Strona 25 z 40 [ Posty: 798 ] Przejdź na stronę Poprzednia 123 24 25 26 2740 Następna
Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 20 lut 2013, 13:07

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 20 wrz 2012, 17:25
Posty: 14

Filippo możesz napisać do jakiej firmy dostałeś ?


Post Wysłano: 27 lut 2013, 21:34
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
Filippo możesz napisać do jakiej firmy dostałeś ?
Nieznanej :) Malutka firma (3 auta). Pojechałem na razie na próbę - jak będzie wszystko dobrze i zostanę na stałe to wtedy dam znać bo teraz to bez sensu.

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 28 lut 2013, 13:25
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 09 lip 2005, 20:55
Posty: 2885
GG: 1
Lokalizacja: Gdynia

A czym się turlasz i w jakich kierunkach?


Post Wysłano: 28 lut 2013, 13:30
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

TGX'em na Skandynawię :)

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 28 lut 2013, 13:49
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 09 lip 2005, 20:55
Posty: 2885
GG: 1
Lokalizacja: Gdynia

To pewnie firma z naszych okolic, 3miasta :) ale jakoś nie kojarzę TGX'ów od nas lecących w tym kierunku :P może gdzieś w Szwecji kiedyś się spotkamy :) ja będę od 8 marca do 20 marca jeździł z tatą między Helsingborgiem a Stockholm E4 :)


Post Wysłano: 28 lut 2013, 21:58
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
To pewnie firma z naszych okolic, 3miasta :) ale jakoś nie kojarzę TGX'ów od nas lecących w tym kierunku :P może gdzieś w Szwecji kiedyś się spotkamy :) ja będę od 8 marca do 20 marca jeździł z tatą między Helsingborgiem a Stockholm E4 :)
O dziwo nawet z moich okolic bo z Lęborka :) a nie widać bo to przerzuty EU-Skandynawia.

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 24 maja 2013, 13:19

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 05 lis 2011, 9:46
Posty: 4
GG: 12358700
Samochód: Daf XF SSC 105.460
Lokalizacja: Gościno k/Kołobrzegu

Widzę że jeden z najlepszych tematów do poczytania od bardzo dawna już się nie rozkręca:/ szkoda ale filippo jak będziesz miał kiedys czas walnij kilka linijek;] moze sie ustawimy gdzies na trasie:) ( biały daf z ANDARO) ;]]

_________________
B- 27.11.2008- za I
C- 27.09.2011- za I
C+E- 02.12.2011 - za I
KW - Jest;]

Poziom doświadczenia - Naganiacz kilometrów..


Post Wysłano: 24 maja 2013, 15:02
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1742
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Ja mam nadzieje źe ten temat oźyje jeszcze bo szkoda by było :(


Post Wysłano: 24 maja 2013, 16:11

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 20 wrz 2012, 17:25
Posty: 14

Ostatnio był, Ostatnia wizyta: 18 maja 2013, 22:51
Nawet jeżeli ktoś pisze na priva do niego to nie odpisuje, olewa forumowiczów


Post Wysłano: 24 maja 2013, 17:11

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 30 gru 2005, 20:54
Posty: 213
Samochód: FSC Żuk A11B+Schmitz 1995r
Lokalizacja: Sobienie Jeziory WOT

Cytuj:
Ostatnio był, Ostatnia wizyta: 18 maja 2013, 22:51
Nawet jeżeli ktoś pisze na priva do niego to nie odpisuje, olewa forumowiczów
Są ważniejsze rzeczy niż pisanie postów na forum.

_________________
Ale pompa już pękła!


Post Wysłano: 25 maja 2013, 21:46
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 lis 2010, 18:26
Posty: 1921
Samochód: Żółtek
Lokalizacja: Warszawa/Żychlin

Cytuj:
Ostatnio był, Ostatnia wizyta: 18 maja 2013, 22:51
Nawet jeżeli ktoś pisze na priva do niego to nie odpisuje, olewa forumowiczów
Trochę zrozumienia, jak się lata na przerzutach to jak się złapie wifi ważniejsze pogadać z żoną, dziewczyną czy kimkolwiek bliskim. Filipo wróci to na bank coś napiszę, nie f.o.c.hu.j.c.i.e. :lol:

Jak można taki wyraz wykropkować jako niecenzuralny w ogóle...


Post Wysłano: 01 cze 2013, 11:27
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
Ostatnio był, Ostatnia wizyta: 18 maja 2013, 22:51
Nawet jeżeli ktoś pisze na priva do niego to nie odpisuje, olewa forumowiczów
Pisałeś, że mnie oskarżasz o takie zachowanie?

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 01 cze 2013, 17:31
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1742
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Filip powiedz lepiej kiedy wreszcie pojawi się długi i ciekawy opis 8)


Post Wysłano: 01 cze 2013, 22:13
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Niebawem. Nie jestem w stanie się określić konkretnie żebyście nie mogli mi zarzucić, że nie dotrzymuję terminów. Tekst jest już napisany, lecz wymaga jeszcze pewnych korekt czy dopracowania. Zazwyczaj siadam i piszę ciągiem wszystko a później, po kilkudniowej przerwie czytam i poprawiam. Myślę, że w przeciągu kilku dni powinienem mieć wszystko gotowe. Jedynie ze zdjęciami może być problem bo nie dość, że mam ich niewiele to jeszcze gdzieś mi zaginęła stara karta pamięci z aparatu.
Kilka dni cierpliwości jeszcze.
PS. Swoją drogą to nieźle moje ego wzmacniacie tymi komplementami ;) Dziękuję

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 02 cze 2013, 0:12
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1742
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

To chciałem usłyszeć,czekam więc cierpliwie.Filip twoje opisy świetnie się czyta, więc nie ma się co dziwić źe nie którzy doczekać się nie mogą :D Wiadomo źe jak wracasz z trasy to najwaźniejszy dom i rodzina a nie WagaCięźka.com ale napisz co kilka tygodni jakąś relacje.W sieci jest/było kilka blogów które fajnie się zapowiadały ale niestety autorom bardzo szybko zapał zgasł.Po co więc zaczynali pisać :roll: Najwaźniejsze źe Ty ciągniesz to dalej i jest co poczytać.Pozdrawiam i źyczę powodzenia w pracy :D


Post Wysłano: 02 cze 2013, 18:52
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Układ mamy więc taki.
Dziś dostajecie część - od ostatniej trasy opisanej w sierpniu zeszłego roku do 10 stycznia obecnego czyli dnia w którym złożyłem wypowiedzenie z poprzedniej firmy. Reszta za jakiś czas ale myślę, że zdecydowanie krótszy niż teraz. Zdjęć na razie jedynie kilka.
To jedziemy.

