Strona 1 z 1 [ Posty: 8 ]
Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 12 sty 2006, 19:39
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 09 sty 2006, 20:12
Posty: 46
GG: 4224041
Samochód: Alfa Romeo
Lokalizacja: Wrocław

Gdy wyjezdzalem z Messiny na prom. Cisnelem sie w kolejce oczywiscie do samych bud gdzie sprzedawano bilety, byly tam dwa pasy dla osobowek i ciezarowek. Wielu stalo sobie na awaryjnych i trzeba bylo sporo manewrowac miedzy jednym a drugim autem. Dojechalem do wiat zaplacilem za bilet i wjechalem na prom. Droga powrotna na ląd byla spokojna, poszedlem na gore do barku i kupilem Coca Cole z lodowki i wrocilem na dol. Slonce grzalo z nieprawdopodobna sila.

Przy zjezdzaniu z promu, ku**s odpowiedzialny za dyrygowanie ruchem zostawil mnie na boku i mnie trzymal, troche mnie to wkur***o, bo auta z Wloch ktore jechaly z samego konca szybciej wjezdzaly na nabrzeze niz ja mimo ze stalem dwa auta od zjazdu. Oczywiscie jak zaczelem machac lapami i klnac na niego [po polsku] to mnie puscil. Nie zapomnialem powiedziec glosno Vafanculo. Gdy zjechalem do Reggio dostalem smsa z adresem na miejsce powrotu.

Bylo to San Giuseppe Vesuviano. Szczerze.. nie wiedzialem wogole o co chodzi. Szukalem tego w atlasie Wloch i takiej miesciny nie bylo. Wiedzialem ze to jest gdzies pod Napoli. Cielem przez Calabrie, od 85 w gore. Wiozlem powietrze wiec nie bylo problemu z szybkim wyprzedzaniem. Byla noc, jechalem przed siebie i wyprzedzalem co niektore ciezarowki. Na poczatku z lewej strony widzialem blask morza a z prawej wielkie skaliste wzniesienia. Przejezdzalem z tunelu do tunelu. Kiedy juz wjechalem glebiej na lad, stacja kolo miasta Cosnenza, pamietam ze wymienilem tarczke i poszedlem "liczyc kola". Sprawdzilem czy wszystko jest, sprawdzilem otarte miejsce naczepy i spojrzalem raz jeszcze na usmiech pod dachem na plandece.

Po tym rekonesansie jechalem juz pod Neapol. Pod Salerno postanowilem kreslic 9ke. Tam na parkingu spotkalem Litwina z firmy Daisotra, pokazal mi swoj atlas i oczywiscie dopiero tam znalazlem interesujace mnie miasto. Nastepnego dnia zatankowalem na TAMOILu za gotowke, bo obliczylem, ze chocby sie zesr***l to mi wachy do Mantovej nie starczy. Zatankowalem do polowy kotla i jechalem w strony San Giuseppe. Gdy dojezdzalem do interesujacego mnie zjazdu ujrzalem Wezuwiusza. Z daleka wyglada imponujaco, patrzy sie w strone wybrzeza jest w miare rowno i nagle wyrasta taka dosc wysoka "górka", plaska na szczycie. Zjechalem na bramki i stanelem po przejechaniu Telepassa na awaryjnych. Zadzwonilem do firmy ktora odbierala ladunek. Powiedzieli ze zaraz przyjedzie facet ktory mnie poprowadzi do miejsca zaladunku.

Czekalem 30 minut. Podjechal facet, wsiadl do kabiny i pokazywal mi gdzie mam jechac. Zaczelem wyjezdzac poza miasto. I nagle pokazal mi zakret na polna droge. Jechalem nia jakies pol kilometra i wjechalem w sam srodek lasu. Konary i galezie obijaly sie kabine z dosc spora sila, zlozylo sie lusterko od strony pasazera, a antena obijala sie o dach[zawieszona na lusterku]. Droga byla nie rowna i bujalo dodatkowo kabina. W koncu wjechalem gdzies do jakiejs dziury, wygladalo to jak warsztat samochodowy.

Wycofalem pod wielkie zelazne drzwi z pomoca faceta ktory mnie popilotowal w to dziwne miejsce. Jak wysiadalem z kabiny zeby otworzyc tyl..[jakze sie cieszylem ze nie musze rozwalac boku] to sie przerazilem, auto bylo tak przechylone ze mialem wrazenie ze sie przewroci. Ale facet zaczal juz sciagac linke z oczek wiec stwierdzilem ze jak sie wy**e to zwale na to ze zle zaladowali. Przuyjechalem tam na 10 rano. FAcet otworzyl drzwi od tego zabudowania i moim oczom ukazala sie wielka sterta, w zasadzie gora, zdeinfekowanej [bo smierdzialo chemia] uzywanej odziezy.

Ladowali to dosc dlugo, dyrygowalem nimi ze maja ladowac od sttrony ktora jest wyzej, nawet sie nie klocili ze to oni sa mędrcami zaladuku i wiedza lepiej. Kiedy zaladowali pol naczepy ktora zaczelo wypychac na szerokosc...powiedzieli Mangiare. Czyli przerwa na obiad ktora trwa 2 godziny, facet jeszcze "pocieszyl" mnie tym, ze mialem zabrac 5kg worek proszku do prania i pokazuje za mam to miec w kabinie. "Ludzie co za matol, gdzie ja w Actrosie dam ten proszek" Oczywiscie dal mi ten proszek i koniec, zadzwonilem do ludzi z miejsca zrzutu i powiedzieli ze mam to wziasc i zaplaca mi premie. Znalazlem miejsce w schowku pod lezanka, tym co jest za kierowca ia jakos to upchnelem, tyle ze butle gazowa musialem dac na podloge przed fotelem pasazera. Na miejscu zakleili mi jeszcze usmiech na plandece tasma do plandek.

O Godzine 17 bylo zaladowane do ostantniej burty. Zaczeli sie spieszyc, bo przeciez 18 sie zbliza. Jak zaladowali wszystko zaczelem skladac caly tyl. Jak juz skonczylem i walnelem rekawice pod pilot od poduszek, facet dal mi 3 koszulki i zyczyl szerokiej drogi. Wyjechalem na autostrade na pierwszy parking i zaczelem sie przygladac naczepie.

Byla wypchana. Dwie bulki byly z prawej strony na wysokosci 2 i 3 burty, a z lewej byly trzy na wysokosci 2,3 i miedzy 3,a 4 burta. Byl to przerqazajacy widok. Jak wsiadlem do auta, to w lusterkach nie widzialem nawet obrysowek. W jednyum miejscu przez plandeke bylo widac wygieta od strony naczepy jak luk deske. Trzymala na slowo honoru. Stwierdzilem ze to trzeba spiac pasami, bo jak pieprznie w czasie jazdy to bedzie nieciekawie, ale nie bylo nikogo do pomocy, a chodzilo o przerzucenie pasow przez skrzynie ladunkowa i pod rama.

Z takimi bulwami na bokach dojechalem spokojnie do Mantovej, Tam na AS24 spotkalem kolege z firmy. Po nalaniu wahy zjedlismy cos i pojechalismy do Campogaliano. Mial odprawe swojego ladunku i byla okazja zeby spiac to pasami. Przerzucalismy pasy przez dach naczepy, trzeba bylo wziac niezly zamach Tzn on przerzucal a ja od strony preawej spinalem je klamra. Zalozylem w sumie 8 pasow. Dopiero po tej czynnosci pomykalismy w strone Vipiteno. Zaraz przed Bolzano zadzwonila do mnie klijentka z firmy ktora odbierala ladunek i spytala sie gdzie ja jestem. Odpowiedzialem jej, po czym sie rzucila: TO PAN JEST JESZCZE WE WLOSZECH?? Oczywiscie nie obchodzilo mnie ze to kobieta i zaczelem sie wydzierac do sluchawki, ze ja Lufthansa na boku napisane nie mam, a sposob zaladunku zagraza bezpieczenstwu ruchu drogowego wiec moge w kazdej chwili zaparkowac gdzies i powiedziec ze nie pojade z ladunkiem dalej. Oczywiscie potem zaczela sie przymilac i wogole sie zrobila taka slodkopierd**a ze az mi zbrzydlo. W koncu dala spokoj, a ja jechalem w strone Vipiteno.

Tam mialem odprawe w spedychi Sintex. Trwala 3 godziny. Podczas obiadu w aucie widzialem jak spomiedzy Bialoruskich ciezarowek wychodzili kierowcy z pelnymi 10 litrowymi bankami w ktorych byla ropa. Poszli do litewskich zestawow i pochwili miedzy nimi znikneli.
Po odprawie pedalowalem juz na Austrie.

Na wadze na granicy austryjacko-wloskiej gdzie rozstrzyga sie czy mam jechac na kolach czy na pociagu wyszlo mi 36 000kg, z groszami ale dokladnej wagi juz nie pamietam, co oznacza ze moge jachac dalej. Zjazd z Brennero to byla jedna wielka meczarnia. Hamulec silnikowy na ostatnim biegu, i wspomaganie siezasadniczym. Ci co zjezdzali z Brennero to wiedza, ze ograniczenie jest do 40 i jest zakaz wyprzedzania. Mimo wszystko znalazla sie cysterna z Multipli Arcese, ktora przejechala kolo mnie na pelnej predkosci. Jak przejechalem Euromost, moglem juz odsapnac. Na Worglu ponownie tankowalem[zbiornik 400 litrow]. I jechalem w strone polski. w Niemczech mialem jazde w stauach az do Norymbergi. Do Norymbergi bo tam kreslilem 9ke. Potem juz jechalem na Forst.

