Cytuj:
Cytuj:
zorganizował pozew zbiorowy
najpierw zapoznaj się z zasadami w jakich można składać pozew zbiorowy, a potem pisz.
Masz rację, zbytnio uprościłem. Koryguję więc mój poprzedni wpis "zorganizował zbiorowe pozywanie pracodawców".
Super, że dzięki Twojej trafnej uwadze mogliśmy wprowadzić tak istotną zmianę dla treści dyskusji.
Cytuj:
Kto narzeka ten narzeka,
NIe mówiłem, że wszyscy narzekają, ale wielu to robi. Jeśli nie narzekasz - nie miałem Ciebie na myśli.
Cytuj:
Rozum Polaka Ci jednak został... Jak jest opcja na żarcie z koryta to trzeba chapać...
Jak to mówią "każdy mierzy swoją miarą". Ja akurat wychodziłem z założenia że "jeśli jest szansa na ukrócenie patologii która panuje w tej branży ze szkodą dla wszystkich, to warto by było skorzystać". Moim zdaniem poza zapłatą za wykonanie pracy, kierowca powinien otrzymywać wynagrodzenie tego, że musi śpać w kabinie, lać na koło, płacić za prysznic i że wyżywienie kosztuje go więcej niż w domu, a jak chce sobie z laską pogadać to musi do niej telefonować (bo tak rozumiem kwestię "ryczałtu za nocleg" - że pracodawcy unikali jego płacenia argumentując "jest łóżko w aucie, znaczy sprawa załatwiona", jeśli się mylę, to przepraszam).
Cytuj:
W takim razie np. pracownik umówił się z pracodawcą na 6500zł miesięcznie na przerzutach, ale pracodawca wypłaca 3 miesiące po 1680zł (resztę da pod stołem) a potem mówi że nie, że tyle się przecież należy, to o co Ci chodzi, a umowa słowna? tak jak i druga strona ma w d. więc po co na płacić 20tyś jak może 5. Taka sama sytuacja ale już niewygodna nie?
Wiesz, taka sytuacja nie występowałaby, gdyby powszechną patologią nie było płacenie "pod stołem". Gdyby na umowie było tyle, na ile się umawialiście, to problem tego, że któraś ze stron ma potem pretensje, że umawialiśmy się inaczej na gębę a inaczej na piśmie i która wersja nas obowiązuje by nie istniał, prawda?
Cytuj:
Zazwyczaj jest tak że to co na papierze to mało istotne, tylko każdy dogaduję się między sobą ile ma zarobić. Więc jak ktoś się wywiązuje z tej umowy a taki soferak czy ktoś inny potem próbuje coś wyciągnąć bo usłyszał na parkingu że mu się należy, to zwykły prostak i oszust który myśli że jest kimś, jest ale w swoim obszczanym życiu.
Jak prawnie umocowuje się "dogadanie się co do tego ile kto ma zarobić" dokładnie określa kodeks pracy. Umawiając się inaczej oszustami są obie strony - a ofiarą są wszyscy podatnicy, czyli również Ty. I znowu: jeśli inaczej się umawiali na gębę, a inaczej na piśmie a pieniądze przechodziły pod stołem, to każda ze stron może potem próbować wyr...chać drugą. Szczerze mówiąc, mi nie robi większej różnicy który oszust wyryćka którego. Ja Ci podam teraz przykład: kupujesz alkohol z meliny bez akcyzy. Niezależnie od tego, czy Ty pobijesz meliniarza i weźmiesz towar nie płacąc, czy to meliniarz Cię oszuka i po trzecim drinku oślepniesz, prawdopodobieństwo że którekolwiek z tych zdarzeń będzie miało miejsce jest znacznie niższe jesli kupuje się wódkę normalnie w sklepie, a jeśli nawet się zdarzą, to obie strony są przed nieuczciwością drugiej chronione mechanizmami państwa (które są fundowane z tych opłat własnie, których uniknąć chcą kupujący wódę na melinie).
Poza tym sprawa dotyczy nie samej zapłaty za wykonaną pracę, ale ryczałtu za nocleg.
Cytuj:
Jak szef chce być bezpieczny Tak samo jak teksty " on mnie rąbie (bo się dorabia na mnie i wszystkim co możliwe) to ja sobie ODBIERAM SWOJE W PALIWIE" powiedz takiemu prosto w oczy toś ty żeś normalny złodziej jest to zacznie skakać i głosić swoje dupopodobne bajki, mało z łapami nie wyskoczy choć nawet nie zna człowieka, ale zazwyczaj może tylko sobie pomachać i na tym się kończy.
No dokładnie tak. I dlatego właśnie uważam, że zamiast mnożyć patologię (on mi pod stołem, ja mu na magnesie, on mi nie zapłaci, ja spuszczę trochę paliwa itd) warto by było dochodzić swoich praw w sposób cywilizowany.
Cytuj:
Dobrzy pracownicy nie mają takich problemów i pracują po kilka kilkanaście lat w jednej firmie i dwie strony są zadowolone, złamasy i chamy którzy nic w swoim życiu nie potrafią mają pomysły jak wyżej.
Wiesz, kiedyś miałem spór z pracodawcą, który skończył się w odpowiedniku polskiego sądu pracy. Prawniczka powiedziała, że należy mi się znacznie więcej niż myślałem, bo pracodawca łamie prawo. Sugerujesz, że jestem złamasem i chamem, ktorzy nic w swoim życiu nie potrafi, bo wykorzystałem możliwości prawne i odzyskałem należne mi pieniądze, choć nawet nie byłem świadom, że należy mi się aż tyle? (Chciałem się sądzić początkowo o jedynie ok. 70% sumy która mi się zgodnie z prawem należała)?
Cytuj:
Nie chce tu nikogo obrażać bo faktycznie tyczy się to dwóch stron i jeśli tak jest to wiadomo że każdy walczy o swoje. Ale mówienie chodźcie wszyscy, rzućmy się. niech wiedzą itd. jest trochę żałosne.
Nie mówię "wszyscy idźcie i szukajcie haka na pracodawcę". Mówię "wszyscy, którzy narzekacie, że pracodawcy was wykorzystują, zbierzcie się do kupy, bo w kupie raźniej i załatwcie sprawę na drodze prawnej". To zasadnicza różnica.
Cytuj:
Tak więc proszę Cie nie pisz ogólnie o wszystkich.
Piszę o wszystkich, którzy narzekają że pracodawca ich wykorzystuje: jeśli naprawdę uważacie, że macie rację, idźcie do sądu.