Strona 21 z 40 [ Posty: 798 ] Przejdź na stronę Poprzednia 119 20 21 22 2340 Następna
Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 13 cze 2012, 13:59
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 23 lip 2008, 9:52
Posty: 1613
GG: 1
Samochód: osobowy

Cytuj:
Cytuj:
Cytuj:
Dostałeś już rozkaz zamazywania reklamy spedycji na naczepie?
Od głupiego komentarza się już powstrzymać nie mogłeś?
Nie, nie mogłem. Nie mam nic autora tego tematu jednak ciekawi mnie czy na zdjęciach będą napisy naczepy. Istnieje jeszcze opcja taka, że Jan Sawa będzie musiał wykonywać tak zdjęcia, aby nie było widać reklam. Śmieszyła mnie praktyka kolegi Bart na innym forum, dlatego, że zdobycie namiarów na spedycję zajmuje wprawnej osobie 2 minuty, wystarczy poszukać w Internecie zdjęć. Sam widywałem samochody Bart i jego taty na niemieckich parkingach i napisów na naczepie nie dało się nie zauważyć.

Śledziłem i będę śledził ten temat bo zawsze był ciekawy!
Jak już przy głupich pytaniach jesteśmy... ciekawe kiedy przesiadka na trójhalogenowego jelczaNL :D

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=hpiIWMWWVco


Ostatnio zmieniony 13 cze 2012, 18:07 przez s.szymon, łącznie zmieniany 1 raz.
Ciii, nie robcie juz syfu ;)


Post Wysłano: 15 cze 2012, 3:58
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Właśnie wróciłem, za kilka dni opiszę te minione trzy tygodnie.

Edler - kierunki to zazwyczaj Niemcy-Benelux-Francja-Anglia a auta do Polski zjeżdżają bardzo rzadko a do Trójmiasta to w ogóle prawie wcale więc spot owszem ale moim S124 :)

PS: Temat ten dotyczy moich opisów więc oszczędźcie farmazonów :) a adminów uprasza się o wysyłanie w kosmos wszelkiego ścierwa które tego wymaga.

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 16 cze 2012, 0:11
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 lut 2008, 20:19
Posty: 854
Samochód: Toyota Corolla
Lokalizacja: Balbriggan, IRL

Czekam z niecierpliwością na kolejny opis :wink:

_________________
VOLVO FAN!!!


Post Wysłano: 24 cze 2012, 22:01
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Jestem już w kolejnej trasie ale weekend mam więc wystukałem co nieco.

Jestem w nowej firmie. Znalazłem ją dzięki jednemu z forowiczów Wagi Ciężkiej - Bart'owi. Śledzi on moje opisy i dowiedział się z nich, że szukam dobrej firmy z okolic Trójmiasta. Dostałem więc pewnego dnia od niego informację, że w firmie z którą ma bliski i bezpośredni kontakt, może pojawić się możliwość zatrudnienia. Pierwszy raz dzwoniłem do niej jakoś w lutym tego roku ale dopiero teraz sprawa została dogadana i sfinalizowana.

W trasę wyjechać miałem 24 maja. Specyfika wykonywanych transportów jest taka, że auta nie zjeżdżają do kraju a najbliższym krajem Polsce są Niemcy. Dlatego też by dostać się do przypisanego mi na tę trasę zestawu, musiałem wyjechać z domu służbowym autem osobowym już dzień wcześniej.

Wyruszyłem około godziny 19:00 i nie spiesząc się specjalnie dojechałem następnego dnia przed południem w okolice Frankfurtu nad Menem. Kierowca którego miałem zmieniać musiał jednak się jeszcze rozładować i spakować przez co mogłem sobie spokojnie odpoczywać przed wyruszeniem w trasę.

Pojazdem który dostałem w użytkowanie okazało się Volvo FH16 z 2007 roku o mocy 540KM, na forum przez większość chyba znane. Od pewnego czasu Volvo nie miało już stałego kierowcy przez co było lekko zapuszczone ale wciąż całkiem przyjemne bo posiadające sporo elementów których w zwykłych autach nie ma - inna tapicerka, kierownica, dywaniki, materac oraz system Dynafleet z którym nie miałem jeszcze do czynienia a okazał się bardzo przydatnym.

Obrazek


Przypisana do auta naczepa chłodnia to Schmitz z agregatem TK SL 400 należąca do pewnej niemieckiej spedycji z którą moja firma związana jest kontraktem.
Na forum jest już pewna grupa która wyśmiewa ukrywanie jej nazwy a ja wyjaśniam, że spowodowane to jest właśnie zapisami w owym kontrakcie. Umowy takie bywają bardzo szczegółowe a ich specyfikacja objęta jest tajemnicą handlową. Dlatego też moje opisy będą pozbawione nazw firm dla których wozimy towary gdyż zostało mi to zakomunikowane od początku bo szefostwo wie, że opisuję swoje "przygody".
Czy się to komuś podoba czy nie takie są reguły a mi nie pozostaje nic innego jak się im podporządkować, tym bardziej, że moje opisy na tym wiele nie stracą.

Około godziny 17:00 ruszyłem na pierwszy załadunek do fabryki czekolady. Na miejscu byłem tuż po 19:00 a przed 21:00 po załadunku i załatwieniu wszystkich formalności ruszyłem w kierunku pierwszego miejsca rozładunku którym była miejscowość Saintes w Belgii. Rano zrzuciłem część towaru i udałem się do Ternat koło Brukseli.
Po wszystkim szukałem miejsca do pauzy i kilkanaście kilometrów od Trenat zaparkowałem na sporo zmniejszonym, przez remont, parkingu dużej stacji benzynowej. Nie wiedziałem jeszcze czy auto którym pojechałem będzie mi przypisane na stałe ale lubię mieć w aucie czysto więc wykorzystałem czas pauzy na dokładne jego wysprzątanie. Pogoda była tego dnia piękna bo było bardzo ciepło i słonecznie dlatego udało mi się nawet wyprać i wysuszyć wszystkie dywaniki.

Następnego dnia rankiem podjechałem zaledwie 50 kilometrów na załadunek do miejscowości Rekkem, gdzie załadowałem się mrożonymi warzywami z przeznaczeniem do Niemiec dla dwóch supermarketów i dwóch mniejszych firm. Czekały mnie więc aż cztery rozładunki ale przed nimi prawie dwa dni pauzy, gdyż na miejsce pierwszego rozładunku w okolice Saarbrucken dotarłem już po południu w sobotę a w nadchodzący poniedziałek Niemcy obchodziły święto swego zjednoczenia. Po drodze zaliczyłem jeszcze tankowanie w Luksemburgu.

Niedziela i poniedziałek upłynęły mi na dalszym doprowadzaniu auta do pożądanego stanu, opalaniu się i lenistwie.

