Trasa odbyła się dość dawno ale dopiero teraz znalazłem troszkę czasu żeby to jako tako złożyć i troszkę opisać
Tata zjechał z Chorzowa w piątek wieczorem załadowany flubet'em po czym w poniedziałek miał ruszać do Rygi na rozładunek więc postanowiłem się z nim zabrać ponieważ ładunki na cały tydzień już wiedział i wszystko było na szczęście bez ADR
Trasa trwała od 21 do 25 lipca
Na rozładunek nie musieliśmy się spieszyć więc w poniedziałek wstaliśmy o 6, spokojnie się uszykowaliśmy spakowaliśmy do samochodu i o 7 ruszyliśmy w drogę. Fotki zacząłem robić dopiero przed Płockiem ponieważ od Kalisza nie było nic ciekawego
Kilka minut przed wjazdem do Płocka
No i przed godzina 10 dotarliśmy do Płocka. Jak Wisła szeroka
I dalej udaliśmy się w kierunku Łomży. Kilkanaście kilometrów przed Makowem Mazowieckiem kręcimy 45 minutek. Jedna skromna fotka.
O 12.15 ruszamy w dalsza trasę. Nadal kierujemy się na Łomżę. Niestety zrobiłem tylko jedno zdjęcie przy, którym za późno sięgnąłem po aparat :-/ I wyszły tylko takie ucięte figurki, które stały przed muzeum.
Przed Augustowem popsuła się pogoda i zaczęło dość obficie padać co nie przeszkodziło nam w dalszym gnaniu ku granicy
A tutaj już Augustów a dokładnie "Augustowianka"
Dalsza droga do Suwałk przebiegła bezproblemowo a deszcz padał i padał...
Na stacji w Suwałkach postanowiliśmy nakarmić naszego dzielnego rumaka
Na tankowaniu zeszło nam ok 30 minut, i do Szypliszek dotarliśmy przed godzina 17 gdzie zostaliśmy na noc
Rozładunek mieliśmy dopiero następnego dnia po południu wiec pospaliśmy sobie troszkę. Budziki ustawiliśmy na godzinę 6 a deszcz przestał padać dopiero ok godziny 3 nad ranem wiec kiedy rano wstaliśmy było mokro i troszkę chłodno (ale za to przyjemnie się śpi jak deszczyk pada
). Rano przed śniadaniem zrobiliśmy porządek w kabinie i poszliśmy się umyć.
W czasie kiedy tata poszedł kupić świeże bułeczki i chleb ja zrobiłem fotkę porannego bałaganiku
Po uzupełnieniu baniaków z wodą strzeliłem sobie pamiątkową fote
No i o godzinie 7.00 przyszedł czas żeby ruszać dalej.
Chwilę później byliśmy już na granicy polsko - litewskiej. Po przejechaniu budek jeszcze tylko zakup winiety i można było ruszać w kierunku Kalwarii a dalej na Marijampole i Kowno.
Wrzucam jeszcze kilka widoczków, które były po drodze
Jak na razie droga przebiegała bez żadnych niespodzianek i tak dotarliśmy do Kowna
Dalej z Kowna udaliśmy się w kierunku Kedainiai i Panevezys. W drodze na Panevezys na CB było słychać o misiakach na hulajnogach, których później minęliśmy oraz, że na wlocie do miasta stoi litewska inspekcja ruchu drogowego. Tata mówi, że może do nich nie dojedziemy bo będziemy zjeżdżać kawałek przed miastem na obwodnice. No ale niestety okazało się, że stali przed wjazdem na obwodnice :-/ No i tak wypadło, że nas zatrzymali po zjechaniu na bok okazało się, że przed nami zatrzymali jeszcze jednego Polaka wiec było raźniej
Na szczęście kontrola w wykonaniu litewskich inspektorów zamknęła się w nie całych 15 minutach po czym mogliśmy ruszać dalej a oni zatrzymali autobus i od razu pojechali z nim na nową stację kontroli w Panevezys. Kawałek od wjazdu na obwodnice miasta w kierunku na Pasvalys jest waga, która okazała się również czynna i inspektorzy prowadzą kontrole. Kiedy zbliżaliśmy się do tego miejsca inspektor wyszedł na drogę i przez lornetkę zaczął nas obserwować. Jedyne co tata powiedział to patrz jak nas zatrzymuje
Jednak tak się nie stało i zatrzymał jadącego za nami Estończyka. Mijając wagę zobaczyłem tam ok 8 polskich ciężarówek czekających na kontrolę i zważenie.