Takiej długiej przerwy to jeszcze nigdy nie było. Nie bardzo jestem w stanie wyjaśnić przyczyny takiego stanu rzeczy i widzę, że niektórzy nim wręcz są oburzeni, więc do rzeczy. Jedna uwaga jedynie do zarzutu który się pojawił powyżej. NIGDY się nie zdarzyło i raczej nie zdarzy bym nie odpisał komuś na skierowanego do mnie "priva" - nie wiem skąd ten zarzut w ogóle.

Musicie także wziąć pod uwagę, że przez pół roku kilka szczegółów mi umknęło więc dostajecie tylko to co najważniejsze z rzeczy które zapamiętałem.

Mamy wrzesień 2012 roku (tak, właśnie tak długo nic nie opisywałem). Wyruszam z siedziby firmy, służbowym VW (Skoda już się nie nadawała na takie trasy i poszła w odstawkę). Jedziemy we trzech a każdy z nas wsiada gdzie indziej do swojego auta. Ja jako pierwszy w Boczowie. Nie widziałem auta półtora miesiąca (wolne + jazda Dafem + urlop=6tyg). Niestety zastaję auto brudne w środku z [wycenzurowano] smarem dywanikami - nienawidzę tego i nie rozumiem jak można łazić w roboczych butach po dywanikach jak się widzi i wie, że stały kierowca tego auta jeździ na boso.

Jadąc do aut mieliśmy plan by gdzieś po drodze podobijać swoje butle gazowe. Niestety nigdzie się to nam nie udało bo szefostwo nalegało bym do swojego auta dotarł jak najszybciej, bo mam już załatwiony załadunek tego dnia. Po dojechaniu do Boczowa koledzy wykorzystując czas mojego przepakowywania pojechali dobić owe butle. Pech chciał, że na drodze z Boczowa do Torzymia w którym mieli to zrobić utworzył sie korek w którym ugrzęźli. Ja nie mogłem na nich czekać, więc po przepakowaniu ruszyłem niemal od razu na załadunek do miejscowości Lutherstadt-Wittenberg a oni musieli mnie gonić, żeby mi oddać moją butlę :) Dorwali mnie tuż przed zjazdem z berlińskiego ringu na A9.

Na załadunek docieram tuż przed 22:00. Zostaję wpuszczony na firmę ale będę musiał poczekać gdyż właśnie o 22:00 kończy się II a zaczyna III zmiana pracowników. Ustawiam sie pod rampą, zjadam kolację i kładę się na drzemkę. Około 00:30 zaczyna się załadunek. Wchodzę na magazyn z pytaniem gdzie mam zostawić palety na wymianę, gdyż dostałem od szefowej taką informację. Ładujący mówi, że jest na magazynie sam i nie ma możliwości wzięcia ode mnie palet. Proszę go więc o to by wpisał w dokumentach przewozowych stosowną informację.

W tym momencie jestem zmuszony wyprzedzić trochę fakty i napisać, że złodziejska (nie waham się tego określenia użyć) spedycja pod która jeździłem obciążyła mnie za te palety licząc sobie 12,80 Euro za sztukę (33X12,80= 425Euro) - na nic się zdały tłumaczenia moje i szefostwa. Suma ta została pomniejszona o 90 euro gdyż byłem z kilkoma paletami "do przodu" i rozłożona przez moich pracodawców na raty ale mimo wszystko zapłacić ponad 300 euro za coś na co nie miało się wpływu boli dość konkretnie.

Po załadunku ruszam ale, że pierwszy dzień po wolnym zawsze jest dość ciężki i jest już środek nocy (ok. 2 nad ranem), nie ujeżdżam zbyt daleko i kładę się spać.
Przez następne dwa dni (sobota i niedziela) jadę dość spokojnie i bez komplikacji w kierunku celu jakim jest francuska miejscowość Saare Union tuż przy granicy z Niemcami. Na miejsce docieram w nocy z niedzieli na poniedziałek.

W trakcie rozładunku wykorzystuję czas by skorzystać z prysznica a po wszystkim ruszam już na załadunek czekolady do Saarlouise czyli stosunkowo częstego miejsca ładowania przez naszą firmę. Podczas porządkowania naczepy przed załadunkiem orientuję się, że ściana przednia naczepy w środku jest uszkodzona, najprawdopodobniej od uderzenia w nią przez niezabezpieczoną ścianę działową. Nie jeździłem "swoim" zestawem półtora miesiąca więc nie wiem kiedy to uszkodzenie powstało. Jak się później okazało owo uderzenie spowodowało uszkodzenie wentylatora w środku mechanizmu nadmuchu i zaczęły się problemy z trzymaniem temperatury (agregat chodził bez przerwy mimo ustawień pracy przerywanej).

Załadunek szybki i sprawny, szybkie zakupy świeżego pieczywa w pobliskim Lidlu i jazda w stronę Calais . Po drodze tankowanie w Luxemburgu. W Calais zameldowałem się o 3 nad ranem następnego dnia i jako, że parking był pełny a do przeprawy nie było kolejek, przeprawiłem się jeszcze a po zjechaniu z pociągu stanąłem na stałym miejscu parkowania w Ashford .

