Mi kiedyś ochroniarz powiedział (w podobnej sytuacji jak u kalin20), że on nie jest ubezpieczony od tego, aby wchodzić na naczepę (w domyśle, policzyć palety), więc może robić to tylko z "ziemi". Ta sama przepychanka, tyle, że z firaną, więc dużo mniejszy problem, ale i tak wiadome bez potrzeby trzeba się wnerwiać. Wszystko byłoby cacy, gdyby ktoś o takiej procedurze poinformowałby przy wjeździe na firmę
Kiedyś miałem też nieciekawą historię na hucie. Magazynier bierze papier do załadunku razem z kwitem wagowym tary zestawu (jakoś koło 14 ton było). Przed załadunkiem mówię mu, jak zwykle, ładujemy do max 24,5t, bo tyle mam wpisane w dowodzie. Zgred na siłę mówi mi, że może mi załadować 26 ton, bo tak wskazuje waga, a przecież ładuje się do 40 ton. Załadował mi pod 25ton, sprawdzam zegar, standardowo ośka przerypana. Mówię, mu że ma ściągnąć jedną wiązkę drutu, bo raz, że ośka [wycenzurowano], dwa przekroczoną mam ładowność. Gdzie tam, nie dociera, pisze mi na papierze, że odmawiam załadunku. Chwilę spina trwała, tłumaczę, jak tam coś gryzmolisz, to zgodnie z prawdą, że odmawiam załadowania towaru ponad 24,5 tony, bo tyle wynosi moja ładowność (oczywiście w zleceniu firanka standard 24t). Skończyło się na tym, że jedną wiązkę ściągnął i kazał mi [wycenzurowano] z hali informując jednocześnie, że właśnie załatwiłem sobie zakaz wjazdu na teren zakładu. A sprawa miała się tak, że byłem wjechany przodem na halę i normalnie magazyn się przejeżdżało do przodu, ale jakoś opornie im praca szła, więc auta przede mną stały na stanowiskach blokując przejazd. No a, że kazał mi [wycenzurowano] to musiałem cofać
. Oczywiście nikt nie pomógł wycofać. Nie, że jestem tępy chuj, ale ruch po zakładzie jest duży (wywrotki, wagony, ich zakładowe auta, ochrona, ciecie na rowerach). Miałem do tego prawą stronę firanki rozpiętą, bo tak sobie życzą do załadunku, mało co widać do tyłu. No i cofam i w pewnym momencie inny kierowca wyskakuje mi zza naczepy (chciał przejść przez jezdnię przed moim przejazdem). [wycenzurowano] się, wyszedłem z auta tak jak stało na wpół hali, wyszczekałem im na magazynie co mi na sercu leżało, pozamykałem kabinę i udałem się w pieszą podróż do biurowca jakieś 700m w jedną stronę. BHP, kadrowy, ekspedycja, wszystko wałkuję. Od ładowności, nacisków na osie, po brak jakiegokolwiek zachowania zasad BHP. To znaczy, jak wejdziesz na hale bez kasku, to jesteś intruz, ale jak masz cofać na prawe lustro w nocy z hali z otwartym dachem i firankami na główną drogę zakładową (z pierwszeństwem) to jest ok
. Co do wagi itp przyznali racje, temat załatwiony, ale co do chorego wyjazdu i warunków, to tylko pomerdali, że gdyby tak każdy miał się spinać na hali , to załadowaliby z 10 aut za cały dzień. Spoko ja to rozumiem, tylko jak ja komuś tą otwartą boczną plandeką zwine lustro, pociągne za portki, czy zahacze o cokolwiek, to ja mam problem a nie oni. Pomijam jakiekolwiek założenie chociaż jednego, dwóch pasów, żeby nic z naczepy nie spadło.
Na tej samej firmie zostawiłem kiedyś zestaw oczekując na papiery (jakieś 10 minut) w taki sposób, że tylny zwis naczepy 20cm wchodził mi na przejście dla pieszych (nie było innej możliwości zaparkowania, no chyba, że zostawiłbym auto na środku drogi tak jak jechałem) - na zamkniętym terenie firmy oczywiście. Też za to powymachiwano mi palcem przed nosem, że więcej mogę się tu nie pokazywać (te same ciecie oczywiście swoje służbowe auto zostawiają tam gdzie im pasuje). W sumie moja wina, ale uznałem to za małą szkodliwość czynu, względem pozostawienia samochodu na środku drogi blokując przejazd.
Generalnie co do osiek jeszcze, to jakby na napęd na krajówkach (wszystkich) było te 11.5t, to nie byłoby takiej tragedii, raczej większość towarów mieściłaby się w tych widełkach. No ale bez powodu nie obniżono nacisków, nagradzając to odpowiendio wielkim "mandatem".