W wtorek już o 13:00 rozładowałem wszystkie miejsca czyli Bous, Friedrichstahl, Saarbrucken i Frankfurt. Po wszystkim udałem się z powrotem, gdyż załadunek zaplanowany miałem w miejscowości Sarlouis. Na miejscu okazało się, że w firmie w której mam się ładować czeka specjalnie na mnie tylko dwóch jej pracowników. Okazało się jednak, że muszę zrzucić z naczepy palety i powkładać je do schowków paletowych gdyż nie będę ich tu wymieniał bo towar mam załadowany na angielskich paletach. Jako, że chcieli już iść do domu, bardzo sprawnie i szybko mnie załadowali i mogłem od razu ruszyć w kierunku Anglii dokąd przeznaczony był mój ładunek. Po drodze po raz kolejny tankowanie w Luksemburgu. Pauza wypadła mi gdzieś w Belgii - ciężko było mi znaleźć miejsce do spokojnego zaparkowania ale na jednym z parkingów spotkałem kolegę z pierwszej mojej firmy w której pracowałem jeszcze w biurze, który to posunął swój zestaw na tyle, że mogłem się wpasować między niego a wyjazd z parkingu dla osobówek. Chwilę pogadaliśmy i jako że Poli musiał ruszyć wcześniej ode mnie pozwoliłem mu iść spać.

Następnego dnia tuż przed siódmą rano ruszyłem do Calais na pociąg. Trochę się zdziwiłem bo kolejka do terminalu była dość spora - zaczynała się jakieś pół kilometra przed zjazdem z autostrady. Nigdy wcześniej nie jechałem tunelem, więc uznałem to za rzecz normalną ale później się dowiedziałem, że zdarza się to nie często i niewiadomo czym było spowodowane tym razem.
Dojechanie do bramek zajęło dobre pół godziny, potem drugie tyle czekanie na wjazd na pociąg. Po przeprawie jazda na północ Anglii do miejscowości Washington. Jazdy do celu mi nie wystarczyło więc zjechałem na strefę przemysłową jakiegoś małego miasteczka i stanąłem tuż obok firmy wkoło której ciągle się ktoś kręcił - tak dla własnego bezpieczeństwa.

Rano dotarłem do celu o wyznaczonej godzinie, rozładowałem bez problemów a po rozładunku udałem się na kolejny załadunek w okolice Leeds. Tam załadowałem lody w proszku z którymi udałem się w okolice Brighton. Na miejscu byłem około 22:00 Jako, że przy firmie kręcili się jeszcze jej pracownicy zapytałem o to czy mogę spędzić noc na ulicy przy niej i o której mam przyjść rano z dokumentami.
Następnego dnia rano około 10:00 już było po wszystkim i jechałem w kierunku tunelu na załadunek do w okolice belgijskiego Ieper.

Już w Belgii w miejscowości Vevelgem musiałem zaliczyć serwis agregatu gdyż od dwóch dni miał problem z rozruchem i wyświetlał kilka kodów alarmowych - okazało się, że obroty były za niskie oraz, że pozapychały się filtry paliwowe.

Na załadunku byłem już o 16:30 jednakże przyszło mi nań czekać aż do 23:00 bo tyle trwała procedura jego przygotowania. W tzw. międzyczasie musiałem jeszcze przerzucić palety ze schowków na naczepę gdyż tego tu wymagano przed załadunkiem. Po nim już tylko znalazłem dogodne miejsce do zaparkowania i położyłem się spać.

Następny dzień to była sobota a rozładunek miałem zaplanowany na poniedziałek a odległość do miejsca przeznaczenie była niewielka w związku z czym nie spieszyłem się wcale. Po drodze zaliczyłem postój na dobre śniadanie i prysznic. Do Kerpen dotarłem jakoś około 14:00. W magazynie pewnej sieci supermarketów była akurat wyprzedaż, dlatego też po zaparkowaniu udałem się doń, zobaczyć co takiego ciekawego przyciągnęło sporą rzeszę :) okolicznych mieszkańców. Towary już w większości przebrane i ogólnie, jak większość produktów tej sieci, mało atrakcyjne, jednakże sam zakupiłem sobie dwie pary skarpet, butelkę białego nowozelandzkiego wina i jakieś słodycze. Gdy wróciłem do auta okazało się, że nie mogę zostać na placu, gdyż jest on przeznaczony dla aut jeżdżących dla sieci a nie dostawców. Na szczęście tuż za bramą był duży parking na który się od razu przestawiłem. Niedziela spokojna i leniwa bo deszczowa.

W poniedziałkowy ranek udałem się do biura. Po zameldowaniu się otrzymałem pager i kazano mi z nim czekać. Odezwał się około 9:30 wyświetlając numer rampy pod którą mam podjechać - była zajęta więc czekałem nadal. Gdy się zwolniła i się w nią wpasowałem na rampie okazało się, że nie mają miejsca na mój towar. Stałem pod rampą z otwartymi drzwiami i pracującym na wysokich obrotach agregatem ponad dwie godziny. Od razu zgłosiłem to szefowej która poinformowała zleceniodawcę. Po samodzielnym rozładunku na którym zmarzłem (nie wziąłem w trasę żadnej kurtki a rozładowywałem mrożonkę) wdałem się jeszcze w debilną dyskusję z pewnym Rosjaninem który wydawał palety (chciał mi wcisnąć jakieś rozwalone badziewie).
Jako, że rozładunek ów trwał dużo dłużej niż było planowane, przepadł mi jeden z załadunków i musiałem czekać na kolejny. W międzyczasie udało mi się zaliczyć zakupy w pobliskim Lidlu i uzupełnić wodę na stacji benzynowej.

Na załadunek ruszyłem tuż po 16:00. Na miejscu w miejscowości Bedburg byłem równo o 18:00. Załadowano mnie głównie croissantami z przeznaczeniem do miejscowości Verden. Na miejscu byłem około 1 w nocy.

Na rozładunku następnego dnia pojawił się jakiś problem z paletami gdyż szefowa magazynu nie mogła się doliczyć jednej z nich. Na szczęście udało jej się w miarę szybko sprawę wyjaśnić. Na kolejny załadunek ruszyłem do Bremerhaven gdzie załadowałem się bananami z przeznaczeniem do Francji. Po raz kolejny palety musiałem zwalić z naczepy i pochować w schowkach.