Następnego dnia po południu ruszyłem na rozładunek Lutterworth gdzie się rozładowałem i od razu do Bardon gdzie miałem załadunek. Szczerze powiem, że nawet nie wiem co ładowałem, w każdym razie z przeznaczeniem do Flensburga w Niemczech. Po drodze naprawdę nic szczególnego się nie wydarzyło, no może poza tym, że przy wypłacie która właśnie w owym czasie wpłynęła na konto okazało się, że za okres jazdy testowym Dafem zapłacono mi jedynie za trasę przejechaną nim z naczepą czyli dojazd do Warszawy, dojazd po naczepę do Osnabrucku i powrót samym ciągnikiem do Warszawy i pociągiem do domu wykonałem charytatywnie - na szczęście przy najbliższej okazji udało mi się wyjaśnić tę sprawę z szefem i odzyskałem to co mi się należało.

Po rozładunku we Flensburgu dostałem adresy dwóch miejsc załadunku w Hamburgu, niestety tego dnia udało mi się załadować jedynie jedno ze wskazanych miejsc.
Po załadunku następnego dnia pojechałem do Osnabrucku, żeby zdjąć część towaru i doładować inną. Po wszystkim znów kierunek Anglia.
W Anglii trzy miejsca rozładunku w Neston, Sheffield i Hull. Jeśli ktoś twierdzi, że w Wielkiej Brytanii nie ma fajnych widoków to polecam pojechać drogą A628 którą przy tej okazji pokonywałem - jest po prostu jak z filmów typu Bravehart czy Nieśmiertelny mimo, że to nie Szkocja:)

Po ostatnim rozładunku w Hull skierowałem się do Leeds skąd miałem kabotaż do Londynu. Załadowano mnie kokakolą w puszkach - mega gadatliwy choć niezbyt rozgarnięty rodak dokonywał tego załadunku i mimo, że ja tylko stałem i udawałem, że go słucham byłem nim zmęczony ;)

Jako, że ciężko znaleźć w okolicy Londynu znaleźć dogodne miejsce do pauzy zmuszony byłem znaleźć takowe jakieś 1,5 godziny przed moim celem i niestety była to "bujana" pauza.
Po rozładunku następnego dnia udałem się, na pusto, na kontynent do belgijskiego Ardooie gdzie zameldowałem się około 21:00 - pauza do rana.

Następnego rana załadunek mrożonych warzyw z przeznaczeniem dla dwóch centrów dystrybucyjnych Lidla w Waldenburgu i Kircheim. Po drodze tankowanie w Luxemburgu.
Po rozładunkach znów Saarlouise i czekolada. Sprawa była tak dograna, że po załadunku odjechałem jedynie od rampy w bezpieczne miejsce z boku magazynu i pauza 45 godzinna. W jej trakcie poszedłem po zakupy do pobliskiego Lidla, ugotowałem sobie dobry solidny posiłek, wykąpałem się używając po raz pierwszy kupionego mi przez kochaną małżonkę solarnego prysznica, obejrzałem kilka filmów, posprzątałem dokładnie auto i po prostu odpoczywałem.

Po pauzie jazda w kierunku Calais, znów tankowanie w Luxemburgu a po przeprawie na wyspę jazda w kierunku Szkocji, do miejscowości Grangemouth do CD Asda. Awizacja święta rzecz a byłem dzień za wcześnie, więc swoje musiałem odstać - dobrze, że udało mi się w pobliżu znaleźć dobre miejsce postoju w pobliżu co jak już chyba zdążyliście zauważyć nie jest wcale w UK łatwe. Wolny dzień wykorzystałem na zwiedzanie miasteczka a w markecie kupiłem sobie, za grosze, dobry film na DVD - Fighter z Markiem Wahlbergiem - polecam.

Na rozładunku okazało się, że odbiorca nie chce jednej z palet - informacja do spedycji i czekam - nie pierwszy to już raz, szczególnie właśnie w Asda. Po wyjaśnieniu i rozładowaniu tej "nadprogramowej" palety ruszam na załadunek do Dundee. Po drodze pogoda pokazuje swoje mocne oblicze - całą drogę leje i wieje, że mało łba nie urwie:) Spalanie idzie w górę mimo, że gór nie ma ale wiatr tak wieje, że opór straszny. Na miejscu ładuję mrożone puree truskawkowe z przeznaczeniem w okolice Osnabrucku (Twistringen). Trasa przebiega dość spokojnie i bezproblemowo - po drodze muszę dotankować 90 litrów paliwa gdyż przez to, że byłem aż w Szkocji może mi zabraknąć by dojechać do stacji w De Lutte (NL) gdzie zwykle tankujemy. W Twistringen po raz kolejny mam okazję doświadczyć dziwnej specyfiki przewozów międzynarodowych - towar przeze mnie rozładowany, ładuje na swoje auto firma z którą dzielimy w Osnabrucku rampy - dlaczego nie zawiozłem im tego bezpośrednio, pozostaje niewiadomą.

Po rozładunku ruszam na kolejny załadunek do Gross Ippener - na miejscu muszę chwilę odczekać, gdyż towar nie jest jeszcze przygotowany - jogurty dla Lidla. Po około trzech godzinach jestem załadowany i ruszam do miejscowości Maybach.

Następnego dnia rano okazuje się, że za rozładowany towar dostaję z powrotem palety - dzwonię do szefowej bo na załadunku ich nie wymieniałem a paleciary mam pełne - jest problem i naprawdę wychodzi na to, że palety to naprawdę śliski temat w kontaktach z naszą spedycją i pole do wielu problemów czy wręcz oszustw. Po jakimś czasie dostaję informację, że mam te palety koniecznie zabrać co też czynię by znów nie dostać noty obciążeniowej.

Po drodze na załadunek w Saarlouise otrzymuję polecenia zdania tych palet w magazynie firmy Dachser w miejscowości Uberherrn.

