wagaciezka.com - Forum transportu drogowego http://serwis.wagaciezka.com/ |
|
Polski ciągnik + brytyjska naczepa. http://serwis.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=40099 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | orys [ 22 cze 2013, 3:58 ] |
Tytuł: | Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Interesuje mnie jak wygląda sytuacja kiedy polski ciągnik ciąga brytyjską naczepę. Brytyjskie naczepy nie mają własnych numerów, bo umieszcza się na nich numery pojazdu ciągnącego - i są objęte ubezpeiczeniem pojazdu ciągnącego. W Polsce zdaje sie przyczepa ma osobne OC, więc jak jest z legalnością takiego zestawu? Czy powieszenie numerów polskiego ciągnika na przyczepie jest legalne? I jak wyglądają kwestie ubezpieczeniowe? |
Autor: | ski [ 22 cze 2013, 11:25 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Ubiegłeś mnie Też chciałem zadać podobne pytanie Właśnie wróciłem do domu, a na autostradzie widziałem polskiego konia z (jak myślę) brytyjską naczepą. Na naczepie, na kartoniku, wypisane były numery ciągnika. Wygląda na to, że jest to w jakiś sposób dopuszczone. W sumie, przy jakimś wypadku, OC z naczepy ma zastosowanie tylko w przypadku, gdy naczepa spowoduje szkodę gdy jest odczepiona od ciągnika, i nie jest już w ruchu. Czyli gdy podczas jazdy odepnie się i sunąc uszkodzi inne auto, odszkodowanie jest z OC ciągnika (tak jest w polskich przepisach ubezpieczeniowych). Dlatego OC na naczepę/przyczepę to rząd ok 50zł/rok. |
Autor: | dies_nefastus [ 22 cze 2013, 18:06 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Często widzę takie zestawy (min. Currie Express). Ci mają na bezczela na naczepie zawieszone na sznurku polskie blachy wydrukowane na kartce A4.... |
Autor: | KonradN [ 23 cze 2013, 7:30 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Stoje teraz pod Bruksela kolo mnie stoi polski kon z angielska naczepa. Numery na naczepie ma inne niz na koniu. Nie ma doczepionej polskiej blachy. Jeśli przed moim odjazdem chlopak wstanie to podpytam go co wie. |
Autor: | filippo [ 23 cze 2013, 20:21 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Swego czasu polskie wydziały komunikacji miały konkretną zagwozdkę jak zaczęło się sprowadzanie z UK przyczep wszelakich - głównie campingowych - które nie wymagają w Anglii rejestrowania. W ogóle tam jest zupełnie inaczej jak niż u nas. Auta prywatne ubezpieczone są na konkretnych kierowców wpisanych w ubezpieczenie a firmowe mają specjalne ubezpieczenia a każdy kierowca musi przejść specjalny "egzamin" zanim firma w której pracuje dopuści go do kierowania ich autem - "drive assessment" się to nazywa - pan egzaminator mi wpisał "over signal" na karcie kontrolnej - się mu nie podobało, że tak często kierunkowskazów używam Wydaje mi się, że w takich wypadkach gdy naczepy angielskich firm ciągają obce ciagniki to mają one wykupione specjalne pakiety które obejmują uszkodzenia, serwisowanie na drodze itd. |
Autor: | orys [ 24 cze 2013, 3:41 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Cytuj: W ogóle tam jest zupełnie inaczej jak niż u nas. Auta prywatne ubezpieczone są na konkretnych kierowców wpisanych w ubezpieczenie
Możesz sobie na wszystkich kupić jak Cię stać. A za to jak już masz ubezpieczenie na swoje auto, to mozesz (za zgodą własciciela) jeździć innymi na które masz prawo jazdy (czyli ja np. miałem wątpliwą przyjemność przejechać się Freightlinerem na moją polisę). Cytuj: a firmowe mają specjalne ubezpieczenia a każdy kierowca musi przejść specjalny "egzamin" zanim firma w której pracuje dopuści go do kierowania ich autem - "drive assessment" się to nazywa - pan egzaminator mi wpisał "over signal" na karcie kontrolnej - się mu nie podobało, że tak często kierunkowskazów używam [/qoute]
