z CG o ile bliżej...

Autor:  Maateusz [ 14 lip 2011, 12:42 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Cytuj:
Zamieszczasz gdzieś w necie swoje fotki z tras? Czy tylko tutaj?
Jeszcze na kilku forach o tej samej tematyce :)
Cytuj:
Dziwne, że do Goleniowa na pusto :o
Heh, to już nie nasza sprawa. My mamy tylko jechać :mrgreen:
Cytuj:
Jedno mogę powiedzieć zazdroszczę Ci takich wakacji
Ja za to od zawsze zazdrościłem Ci tych wojaży po Skandynawii :D

Dziękuję za komentarze i cieszę się, że się podoba :)

Autor:  Mc_Koziol [ 14 lip 2011, 12:56 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Cytuj:
Fajna trasa, często robiłem to samo. Dziwne, że do Goleniowa na pusto :o Mój ex szef by się chyba pociął, a z CG o ile bliżej...
A bo to mało razy się jeździło pustemu na Belgię czy Holandię po owoce , taki dystans to tam pikuś.

Opis trasy chyba idealny :D

Autor:  KubaBiałystok [ 14 lip 2011, 17:21 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Widzę, że do jazdy jak i do czaju, coś słodkiego to podstawa, u Nas jest podobnie :P Ciekawy opis, czytać go to przyjemność, poszło dosyć szybko :) powodzenia!

Autor:  Traker199 [ 15 lip 2011, 11:28 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Opis trasy obszerny,ale bardzo ciekawy i wciągający opis.Fotki też wspaniałe.Tylko współczuje wam 4-dniowego postoju na takiej patelni.Czekam na kolejne tak wspaniałe recenzje.Pozdrawiam.

Autor:  Bauer [ 15 lip 2011, 16:36 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

jak poprzednie opisy czyta się je ze smakiem ;) na deser dorzucasz świetne zdjęcia.

Po prostu delicje. ;)

Pozdrawiam.

Autor:  gustav01 [ 16 lip 2011, 12:45 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

opis jak zwykle rewelacyjny czekam na jeszcze! :D

Autor:  Tomek_215 [ 16 lip 2011, 20:23 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Przyjemnie sie czyta Twoje opisy, skladnie napisane i poparte ladnymi zdjeciami.

Firme tez macie spoko, a to 2 dni przestoju gdzies tam, a tu teraz 4. To juz nie pierwsza recenzja jak opisujesz ile czekacie za ladunkiem. Moze jeszcze z kilometra macie placone?

Autor:  Goru [ 17 lip 2011, 10:24 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Świetny opis i zdjęcia Mateuszu! :D

Autor:  Maateusz [ 18 lip 2011, 12:07 ]
Tytuł:  Re: Wakacje 2011

Cytuj:

Firme tez macie spoko, a to 2 dni przestoju gdzies tam, a tu teraz 4. To juz nie pierwsza recenzja jak opisujesz ile czekacie za ladunkiem. Moze jeszcze z kilometra macie placone?
Tamto była inna firma i to była wina spedycji. A teraz we Włoszech tyle staliśmy, bo Rosja zrobiła zakaz importu, więc Włosi nie mogli wydać ładunku. Wina leży tylko po stronie kolegów ze Wschodu.
Dziękuję za komentarze, miło że się podoba :)

Strona 1 z 2 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/