Załadunek czekolady w Saarlouise przebiega jak zwykle bezproblemowo a po nim ruszam od razu w kierunku Calais ale tego dnia docieram jedynie gdzieś do Belgii. Następnego dnia dojeżdżam do Calais a tam przed przeprawą ogromny korek - jakiś kilometr już na autostradzie czyli z 5km całości.
Po przeprawie jadę w kierunku Birmingham a następnego dnia rano rozładowuję się w Lutterworth.
Trochę to dziwne ale z Lutterworth mam dalej jechać na pusto, aż do Ardooie w Belgii (ponad 400km)
Następnego dnia rano robię przerzut z Ardooie do Koolskamp potem załadowuję się częściowo w Reekem i doładowuję ponownie w Koolskamp i ruszam w kierunku Berlina gdzie mam mieć dwa rozładunki dwa dni później (następnego dnia Niemcy mają jakieś święto i niestety jest zakaz jazdy).
Po rozładunkach pakuję się i zjeżdżam do domu na tydzień wolnego.

Następna podmiana znów w piątek i weekend w aucie bo załadunek w miejscowości Wurzbachle dopiero w poniedziałek. Przy okazji moje auto zostało wykupione z leasingu przez firmę i zmieniło tablice rejestracyjne z mazowieckich na gdańskie.

Dojeżdżając w sobotę wieczorem trochę pobłądziłem bo podany mi adres nie był dokładny a i było już ciemno więc nie bardzo było jak się rozejrzeć. Wjechałem w dość wąską i ślepą uliczkę więc zmuszony byłem wycofywać. Po wyjechaniu znalazłem dogodne miejsce żeby zaparkować i okazało się, że stanąłem praktycznie pod firmą gdzie się mam ładować. Niedziela przebiegała spokojnie ale niestety do pewnego momentu. Po południu podjechała Skoda Fabia z której wysiadły dwie kobiety i podeszły do mojego auta. Zapytały mnie czy wczorajszego wieczoru nie wycofywałem i podały nazwę ulicy - odpowiedziałem, że istotnie tak było. Poinformowały mnie, że w takim razie uszkodziłem im ową Fabię i pokazały wgnieciony lewy tylny błotnik. Przyglądając się dokładnie uszkodzeniu (rozmiar, zielono-czarna rysa), całemu autu i mierząc wysokość jego umiejscowienia, stwierdziłem, że to nie ja jestem odpowiedzialny za jego powstanie. Panie zdecydowały się na zgłoszenie sprawy na Policję. Skonsultowałem się więc z szefem a ten powiedział, żeby spróbować załagodzić sprawę i zaproponować np. 50 euro zadośćuczynienia - tak prewencyjnie bo różnie z psiarnią bywa. Panie nie przystały na taką propozycję. Policja po przyjeździe i oględzinach obu pojazdów stwierdziła, że nie jest w stanie orzec czy faktycznie ja byłem sprawcą uszkodzenia owej Skody. Ku memu zaskoczeniu smutni panowie przyjęli jedynie zgłoszenie, spisali dane i odjechali.

Załadunek w poniedziałek sprawny i beproblemowy. Rozładunek tego samego dnia w Beringshausen. Po drodze musiałem się spotkać z kolegą z firmy który użyczył mi swojej karty do tankowania gdyż moje auto, ze względu na zmianę numerów rejestracyjnych nie miało jeszcze wyrobionej nowej.
Po rozładunku od razu pojechałem na kolejny załadunek do Ardooie w Belgii który miał nastąpić następnego dnia rano.

Po załadunku udałem się do miejscowości Wiesloch gdzie miałem mieć rozładunek . Na miejscu byłem około 23:00.
Następnego dnia, po rozładunku udałem się na załadunek do miejscowości Maxdorf. Po drodze, jakieś 5km przed celem zostałem zatrzymany do kontroli przez połączone służby niemieckiej policji i bag - kontrola dokumentów, karty kierowcy trwała jakieś 10 minut po czym pozwolono mi odjechać.

Znów zmuszony jestem wyprzedzić fakty ale w miesiącu lutym 2013 roku przyszedł mi do domu mandat za naruszenia które miałem na karcie w dniu tamtej kontroli a był to 18 października 2012 roku. Chodziło o to, że dwukrotnie przekroczyłem dopuszczalny czas pracy (45 minut i ponad godzinę) przez co nie zmieściłem się z pauzami w cyklach dobowych. Mandat opiewał na kwotę 170euro. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony takim obrotem sprawy. Po pierwsze nie spodziewałem się, że mogę zostać ukarany mandatem po takim czasie od kontroli (cztery miesiące) a po drugie to nie sądziłem, że za dość łagodne złamanie przepisów mogę dostać, aż tak wysoką karę. Postanowiłem się odwołać od tego mandatu - a nuż uda się coś wskórać. Jako, że mój niemiecki pozwala jedynie na jako taką komunikację ale do pisania pism jest zdecydowanie za słaby to poprosiłem o pomoc jedną ze swoich znajomych która mieszka na stałe w Niemczech. Zwrócenie się o pomoc do niej okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż jej dziewczyna jest rodowitą Niemką a z kolei jej znajoma pracuje w jakimś urzędzie związanym z komunikacją. Dziewczyny się postarały i napisały solidne pismo. Skutek był taki, że karę zmniejszono mi do 80 euro i pozwolono spłacić na raty. Opłaca się walczyć o swoje i prosić o pomoc mądrzejszych.

W Maxdorf załadowałem się kalafiorem z przeznaczeniem do Bostonu, niestety nie do tego w USA, a w UK.
W Bostonie, o dziwo, wpuszczono mnie na firmę i pozwolono czekać do następnego dnia. Rankiem rozładowywałem się na placu po którym jeździły maszyny rolnicze przez co był pełny błota i sztaplarka która mnie rozładowywała dokumentnie ubłociła mi podłogę w naczepie i tylko szczęście, że kolejny załadunek nie wymagał sterylnej czystości.

Zjazd z wysp na pusto do Ghislengheim w Belgii i tam następnego dnia rano załadunek ciasteczkami ryżowymi z przeznaczeniem do Gronau w Niemczech a tam załadunek pustych palet z powrotem do Ghislengheim. Udało mi się to obrócić tego samego dnia by następnego rozładować palety i załadować znów ciastka do Gronau.

