No to czas na uzupełnianie luk
.
Wszystko zaczeło się dwa dni przed zalotem w Opolu MT 2006. Wujek przyjechał do mnie do domu około 14 i poprosił żebym przygotował Ducato bo będzie pilotowało gabaryty ze zbiornikami do fermantacji piwa. No i niewiele się zastanawiajac umyłem auto i oznakowałem autko tablicami PILOT. Po auto przyjechał Damian (pilot firmy), no i poleciałem z nim na bazę do wujka. Kiedy przyjechałem tam ujrzałem lekko mnie zdziwiło bo parking "pękał" od ciężarówek, oczywiście oprócz holownika i platform było tam Volvo f 16 w barwach ENEROS-u (firma Energoserwis Lubliniec) z podpiętą naszą niskopodwoziówką stała czarna Scania "Józka" (odkupiona od migrex-u) z naczepą Jumbo no i nasza Scania (2 osiowa, bo trzy osiówka była na litwie
), no i oczywiście Renault Trafic. Niewiele czekając wszyscy się "spakowali" do biura gdzie wujek wszystko objaśnił. Wyruszyliśmy około 16. Droga była w miarę pusta a kiedy przejeżdżaliśmy takim konwojem spotkaliśmy się z Dafikami lecącymi na MT.
W Częstochowie wzbudzaliśmy dosyć duże zaciekawienie przechodniów i innych uczestników ruchu...
Przy wjeździe na aleje Jana Pawła 2 mieliśmy lekki stau ale wmiarę upływu minut ruszyliśmy.
Tutaj wjazd na krajówke.
No i po kilkunastu minutach krążenia po Częstochowie dotarlismy na miejsce dawnego zakładu browarskiego " Kmicic". Żeby wkręcić się na plac każdy zestaw musiał po dwa razy się "złamać". Na zdjęciu nasza Scania:
Scania znajomego Józka z naszą naczepą:
No a tutaj Volvo f 16 również z naszą naczepą:
Zbiorniki kiedy mieliśmy przyjechać miały na nas "czekać". A tu okazało się, że one są wogóle nietknięte. A na dodatek nie było dźwigu.
Po około dwóch godzinach zjawił się potężny 150tonowy dźwig ale i tak był bezużyteczny gdyż zbiorniki nie były przygotowane do podniesienia ich
Na zdjęciu: Józek (owner operator
), Mariusz ("Janik"), Jarek ("Janik")
Trochę później dojechał do nas Damian- pilot z jego dziewczyną
:
Nudząc się postanowiliśmy wyjść na miasto i coś zjeźć:
Po powrocie ukazał nam się "zbawienny" widok, jeden ze zbiorników był już gotowy do załadunku:
No ale na kolejne dwa musieliśmy czekać bardzo długo. Dopiero około 2 w nocy każda naczepa była "uzbrojona" w zbiorniki:
Po oznakowaniu wszystkich zbiorników mogliśmy ruszyć w trasę około 4 w nocy. Wszyscy byli "zbici" jak pies ale szczęśliwi. Ostatnie próby wyjazdu:
I w drogę...
Po około trzydziestu kilometrach zatrzymaliśmy się sprawdzić czy wszystko OK.
No i komu w drogę temu kopa... Ruszyliśmy ale dróżka którą jechalismy "urwała" się i był tylko sam piach
. Wujek (który dołączył jako pilot, około 5 nad ranem) zadzwonił do gościa z Warszawy który robił nam trasowanie i opieprzył go za to, że nie powiedział nam nic na temat takich dróg
. Dla żartów śmialiśmy się , że kierowcy na DAKARze mają lepsze warunki pracy niz my
No i około 8 rano byliśmy już w Działoszynie
.
Teraz pozostało tylko czekanie aż dźwig dojedzie do nas. Już około 10 mogliśmy przystąpić do rozładunku:
Mariusz na balaście z dźwigu
Tutaj rozładunek:
No i wreszcie powrót... Około 14 byliśmy prawie wszyscy w biurze, zabrakło nam mariusza bo pogonił do Piotrkowa zawieźć balasty z dźwigu... Chciałem lecieć ale przecież był zlot MT
. Oczywiscie o szansie polecenia na zlot dziobakiem nie było szans ponieważ wracał z roboty (spot Słubic). Siedząc w biurze do wujka zadzwoniła firma RADEX żeby wyciągnąć im Volvo Fl z rowu załadowane piwem, i colą... Poczekaliśmy aż chłopaki wrócą dziobakiem no i wymieniliśmy ich (ja i wujek), ale o akcjach (również o tej) napiszę później
.