7.08
Przywieziony towar z RO pojechaliśmy rozładować za Kraków :
Wszystko było ugadane i miał jechać z nami jeszcze DAF fUn bo jego tata był w tym czasie na urlopie, wszystkie zgody były m.in. mojego taty i rodziców Alberta ale dzień wcześniej szef coś wspomniał że może byśmy załadowali naczepę
Z rozładunku nie mam niestety zdjęć. W czasie rozładunku tata zadzwonił do szefa zapytać jakie plany są, szef powiedział żeby zjechać na bazę i pojedziemy samym koniem do Gliwic na Opla po naczepę. Po rozładunku ruszyliśmy na Kraków.
W Krakowie na ulicy przez którą jechał zlot spotkaliśmy :
Wrota do myjni jeszcze zamknięte bo tata najpierw poszedł na stacje zapłacić
:
Tata dogląda czy wszystko ok
:
Gdy myli naszego fafika, drogą przejechała Magnumka prawie jak Igora :
Na myjni zeszło ok 30 min, po umyciu ruszyliśmy do Brzeska :
Dla Smala :
Praca wre :
Przyjechaliśmy na bazę i dowiadujemy się że naczepa jest nie rozładowana jeszcze, za chwilę znowu telefon z Gliwic że jednak jest rozładowana i można ja odebrać, więc zatankowaliśmy i ruszyliśmy w stronę ślunska
, byliśmy cholernie głodni więc wszamaliśmy bo kanapeczce z końcówki chleba który nam został jeszcze z Rumuni.
ITD kontroluje za bramkami Krakowskimi :
Jakiś niewyraźny Eurokran :
Jak wyjeżdżaliśmy z Brzeska dałem znać Mickulowi że do Gliwic na Opla jedziemy i będziemy tam pauzować i że mogą z Foxem wpaść jeśli mają ochotę, napisałem że dam później znać jak miniemy bramki Krakowskie. Minęliśmy bramki i napisałem SMS-a, Mickul odpisał że nici ze spotkania bo mocno leje deszcz i burza jest a pozatym Foxa nie ma.
Opel :
Naczepę było widać z daleka, ale zanim się wjedzie na zakład trzeba iść do biura odebrać dokumenty itd.
Stanęliśmy przed szlabanem i chcemy wjeżdżać a strażnik mówi żebym poczekał na bramie, no to dobra wiedziałem że długo nie zejdzie więc nie brałem aparatu, po ok 10 minutach tata wyjechał z naczepą, odjechaliśmy od bramy i ustawiliśmy sie na parkingu kręcić pauzę, w ramach walki z nudą poszliśmy do Tesco kupić jakieś jadło i pochodzić trochę po sklepie. Jak wróciliśmy z tesco to już było ciemno, pogoda umożliwiała położenie się do snu więc z wyrka odpaliliśmy TV-ka ( chyba 2 raz we wakacje
), tata chwile popatrzył i poszedł spać ja jeszcze z 30 min oglądałem i potem do spania.
8.08
Zajechaliśmy do McDonalda w Katowicach, oczywiście z polecenia szefa który przed wyjazdem dał fundusze na to.
DO Brzeska zajechaliśmy chyba na 8,
8.08 - 19.08 Tata ma urlop
Wóz stoi w tym czasie na boku
:
20.08 - Poniedziałek
Na bazie tata dowiedział się że ładujemy na browarze popołudniu do Chrzanowa. Południem tata z wujkiem pojechał na bazę i pojechali w "podwójnej"
, mnie na browar się nie chciało jechać pozatym bo to zaledwie parę km, a tata z wujkiem sobie pogadają trochę bo w weekend wujek wracał do Stanów.
21.08
Rano o 5 pobudka, na bazie byliśmy gdzieś o 5:15 i koło 5:30 ruszyliśmy do Chrzanowa na rozładunek.
Chyba jeden z najnowszych nabytków Wokacza :
Mniej więcej wiedzieliśmy gdzie sie znajdują te magazyny bo na browarze kierowcy tacie powiedzieli, oczywiście bez problemów trafiliśmy.
Pod rampą stała Scania z Brzeska :
Chwile poczekaliśmy na boku aż dokończą busa ładować i na jego miejsce my się podstawimy.
Pod rozładunkiem :
Gdy podjechaliśmy pod rampę akurat zaczęły sie zjeżdżać kolejne auta z Brzeska załadowane piwem, więc wszystko było wyliczone żeby zajechać przed nimi
.
Na boku stała Magnuma :
Gdy skończyli nas rozładowywać tata wyjechał przed magazyn żeby nie zajmować rampy i poszedł po papiery a ja zasznurowałem tył :
Chwile musieliśmy jechać taka drogą żeby dojechać do głównej :
o i już widać główną :
Następnie obraliśmy kierunek Bielsko bo tam się odbywał załadunek, po drodze napotkaliśmy takie "Riko" :
Zajechaliśmy na firmę i kazali czekać. Czekaliśmy chyba z 3 godziny i jak przyszło co do czego jak ruszyliśmy z parkingu i dojeżdżaliśmy do rampy to pod nią już ustawiała się firmowa Scania, tata poszedł powiedzieć kierowcy że nas poproszono abyśmy tu podjechali i żeby odjechał, a ten powiedział że on ma to gdzieś i nie odjedzie, zaczęli sie wykłócać i wyskoczył kierownik magazynu i mówi że firmowe auta mają pierwszeństwo, tata mu też wygarnął trochę. Kto to widział najpierw kazać zawołać a dopiero potem pomyśleć. Tata był bardzo wkurzony i mówi gdyby tu kamer nie było to bym mu pospuszczał powietrze z opon. Firmowa Scania odjechała tata podjechał pod rampę i okazało sie że ładujemy tylko 15 palet. Załadunek trwał 15 min, 5 min zeszło na tym żeby tata poszedł papiery odebrać a ja w tym czasie zasznurowałem tył i ruszyliśmy w kierunku Cieszyna.
Po drodze spotkaliśmy to fajne Volvo od Dzidy :
Na ostatniej stacji przed granicą zalaliśmy kotły do pełna czyli ok. 100 litrów :
Zatankowaliśmy i ruszyliśmy na granice :
Na granicy nawet nie sprawdzali paszportów tylko puszczali, ale na terminalu chwile zeszło bo tak kierowcy ustawili auta.
Na nieczynnym jeszcze odcinku autostrady stał chyba zepsuty Mercedes :
Trochę się zmieniło na tym odcinku od mojej ostatniej wizyty :
Mała kolejeczka się zrobiła do świateł, ale większego utrudnienia to nie sprawiało :
Nowoczesny wóz, bo ma klimę postojową
:
Ostatnia górka i będziemy na Mostach :
Z góreczki i jesteśmy na granicy :
Zajechaliśmy na Mosty i tata stwierdził że tu zostajemy bo potem nie będziemy stać na jakimś dzikusie żeby nam paliwo w nocy spuścili.
Trochę czasu było więc mogliśmy sobie pozwolić na małą zabawę w kuchni, ugotowaliśmy sobie ziemniaki i zjedliśmy z gulaszem z domu który mama nam przygotowała.
Tata obiera ziemniaki :
W bocznym schowku od strony pasażera wypadła zawleczka z gaśnicy i niestety wysypał się z niej w schowku proszek, wziąłem się do roboty i elegancko wysprzątałem i umyłem schowek. Gdy sprzątałem schowek tata mnie zawołał i mówi czy widzę te dzieci ja mówię że tak mówi mi że zaraz przyjdą do nas i wyskoczą z tekstem "Wujek daj złotówkę", nie minęło 5 min i przyszły te dzieci do nas i oczywiście jak tata powiedział tak też się stało i te słowa padły. Na dworzu się schłodziło więc mogliśmy sie zamknąć w kabinie i włączyć sobie film. Gdy oglądaliśmy film nagle poczuliśmy że kabina się ruszyła mimo że my się nie ruszaliśmy, tata wyskoczył szybko z samochodu patrzy za kabiną a tam najmniejszy z tych dzieciaków ( tak na oko miał z 8 lat ) wspina się po kabinie na naczepę, tata odrazu zawoła żeby zlazł bo jak nie to wezwie policje, gdy schodził mówił że wrzucili mu tam buta ( reszta tych dzieci uciekła jak usłyszała słowo policja ). But został na dachu a my oglądaliśmy dalej film do ok. 22 i potem poszliśmy spać.