W drodze powrotnej zostałem w Holandii zatrzymany przez nieoznakowany patrol do kontroli i ukarany mandatem w wysokości 227 euro za przekroczenie dopuszczalnej prędkości (87km/h) i wyprzedzanie na zakazie (sprawa mocno dyskusyjna bo wjechałem w zakaz w trakcie wyprzedzania a przyspieszyłem bo cwel którego wyprzedzałem też to zrobił gdy byłem w połowie jego auta a odpuścić za bardzo nie mogłem bo za mną jechały już osobówki). Nie pogadasz z holenderskim psem - kluczyki od auta mi zabrali i dali numer telefonu pod który mam się zgłosić jak już będę miał czym zapłacić. Dobrze, że sprawdziłem od razu ten numer bo zgłaszało się pod nim Centrum Logistyczne DHL - byłbym ugotowany. Dali poprawny numer i pojechali. Za około godzinę przyjechał już normalny, oznakowany patrol któremu zapłaciłem kartą (szef mi przelał) po czym oddano mi kluczyki bym mógł pojechać dalej. Nie miałem szczęścia tego dnia tym bardziej że właśnie tego też dnia dowiedziałem się o tym, że będę musiał zapłacić za te palety o których było wcześniej. Od tej pory też przez Holandię jadę maksymalnie 80km/h, ku wqurwieniu innych kierowców.
Przez tę sytuację nie zdążyłem się rozładować tegoż dnia.

W dniu następnym miałem już zaplanowaną wizytę w serwisie naczep i kolejny załadunek, niestety w Gronau na magazynie nie było miejsca, żeby rozładować to co im przywiozłem. Sprawa się przedłużała a terminarz napięty - w końcu spedycja podjęła decyzję, że mam nie czekać tylko zjechać do Osnabrucku i rozładować ciastka w magazynie naszej spedycji by móc jechać do serwisu z naczepą. Wszystko to zrobiłem tak jak mi polecono. Na serwisie skorzystałem z prysznica, pogadałem z pracownikiem serwisu który okazał się polakiem który w czasach stalinowskich uciekł z kraju. W trakcie okazało się, że naczepa wymaga dłuższego serwisu więc ewakuowałem się z powrotem na bazę by podczepić inną, załadować i jechać dalej. Gdy przyjechałem na bazę okazało się, że naczepa jest już załadowana ale jej stan pozostawia wiele do życzenia - łyse opony, odrapania, otarcia, uszkodzenia, brud, niedziałające światła a, że miałem mieć ją na stałe oczywiście zgłosiłem to szefostwu po czym pojechałem dalej. Po raz kolejny spedycja wykazała się bezczelnością. Wszystkie opłaty za serwisy, uszkodzenia czy naprawy naczep są zrzucane na naszą firmę więc naprawdę nie w porządku jest dostawać na zamianę kolejną którą trzeba doprowadzać nie bezkosztowo do stanu używalności.

W Anglii trzy miejsca rozładunku, w Redhill Chelmsford i South Marston. Na pierwszym miejscu byłem po południu ale poinformowano mnie, że nie można się u nich rozładować wcześniej a jedynie o godzinie awizacji - nie ukrywam, że nie bardzo mi to pasowało bo awizacja była na 1:30 w nocy a dodatkowo w promieniu 15km nie było żadnego dogodnego miejsca by przeczekać ten czas. Udało mi się znaleźć jednak starą, nieczynną, zatoczkę autobusową w której wykręciłem skróconą pauzę i zameldowałem się na rozładunku o 2:30 (nie mogłem być o 1:30 bo nie wykręciłbym pauzy).
Po pierwszym rozładunku udałem się na kolejny. Nie wiem czemu ale posłuchałem mojej nawigacji i pojechałem przez Londyn - była to noc ale mimo wszystko był to zły wybór.

Awizacja drugiego rozładunku była na 7 rano więc musiałem nań trochę zaczekać. Po nim udałem się na trzeci i zjechałem na pusto na kontynent i zakończyłem dzień zaraz po zjechaniu z pociągu.
Rano ruszyłem jedynie po to by dojechać do Belgii i tam zrobić pauzę weekendową.

W poniedziałek ruszyłem na trzy załadunki w Waddingxveen, Sassenheim i Venlo - cały towar z przeznaczeniem dla wojsk UN (United Nation) stacjonujących na Wybrzeżu Kości Słoniowej - nie powiem, ciekawy ładunek (mrożone frytki i lody waniliowe).
Załadunki jako, że trzy, zajęły prawie cały dzień ale udało mi się także dojechać jeszcze na miejsce rozładunku w Rheine - firmę która pośredniczy w transporcie dla wojsk UN - pakuje w specjalne kontenery do transportu lotniczego.

Następnego dnia po rozładunku zjechałem do Osnabrucku żeby zamienić na powrót naczepy. Szefostwo wkurzyło się zamianą naczep i wywalczyło zmianą powrotną. Wtej którą ciągałem wcześniej naprawionowszystko co było uszkodzone i wymieniono ścianę działową na nową z dodatkowymi zabezpieczeniami przed ewentualnym uderzeniem w ścianę przednią choć dość nie zrozumiale biorąc pod uwagę niemiecką solidność, nie uzupełniono freonu przez co konieczna była kolejna wizyta kilka tygodni później.

Moja naczepa już była załadowana więc tylko je zmieniłem i pojechałem z powrotem w stronę Anglii. Tego dnia udało mi się jeszcze przeprawić na angielską stronę i dojechać do Ashford, gdyż tam miałem rozładunek.

Następnego dnia po rozładunku udałem się na powrót na kontynent by się załadować w Ardooie i Ieper w Belgii z przeznaczeniem do Wiesloch, Heddesheim i Balingen w Niemczech. Tego dnia udało mi się dotrzeć do pierwszego miejsca rozładunku. Po pauzie rozładowałem wszystkie miejsca, załadowałem się także w Saarwellingen i pojechałem w stronę Anglii. Pauza wypadła gdzieś w Belgii a po drodze tradycyjnie zatankowałem kotły w Luxemburgu.