W zleceniu zazwyczaj od razu dostaję informację o planowanym czasie rozładunku - zawsze to weryfikuję swoim obliczeniami i tym razem wyszło mi, że zabraknie mi czasu by dojechać do celu. Od razu zgłosiłem to szefowej która to poinformowała mnie, że zgłosi to zleceniodawcy. Po załadunku dostałem wiadomość o tym by się starać jechać jak najszybciej i zgłosić czas dotarcia do celu jeśli go zabraknie. Zabrakło.
Rozładunek zaplanowany był na godzinę ósma rano a dotarłem nań o 10:30 - Francja to kolejny ze specyficznej grupy europejskich narodów (Włochy, Hiszpania) które dość dziwnie podchodzą do wielu spraw. Nie rozładowano mnie tego dnia. Szefowa uspokoiła mnie bym się nie przejmował bo zgłaszałem, że tak się może zdarzyć i mówi się trudno. Musiałem czekać do następnego w którym równo o ósmej rano polecono mi podjechać pod rampę.

Po rozładunku udałem się do Belgii, znów w okolice Ieper gdzie załadowano mnie mrożonymi warzywami do Bremerhaven. Znów palety ze schowków na naczepę przed załadunkiem. Mięśnie rosną. Na miejscu byłem tuż przed północą.

Po rozładunku następnego dnia rano, w oczekiwaniu na kolejne zlecenie zaliczyłem konkretny prysznic i dobre śniadanie.
Po drodze na kolejny załadunek udałem się do firmy oponiarskiej celem wymiany dwóch opon w naczepie gdyż ich bieżnik był już śladowy.

Na załadunku znów palety z naczepy do schowków :) Po załadunku pauza 24h i jazda na Anglię.
Była sobota a rozładunek zaplanowano w poniedziałek więc spokojnie dojechałem tego dnia do Calais, przykleiłem się na terminalu za autami stojącymi w rajkach i położyłem się spać. Następnego dnia przeprawa i dojazd do Swindon. Odległość nie duża więc spokojnie, po drodze prysznic. Na miejscu byłem tuż po 15:00.

Następnego dnia rano samodzielny rozładunek, pogawędka z Polką pracująca w magazynie i jazda dalej do Spalding na kolejny rozładunek i w końcu do Atherstone gdzie mnie trochę zirytował fakt, że nie pozwolono mi czekać na rozładunek na ogromnym placu przed magazynem a polecono jechać "gdzieś indziej" uzasadniając to tym, że kierowcy sikają gdzie popadnie (sic!).

Rozładunek miałem zaplanowany na godzinę 17:00 a była już 16:05 - nie szkodzi, przyjedź o 17:00. Jeździłem jakieś pół godziny wkoło aż w końcu zaparkowałem pod firmą po drugiej stronie ulicy bo już była zamknięta o tej porze. O 17:00 stawiłem się pod szlabanem. Podstawiłem się pod rampę i wyładowałem plusową część towaru gdyż miałem także mrożonkę - w zleceniu było napisane, że mrożonka jest na inną godzinę awizowana i tak też się stało - rozładowałem ją dopiero o 23:00. Na szczęście nie kazano mi się wynosić między rozładunkami ale po tym drugim już owszem - uważam to za mega debilne, gdyż w promieniu 15 kilometrów od Atherstone nie ma parkingu dla ciężarówek większego niż na dwa auta. Pauzę spędziłem więc stojąc w uliczce prowadzącej na pole (sic!)

Następnego dnia ruszyłem w okolice Liverpool'u gdzie załadowałem mrożonkę znów do Swindon. Załadunek sprawny i szybki, mili ludzie w ochronie z którymi uciąłem sobie pogawędkę i pośmiałem się z tego, że ich przełożony przywitał mnie po niemiecku sugerując się tablicą rejestracyjną naczepy.

Na rozładunku byłem prawie dwie godziny przed zaplanowaną godziną rozładunku co okazało się błędem gdyż ten zapas czasowy musiałem spędzić w poczekalni a nie w aucie bo takie panowały w firmie procedury. Rozładowano mnie dokładnie o czasie podanym w zleceniu.

Po rozładunku kierunek Folkestone i znów szukanie miejsca do "przyklejki" w Calais - tym razem było trudniej ale się udało.

Następnego dnia ruszyłem do belgijskiego Staden gdzie załadowano mnie mrożonymi warzywami przeznaczonymi aż w cztery miejsca na terenie Niemiec. Gdy zawołano mnie pod rampę zapytałem co z paletami ale magazynier-wózkowy powiedział, że jeśli nie mam ich na naczepie to żebym je powyciągał ze schowków jak już się ustawię pod rampą i stamtąd je sobie zabierze. Gdy zacząłem to robić przyszedł jakiś "kerownik" z pretensjami o to, że palety nie są na naczepie - dyskusja z nim była jałowa a i w sukurs przyszedł mi ów wspomniany wcześniej wózkowy który polecił mu by sobie "poszedł" i jeszcze pomógł mi wyciągać palety ze schowków - dobry chłopina :)

Po załadunku znów obliczenia i jakoś nie chciały mi się zgodzić zaplanowane godziny rozładunków z odległościami przede mną. Poszła więc informacja do szefowej ze zweryfikowaną godziną pierwszego rozładunku i co za tym idzie wszystkich kolejnych.
Następnego dnia wystartowałem około godziny 10:00 i po drodze zatrzymała mnie do kontroli Polizei - sprawdzili wszystko dokładnie (dokumenty, ładunek, tachograf, kartę kierowcy) co zajęło im ponad godzinę po czym puścili wolno informując, że idealnie nie jest ale poważnych przegięć też nie ma. Dobra moja :)

Pierwszy rozładunek zaliczyłem o godzinie planowanej na ostatni - tak wyszło i nic nie poradzę.
Drugi niedaleko więc też się jeszcze udało ale dwa ostatnie zostały już niestety na następny dzień i dla mojego zmiennika gdyż tego dnia mijały mi właśnie trzy tygodnie i w miejscu trzeciego rozładunku miał już on na mnie czekać.

Szybkie pakowanie, przerzucenie rzeczy z Volvo do Skody, chwila pogawędki z również nowym kolegą i jazda do domu. Trasa przebiegała dość spokojnie. Na granicy trafiłem na stacji benzynowej na przerwę przed zmianą doby a że miałem jeszcze trochę paliwa a nie chciałem marnować czasu to zatankowałem się w Goleniowie. W domu byłem około 3 w nocy i tradycyjnie już gdy wracam nocą, nie spałem do wieczora następnego dnia :)

Póki co z pracy jestem zadowolony, szczególnie z dobrego kontaktu z szefową ale też z tego, że robota jest dość dobrze ułożona i tego, że to auto jest już dla mnie na stałe. Mam nadzieję, że dalej już będzie tylko lepiej bo dość już mam zmieniania firm i takich przygód jak miałem od początku roku - starczy ich na kilka najbliższych lat.

