Cytuj:
...dlatego że na początku lat 90 było o wiele mniej ładunków do przewiezienia niż teraz...
niby tak, jednak nie.
otóż faktycznie jeżelibyśmy wzięli pod uwagę ogólną liczbę ładunków lub ton do przewiezienia byłoby mniej.
jednak dzisiaj w transporcie międzynarodowym jest około 115 tysięcy pojazdów, a jeszcze w 2003 roku było 34 tysiące, więc praktycznie na jeden pojazd przypadało o wiele więcej ładunków do przewiezienia.
był to okres w którym przełamywany był monopol transportu międzynarodowego PKAES, a transportu krajowego PKS, Transbudów, spółdzielni w rodzaju STW (spółdzielnia transportu wiejskiego), czy SPTS. te firmy marniały poprzez brak umiejętności adaptacji pracy w nowych warunkach, a miejsce to łatwo było zająć.
dodatkowo Polska przeszła z okresu gospodarki kartkowej, gdzie nie było w ogóle co wozić (dystrybucję pralek Polaru wykonywało się Żukami po 5-6 sztuk), a wchodziliśmy w etap, gdzie rynek wchłonął wszystko co się znalazło, więc nastąpiło gwałtowne zapotrzebowanie na transport i krajowy i zagraniczny.
za większość kursów kasowano z góry, a za te do Niemiec na miejscu po rozładunku gotówką, sam z każdego kursu przywoziłem gotówkę i musiałem zgłaszać na granicy wwóz, aby szef mógł udokumentować przychód wpłacając do banku.
połowę dawnego DDR-ówka powstało z polskich styropianów, większość autostrad w Brandenbugrii i Saksonii powstało z polskiego kruszywa itp.
był to czas, gdy do transportu na daleką Rosję kupowano Kamazy, bo po skasowaniu za pierwszy kurs auto już się zwróciło i mogło nie wracać.
dodatkowo w Polsce nie było jeszcze wielkich obcych spedycji i wielkich operatorów logistycznych i w tamtym czasie w firmie gdzie pracowałem było 100% klientów bezpośrednich. klienci ci stali w kolejce do firm transportowych, a szukanie klienta było abstrakcją, szukała się klienta z ładunkiem w wybranym kierunku.
kolejną rzeczą było to, że klient nie zwracał uwagi na termin dostawy, uszkodzenia często uchodziły płazem, bo każdy się cieszył, że w ogóle coś dojechało.
także inny czas - inne realia.