Mój ojciec pracował w niemieckiej firmie zajmującej się wywozem buraków.
Był operatorem maszyny Ropa takiej jak na zdjęciu.
Wolał to zajęcie niż jazdę ciężarówką,bo załadował kilka maszyn,nogi na stery w maszynie i relaks,chyba,że było coś do zrobienia przy maszynce.Ciężko jak padał deszcz,bo błoto i syf,ale nie narzekał.Przed kampanią przygotowywał cały ten tabor do tego okresu,włącznie z maszyną,która wymaga troskliwej opieki ze wg na swoją dość skomplikowaną budowę.
Jak padnie samochód,podstawia się następny,a maszynka musi chodzić non stop.
Z tego co opowiadał kierowcy u niego mieli płacone z godziny,nie ważne czy jechał,czy czekał na załadunek.Za czystość na drogach odpowiada firma wykonująca przewóz i jak np. skład wyjechał z botem na drogę publiczna,to obowiązkiem firmy było wezwać inną firmę zajmującą się sprzątnięciem błota z drogi.
Rozładunki na cukrowni trwają szybko.Skład robi kilka kółek dziennie,w zależności od miejsca załadunku.
Nie było mowy o spadających z samochodu burakach