Praktycznie nie mam zdjęć bo baterie/akumulatorki z aparatu się po prostu zużyły. Jak złapię darmowe łącze to wgram tych kilka które udało mi się pstryknąć. Teraz już mam już nowe więc z kolejnej będzie ich pewnie więcej choć muszę przyznać, że obecnie obsługiwane kierunki jeśli chodzi o krajobrazy to bieda straszna w porównaniu z Norwegią czy Austrią :)

Jakby ktoś nie zauważył to zmieniłem swój forowy nick na właściwy :)

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 25 cze 2012, 9:24
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 16 sie 2009, 13:17
Posty: 587
Samochód: VW Passat b5
Lokalizacja: KMY

Jak wrażenia z jazdy "nową" furą? ;) Miejmy nadzieję że Ci się wreszcie trafiła normalna robota i firma ;)
powodzenia :)

_________________
Mówią na mnie niepoprawny,za arcyzabawny
Nie mam czasu na bycie sławnym.....


Czemu mamy nierówne szanse, kiedy mamy wspólny cel?

______________


Post Wysłano: 25 cze 2012, 9:51
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
Jak wrażenia z jazdy "nową" furą? ;) Miejmy nadzieję że Ci się wreszcie trafiła normalna robota i firma ;)
powodzenia :)

Bardzo dobre auto. Z taką mocą jeszcze nie jeździłem i przyznaję, że jest bardzo przyjemna bo dwa razy miałem takie ładunki, że ważyłem prawie 40 ton a auto nie było przesadnie nimi zmęczone. Z I-shiftem też nie jeździłem i wydaje mi się, że jest lepszy od automatów Scanii i Dafa z którymi miałem do czynienia. Spalanie wychodzi przyzwoite. Auto wygląda całkiem dobrze choć kilka elementów wymaga już odświeżenia, ale mam już obiecane pranie tapicerek w środku, dostałem nowe dywaniki, będą nowe owiewki na drzwi, być może będzie też polerka bo jak wiadomo czerwony lakier płowieje najszybciej. Co warte odnotowania, oryginalny sprężynowy materac poszedł precz i zastąpił go cieńszy i twardszy z gąbki - jest o niebo lepszy. Jedyne do czego wciąż mam zastrzeżenia jeśli chodzi o Volvo ogółem to ta lodówka na zewnątrz - słaby patent mimo jej rozmiarów ale trzeba się przyzwyczaić. Naczepa ma schowki na zapasowe koła zamiast wieszaków więc się mieszczę bez problemów ze wszystkimi swoimi gratami - jedynie jeszcze roweru mi brak ale już się rozglądam za jakimś składakiem który by się tam zmieścił.

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 25 cze 2012, 10:09

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 14 cze 2008, 7:33
Posty: 112
GG: 1
Samochód: duży
Lokalizacja: Kraków

Cytuj:
Jedyne do czego wciąż mam zastrzeżenia jeśli chodzi o Volvo ogółem to ta lodówka na zewnątrz - słaby patent mimo jej rozmiarów ale trzeba się przyzwyczaić.
Lepsza taka a niżeli ta która jest pod łóżkiem montowana, bo do tamtej to nawet butelka 2l napoju nie wejdzie ;/ Gratuluję nowej pracy i życzę wielu bezawaryjnych kilometrów :)


Ostatnio zmieniony 25 cze 2012, 10:47 przez Marcin GTI, łącznie zmieniany 1 raz.

Post Wysłano: 25 cze 2012, 10:43
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6307
Lokalizacja: Wrocław

lodówka na zawnątrz ma swoje uzasadnienie. bo aby odbierać ciepło w z wnętrza gdzie ma być niższa temperatura, trzeba się gdzieś jego pozbyć, więc lodówki wywalają to ciepło w kabinie, w zimie fajnie, ale latem już mniej. powoduje to mniejszą sprawność lodówki i większe obciążenie klimatyzacji jeśli jest. jeśli nie ma klimatyzacji - wyższa temperatura w kabinie.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 25 cze 2012, 14:24
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 lut 2008, 20:19
Posty: 854
Samochód: Toyota Corolla
Lokalizacja: Balbriggan, IRL

Opis jak zwykle fajny, choćby miał ze sto stron to pewnie przeczytał bym bez przerwy :wink: gratuluję nowej pracy i oczywiście życzę aby jak najlepiej się układała, co do auta, będziesz jeździł w systemie a w twoje dni wolne auto będzie stało, czy też inaczej będą się zjazdy układały? no i jak podobała ci się jazda po UK? wg mnie jeździ się bardzo przyjemnie choć minusem jest brak parkingów :) powodzenia!

_________________
VOLVO FAN!!!


Post Wysłano: 25 cze 2012, 14:43

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 17 sty 2008, 15:40
Posty: 5972

Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to właśnie malinowy kolor samochodu. Nie wiem czy akurat tak aparat złapał, czy faktycznie lakier już dość mocno wypłowiał.

Druga sprawa. Ładunki implikują moc silnika, czy można to bardziej uznać za "widzimisię" szefa? Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo dla Ciebie to na pewno większy komfort jazdy. Tym bardziej, że taka moc pociąga za sobą również lepsze wyposażenie.
I spalanie - czy możesz potwierdzić teorię, że samochód o dużej mocy mniej się "męczy", więc też mniej spali, czy spalanie pokazuje raczej zależność większy silnik - większe spalanie?

Pozdrawiam.


Post Wysłano: 25 cze 2012, 15:20
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
Lepsza taka a niżeli ta która jest pod łóżkiem montowana, bo do tamtej to nawet butelka 2l napoju nie wejdzie ;/ Gratuluję nowej pracy i życzę wielu bezawaryjnych kilometrów :)
Racja. Jedno z aut w firmie ma lodówkę pod łóżkiem ale jest ono podniesione a lodówka taka sama jak ta w schowku.
Cytuj:
lodówka na zawnątrz ma swoje uzasadnienie. bo aby odbierać ciepło w z wnętrza gdzie ma być niższa temperatura, trzeba się gdzieś jego pozbyć, więc lodówki wywalają to ciepło w kabinie, w zimie fajnie, ale latem już mniej. powoduje to mniejszą sprawność lodówki i większe obciążenie klimatyzacji jeśli jest. jeśli nie ma klimatyzacji - wyższa temperatura w kabinie.
To co piszesz miałoby sens jedynie wtedy gdy lodówka byłaby całkowicie na zewnątrz auta czy np. pod naczepą bo przecież ta lodówka w Volvo i tak jest w aucie pod łóżkiem a jedynie dostęp do niej jest z zewnątrz. Ta część lodówki która ciepło wydziela oddzielona jest od reszty kabiny jedynie sklejką pod materacem jak w każdym innym aucie w którym jest lodówka z dostępem ze środka.
Cytuj:
co do auta, będziesz jeździł w systemie a w twoje dni wolne auto będzie stało, czy też inaczej będą się zjazdy układały? no i jak podobała ci się jazda po UK? wg mnie jeździ się bardzo przyjemnie choć minusem jest brak parkingów :) powodzenia!
Jak w większości firm które jeżdżą poza Polską auto jeździ cały czas. Gdy ja mam wolne, kieruje nim ktoś inny. System to 3/1 z możliwymi skrótami bądź przedłużeniami ale nie dłużej jak tydzień.
Pracowałem w Anglii łącznie przez półtora roku, więc znam jej specyfikę. Nie jeździłem wtedy jeszcze ciężarówką a co najwyżej Fordem Transitem ale wiedziałem co mnie czeka więc nie było jakiegoś przesadnego zaskoczenia choć muszę przyznać, że jazda w miasteczkach wymaga dużo większego skupienia niż mi się wydawało. Jazda po autostradach to bajka - nigdzie nie ma tak uprzejmych kierowców jak w UK a drogie parkingi i ich ilość to faktycznie problem. Większość miast i miasteczek ma swoje dzielnice przemysłowe gdzie prawie zawsze znajdzie się jakieś miejsce do zaparkowania choć zdarzają się wyjątki jak w opisywanym Atherstone.
Cytuj:
Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to właśnie malinowy kolor samochodu. Nie wiem czy akurat tak aparat złapał, czy faktycznie lakier już dość mocno wypłowiał.