Ojej, to bez drive assesmentów nie można jeździć? Muszę szefowi powiedzieć. I poprzedniemu. I poprzedniemu. I poprzedniemu. I poprzedniemu. I poprzedniemu... Tak z 8 lat wstecz muszę się cofnąć, bo pierwszy raz za kółko firmowego auta w UK wsiadłem w 2005 roku. To o czym mówisz to są jakieś kretyńskie wewnętrzne procedury, w dużych firmach takie mają gdzie jest za dużo mądrych panów od Health and Safety co się chca poczuć ważnymi. W normalnych firmach nic takiego nie ma, bo to nie jest żaden wymóg prawny. Nasza polisa firmowa pewnie by niejednego polskiego policmajstra o mandatozę przyprawiła, bo: - sam ją sobie wydrukowalem na firmowej drukarce - ubezpieczony pojazd to "każdy pojazd należący do firmy lub wypożyczony/użyczony do firmy na potrzeby biznesu (z wyjątkiem samochodów pracowników) lub pojazd, który trzeba przestawić bo blokuje przejazd pojazdowi firmy lub wypożyczonemu/użyczonemu firmie na potrzeby biznesu na czas potrzebny do przestawienia go w najbliższe bezpieczne i legalne miejsce postoju". - ubezpieczony kierowca to "każdy kierowca wskazany przez zarząd firmy". Do tego nasza polisa obejmuje uzytek służbowy i prywatny, więc ja kiedyś koleżankę za zgodem szefa sprinterem jeździć uczyłem jak miała sobie wynająć na przeprowadzkę i się bała - po prostu wziąłem ją w traskę do Aberdeen i wpuściłem za kółko |
Autor: | filippo [ 24 cze 2013, 8:59 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Cytuj: To o czym mówisz to są jakieś kretyńskie wewnętrzne procedury, w dużych firmach takie mają gdzie jest za dużo mądrych panów od Health and Safety co się chca poczuć ważnymi. W normalnych firmach nic takiego nie ma, bo to nie jest żaden wymóg prawny.
Ja w innych nie pracowałem i wydaje mi się, że w każdej większej firmie tak jest. Dzięki temu mam certyfikaty "fire marschalla" i "first aider'a" - zrobione w godzinach pracy a za które nic nie płaciłem. Jak tak czytam Twoje opisy to się zastanawiam co jest "normalne" według Ciebie?Firma w której pracowałem zatrudniała w sezonie coś koło 6000 pracowników a 3/4 służbowych samochodów było wypożyczonych z Northgate'a dlatego konieczne były "drive assesementy". Traktorzyści zatrudniani w firmie musieli mieć w prawie jazdy kategorię "T" - CE było za mało - jak nie mieli to musieli zrobić albo iść na szkolenie pt. "Mud driving" i też "assesementy" przechodzili zanim dostali John Deer'y do pracy. To było w ogóle dziwne miejsce. Nie była to jedyna firma w której pracowałem więc ogóle nie raz w UK spotkałem się z tym, że przepisy H&S były restrykcyjne jak w reżimie jakimś ale w np. w knajpie gdzie pracowałem latem mieliśmy co chwila plagi myszy, mrówek, much czy np. kostki lodu z czarnymi kropkami w środku bo się okazało, że kostkarki nikt nie umył od co najmniej pół roku i pleśń się rozwinęła do niewyobrażalnych rozmiarów. Czy choćby to, że w tej dużej firmie dni wolne musiałem konsultować z szefem i nie chodzi o urlopy a o normalne dni wolne bo pracować musiałem w każdy weekend i zazwyczaj szef nie chciał by były to dwa dni pod rząd więc najczęściej miałem wolny wtorek i czwartek - do tego zatrudnienie na managerskim stanowisku a w kontrakcie wpisane "general operative" - czyli pracownik fizyczny więc co zrozumiałe płaca też jak za fizycznego a nie managera. Wytrzymałem w tej firmie 4 miesiące a potem koniec balu panno lalu |
Autor: | orys [ 28 cze 2013, 22:53 ] |
Tytuł: | Re: Polski ciągnik + brytyjska naczepa. |
Cytuj: Ja w innych nie pracowałem i wydaje mi się, że w każdej większej firmie tak jest. Dzięki temu mam certyfikaty "fire marschalla" i "first aider'a" - zrobione w godzinach pracy a za które nic nie płaciłem. Jak tak czytam Twoje opisy to się zastanawiam co jest "normalne" według Ciebie?
