Sytuacja jest związana z patelniarzami, to tu napiszę, ale jak sądze na innych rodzajach transportu pewnie jest podobnie.
Byłem na rozładunku na budowie. Serwisówka nie za szeroka, miejsce do zawracania zlikwidowane przez patelnie, której kierowca miał problem tam wycofać i się zakopał, chciał sobie pomódź i zaczął kiprować. Kiper stanął w połowie wysokości. Szofer mówi, że ma mało oleju i jest problem, a na firmie wiedzą i nie chcą mu dolać
Zanim mu się udało wykiprować i go wyciągnięto zamieniłem z nim parę słów. Volvo 2007 rok jeździ na wymienionym tacho z cyfrowego na tarczki, które nie działa. Plik urlopówek, nawet 2 tygodnie do przodu wydrukowanych - żadna nie podpisana przez szofera. Pyta mnie po co mu je drukują w firmie
W baku - tak twierdzi, ja tam nie zaglądałem opał.
Tachograf na tarczki i urlopówki widziałem na własne oczy.
Na tej samej serwisówce przy wyjeździe z niej stoi inna patelnia połamana w poprzek drogi, koń prawą stroną prawie w rowie.
Jak się okazało, ten ćwok, który nią jechał cofał do wyjazdu, bo nie mógł zawrócić, a że było z kilometr to sobie umilał czas bajerą przez telefon, zagapił się i droga zablokowana. Dojeżdżam i pytam go czy już organizował jakieś wyciąganie, nie czekał jak ktoś podjedzie. Gość nie miał nawet zaczepu do holowania, łopaty żeby podkopać koła. O linie chyba nie muszę wspominać.
Trochę przynudziłem ale jestem porażony tym jak ludzie mają podejście do roboty, jak kompletnie się nie stresują. Druga sprawa, właściciel tego Volva, to spory "psiewoźnik", chałupy, mercedesy itp. Fura jeżdżąca na opale i bez tachografu.
Taka mnie myśl naszła : Kierownik jak masz w miarę rozgarniętych szoferów, to zmów dziś zdrowaśkę, żeby nie przyszli do ciebie pytać o robotę takie asy jakich ja spotkałem w czwartek.