Druga sprawa. Ładunki implikują moc silnika, czy można to bardziej uznać za "widzimisię" szefa? Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo dla Ciebie to na pewno większy komfort jazdy. Tym bardziej, że taka moc pociąga za sobą również lepsze wyposażenie.
I spalanie - czy możesz potwierdzić teorię, że samochód o dużej mocy mniej się "męczy", więc też mniej spali, czy spalanie pokazuje raczej zależność większy silnik - większe spalanie?

Pozdrawiam.
Nie wiem czym się szef kierował kupując to auto, być może mocą, być może wyglądem a może ceną i stanem technicznym - nie mam pojęcia. Nie wiem też ile palą inne auta w firmie. Ładunki są różne jednak chyba mniej jak 10 ton jeszcze nie miałem. Wiem jednak na pewno, że wpływ na spalanie mają zdecydowanie obsługiwane kierunki bo to Volvo pali mi nawet 5 litrów mniej na 100km niż to FH13 480 którym jeździłem po Norwegii. Jedyna zależność której jestem pewny to taka, że im większa moc tym większy komfort kierowcy:) i subiektywnie uważam, że auto się wtedy mniej "męczy".

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 25 cze 2012, 18:18
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1741
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

No jak zawszę od deski do deski przeczytane.Specyfika pracy ciekawa ale trochę lipa z tymi dojazdami do auta.Pozdrawiam źyczę powodzenia i czekam na następną relacje


Post Wysłano: 25 cze 2012, 19:12

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 25 maja 2009, 11:37
Posty: 293
GG: 4029913
Samochód: Mietek Aszrot
Lokalizacja: Białystok

Cytuj:
I spalanie - czy możesz potwierdzić teorię, że samochód o dużej mocy mniej się "męczy", więc też mniej spali, czy spalanie pokazuje raczej zależność większy silnik - większe spalanie?

Pozdrawiam.
Na pewno mniej się męczy, ale co do spalania to nie koniecznie. W warunkach jakich teraz jeździ Filip, FH480 byłoby oszczędniejsze. Między 440, a 480 różnica jest taka, że ten drugi jest dużo oszczędniejszy. Zaś 16l-owe silniki to tylko luksus, chyba że jeździmy po czubkach Alp albo ciągamy RMC powyżej 40t.


Post Wysłano: 03 sie 2012, 18:37
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Zmarnowałem trochę urlopu na opisanie trasy więc teraz marnujcie Wy na czytanie :)

Kolejny wyjazd wypadł w piątek z samego rana. By nie musieć zrywać się w środku nocy a także po to by zostawić żonce nasze auto, służbową osobówkę odebrałem od szefostwa już dzień wcześniej.

Po drodze do Niemiec miałem zabrać z okolic Czerska drugiego kierowcę (Krzyśka) który także jechał, po wolnym, do swojego auta. Miałem zostawić Krzyśka w Osnabruck gdyż tam czekał na niego jego zmiennik a sam miałem udać się gdzieś indziej, ale jeszcze nie było widomo gdzie dokładnie, gdyż mój zmiennik był jeszcze w Belgii . Dopiero tego dnia wieczorem miał po załadunku wyjechać gdzieś w moją stronę.

Z domu wyjechałem około 5 rano w piątek. Już około 7 jechaliśmy dalej wspólnie z Krzyśkiem w stronę granicy. Jako, że we dwóch zawsze raźniej bo można sobie pogadać zamiast jedynie gapić się na drogę, trasa mijała dość szybko. W Polsce pogoda była dość kiepska bo padało i było dość chłodno jak na tę porę roku, jednak im bliżej naszego celu podróży tym było cieplej o czym dobitnie się przekonaliśmy stojąc w korku na A2 za Magdeburgiem, gdyż okazało się że klimatyzacja naszego "Skodilacca" nie działa.

W Osnabruck byliśmy około 19:15. Krzysiek się wypakował a mnie po kilku telefonach z próbą ustalenia dalszego planu polecono jechać do miejscowości Kerpen gdzie w nocy miał dojechać do mnie mój zmiennik.
Na miejscu byłem około 22:30 a, że byłem już dość mocno zmęczony całym dniem podróżowania umościłem sobie możliwie najwygodniejsze, acz skromne przez gabaryty Skody, miejsce do spania i oddałem się tej czynności. Spanie w małym osobowym aucie nie należy do przesadnej przyjemności więc noc upływała dość wolno i niewygodnie.
Mój zmiennik obudził mnie o 7 rano następnego dnia gdyż dopiero o tej porze udało mu się do mnie dotrzeć - okazało się, że musiał dość długo czekać na załadunek w Belgii a i nocna jazda nie szła mu specjalnie dobrze przez co musiał sobie ucinać drzemki.
Dość szybko się przepakowaliśmy i pożegnaliśmy.

Po jako takim ułożeniu swoich rzeczy zmuszony byłem jeszcze na kilka chwil ułożyć się na o niebo wygodniejszym materacu w moim Volvo by się zdrzemnąć.
Rozładunek miałem dopiero w poniedziałek więc sobotę i niedzielę spędziłem na lenistwie. W sobotę po południu na parking na którym stałem przyjechał Polak który jak się okazało przywiózł ładunek (frytki) z miejscowości w której mieszkam czyli z Lęborka. Na pierwszy rzut oka wydawał się całkiem normalnym facetem ale dość szybko okazało się, że nie jest zbyt interesującym kompanem do rozmów gdyż jego gadka to okrutne smuty, stereotypy, marudzenie, narzekanie czy pospolite bzdury których absolutnie nie miałem ochoty wysłuchiwać - na szczęście całą niedzielę padał deszcz przez co nasze kontakty ograniczyły się do minimum.