22.08
Pobudka ok 4 rano. Odpał i ruszamy, daleko nie najechaliśmy bo tylko do szlabanu, celnik trzymał Ruskiego bo miał jakiś problem.
Na Terminalu stał jeszcze znany wszystkim Daf z Brevitera :
Wyjechaliśmy z granicy, zajechaliśmy na stacje na której kupujemy zawsze winety i okazuje się że zamknięta jest, pojechaliśmy na kolejną stacje tam nam powiedziano ze sie skończyły i żebyśmy pojechali na drugą ich stacje bo tam mają na 100%, zgodnie ze wskazówkami pojechaliśmy ale skręciliśmy w nie tą ulice co trzeba, musieliśmy się nawracać pod pocztą. Szybko wróciliśmy do głównej drogi i wjechaliśmy w następną ulicę, tym razem na dobrą i znaleźliśmy stację kupiliśmy winety i ruszyliśmy dalej w drogę. Droga mijała szybko, kilkadziesiąt kilometrów przed granicą zrobiliśmy pauzę na wycieczkę krajoznawczą i śniadanie :
Ja i wóz :
Po pauzie ruszyliśmy dalej w kierunku granicy :
Gdy chcieliśmy wjechać na drogę przemknęła koło nas avia, debatowaliśmy z tatą na jej temat przez dłuższą chwilę bo ja ją daleko widziałem a tata twierdził że gdzieś skręciła na bok, widziałem ją kilka razy z daleka
.
Coraz bliżej Węgier :
Granica Salgotarjan :
Granice przeszliśmy szybko bo nie było żadnych samochodów, a i celnikom się nie chciało kontrolować nic poza paszportem.
Madziarsko :
Zaczyna się powoli miasteczko Salgotarjan :
Droga na Hatvan mijała spokojnie bo był mały ruch samochodów :
W jednym z miasteczek przez które przejeżdżaliśmy spotkaliśmy cyrk, przywiozły go samochody Vosa ( 5 Manów i 2 Dafy ), uwieczniłem kilka z tych samochodów, pozostałych 2 nie udało mi sie zrobić :
Odsprzedana naczepa z firmy Palava, kiedyś u kierowcy z tej firmy czekałem przed zakładem na tatę ( z tego co pamiętam to do 1 w nocy ), zaprezentował mi wtedy swojego Stralisa.
Za Szolnokiem stanęliśmy na pauzę obiadową :
Na polu strasznie grzało, mimo że słońca dużego nie było
.
Po pauzie ruszyliśmy w stronę Bekeszaby :
Na lewo, i......
....6km do granicy :
Ostatnia prosta :
Wjeżdżamy na granice :
Jeszcze rok temu stało tu pełno samochodów :
Sprzedawcy jak zawsze oferowali swoje produkty
:
Tak jak Niemcy do nas tak Węgrzy do Rumunów przywożą śmieci :
Pewnie jadą pistacje lub inne wyroby z Iranu :
Za Aradem stanęliśmy na pauzę u "Cycka", potem nie byłoby się gdzie już bezpiecznie zatrzymać.
Przyjechał Rumuński Man który siusia na.. :
Później jeszcze przyjechał Turecki Batim
:
Śmialiśmy sie z tata że to jego kolega przyjechał co jeździ w Batimie :
Zrobiliśmy obiado-kolacje i potem wzięliśmy się za czytanie gazet bo nic innego nie było do roboty w takim okrutnym gorącu, nawet filmu się nie chciało oglądać.
Wieczorem koło 21 włączyliśmy sobie film i oglądnęliśmy do połowy i poszliśmy spać, wiatrak chodził całą noc bo tak było gorąco jeśli dobrze pamiętam to 25 stopni.