Następnego dnia przeprawiłem się na wyspę i dojechałem na miejsce rozładunku w miejscowości Nantwich - parkingu nie było, na firmie parkować nie wolno ale udało się znaleźć całkiem przyjemną zatoczkę. Jako, że była to już sobota więc w niedzielę pauza - jako, że w zatoczce po przeciwnej stronie drogi stał również Polak, w niedzielę poszliśmy się przejść po okolicy zahaczają o tradycyjny angielski pub :)

W poniedziałek po rozładunku udałem się od razu na załadunek do miejscowości Whitechurch - niestety był on awizowany dopiero na następny dzień i to na godzinę 14:00. Jak już pewnie wiecie w Anglii rzadko zdarza się, że jest gdzie przeczekać na załadunek. Na szczęście udało się przykleić do krawężnika na ulicy znajdującej się obok dzielnicy przemysłowej.
Następnego dnia po załadunku udałem się od razu na pociąg. Pauza wypadła mi na dość znanym wszystkim jeżdżącym na UK, parkingu Jabbeke w Belgii. Po pauzie jazda do miejscowości Apolda, do fabryki pizzy gdzie miałem się rozładować następnego dnia.

Następnego dnia rankiem udało mi się dość szybko rozładować a przed firmą czekali już na mnie koledzy którzy przyjechali mnie zmienić. Po wyjechaniu za bramę poszukaliśmy dogodnego miejsca do zmiany a po przepakowaniu pojechaliśmy do domu, tym razem na dwa tygodnie wolnego (potrzebowałem kilka dni dłużej żeby móc pojechać z ukochaną małżonką do Berlina na koncert jej ulubionego Skunk Anansie). Jak się późnie okazało był to ostatni raz kiedy jeździłem "swoim" zestawem.

Po krótkim urlopie zmuszony byłem wsiąść na inny zestaw dodatkowo także zmieniałem nowego człowieka w firmie który był w swojej pierwszej trasie. Jak zwykle w aucie syf, że strach bez butów po nim chodzić. Zmiana nastąpiła tym razem w Neubrandenburgu bo tam się rozładowywał nowy kolega.

Po doprowadzeniu auta do jako takiego stanu używalności pojechałem na załadunek który był także w Neubrandenburgu, jednak z drugiej strony miasta. Po załadunku mrożonych byłek udałem się do Osnabrucku gdzie następnego dnia zrzuciłem i załadowałem inny towar z przeznaczeniem do Anglii. Trasa spokojnie i bez problemów, przeprawa również i dojazd do miejsca rozładunku w Chelmsford. Następnego dnia rozładunek i po nim załadunek w Peterborough. Po załadunku zjazd na kontynent i pauza weekendowa (nie potrzebna jeszcze) w Jabbeke.

W poniedziałek rozładunek w Ardooie i dwa załadunki w Koolskamp i Ieper w Belgii. W drodze do pierwszego rozładunku w Lehrte w Niemczech, około godziny 22:30 na autostradzie A9 złapałem kapcia w prawej wewnętrznej oponie osi napędowej. Największym problemem był fakt, że wystrzał nastąpił w odległości 15km od najbliższego parkingu a około 12 od najbliższego zjazdu. Zjechałem więc na pas awaryjny i poruszałem się nim z prędkości maksymalną 15km/h - po ujechaniu około 2km udało mi się zjechać na już wyasfaltowany plac budowy nowego parkingu. Oznakowałem odpowiednio auto, wyczepiłem się z naczepy i wziąłem za robotę. Wymiana wewnętrznego koła z osi napędowej nie należy do rzeczy łatwych - całe szczęście, że nasze auta wyposażone są w klucze planetarne dzięki którym odkręcenie koła z osi napędowej jest o wiele łatwiejsze choć mimo odkręcenia wszystkich nakrętek koło i tak nie chciało zejść przez co zajęło mi to ponad godzinę. Nadmienić należy również, że przy odkręcaniu urwałem dwie szpilki. Założenie kół z powrotem i ich dokręcenie było już fraszką. W międzyczasie odwiedził mnie patrol policji który zapytał jedynie czy wszystko w porządku, czy nie potrzebuję pomocy oraz czy jestem trzeźwy, gdyż w schowku gdzie miałem oponę zapasową znajdowała się także pusta skrzynka po piwie którą woził któryś z jeżdżących tym autem kierowców. Po robocie musiałem jeszcze dojechać na rozładunek, na szczęście nie było to daleko a gdy już tam dotarłem zasnąłem jak dzieciaczek. Okazało się także, że uszkodzona opona urwała dźwigienkę od czujnika samopoziomowania tylnej osi przez co do momentu naprawy trzeba było poziom naczepy regulować ręcznie (przy każdym załadunku i rozładunku).

Następnego dnia rozładowałem się w dwóch firmach w Lehrte i pojechałem do Westerkappeln gdzie miałem mieć ostatni rozładunek.

Po rozładunku następnego dnia w Westerkappeln udałem się do pobliskiego Mettingen gdzie załadowałem mrożone torty, by kolejnego dnia zrzucić je w Ashford w Anglii. Po rozładunku zjazd na pusto do Belgii na załadunek w Ghisleinheim, potem w Andernach a następnego dnia w Duisburgu i Bocholt. Po tym wszystkim zjazd do Osnabrucku gdzie część ściągnęli, część doładowali bym mógł jechać znów do UK.

Rozładunki na wyspach miałem w Lowton, Middleton i Hull po czym załadunek w Leeds kabotażem do Basingstoke i zjazd na pusto na kontynent.