W poniedziałek po raz kolejny rozładunek w tej firmie nie poszedł sprawnie. Około 6:30 po zameldowaniu się w magazynie otrzymałem pager . Ten odezwał się dopiero około 10:30. Tak samo jak poprzednim razem na rampie nie było absolutnie miejsca na mój towar. Znalezienie miejsca i rozładunek zajął mi ponad godzinę. Po odebraniu palet z innej części magazynu ruszyłem na załadunek do miejscowości Bergisch Gladbach do fabryki firmy Kruger - producenta kawy i kakao. Jako, że musiałem poczekać prawie dwie godziny na załadunek, skorzystałem z okazji by się wykąpać.
Po załadunku ruszyłem od razu do Osnabruck, gdyż tam przeznaczony był ładunek z Krugera. Na miejscu byłem około 22:00.

Następnego dnia rano po rozładunku otrzymałem dyspozycję na krótki (120km w obie strony) kurs do Dissen i z powrotem do Osnabrucku po jakąś bliżej nie określoną mrożonkę. Po powrocie i jej rozładowaniu od razu załadowano mnie towarem przeznaczonym do miejscowości Bathgate znajdującej się pomiędzy Glasgow a Edynburgiem czyli w Szkocji. Nie ukrywam, że ucieszyło mnie to gdyż w tej części Europy jeszcze nigdy nie byłem. Tego dnia udało mi się jeszcze dojechać do Calais gdzie z niemałym trudem związanym ze znalezieniem wolnego miejsca na terminalu Euro-tunelu musiałem się wypauzować.

Następnego dnia po przeprawie na drugą stronę kanału jechałem cały dzień na północ. Szkocja przywitała mnie mgłą a gdy już się ściemniło obfitą ulewą. Na miejsce dotarłem tuż po północy. Nie bardzo było gdzie zaparkować ale udało mi się stanąć na nockę między dwoma innymi autami oczekującymi na rozładunek.

Pracowałem w Anglii jakiś czas temu, znam mniej więcej specyfikę tego kraju i mentalność jej mieszkańców - jednakże wtedy nie pracowałem jako kierowca więc nie dane było mi zauważyć kilku dość dziwnych rzeczy. Jest w Anglii kilka dużych, znanych także poza nią, firm posiadających sieci supermarketów które mają naprawdę dziwną politykę dotyczącą dostaw i dostawców. Firmy owe pozwalają wjechać na swój teren tylko i wyłącznie o wskazanej godzinie - w wielu firmach jest to normalne ale już dziwne wydaje się wtedy gdy nigdzie w okolicy nie ma żadnego parkingu a co najwyżej jakieś zatoczki przy lokalnych wąskich drogach podczas gdy teren firmy ma kilka hektarów placu z czego pusta jest spora jego część. Firmy owe nie pozwalają czekać na swoich parkingach ani na rozładunek ani na pauzy po nich. Firmy owe nie mają dla kierowców pryszniców a i zdarzyły się gdzie nie było nawet toalety. Drzwi bez klamek, dzwonki na które nikt nie reaguje, samodzielne rozładunki, przestawianie towaru z miejsca na miejsce - to też pewne standardy w tych firmach - to nie jest normalne. Pisząc te słowa stoję w firmie Kellogs - znany producent płatków śniadaniowych gdzie wpuszczono mnie na teren firmy mimo, że przyjechałem po 22:00 w sobotę. Rozładunek mam tu w niedzielę rano a po nim bez problemu pozwolono mi zrobić pauzę 45h. Dostępna jest tu toaleta, prysznice i można zjeść posiłek w firmowej kantynie - Takie warunki winny uchodzić za absolutnie normalne a nie jakiś wyjątek.

Po rozładunku w Bathgate musiałem zrobić jeszcze 24-godzinną pauzę - stojąc na wjeździe w pole (sic!) Jako, że w nawigacji odnalazłem w odległości około 1,5km sklep postanowiłem się doń wybrać . Ciągle padał deszcz (nawet gdy wychodziło słońce) więc czekałem na moment w którym będzie padało trochę mniej. Gdy już takowy nadszedł, wyruszyłem. Jednak wróciłem dość szybko gdyż mżawka zmieniła się szybko w niezłą ulewę i nie dość, że bez zakupów to do tego cały mokry :)

Następnego dnia około południa wyruszyłem do następnego miejsca załadunku którym była mała firma z miejscowości Denny. Odległość była niewielka ale w większości lokalną drogą na której jeden z odcinków (dość krótki ) miał nachylenie 15% - pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się pod taką stromą górkę wspinać - na pusto przy padającym jedynie deszczu i krótko to jednak żaden wyczyn w porównaniu z tym co zimą w Norwegii.
Na miejscu musiałem chwilę zaczekać na swoją kolei do załadunku gdyż plac firmy był dość mały a kilka aut było przede mną. Załadowano mnie jednak zaraz po aucie które już się ładowało jak przyjechałem gdyż okazało się że mój towar jest już gotowy i zalega przeszkadzając w załadunku tych co byli przede mną. Trochę to jednak potrwało gdyż jedna cześć towaru była niewymiarowa i konieczne było kombinowanie z jego ustawieniem tak by wszystko się zmieściło. Gdy już wszystko było załadowane miałem chwilę na posiłek gdyż musiałem zaczekać na dokumenty.
Tego samego cyklu dojechałem jeszcze w okolice Rugby, gdzie znalazłem miejsce do zaparkowania w zatoczce na lokalnej drodze.

Następnego dnia w drodze do Folkestone najpierw spotkałem kolegę który kiedyś pracował jako skoczek w Andaro. Przez kilka godzin jechaliśmy razem, aż gdzieś przy którejś górce mi zaginął. Krótko po tym ja z kolei zaliczyłem dość pechową (który to już raz) kolizję drogową. Jadąca przede mną VW Polo zaczął w pewnym momencie hamować, włączyłem więc kierunkowskaz by ją wyprzedzić, spojrzałem w lusterka i na prawy przód auta i zacząłem powoli zmieniać pas na środkowy. Niestety w "martwym punkcie" mojego auta było osobowe Volvo które mnie dość wolno mijało jadąc właśnie środkowym pasem. Na szczęście nie zmieniałem pasa jakoś gwałtownie więc jedynie się z nim musnąłem. Jak delikatne by ono nie było to przy moich gabarytach i prędkości blisko 90km/h nie obyło się bez uszkodzeń. Tamto Volvo miało zarysowany i wgnieciony tylny lewy błotnik a ja uszkodzony prawy stopień (vide zdjęcia). Wina bezsprzecznie moja i dobrze, że tylko tak się to skończyło. Kierowcą tamtego Volvo była (bądź co bądź bardzo miła) Niemka która wypożyczyła to auto z jednej z wypożyczalni na lotnisku Heathrow - jako, że okazało się iż mówię po angielsku lepiej niż ona, telefonicznie podałem na infolinii wypożyczalni swoje dane i dokładne szczegóły kolizji. Po zrobieniu kilku zdjęć i moich przeprosinach rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę.