Ja przez kilka lat pracowałem przez agencję robiąc zastępstwa. Tam na "assesmenty" mnie wysyłali, ale zwykle się one sprowadzały do tego, ze cały dzień był zmarnowany a płacone nie było. Odmówiłem robienia assesmentów argumentując, że już dla agencji jezdże dłuższy czas i skoro klienci sie nie skarżą to widocznie umiem jeździć i się nagle okazało, ze takie wielkie firmy jak Coop chętnie mnie biorą bez assesmentów A żeby było śmiesznie kiedyś w coopie byłem i akurat ktoś inny miał assesment. Oceniała go panienka, która nie miała nawet pełnego prawka B. Śmiech na sali. Generalnie w Szkocji jest jednak fajniej, bo dużych firm jest mniej, są to albo lokalne oddziały wielkich (Davies Turner w którym czasem po znajomosci jeżdżę ciężarówką jak ich kierowca idzie na urlop - bo mam odpowiednie certyfikaty frachtu lotniczego których próżno szukać w agencjach) to dwie ciężarówki i transit. Pomimo, że jest to wielka firma, klimat jest niemalże rodzinny. Dużo frachtu, szczególnie na Highlands i Islands robią lokalne firmy - Shetland Transport, Hebrides Haulage, Highlands Haulage, ta rodzinna z Wick, JCS... To są wszystko biznesy w "starym stylu". I moim zdaniem w takich miejscach o wiele lepiej się pracuje niż w takich, w których jesteś tylko numerkiem. Cytuj: Firma w której pracowałem zatrudniała w sezonie coś koło 6000 pracowników a 3/4 służbowych samochodów było wypożyczonych z Northgate'a dlatego konieczne były "drive assesementy".
Nasza firma miewa auta z Northgate, nigdy nie trzeba było żadnych assesmentów. Teraz mamy w leasingu z T.O.M. Airdrie, największa szkocka firma tej branży, zero assesmentów. Bywało tak, że agencja mnie wysyłała prosto do wypożyczalni żebym stamtąd brał ciężarówki. Przychodziło się i mówiło się "jestem X i mam odebrać ciężarówkę dla Y", nawet prawka nie sprawdzali... Albo się coś zmieniło w ostatnich dwóch latach, albo jednak Szkocja jest fajniejsza. Cytuj:
Nie była to jedyna firma w której pracowałem więc ogóle nie raz w UK spotkałem się z tym, że przepisy H&S były restrykcyjne jak w reżimie jakimś ale w np. w knajpie gdzie pracowałem latem mieliśmy co chwila plagi myszy, mrówek, much czy np. kostki lodu z czarnymi kropkami w środku bo się okazało, że kostkarki nikt nie umył od co najmniej pół roku i pleśń się rozwinęła do niewyobrażalnych rozmiarów. Czy choćby to, że w tej dużej firmie dni wolne musiałem konsultować z szefem i nie chodzi o urlopy a o normalne dni wolne bo pracować musiałem w każdy weekend i zazwyczaj szef nie chciał by były to dwa dni pod rząd więc najczęściej miałem wolny wtorek i czwartek - do tego zatrudnienie na managerskim stanowisku a w kontrakcie wpisane "general operative" - czyli pracownik fizyczny więc co zrozumiałe płaca też jak za fizycznego a nie managera. Wytrzymałem w tej firmie 4 miesiące a potem koniec balu panno lalu
o H&S to ja mogę godzinami. A co do innych zalet - ja pracuję w małej, rodzinnej firmie, pracują tam stare dziadki kumple od piaskownicy plus ich dzieci i ja z zupełnie innej bajki. W życiu bym czegoś takiego nie zamienił na dużą korporację
|
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa UTC+02:00 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited https://www.phpbb.com/ |