Kolejny załadunek to Veghel z przeznaczeniem do Bischofsheim w Niemczech. Po nim stałe miejsce w Saarlouise z przeznaczeniem do Magor w UK. Przy dojeździe do Calais okazało się, że przed przeprawą znów jest ogromny korek który zaczyna się jeszcze na autostradzie. Powoli metr po metrze ślimaczyłem się do bramek. Po ich przejechaniu i kontroli dokumentów skierowano mnie na kontrolę VOSA (angielski odpowiednik ITD). Kontroler był dość miły i rzeczowy - zasadniczo nie miał zastrzeżeń ale znalazł uszkodzenie prawej przedniej tarczy hamulcowej i zalecił jej wymianę dając na to nieprzekraczalny termin 14 dni (w przypadku kolejnej kontroli i stwierdzenia tego samego uszkodzenia grozi za to kara 5000 funtów i zakaz wjazdu auta na teren UK). Po kontroli ciągnika nastąpiła kontrola naczepy - trochę się zdziwiłem, że zaraz po położeniu się między osie naczepy, kontroler wystrzelił jak z procy spod niej i pobiegł do budynku obok. Po chwili wybiegł z ekipą angielskich służb granicznych po to by spod naczepy wyciągnąć Ahmeda (jak się później okazało) który to chciał się nielegalnie dostać na teren Zjednoczonego Królestwa. Chyba nie muszę pisać jak bardzo byłem tym faktem zaskoczony. Jak się później okazało się ten wieczór był obfity w takie zdarzenia, gdyż przez czas który tam spędziłem w oczekiwaniu na swoje dokumenty i protokoły kontroli, spod innych naczep wyciągnięto jeszcze ośmiu innych "nielegali". Sprzyjały temu - korek przed bramkami, jego ślimacze tempo, padający deszcz i ciemność. Cała kontrola zajęła prawie 3 godziny przez co miałem pokrzyżowane plany dotyczące celu który sobie tego dnia zamierzyłem. Jako, że mój przypadek nie był odosobniony, podpisałem jedynie oświadczenie, że nic o Ahmedzie nie wiedziałem i byłem wolny. Po przeprawie musiałem stanąć na pauzę.

Następnego dnia rozładowałem się w Newport i zjechałem na pusto na kontynent by zrobić długą weekendową pauzę na Jabbeke.
W poniedziałkowy ranek załadowałem się w Koolskamp i ruszyłem na wieczorny rozładunek w Raunheim i kolejny następnego dnia w Wiesloch.
Następnego dnia zbierałem ładunek odwiedzając takie miejsca jak Weimar, Schwalm, Leverkusen i następnego dnia Schwelm i Ostbevern by zwieźć to wszystko do Osnabruck'u . Tam ściągnięto mi całość i załadowano towarem z przeznaczeniem do Berlina. Po rozładunku w Berlinie musiałem zjechać do Polski na wymianę pękniętej tarczy hamulcowej i zjazd do domu.

W Boczowie wymieniono obie tarcze przednie, naprawiono pourywane podczas wymiany koła szpilki i zrobiono szybki przegląd innych najpilniejszych rzeczy. W międzyczasie zadzwonił szef który poprosił o to bym został jeszcze w trasie kilka dni dłużej, gdyż był dopiero 14 grudnia a gdybym teraz zjechał to w kolejną trasę pojechałbym dopiero po nowym roku bo ani w święta ani po nich robota nie układa się tak jak normalnie. Przystałem na tę propozycję i po naprawach pojechałem na załadunek jogurtów do Wachau k. Drezna w Niemczech.

Po rozładunku nabiału w Holten udałem się do Osnabrucku skąd miałem się ładować znów w okolice Berlina lub na szybkie kółko do Anglii (czyli np. Ashford). Załadunek był już gotowy ale do Metz we Francji - jeszcze nie jest źle bo obiecano, że stamtąd będzie już na pewno Berlin i zjazd do domu.

Jednakże po rozładunku w Metz przyszedł sms z adresem załadunku i przeznaczenia którym był Manchester Był to już 17 grudnia - niby do świąt jeszcze sporo czasu ale miałem umówione na 20 dość ważne spotkanie przez co byłem dość poirytowany. Zadzwonił do mnie szef by załagodzić sytuację - niestety tylko ją zaognił. Jednakże po rozmowie z żoną która mnie uspokoiła i szybko przełożyła owe spotkanie zdecydowałem się podjąć ładunek i pojechać do Manchesteru - szefowa w zamian za to obiecała, że Nowy Rok również spędzę w domu.

Załadunek miałem w Saarwellingen. Po przejechaniu bramek w Calais i kontroli dokumentów stanąłem w liniach do wjazdu na pociąg. Gdy przyszła już nasza kolej, moje Volvo odmówiło współpracy i nie chciało za nic w świecie odpalić - kiedyś już miałem taki przypadek i winny zamieszania był uszkodzony przekaźnik z tych zamontowanych w desce rozdzielczej na środku. Niestety nie pomogła żonglerka zapasowymi które były w aucie. Stałem w kolejce jako trzeci więc zablokowałem tym sposobem sporą liczbę innych aut. Po około 20 minutach przyjechał po mnie holownik który zaciągnął mnie na parking. Po skonsultowaniu się z szefostwem a przez nich z serwisem Volvo wyczerpałem większość bezinwazyjnych możliwości naprawy. Przyczyna usterki była dość błaha bo okazał się nią urwany jeden z kabli przy rozruszniku auta. Jako, że w tym pojeździe (nie mój zestaw) nie stwierdziłem obecności praktycznie żadnych narzędzi poza kluczami do kół to starałem się naprawić ów urwany kabel za pomocą tego co sam zawsze wożę (multitool i kawałek kabla). Niezbędny był jednak grubszy kabel niż miałem na stanie i klucz 17 którego nie było - parking na którym stałem jest już mimo, że we Francji to na terenie UK bo za bramkami więc wyjść z niego nie mogłem by pożyczyć jakieś narzędzia. Niestety więc zmuszony byłem wezwać serwis Volvo który uporał się z problemem w pół godziny (nie potrzebował diagnozy bo miał ją na tacy) bo ograniczył się do wymiany kabelka i tyle. Jak się później okazało skasował za to 30 euro za naprawę a 400 za dojazd.