Obrazek
Obrazek

Tuż po północy dotarłem na miejsce mojego pierwszego rozładunku w niemieckiej miejscowości Nettetal tuż przy granicy z Holandią. Spędziłem tam całą niedzielę kręcąc kolejną 24-godzinną pauzę.

W poniedziałkowy ranek rozładowałem się już o 7:00. Kolejny rozładunek zaliczyłem w Leverkusen o 9:30 a następny w Stuttgarcie o 17:00 - musiałem tam nań zaczekać prawie 1,5 godziny gdyż nie było wolnej rampy do rozładunku. Ostatni rozładunek miałem mieć w miejscowości Gerlenhofen gdzie dotarłem o 19:45. Pora ta była już zdecydowanie za późna na rozładunek więc musiałem się ewakuować w jakieś miejsce w którym mógłbym poczekać do następnego ranka gdyż na terenie firmy nie było to możliwe. Znalazłem takowe w dzielnicy supermarketów.

Następnego dnia już o 7:30 jechałem na kolejny załadunek do miejscowości Mertingen gdzie miałem załadować się dwunastoma paletami Mozarelli. Na miejscu chwila na odpoczynek, załadunek, dokumenty i jazda na kolejny do Kemnath - niestety spory odcinek "landówką" - jak się jeździ ciągle autostradami to 120km landówką potrafi zszargać nerwy :)
Na miejscu byłem równo o 15:00. Gdy się zameldowałem na magazynie - jego szef nie krył zdziwienia gdyż nie miał dla mnie żadnego ładunku. Szybki telefon do szefowej i odpowiedź, że faktycznie ktoś coś pomylił i załadunek odwołany. Nie mój w tym interes i nie mój problem ale zrobiłem na darmo około 300 kilometrów tego dnia.

Następnego dnia musiałem zjechać na przegląd (TUV) z naczepą do firmy z którą nasza spedycja ma podpisaną umowę a po nim udałem się do Osnabruck'u gdzie mnie rozładowano i załadowano ponownie już z przeznaczeniem do Anglii.

Z Osnabruck'u wyjechałem około 16:00 i udałem się w kierunku Hook Of Holland skąd miałem płynąć o 22:30 promem do angielskiego Harwich. Na miejscu byłem około 20:15, odebrałem bilet i już około 21:00 byłem w swojej kajucie. Sporo promów już zaliczyłem ale na tym odcinku jeszcze nie miałem okazji i muszę przyznać, że jak na razie to chyba najwyższy poziom z jakim miałem do czynienia. W kabinach telewizor i internet, wszędzie naprawdę bardzo czysto i schludnie, jedzenie na wysokim poziomie i bez ograniczeń - na życzenie kucharz (niezły gaduła przy tym) przygotował specjalnie dla mnie trzy wielkie wegetariańskie hamburgery.

Następnego dnia już o 5:30 lokalnego czasu zjechałem z promu i udałem się w kierunku Luton gdzie miałem pierwszy rozładunek - nie było łatwo znaleźć odbiorcy, gdyż okazała się nim stosunkowo mała firma i towaru miałem dla nich niewiele bo zaledwie jedną paletę.

Drugi rozładunek to Atherstone gdzie mimo dwóch godzin awizacji - świeże na 16:00 a mrożonka na 23:00 - dzięki uprzejmości szefowej magazynu udało mi się całość towaru zdjąć za jednym zamachem o 16:00 dzięki czemu mogłem jeszcze tego samego dnia udać się na ostatni rozładunek do Wolverhampton. Miałem tam trochę problemów ze znalezieniem miejsca do zaparkowania gdyż firma zlokalizowana była tuż przy autostradzie na dzielnicy przemysłowej zamkniętej szlabanami (sic!). Przytuliłem się więc do krawężnika w zatoczce tuż przy rondzie wylotowym.

Po porannym rozładunku udałem się do miejscowości Upper Holton gdzie miałem kolejny załadunek z przeznaczeniem do Niemiec. Po drodze polecono mi bym po załadunku udał się do Harwich i tam wykręcił pauzę a po niej przepłynął do Hook Of Holland by dojechać na rozładunek w noc z niedzieli na poniedziałek. Tak się też stało. Wolna sobota :)

W niedzielny poranek odebrałem bilet i wjechałem na prom. Po przeprawie bez zbędnych ceregieli udałem się na rozładunek w miejscowości Georgsmarienhutte. Na miejscu byłem o 22:00, po północy mnie rozładowano i pozwolono zostać by się wypauzować.

Następnego dnia przed południem załadowałem się w Mettingen mrożoną pizzę z przeznaczeniem znów do Anglii - tym razem jednak bardzo blisko gdyż do miejscowości Ashford która jest oddalona od tunelu zaledwie o 30km. Dotarłem tam jeszcze tego samego dnia jednak na rozładunek było już za późno. Firma dysponuje niewielkim placem więc musiałem zaparkować gdzieś indziej do następnego dnia.
Po rozładunku polecono mi wracać na pusto do Belgii. W Ieper załadowano mnie mrożonymi warzywami z którymi miałem się udać w trzy miejsca w Niemczech - Wasbek, Reinfeld i Hamburg.
Rozładunki przebiegały bez problemowo i biorąc pod uwagę wielkość magazynów, szybko. Z ciekawostek warto odnotować przejazd praktycznie przez samo centrum Hamburga, gdyż była to najkrótsza droga z Reinfeld na ostatni rozładunek.
Po wszystkim udałem się do Wilhelmshaven gdzie następnego dnia rano miałem się ładować czekoladą do Walii. Późnym wieczorem przyjechało w to miejsce na załadunek jeszcze jedno auto którego kierowcą okazał się Bogdan - były kierowca auta którym jeżdżę w tej chwili - obecnie pracownik innej firmy ale jeżdżącej pod tą samą spedycją co my. Chwilę pogadaliśmy i do łóżek.

Obudzono mnie już o 5 rano i polecono wjechać pod halę z której miałem być ładowany. Około 6:00 okazało się, że muszę pojechać z naczepą na myjnię gdyż skrzynia ładunkowa musi być idealnie czysta bo takie są wymagania odbiorcy. Wizyta w myjni zajęła mi prawie dwie godziny więc wróciłem około 8 z powrotem na załadunek, jednakże naczepa wciąż nie spełniała norm czystości szefa magazynu który to wezwał dodatkowo pewną panią z biura która to pokazała palcem co jej się dokładnie nie podoba, wręczyła mi ściereczki i drabinkę przy pomocy których musiałem wytrzeć ściany i sufit do sucha i usunąć wszelkiego rodzaju, zacieki, plamki i inne brudy.
Załadowany z firmy wyjechałem o godzinie 14:30 :). Polecono mi także po drodze zdać wszystkie dokumenty z dotychczasowych załadunków i rozładunków w siedzibie spedycji oraz wymienić jedną z opon w Lookeren. Dokumenty zdałem i tego dnia dojechałem do Lookeren a że serwis opon nie pracuje całą dobę zaczekałem do następnego dnia.