23.08
Godzina 5 pobudka, wyłączyliśmy wiatrak, schowaliśmy go i ruszyliśmy. W czasie jazdy było w miarę dobrze bo szyby na fula otworzyliśmy i lekki podmuch wiatru ochłodził kabinę trochę
W Devie zaczęło się powoli robić jasno :
Pauza na śniadanie :
Po śniadaniu trochę posprzątaliśmy w samochodzie żeby wykorzystać wolny czas do końca pauzy.
Na parkingu stało 5 nowych składów Volvo + chłodnia ( później widziałem ich konwój ) :
Powoli dojeżdżamy do Sibiu :
Na polu się ochłodziło trochę wiec się jechało o niebo lepiej :
Zbliżamy się do górskich klimatów :
Zaparkował elegancko :
Uno pikolo problemo :
Nie było kogo zapytać co się stało wiec tata zapytał z tego busa co przed nami stoi co się stało. Tata dowiedział sie że Camion Acidente 15 km z tego miejsca, no to czasu stracimy od groma.
Dojechaliśmy do miejsca wypadku i widzimy tylko naczepę samą jak stoi :
Znowu Batim :
Słowacka naczepa zarejestrowana w Popradzie :
Jakiś piach leżał wysypany jeszcze :
Policjant puścił nas żebyśmy jechali, ujechaliśmy z 30 m i z przeciwka pędził radiowóz na sygnale i za nim Tureckie Volvo samym koniem :
Ukazały się również samochody uczestniczące w wypadku. Magnum zgniotło chyba jedną osobówkę a drugą nie wyhamował i w nich wpadła :
Nie obyło się w tym wypadku bez ofiar śmiertelnych bo jak staliśmy i czekaliśmy aż nas puści policjant to przyjechała trupiara i załadowała wora. Już wiedzieliśmy po co Volvo jechało samym koniem.
Z przeciwka jechał kolega taty Iveckiem, powiedzieliśmy im o wypadku i dowiedzieliśmy się że do Bukaresztu mamy czysto i spokojnie.
Ujechaliśmy kilka kilometrów od miejsca wypadku i na remontowanym moście znowu kolejka bo światła nie wyrabiały z takim ruchem :
Wjechaliśmy już na czerwonym :
Przeszliśmy światła i dogoniliśmy zwalniacza z Frigoexpresu :
Niestety nie było go gdzie wyprzedzić na tych zakrętach, ale na szczęście zjechał na parking i jakoś się już jechało.
Włoski wyrób :
Prawie jak Hiszpania :
Tureckie mini gabaryty :
Znowu Omsan z Azerbejdżańskiego oddziału :
Coś kombinowali z karoserią tego samochodu :
Znowu Acident, tym razem obyło sie bez stania, tylko trochę zwolniliśmy :
Wyjechaliśmy z miasta i pasowało powoli znaleźć coś na małą pauzę :
Trafiła się zatoczka więc stanęliśmy na niej :
Zjedliśmy coś i znowu chwile posprzątaliśmy żeby wykorzystać czas wolny.
Trzeba było zwolnic bardzo bo świeżo przylepione kamyczki były i strasznie odpryskiwały :
Konwój US-Army :
Dogonił nas polak tuż przed skrótem, chwile pogadaliśmy i my skręcamy a on pyta gdzie jedziemy my powiedzieliśmy że skrótem i żeby jechał za nami jak chce, no ale mówi że pojedzie prosto jak droga idzie i zobaczymy czy skrót jest opłacalny. :
My skrótem pomału jechaliśmy bo droga nie najlepsza była w porównaniu do tej co idzie normalnie
Wjechaliśmy do Slatiny i wołamy tego Polaka na radiu cisza więc trochę zwolniliśmy i po chwili odzywa się bardzo niewyraźny głos, okazało sie że ten kierowca dopiero do Slatiny wjechał, a my już byliśmy prawie na wylocie :
Zajechaliśmy na ten parking co zawsze i wzięliśmy się za robienie obiadu ( repley z Mostów ). Zrobiłem kilka zdjątek jadących "TIR-ów" :
Konwój Volviaków które rano widzieliśmy tez przeleciał :
Przed zapaleniem przenieśliśmy cały bajzel pod paleciarkę żeby nie było bum
:
Zjedliśmy obiad poczytaliśmy gazety odrobinę później przyjechał Słowak z inloaderem ( naczepa do przewozu szkła ) trochę pogadaliśmy. Zrobiło się ciemno więc odpaliliśmy sobie film na dobranoc, akurat w sam raz spasowała nam ta połówka niedokończona.
24.08
I tej nocy wiatrak chodził non stop bo było bardzo gorąco. Obudziliśmy się koło 4 i ruszyliśmy na Bukareszt. Ok 6:30 zajechaliśmy na firmę w Bukareszcie, 30 min mieliśmy wolnego bo od 7 zaczynali.
Tata w czasie wolnym wymienił żarówkę :
Jakiś syf poprzyklejał się do samochodu :
Opuściłem kabinę schowałem brechę i oglądam samochód, patrzę i widzę schowanego hroboka :
Była godzina 7:20 jak zaczęli nas rozładowywać wózkowy jak i ten co śmigał z paleciakiem dostali po browarku żeby sie uwinęli najszybciej jak mogą. Ok.10 minut trwał rozładunek. Tata poszedł po papiery a ja wrzuciłem deski drabinę itd. tylko zrzuciłem plandekę z jednej strony chwyciłem pasek za dwa oczka a z drugiej zostawiłem wielkie OKO
.
Ruszyliśmy w stronę Constancji na załadunek.
Troszkę mało powietrza chyba ma :
Powoli zbliżamy się do miejsca załadunku :
Przed firmą stało sporo camionów i nie było gdzie zaparkować więc stanęliśmy na drodze, tata poszedł do biura a ja patrzyłem jak Man zapina naczepę ( bardzo wypchaną )
:
Tata przyleciał z biura i wjeżdżamy na zakład. Przed nami chyba 2 lub 3 samochody do załadunku więc źle nie ma.
Koło nas stała taka Reneta :
Biła powietrze chyba z 15 min
Wyjechaliśmy z zakładu koło godziny 3 i stanęliśmy na parkingu przed zakładem bo zakaz temperaturowy był, chwile poczekaliśmy na papiery i potem poszliśmy na wioskę po jakieś picie bo powoli się kończyło. W sklepie sprzedawali tymbarki ale strasznie drogo mieli pamiętam, kupiliśmy Rumuńskie wyroby Fruti Fresh bo są też dobre a tańsze od tymbarka. Wróciliśmy do samochodu tata trochę poleżał a ja oglądałem co się dzieje na drodze, oczywiście super traktorek był tym razem z małą osłoną :
Tata wypił piwo kilka kropelek polał na polu żeby muchy miały zajęcie a puszkę zostawił w samochodzie kilka much skorzystało z niej :
Zrobiło się chłodniej troszkę więc zjedliśmy kolacje i obejrzeliśmy film. Położyliśmy się spać koło 22.
25.08
O godzinie 3 ruszyliśmy żeby dojechać do Ramnicu Valcea i zrobić weekendową pauzę.