Po rozładunku w St. Helens k. Manchesteru od razu dograny był załadunek w Whitchurch w dodatku do Berlina. Wszystko poszło więc dość sprawnie bo 21 grudnia rozładowywałem się w Berlinie. Zawoziłem tam mozarellę w dużych blokach. Na rozładunek przyszła pani laborantka celem pobrania próbek jakościowych sera. W pewnym momencie zawołał mnie jeden z rozładowujących i pokazał palcem kilkumilimetrową kropkę ptasiego gówna na foli którą opakowana była jedna z palet. Towar ładowałem z wielkiej hali na której być może się jakieś ptaki zagnieździły i pewnie stąd ta kropka. Pyta mnie czy coś o tym wiem - w dobrym humorze byłem więc odpowiedziałem jedynie, że nie jest to moja kupa więc nie mam pojęcia. Pani laborantka śmiała się z tego chyba przez 5 minut. Najlepsze jednak było to, że zebrało się konsylium czterech Niemców żeby uradzić co z tym fantem zrobić. Nie wymyślili - przyszedł wózkowy, na oko pochodzenia tureckiego który to zdarł tamtą folię, założył nową i zabrał paletę do chłodni :)

Po wszystkim zjechałem do Boczowa. Tam stało w serwisie już 6 naszych zestawów które do momentu wyjechania po przerwie świąteczno-noworocznej miały mieć zrobione wszystkie potrzebne rzeczy (wymiany olejów, filtrów, opon, naprawy, kosmetyka). Po zrobieniu listy wszystkich napraw dla każdego auta pojechaliśmy do domu na święta.

Po świętach dalej odpoczywałem, po Nowym Roku również by 9 stycznia otrzymać telefon, że mam przyjechać do firmy by wziąć sobie do domu służbowego busa i następnego dnia jechać do Boczowa by wsiąść ponownie na "swój" zestaw. Po przyjeździe na miejsce i dokonaniu wszelkich formalności związanych z wyjazdem w biurze szef poprosił mnie na rozmowę do domu. Rozmowa dotyczyła uwag i zastrzeżeń jakie szef miał do mnie i do mojej pracy. Z częścią zarzutów ciężko było dyskutować więc obiecałem poprawę ale niestety kolejne były już w moim odczuciu absurdalne. Koniec końców nie doszliśmy do porozumienia a "propozycja" szefa była nie do przyjęcia, więc poprosiłem o kartkę i długopis.

Absolutnie nie chciałem się z tej firmy zwalniać bo robota była ułożona, pieniądze były dobre i wypłacane zawsze na czas, auta w porządku i co najważniejsze to to, że Panią Mariannę, uważam za najlepszą szefową jaką kiedykolwiek w życiu miałem.
Rozdział zamknięty w każdym razie.

Zdjęć kilka: http://filip1125.picturepush.com/album/280758/p-TP.html

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 02 cze 2013, 19:40

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 25 maja 2009, 11:37
Posty: 293
GG: 4029913
Samochód: Mietek Aszrot
Lokalizacja: Białystok

Machnąłem wszystko, strasznego masz pecha :/ Swoja drogą nie wiedziałem, że tak mocno czepiają się o prędkość w NL, może żeby nie te wyprzedzanie to by było inaczej? Palety faktycznie nieciekawy temat bez różnicy po jaką spedycją jeździsz.

Wrzesien-Grudzień byłem stałym gościem Grocontinetal w Whitchurch. Widziałem auta z RTSu, ale zawsze pod gebelsowskimi ciągikami.


Post Wysłano: 02 cze 2013, 20:19
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 09 lip 2005, 20:55
Posty: 2885
GG: 1
Lokalizacja: Gdynia

Czytanie Twoich opisów to lepsze niż książki o Harrym Potterze :D Też niezłe czary nie raz musiałeś rzucać w tej firmie :) Od końca czerwca zaczynam jeździć z tatą po Szwecji i mam nadzieję że uda nam się spotkać, tym bardziej że dostajemy dużo ładunków z okolic Orebro, wioska Tidaholm, meble kuchenne. Numer mam będę się odzywał :D


Post Wysłano: 02 cze 2013, 20:39
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 gru 2007, 15:56
Posty: 842
GG: 7415311
Samochód: Mercedes Benz S124
Lokalizacja: Łobez!/Lębork

Cytuj:
Machnąłem wszystko, strasznego masz pecha :/ Swoja drogą nie wiedziałem, że tak mocno czepiają się o prędkość w NL, może żeby nie te wyprzedzanie to by było inaczej? Palety faktycznie nieciekawy temat bez różnicy po jaką spedycją jeździsz.

Wrzesien-Grudzień byłem stałym gościem Grocontinetal w Whitchurch. Widziałem auta z RTSu, ale zawsze pod gebelsowskimi ciągikami.
Palety to największy, moim zdaniem, minus tej spedycji. Tną z nimi w człona na maksa - fałszowanie kwitów, 12,8E za sztukę przy potrąceniu, przewalanie z paleciar na pakę i z powrotem czasem po kilka razy dziennie.

Widziałeś Niemców bo z Gro zazwyczaj dobre strzały z tą mozarellą - zazwyczaj krótki do nich dojazd poza tym zawsze całościowy ładunek i jak nie na Berlin to gdzieś na południe D. Przewoźnikom coś gorszego szukali :)

_________________
Volvo FH13 500 2016; Volvo FH16 6x2 470 1998; LE "Royal"
Mercedes Benz S124 220TE 1993
ex: JELCZ XF 105 SSC 460 2008; MAN TGX 18.440 2008; Volvo FH16 540 4x2 2007; Volvo FH13 480 6x2 2007; Mercedes Benz Actros MPII 2007;


Post Wysłano: 02 cze 2013, 20:48
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 12 lis 2006, 21:41
Posty: 1886
Samochód: Renault Premium / Range T
Lokalizacja: PL-UE

Kurde, jakby mi tak wiatr wiał w oczy jak Tobie Filip, to bym rzucił tą robotę chyba po 2 tygodniach. Znam Twój temat od samego początku, czytam każdy wpis, łącznie z ostatnim i no kurde masz jaja, co chwila coś, a Ty dalej do przodu. Szacunek! :mrgreen: :]
Ps. Jak długo bywałeś/bywasz w trasie? Żona to znosi? Bo z tego co kojarzę to jakiegoś szkraba w domu masz?

_________________
B O B i

Tiry na tory, pociągi na drogi, tory na traktory, traktory do obory.


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Strona 25 z 40 [ Posty: 798 ] Przejdź na stronę Poprzednia 123 24 25 26 2740 Następna


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: