No to że mam chwilkę czasu dopisze resztę
Dzień 2, 02.08.11r.
Po godzinie dziewiątej się przebudziłem tata już wstał i siedział na fotelu i otworzył drzwi bo było duszno. Mówił żebym wstawał bo nie długo jedziemy zszedłem z górnego łóżka posiedziałem chwile na dolnym nabrałem chęci do życia i złożyłem moje górne łoże przerzuciłem taty pościel na górę, (Dla ty co jeżdżą, jeździli MAN'ami wiedzą że łóżko się nie otworzy do końca) Po złożeniu, ubrałem się i wyszedłem z kabiny tata już sobie robił kawę obok kabiny ja chwile postałem i udałem się za potrzebą po powrocie tata już pił pochowałem butle, spiąłem firanki no troszkę ogarnąłem i mogliśmy ruszać tata skończył pić, napisałem do Kuby że ruszamy ze Świecka i jedziemy. Fotki na parkingu, i potem w Niemczech, na ostatnim zdjęciu widać efekty jazdy nocami jak mamy przednią szybę brudną od owadów.
No i jakoś się telepaliśmy, życie nam utrudniał Litwin który przed nami jechał tandemem, i nie przekraczał 85km/h. Więc tata się nieźle zdenerwował. Odpisał mi Kuba i przez jakiś czas z nim pisałem i zanim się obejrzałem zjechaliśmy z Ringu, i okazało się że Kuba nas widział a ja go nie więc.. tym razem nie wyszło. Włączyłem jakąś muzykę, i jedziemy nic ciekawego się nie działo zwykłe niemcy, do momentu kiedy ktoś na CB puścił hasło o łapance BAG, ojciec słucha, słucha nagle sam się zapytał bo tak pier*olili że nic się nie dowiedzieliśmy, polak też tak mówił że też nic nie zrozumieliśmy tata przeszedł na kanał ruskich i się pyta "szczotam się dzieła, BAG?" moment trzech się odezwało który kilometr czy "dziewoczka" czy "malczyk", i już wszystko wiedzieliśmy po chwili jakoś spokojnie minęliśmy. No nic jedziemy dalej, już było spokojnie no i wiem ze weźmiecie mnie że ja więcej przespałem niż przejechałem nie wiem czemu ale strasznie rozbolała mnie głowa i się położyłem tata dał mi tabletkę ale nie zabierało się na to żeby mi przeszło i usnąłem. Obudziłem się na nieopodal Hannover'u na Garbsen na stacji na której tata stawał jak jeździł przez 4 lata do Anglii na tej samej linii. Obudził mnie tata bo chciał żebym wstał z łóżka bo nie mógł go podnieść, napiłem się Coli, i siedziałem po chwili patrze jedzie poprzedni MAN ojca "Piotrka480", no nic pojechał zrobiliśmy sobie z tata coś do jedzenia obmyłem ręce i ponad 50 minut minęło w między czasie napisał szef że tam gdzie jedziemy czyli Jüchen nie ma awizacji czyli powinni nas zdjąć o tej o której będziemy. Strzeliłem parę zdjęć coś nagrałem i mogliśmy ruszać.
I ruszyliśmy już było ciaśniej, zaczęło kropić i w końcu padało no nic jedziemy jedziemy jedziemy i przestało jakoś jazda mi mijała w miarę szybciej, więc za jakieś 1,5 za miejscowością, a raczej jakąś wiochą mianowicie Bielefeld spostrzegałem Robura takiego jak Luke'go ale myślę tyle tych Charterów, Ruskich, Litwinów.. ale nie patrze na lusterka pod kolor, tabliczka i we dwóch usiadłem na radiu wziąłem "gruchę" i dwa razy krzyknąłem ale nic cisza nie to nie
Jedziemy dalej.. Życie by było piękne gdyby nie przestać parę minut w Stau
Było to na rozgałęzieniu gdzie się odbija na Oldenzal (D-NL), ale nic korek był tam więc nam jakoś poszło i znowu zaczęło padać, znowu przestało i znowu, zaczęło zgłupieć można z tą pogodą ale nic. Z górnej półki wyjąłem batony zjedliśmy sobie napiliśmy się i jakoś 180 kilometrów minęło, odbijamy na "autobahne" Ein! Czyli jeden.
No zostało nam jakieś sto parę kilometrów, no i nie powiem wam co podczas tej drogi konkretnie robiliśmy ja, na pewno trochę po na grywałem resztę czasu, przegadaliśmy tata poopowiadał mi trochę swoich przygód, trochę się pośmialiśmy no i co, nawigacja krzyczy "dojeżdżasz do celu" a mój tata się śmieje do czego to przyszło żebym się słuchał nawigacji.. a mapy nic nie wziął, a i tak jej nie ufa sprawdziliśmy ją ale i mój tata nie ma przekonania do takich udogodnień.. No nic doprowadziła nas poprawnie, na końcu "Dotarłeś do celu prowadził Cię, Krzysztof Hołowczyc Pozdrawiam" A my Pozdrawiamy Andrzejku, spisałeś się" hah! No nic tata poszedł na portiernię okazało się że mają przerwę było trochę przed 19, poczekaliśmy do tej 19 tata poszedł ponownie kazali wjechać stanęliśmy zboku tata poszedł do biura z papierami ja czekałem nagrałem coś, to wrócił powiedział że kazali nam podjechać,, ja wyszedłem z kabiny nagrałem jak tata manewruje i od razu z marszu poszedłem do łazienki się wykąpać podłączyłem do gniazdka kamerę żeby się ładowała, ehh! tak jestem złodziejem prądu
Po jakiś 30 minutach wyszedłem z łazienki tata stał jeszcze pod rampą przyszedł niemiec dał dokumenty i kazał odjechać stanęliśmy z boku chwile posiedzieliśmy tata kazał iść po wodę bo nie mieli byśmy już na/do kolację. Tata zamknął drzwi, ja poszedłem po ta wodę wróciłem napisaliśmy sms'a ze nas rozładowali i kierowaliśmy się na Venlo (D-NL),mieliśmy jakieś nie całe 40 kilometrów to w tym czasie ja latałem po kabinie pochowałem saszetkę do torby, powiesiłem ręcznik, zmieniłem koszulkę bo tamta się zalała podczas mycia.. no nic ciekawego się nie działo cisza spokój kierowaliśmy się na Venlo o którym na pewno połowa forum nie słyszała..
Od autostrady 61, nie 40. To jest o wiele mniejsze przejście i jest tak trochę jakby na dole. Zjechaliśmy na granice, tam można być zawsze pewien że nawet wieczorem znajdzie się miejsce. Stanęliśmy sobie jak wszyscy w rządku tata wziął się za gotowanie a mnie wynajął do zmycia naczyń bo wcześniej tego nie zrobiliśmy. Odgrzaliśmy sobie żurku, i od smażyliśmy kotlety po jedzeniu schowaliśmy naczynia do schowka, zasłoniliśmy się i jakoś do godziny 23 się zeszło ja obejrzałem film, tata się już położył i parę minut po północy i ja już leżałem na górze.
Zdjęcie jedno z pod rampy a drugie na granicy z następnego dnia.
Warszawa 2011
Piotrek Tokarski
All Rights Reserved