Rankiem opona została wymieniona i ruszyłem dalej do miejscowości Wrexham. Na miejsce dotarłem około 22:15 - sprawdzono mi plomby i wpuszczono na firmę bez problemu. W niedzielny ranek rozładunek i po nim pauza 45godzinna. W niedzielę na szczęście nie padało więc udało mi się ogarnąć trochę auto, ugotować dobry obiad i odpocząć na świeżym powietrzu (przy zapachu płatków kukurydzianych). W poniedziałek padał deszcz więc trzeba było siedzieć prawie cały czas w kabinie. Miałem jednakże towarzystwo gdyż w nocy dojechał do mnie Bogdan.

We wtorek rano ruszyłem na kolejny załadunek do miejscowości Deeside gdzie załadowano mnie mrożonką z przeznaczeniem do Swindon. Na miejscu byłem już około 15:00 lecz nie wpuszczono mnie na teren firmy gdyż stwierdzono, że jestem za wcześnie bo godzin a awizacji to 16:30- oczywiście w promieniu kilku kilometrów parkingu brak - przykleiłem się więc do drzew na wjeździe do pobliskiego supermarketu. Gdy już przyszedł mój czas czyli godzina 16:30 wjechałem na firmę i mimo tego czekałem do godziny 19:15 na rozładunek. Po nim od razu kierunek Folkstone a po przeprawie pauza na terminalu Euro-tunelu w Calais.

Następnego dnia przed ruszeniem musiałem poczekać na jednego z kolegów od którego musiałem odebrać dokumenty. Załadunek miałem w Koolskamp w Belgii - znów mrożone warzywa z przeznaczeniem w trzy miejsca w Niemczech - dwa w Hamm i Versmold.
Ten zjazd do Niemiec miał już być moim ostatnim gdyż mijały mi cztery tygodnie, jednakże zadzwonił do mnie szef z prośbą o przedłużenie o kilka dni - zgodziłem się bo nie komplikowało mi to moich planów a i tak dwa tygodnie wolnego miałem zapewnione.

Po rozładunkach pojechałem znów do Osnabruck gdzie zdałem dokumenty i załadowałem się na jeszcze jedno kółko do Anglii - krótki kurs w okolice Londynu.
Po drodze nastąpiła zmiana planów. Miałem dojechać jedynie do miejscowości Koolskamp i tam zamienić się na auta z jednym z kolegów gdyż jego auto musi zjechać na serwis gdyż ma problem ze skrzynią biegów. Spotkaliśmy się następnego dnia około południa, jednakże musiał on się jeszcze załadować mrożonką do Niemiec. Po załadunku nastąpił przeładunek naszych rzeczy i rozjechaliśmy się w swoje strony.
Tego dnia udało mi się dotrzeć jedynie do Osnabruck'u ze względu na to, iż miałem załadowaną mrożonkę obowiązywały mnie zakazy weekendowe. Następny dzień przestałem do godziny 20:00 i między jednym a drugim zakazem udało mi się dotrzeć na miejsce rozładunku którym był magazyn dużej sieci supermarketów w miejscowości Valuhn. Niedziela pauza. Rozładunek w poniedziałek z samego rana i zjazd do Torzymia na serwis Volvo. Problem ze zmianą biegów spowodowany był uszkodzeniem pedału gazu.

Okazało się, że nie ma mojej podmiany gdyż osobówka pojechała z inną podmianą do Niemiec i dopiero wracając z nich przyjedzie po mnie. Czekałem na Krzyśka (tego samego z którym wyjeżdżałem w trasę) do godziny 19:30 a w domu byłem około 3:30. Dwa tygodnie wolnego przede mną a pogoda zapowiada się wyjątkowo pięknie :)

Zdjęcia:
- http://s124220te.picturepush.com/album/213298/p-PT.html#

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 03 sie 2012, 19:16
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lip 2011, 11:24
Posty: 167
Samochód: osobowy

My czytając opis nie zmarnowaliśmy czasu, przynajmniej ja 8)
Pierwsze otarcie tego wozu zaliczone, teraz będzie już tylko dobrze. Dość długo nie było żadnego opisu ale teraz jest go sporo, następny za około miesiąc :?:

Powodzenia i udanego urlopu :)


Post Wysłano: 03 sie 2012, 23:21

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 24 cze 2008, 12:03
Posty: 46
GG: 0

Ja też czasu nie zmarnowałem :D. Szkoda że następny aktual dopiero za 4-6 tyg ;-)

_________________
Nie zostanę Tirem... :(
POMÓŻ
Traska
TRUCK!TRUCK!TRUCK!


Post Wysłano: 04 sie 2012, 3:44
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lis 2009, 18:59
Posty: 4070
GG: 1
Samochód: brak
Lokalizacja: Jawor

RTSy śmigają a Janka nie widać :(

_________________
1. forowicz Wagi Ciężkiej


Post Wysłano: 04 sie 2012, 8:21
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
RTSy śmigają a Janka nie widać :(
Bo ja w domu odpoczywam, choć już mi się kończy laba. Wyjeżdżam na początku najbliższego tygodnia, ale najpierw jadę do Warszawy po jakieś nowe auto na próbę na 3 tygodnie i dopiero na Niemcy. Będę informował na bieżąco i nie ukrywam, że z Redline'em chętnie się spotkam :)
Ostatnio byłem bliski spotkania z Biesem z Białostocczyzny (z Wład-Transu) ale kapitan łajby którą miał płynąć chyba zapodał nektaru z tamtejszych lasów przez co cały misterny plan Karola się posypał:)

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 12 sie 2012, 14:35

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 14 cze 2008, 7:33
Posty: 112
GG: 1
Samochód: duży
Lokalizacja: Kraków

Volvo widziane w Środę 8.08 gdzieś około 17-18stej na a30 pomykało w kierunku Oldenzalu :) Pięknie się prezentuje :)


Post Wysłano: 12 sie 2012, 21:05
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 lut 2008, 20:19
Posty: 854
Samochód: Toyota Corolla
Lokalizacja: Balbriggan, IRL

Ja rowniez, tak jak koledzy powyzej czasu nie zmarnowalem :wink: co do ocierki, coz zdarza sie, czekam na wiecej :D

_________________
VOLVO FAN!!!


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Strona 21 z 40 [ Posty: 798 ] Przejdź na stronę Poprzednia 119 20 21 22 2340 Następna


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: