Chyba źle oddaje sens tego co staram się wyrazić. Gdy przeczytałem o fachowcach - ekspertach, wiedzy i umiejętnościach, poczułem chęć ukazania - na podstawie własnych doświadczeń - gdzie na świecie jest miejsce zawodowego kierowcy i przekonać was, że do tej roboty nie potrzeba specjalnych bystrzaków. Wystarczą chęci, upór i pieniądze. Liczyłem na to, że ktoś poda argumenty i przykłady, przeczące temu. Na chwilę obecną przeczytałem dużo o satysfakcji i doradzono mi, abym zmienił pracę... .
Cytuj:
kasę mam na czas
Żyjemy w Europie w XXI wieku. Nie zdarzyło mi się dostać pieniędzy z wyraźnym opóźnieniem. Zdarzało mi się natomiast dostawać ją przed czasem, czyli do ostatniego dnia bieżącego miesiąca.
Cytuj:
i nikt nie traktuje mnie jak śmiecia
Rozumiem że nigdy nie załadowywałeś/rozładowywałeś paleciakiem i nie byłeś poganiany bo zajmujesz rampę/paleciaka. Nie kiblowałeś także 5 godzin przed bramą bo mając awizację na 16.00 zameldowałeś się o 15.45, a miałeś przecież być o 14.30.
Cytuj:
Dużą satysfakcję przynosi mi jazda
Mi też. Dopóki nie muszę ścigać się 7.5 tonówką z 40-tonowym eco-driverem. Przed podjazdem rozpędza się do odcięcia. Na podjeździe zdycha do 70 bo nie redukuje, a na zjeździe ciśnie 95 bo pcha go ciężar. Jeśli nie zdążysz mignąć go na górce to później zacznie cię wyprzedzać prawą stroną będąc kabiną w połowie twojej długości. Moim mistrzem jednak jest super przepisowy - jadący 75-80 bez tempomatu, na zakazie wyprzedzania - kierowca Te Czwórki z lawetą, który nie wiedział do czego służy ta wajcha po prawej. Bez kitu. Facet potrafił zejść do 50-tki na autostradzie. Redukował dopiero, gdy zdławił silnik. Do tego dochodzą Duńczycy, kampery, wszechwładne gabaryty z BF3, niemogące się rozpędzić osobówki itd.
Jorguś. Dużo cię cytuję, ale wiesz "no offence". Problem polega na tym że takie, jak wyżej wspomniane, sytuację i kierujący zdarzają się za często. Mnie też bawi w tej robocie wiele dobrych rzeczy tylko nie wynagradzają one tych złych. Satysfakcja i radość nie wynagradzają bycia łącznikiem między nadawcą a odbiorcą. Gdy ty na załadunku chcesz załadować towar "przodem do przodu", załadowca - po długiej telefonadzie - załaduje to "tyłem do przodu". Gdy przyjeżdżasz na rozładunek, słuchasz płaczy, żali i lamentów, bo towar miał być "bokiem do przodu", a wogóle to nie ten, w złej kolejności, dlaczego tak późno, dlaczego tak wcześnie, dlaczego tak dobrze, dlaczego tak źle. I znowu telefonada. Nie znacie tego? Może to po prostu ja pracuje w innym transporcie.