Cytuj:
W tym jestem za, a nawet przeciw. Tylko skąd Kolego wiesz że dany entuzjasta nie będzie dobrym pracownikiem A odpowiedz jest prosta bo żaden pracodawca nie chce mieć inteligentnego pracownika, który się na danym zagadnieniu zna i cały czas pochłania wiedzę bo na takim pracownikiem jest ciężko coś wymóc i jest nie podatny na groźby zwolnienia z pracy. Sytuacja na rynku pracy zmusza większość ludzi do pracy poniżej swoich możliwości i umiejętności, gdy by się to odwróciło (co miało miejsce w latach 2003-2008 oraz np. w Niemczech obecnie) to za kierownicę trafiali by ludzie jak tu ich Nazwałeś na jarani. Bo nikt nie wybrał by pracy kierowcy gdy by zarobił stacjonarnie tyle samo lub więcej.
Hmm... nie powiedziałem chyba, że taki najaraniec nie będzie dobrym kiero, tylko tyle, że za kierownicą nie każdy musi być "najarany" tym co robi i to, że jest najarany, to nie znaczy, że będzie dobry. Dla mnie to bez znaczenia, możesz nie znosić tego co robisz, ale jak będziesz to robił dobrze, to będzie Ci się to opłacać.
Jakie groźby zwolnienia z pracy? Do tej pory spotkałem się z groźbami, ale to w moją stronę. Włącznie z tym, ze kierowcy zostawili mi auto załadowane towarem, bez troski o ładunek , umowę i inne ustalenia, trzaskając drzwiami z godziny na godzinę , bo jak sami przyznali " wszystko u Ciebie ok, ale w Niemczech dostanę za to więcej kasy i jutro mam już samolot, cześć" . Tak się postępuje z kimś kto dawał zarobić przez niemały okres czasu i było ok? Żebyś mnie źle nie zrozumiał, ale to ludzie uczą chamstwa. Gwarantuję Ci, że żaden z nich nie musiał nic kombinować, wręcz przeciwnie to ich trzeba było pilnować, żeby nic nie [wycenzurowano]$%$ w papierach, czasie jazdy etc... auta sprawne, kasa na czas , zero poślizgów. Ale i zarobek taki jak na legalu, a nie na magnesie.
Byli też tacy najarani - mieli jeździć na boso, miało być pięknie, czysto i w ogóle. Efekt był taki, że przez miesiąc w kabinie był syf gorszy niż w toalecie publicznej, tapicerka żółta z fajek, łuski ze słonecznika pod nogami. Byli też tacy, co chcieli jeździć, jeździć i jeździć, ale nie potrafili przejechać legalnych 9 godzin, po 7 musieli już stanąć, bo to za dużo i trzeba z kumplami na parkingu pogadać.
Byli też tacy, którzy chcieli zarobków z kosmosu , opierając się na swoim niebywałym, magnesowo tarczkowozaoknowym doświadczeniu. Sorry, ale nie jestem w stanie zapłacić 6k zł za miesiąc na rękę, za jazdę po kraju na pełnym legalu, z ciągłymi przejazdami przez dom.
A dlaczego nikt konkretny się nie trafił? Bardzo prosto. Przyjęcie nowego to nie jest ot rzucenie kluczy i jedź. Kompletna weryfikacja świadectw pracy, jazda próbna, kursy pod okiem innego, doświadczonego kierowcy. Wielu od razu zrezygnowało, bo:
ciągła kontrola nad paliwem ( sonda)
szef też jeździ autem, ba na tych samych liniach, wie co, ile czasu zajmuje
auto pod ciągłą kontrolą ( niemal każdorazowy przejazd przez bazę)
wiele wiele innych
Na nieszczęście niektórych ma się też stały kontakt z firmami gdzie auta sie ładują czy też zrzucają, ludzie jedni i Ci sami od wielu lat i nieraz uzyskasz od nich informacje, cenne informacje. No i potem wiesz, co i jak i czemu tak długo ...
Nie mówię , że nie ma dobrych kierowców, ale jest ich mało. W małej firmie można sobie pozwolić na wybranie prawdziwych fachowców, jednak jakbym miał ogarnąć dobrych kiero na 50 aut w moim regionie - niewykonalne.
Proszę też nie argumentować, że całe zło kierowców to wina ich szefów.
Też mam nadzieję, że nikogo nie obraziłem, a jak tak to przepraszam.
Pozdrawiam