Przynajmniej kilka razy w jednym kursie widzę to lub podobne Volvo :
Dojechaliśmy do Pitesti, przy Urzędzie celnym stanęliśmy i poszliśmy do sklepu kupic chleb bo się nam kończył :
Tata zrobił mi foto :
Nasz wóz a w oddali widać most koło którego tata zrobił mi zdjęcie :
Na parking przyjechało Trafic Control ( odpowiednik naszego ITD ), jak jedliśmy śniadanie to typowaliśmy którego zatrzymają albo który skręci żeby ich ominąć
w większości dobrze typowaliśmy :
Zjedliśmy śniadanie pauza się wyrysowała i ruszyliśmy dalej w drogę :
Takie cusik stało przy drodze :
Jak wyjeżdżaliśmy z parkingu dzień wcześniej to leżał w tym miejscu zestaw na boku :
Tata widział po czasie że nie zdążymy dojechać przed zakazem na ten parking i będziemy musieli zrobić pauzę aż się skończy zakaz, wiec pojechaliśmy dla odmiany normalną drogą a nie skrótem :
Stanęliśmy sobie w jakimś miasteczku na placu ( widzieliśmy że stały tam kiedyś ciężarówki :
Oglądnęliśmy film potem zrobiliśmy obiad trochę wóz posprzątaliśmy potem znowu film oglądnęliśmy. Przyjechał Turek Dafem, ustawił się koło nas wykręcił nas. Fajne mają szafeczki na jedzenie i inne rzeczy w naczepach :
Została godzina do końca zakazu, samochody jechały więc ruszyliśmy przed czasem, po drodze dogoniliśmy Turków i tak jechaliśmy za nimi ( swego rodzaju tarcza
). Jak jechaliśmy strasznie się błyskało daleko więc zapowiadała sie fajna chłodna nocka, tata stwierdził że możemy zajechać dalej niż na ten parking przy jeziorku np. do parkingu Europa ale ostatecznie zajechaliśmy na ten co był w planach. Ustawiliśmy się trochę szyby uchyliliśmy i poszliśmy spać.
26.08
Noc była fajna bo padał deszcz więc było chłodno i można było troszkę pospać. Obudziliśmy się rano tata wypił kawkę, potem kierowcy zaczęli się budzić więc trochę się porozmawiało :
Dzionek zapowiadał się również fajnie co jakiś czas lekko kropiło.
Oglądnęliśmy jakiś film południem później znowu trochę z kierowcami pogadaliśmy i tak dzień zleciał. Poszliśmy spać koło 20.
27.08
Pobudka o 4 rano żebyśmy mogli przejechać spokojnie i szybko Sibiu. Droga szła w miarę dobrze na odcinku Ramnicu Valcea - Sibiu wlókł się jakiś żwirek Stralisem, wjechaliśmy na dwa pasy które prowadzą do Sibiu i wskoczyliśmy na lewy pas a ten zaczął dośpieszać no ale nie poddawaliśmy sie i szliśmy dalej lewym, lekki podjazd i zdechł pod górę i został w tyle, potem dogoniliśmy Aro załadowane ogórkami, wyprzedziliśmy go i jechaliśmy dalej jak tranzyt przez Sibiu prowadzi, wyjechaliśmy z Sibiu i kierujemy się na Deve i za chwilę widzimy znowu to Aro, wyprzedziliśmy go bo dwa pasy były i za kilka km zjechaliśmy na stację dolać troszkę jedzonka konikom bo brakłoby nam trochę do domu :
Ruszyliśmy ze stacji wszystko elegancko aż tu nagle wpadliśmy we mgłe, miejscami praktycznie nic nie było widać. :
Na szczęście ten tunel mgły był tylko przez kilka kilometrów a potem było juz dobrze.
Parking, chyba "Europa" choć nie jestem pewien :
Na wylocie z Devy stał na boku puknięty Manik :
Zajechaliśmy na parking do Illi na pauzę śniadaniową :
Zjedliśmy śniadanie, ja zrobiłem sobie kilka zdjęć samochodów stojących na parkingu i ruszyliśmy dalej, pogoda się coraz bardziej polepszała :
Ruch na drodze bardzo malutki, niekiedy w jakiś miasteczkach wyskoczyła jakaś Dacianka ale po chwili była już za nami :
Ten tą Dacią sie wyjątkowo wlekł, my nie mieliśmy już tak pusto z przeciwka, byliśmy już niedaleko Aradu więc i ruch był większy :
Na końcu tej wioski znajduje sie Cicek Park :
A tu wjazd do Cycka :
Kiedyś była to chyba dosyć duża firma bo w Polskim Trakerze pisali o niej, teraz mało co widać ich samochody na drogach :
Do przejazdu w Aradzie jak zwykle ogromna kolejka, ale na szczęście nie od naszej strony :
Początek tygodnia to i Polacy pędzili :
Volvo z najnowszej partii dla Pawtransu :
Zajechaliśmy sobie na Millenium, zrobiliśmy sobie pauzę 3 godziny, tata zrobił tą pauzę żebyśmy nie płacili za parking za dzień i noc tylko za samą noc. Za noc płaci się od godziny 18, a przed 18 jeszcze trzeba zapłacić za dzień. Tata miał rozeznanie czasowe ile nam zajmie czasu dojechanie do tego parkingu, więc starczyło nam zrobić 1,5 godziny pauzy, ale zrobiliśmy 3 żeby potem zrobić 9 która jako 11 się będzie liczyła. W czasie wolnym trochę pogadałem na gadu ze znajomymi, sprawdziłem pocztę i potem oglądaliśmy film, po filmie poszliśmy do baru na obiad. Po obiedzie wróciliśmy do samochodu przygotować się do jazdy bo zostało jeszcze 10 min, w tym czasie zajechały na pauzę szklarze których spotkaliśmy w Illi na parkingu jak pauzowały :
Spokojna droga do Oradeii :
W oddali Oradea :
Oradea wita :
Stara Scanioszka :
Na parkingu tuż przed granicą stał lekko ulepszony dafik niż standardowy z Waberersu :
Na granicy puściutko szybko przeszliśmy, jedynie mieliśmy problem z wykupieniem winety w jednym okienku bo baba chciała euro ( bo jej zostaje jakieś 50 cent euro z jednego samochodu ) tata miał forinty bo znał ten myk, baba darła szufladę po węgiersku to tata zaczął ją wyzywać po Polsku
, wkońcu poszliśmy do drugiego okienka gdzie bez problemów kupiliśmy za forinty. :
Tata wykłócał sie z babą bo mieliśmy czas bo parking był dwa kroki od granicy. Zajechaliśmy elegancko na parking ustawiliśmy sie na początku parkingu, a w głębi stały Schade :
W samym rogu stał Daf z chłodnią, rejestracja była z Wielunia, poszliśmy pogadać z kierowcą, jak się okazało wracał z pierwszego kursu na Rumunie i akurat zmienił też auto którym robił również pierwszą trasę, wcześniej jeździł już wysłużonym Volvem i szef zmienił mu na Dafa, trochę mu powiedzieliśmy co i jak, samochód był wyposażony w skrzynie As-Tronic czyli tak jak nasz ale on miał 16 a my 12 biegową. Kierowca sobie chwalił Dafa mówił że komfort bardzo dobry i dobrze ciągnie. Temperatura zmalała więc poszliśmy się wykąpać, potem oglądaliśmy film i poszliśmy spać.
28.08
Wstaliśmy sobie o 5 rano, i ruszyliśmy na Koszyce.
Na autostradzie zjechaliśmy na chwilę na parking w celu załatwienia potrzeby :
Jak zwykle spotkaliśmy Us-a :
Z za zakrętu wyłoniły się Strychacze ( jak się później okazało to Daniel jechał z tatą na Grecję ) :
Przed granicą była mała stłuczka :
No i granica Tornyosemetti :
Przy granicy stały takie gabaryty :
Przejechaliśmy granicę zjechaliśmy na tą pierwszą stację tata kupił winete, jako że miejsca parkingowe były zajęte wyjechaliśmy ze stacji i stanęliśmy sobie na takiej mini zatoczce blisko stacji :
Ruszyliśmy w kierunku Koszyc.
Przybliżą nam świat :
Dafik stojący przed salonem :
W Koszycach zatrzymaliśmy sie i poszliśmy do Baumaxa bo Słowak pokazał tacie fajny prysznic i powiedział że w Baumaxie znajdziemy takie coś wiec zaparkowaliśmy wóz i poszliśmy szukać :
Co mieliśmy kupić to kupiliśmy i ruszyliśmy dalej w stronę domu :
"TIR" z Rumuni zepsuł sie przy wyjeździe pod górę :
Dwa pasy do Svidnika :
Na granicy pusto więc w 2 minuty przeszliśmy, na terminalu zaparkowaliśmy i poszliśmy na obiadek standardowo :
Kiedyś głównie samochody z jadące z Turcji były tu kontrolowane bardzo dokładnie :
Panowie tylko z daleka popatrzyli :
Coraz bliżej Brzesko :
Ostatnie zdjęcie z tej trasy :
Jak zawsze tata pojechał odprowadzić wóz na bazę a ja wysiadłem pod domem i zaniosłem wszystkie swoje rzeczy
.
30.08.
Dnia 28.08 z biura zadzwonili do firmy dla której wieźliśmy ładunek czy można przyjechać dzień wcześniej niż w papierach, okazało sie że niestety nie bo jeszcze nie zszedł im towar z magazynu i nie mają miejsca i mówili żeby przyjechać planowo. No więc przyszliśmy sobie rano odpaliliśmy samochód i pojechaliśmy pod Kraków na rozładunek, zajechaliśmy na firmę otworzyliśmy bok, zluzowaliśmy pasy i czekamy, przyjechał szef firmy i zrobił wielkie oczy że my dziś przyjechaliśmy na rozładunek skoro mieliśmy przyjechać 31 ( myśleli że się złapiemy na to i pojedziemy z powrotem i jutro przyjedziemy ), no ale telefon do firmy potem oni gdzieś podzwonili i przyszedł szef i mówi panie kierowco zaszła pomyłka zgadza się na dziś jest rozładunek ale dalej nie mamy miejsca na magazynie, może pan pojechać do Zawiercia do mojego kolegi na magazyn i tam pana zrzucą szybko pod rampą a jeśli nie to będzie pan musiał czekać do jutra, tata już bardzo zły był tym wszystkim i dzwoni do nas do firmy i mówi jaka sprawa, oni zadzwonili gdzieś i ustalili że mamy jechać do tego Zawiercia i firma dopłaci za to. Musieliśmy z powrotem zaciągnąć lekko pasy i cały bok zasznurować. Jechaliśmy jakimiś wiochami aż wkońcu dojechaliśmy na te magazyny, rozładunek był tyłem pod rampą tak jak obiecywali, 20 min i byliśmy rozładowani i mieliśmy odrazu podbite papiery. Tata zadzwonił do firmy co dalej czy zjeżdżać na bazę czy czekać, w odpowiedzi usłyszał jedź ładować do Mikołowa zaraz dostaniesz SMS-em adres firmy. W Mikołowie trochę szukaliśmy tej firmy bo nikt nie wiedział gdzie tata ulica sie znajduje po jakimś czasie odezwał się ktoś i nam powiedział gdzie co i jak. Zajechaliśmy na firmę chwile poczekaliśmy na boku i zajechaliśmy pod rampę, załadunek szedł mozolnie ale ważne że załadują dziś. Załadowaliśmy w ok 1,5 godziny i tata zadzwonił do kolegi z firmy gdzie jest on mówi że pod Auschanem w Mikołowie stoi i żebyśmy zajechali do niego bo pauzuje do 22, mówił że nie ma miejsca na parkingu i sobie staniemy gdzieś na boku, no ale tata powiedział że odpada. Za 5 min zadzwonił znowu ten kierowca i mówi że zaraz będzie wyjeżdżać jeden samochód koło niego i żebyśmy się streszczali bo jeszcze ten samochód stoi i trzyma nam miejsce, po ok 5 minutach od tego telefonu wjechaliśmy na stacje i Słowak Iveckiem nam wyjechał
. Chwile porozmawialiśmy i poszliśmy wszyscy do Auschana. Korzystając z okazji kupiłem sobie zeszyty i inne szpeje do szkoły. Wróciliśmy do samochodów zjedliśmy kolacje wybiła 22 i kolega pojechał a my sobie TV włączyliśmy i film obejrzeliśmy, a następnie poszliśmy spać.
31.08
Wstaliśmy o 7:00 tata wypił kawę i ruszyliśmy do Brzeska. W domu byłem ok 11.
I to była ostatnia wakacyjna trasa, teraz czas na ferie które są już blisko, a następnie znowu wakacje
. Podsumowując wszystkie trasy jestem bardzo zadowolony, ile kilometrów przejechałem w te wakacje niestety nie wiem bo nie liczyłem.