Za miastem natknęliśmy się na "L-kę"
No i coś dla lubiących latać
No i w końcu granica litewsko - łotewska
Po przejechaniu granicy przejechaliśmy jeszcze kawałek za miejscowość Bauska i tam wykręciliśmy 45 minut
U nich żniwa a u nich zielono jak okiem sięgnął
Ogromny zbiornik retencyjny nie daleko Kekavy. Wzrokiem nie mogłem go ogarnąć
W taką pogodę nic tylko wskoczyć i po pływać
Przejeżdżając zaporę byliśmy coraz bliżej miejsca przeznaczenia
I nareszcie po godzinie jazdy naszym oczom ukazało się miejsce rozładunku Knauf Riga
Więcej fotek na rozładunku nie robiłem ponieważ nie było czasu i zaistniał nie miły aczkolwiek bardzo śmieszny incydent. Pozdrowienia dla miłych Łotyszy w tym miejscu się należą
Po rozładunku musieliśmy umyć beczkę żeby móc się załadować. A, że w pobliżu nie ma żadnej myjni na lewo można było się umyć w Knauf'ie jeśli użyło się odpowiedniej waluty przetargowej
Tak więc szef zawsze karze się kierowcą zaopatrzyć za służbowe pieniądze w polskie papierosy i piwo a wiadomo jak to działa za granicą
Tata dał im 4 Tatry i po tym jak dostali te piwa przynieśli nam tylko pod stemplowaną CMR'ke i zniknęli na dobre
My spokojnie umyliśmy komory i ruszyliśmy w kierunku Krimuldy i Valmiery aby dotrzeć na załadunek do miejscowości Naukseni pod estońską granicą.
Kilka zdjęć z jazdy
W tych krzaczyskach mieszkali ludzie
U nich takie mieszkanie to normalność
Mimo tego, że droga była wykonana ze żwiru jechało się po niej jak po autostradzie z małym wyjątkiem, że tu jak się rozpędziliśmy to świata nie było widać. Przez co zrobiłem tylko zdjęcie po wjeździe na tą drogę bo później się już nie dało
Po dotarciu na miejsce wjechaliśmy na "zakład" żeby się załadować i przenocować. I o to zdjęcia z "zakładu". Określę to tak 3 in 1
W tym budynku przerabiają angole na samochody z kierownicą po lewej. Kiedy zajrzałem do środka aktualnie pracowali nad MANem TGA 41.400 oraz MANem 32.322, bardzo profesjonalna i szybka przekładka
Rano po śniadaniu przed odjazdem zrobiłem jeszcze kilka fotek
Nie mogłem się oprzeć
I tutaj zdjęcia z drogi powrotnej. Miejsce rozładunku, który nigdy nie doszedł do skutku mieliśmy na terminalu w Małaszewiczach pod białoruską granicą.
Obiecał mi tata, że z powrotem pojedziemy przez Panevezys i pokaże mi zakłady Elektronikas gdzie się rozładowuje z ługiem sodowym. Jak powiedział tak zrobił. Ok 1km od centrum miasta robiliśmy 45 przerwy i zrobiłem ciekawe zdjęcie
Nie ma to jak skład i ład na podwórku
Właściciele tego podwórka coś dziwnie krzywo się na mnie patrzeli przez okna jak robiłem to zdjęcie
Po przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę do celu. Na wylocie z miasta w kierunku Kowna wybudowali nową myjnie wraz ze stacja obsługi pojazdów, na której pracował ten o to pojazd (szkoda tylko ze za późno złapałem aparat)
Objazd w kierunku Marijampola i przerwa wiadomo na co
Tego dnia już nie robiłem zdjęć, spokojnie i bez problemu dojechaliśmy do parkingu Cowboy w Suwałkach gdzie nocowaliśmy.
Następnego dnia po śniadaniu
Angielska pomysłowość. Współczuje im spania w tym samochodziku.
O 6 ruszyliśmy w kierunku Terespola. Ostatni rzut oka na "Augustowiankę"
Ostatnia fotka z kresów
No i już prawie na miejscu rozładunku czyli Terminalu OLPP w Małaszewiczach
Była to ostatnia fotka tego dnia ponieważ jak wiadomo na takich terminalach nie wolno robić zdjęć a nieprzyjemności nie chciałem narobić. Wystarczyło nam to, że nie przyjęli ładunku i trzymali przez kilkanaście godzin na terenie zakładu bez możliwości wyjazdu. Gdy tak bezczynnie czekaliśmy dopadło nas oberwanie chmury z gradobiciem. I filmik, który nagrałem po kryjomu z końcówki nawałnicy:
Kod:
http://www.youtube.com/watch?v=M55sG1tdjpc&feature=channel_page
Dopiero po wielogodzinnych staraniach szefa i Łotyszy udało się wystawić nowe dokumenty i wyjechać z zakładu ok godziny 23. Dojechaliśmy do Gąbina gdzie rano zrobiliśmy przegląd samochodu i dalej ruszyliśmy do Gostynina gdzie zakończyliśmy trasę na terenie starego magazynu zbożowego gdzie trzyma swoje samochody właściciel zaprzyjaźnionej firmy i użyczył nam kawałka placu dla naszego MANika
Z Gostynina udaliśmy się PKSem do Płocka skąd mieliśmy autobus powrotni do Kalisza
I tak zakończyła się moja, krótka lecz ciekawa trasa
W następnym tygodniu we wtorek tata udał się z tym ładunkiem, którego nie przyjęli na OLPP do Włocławka.
2 zdjęcia z placu
Tata porównujący alufelgi w beczkach
Koniec
Nie mam jakiegoś specjalnego daru opowiadania ale napisałem jak umiałem więc mam nadzieję, że się Wam spodoba