Olszyna-piatek rano. Pelno slazakow, ale kolejka przebiegala szybko. Podczas odprawy polski celnik zpaytal sie mnie
- pan ze szmatami pierwszy raz?
-tak
- 100% rewizji.
Odszedlem od koienka wsiadlem do auta polozylem dlonie na twarzy i powiedzialem KUR*A!
Zadzwonilem do tej klijentki a ta znowu z pretensjami:
-A czemu pan sie sam odprawia? a czemu to, tamtio.
Odparlem ze nikt mi nie powiedzial, nigdzie nie jest napisane ze mam byc jakis "specjalny". W koncu przyjechal jakis facet i zalatwil wszystko z celnikiem, po 15u minutach jechalem juz w strone Zar. Odprawa ostateczna na terenie PKSu Zary i cielem za samochodem ktory mnie pilotowal. Oczywiscie inteligent, myslacy czlowiek, wprowadzil mnie w taka ulcizke ze niech go szlak...WIADUKT! Po raz drugi w trasie. Na szczescie po spuszczeniu powietrza na poduszkach i przy ciagniku jakos przejechalem. Oczywiscie gapiow cala masa. Znowu wyladowalem gdzies pod miastem. Jechalo sie jakas droga przez las oblozona betonem. W koncu rozladowalem sie i wreszcie po zrzuceniu tych szmat i odebraniu CMRow moglem piac do Wroclawia.

Ta trasa byla najciekawsza jaka mialem, chyba ze jeszcze bym policzyl ta gdzie mnie wciagneli na kontrole celna. Ale mimo ze wtedy bylem caly czas na wysokich obrotach, po dzisiejszy dzien ja mile wspominam.


Tytuł:
Post Wysłano: 12 sty 2006, 20:01

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 10 paź 2005, 14:33
Posty: 326
Lokalizacja: Suwałki, Dublin

przeczytałem cała trase :) bardzo ciekawa a ładunki ładowane luzem sa najgorsze...tak jak np ciuchy albo kartony potrafia ładowac cały dzien

_________________
International Haulage


Tytuł:
Post Wysłano: 19 sty 2006, 23:46
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 sty 2006, 16:10
Posty: 407
GG: 0
Samochód: duży z naczepą
Lokalizacja: Opolskie

Albo np meble też przechlapane. Najgorzej jak jest zima a Ty przyjedziesz do jakiegoś gościa w Niemczech i przywieziesz mu zestaw mebli a on nawet palcem nie chce kiwnąć i co poradzić chcesz czy nie chcesz musisz naginać.

_________________
Jezus też palił !!! wszyscy palili !!! to prawda, tym wszystkich których "uzdrowił"? dał poprostu pare gramow ze swojej plantacji!! ot cała prawda!


Post Wysłano: 20 sty 2006, 2:12

Cytuj:
Podczas obiadu w aucie widzialem jak spomiedzy Bialoruskich ciezarowek wychodzili kierowcy z pelnymi 10 litrowymi bankami w ktorych byla ropa. Poszli do litewskich zestawow i pochwili miedzy nimi znikneli.
.
czyli oni kradli czy handlowali tą wahą :)

Fajne opowiadanie :D


Tytuł:
Post Wysłano: 17 mar 2006, 21:41

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 25 sty 2006, 14:15
Posty: 98
Lokalizacja: LUBLIN

nieźle kolego podobało mi się z tym lasem :D

_________________
....:::::ŚLĄSK WROCŁAW & MOTOR LUBLIN::::...Na zawsze razem....Motor&Chełmianka


Tytuł:
Post Wysłano: 28 maja 2006, 17:51
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 27 maja 2006, 10:10
Posty: 46
Lokalizacja: Wrocław/Tresigallo (FE) Włochy

Więc tak! Jechałem tą trasą jako pasażer. Musze przyznać, że widoki są najlepsze jakie mogą być! Powiem krótko:
-dobrze zrobiłeś z tym VAFANCULO!
-ja bym się nie dziwił z tym "mangiare" hehe
JEszcze pytanie. Co to był za proszek co ci kazali wieźć??

_________________
Zapraszam was http://www.photoblog.pl/italliandragon
Fratelli Galassini Autotrasporti Fan


Tytuł:
Post Wysłano: 30 maja 2006, 19:54

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 19 kwie 2006, 20:12
Posty: 621
GG: 8765643
Lokalizacja: Lublin

No opowiadanie calkiem ciekawe i miejsce zaladunku rowniez. Juz nie mieli gdzie indziej wymyslec miejsca ladowania tych szmat tylko gdzies w jakiejs wiosce gdzie dostac sie to makabra. Wogole ciekawe przezycia na tej trasce miales. Te mosty to tez nieciekawa sprawa.

_________________
"... gdy w przyszłości wnuk przy kominku zapyta mnie: Dziadku, a co Ty w życiu robiłeś??? Odpowiem, że to, co najbardziej kochałem - JEŹDZIŁEM ..."


Tytuł:
Post Wysłano: 30 maja 2006, 22:28

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 07 lut 2006, 18:48
Posty: 95
GG: 0
Lokalizacja: Suwałki

Mnie tez bardzo sie podobała ta traska :wink: Ale z tymi szmatami to tragedia :/ Ogolnie miałes bardzo fajne przygody :U Czekam na nastepne opwiadanie z twoich tras :wink: Bajo pozdro

_________________
Fujifilm S5800


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Strona 1 z 1 [ Posty: 8 ]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Amazon [Bot] i 11 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: