Kolego Pasjonat, jeszcze pół roku temu byłem mniej więcej taki jak ty: idealizowanie zawodu, że podróżowanie, jazda z dziewczyną po autostradzie w stronę zachodzącego słońca i rzyganie tęczą.
Po 3 miesiącach co prawda, dużo się u mnie nie zmieniło, mimo kilku niepowodzeń, nieprzyjemnych sytuacji oraz mnóstwa stresu i kilogramów poobgryzanych paznokci nadal mi się ta praca podoba.
Wiedz jednak kilka rzeczy:
- zapomnij o umawaniu się z kimś, nieważne czy randka czy wyjście na piwo, teraz miałem pierwszy wolny weekend od ładnych paru tygodni i w końcu możliwość odwiedzenia znajomych w innym mieście. Prawie nie wiedziałem, co począć z takim szczęściem
- praca kierowcy to nie tylko jeżdżenie i otwieranie/zamykanie paki, to także czasem sporo papierkowej roboty. Nie tylko wypisywanie CMRek, ale także uzupełnianie karty drogowej. A spróbuj się raz zapomnieć i nie zapisać np stanu licznika km, właśnie skończyłem odtwarzanie trasy po Anglii, gdzie 2 razy zda
rzyło mi się zapomnieć ten stan licznika spisać.
- po całonocnej jeździe, kiedy po nocy przychodzą cieplejsze dni, zapomnij o wyspaniu się w budzie, a po takim "spaniu" trzeba czasem jechać dalej...
- nie zawsze miejsce rozładunku jest w miejscu, do którego cię poprowadzi nawigacja, masz 15 minut do awizacji/zamknięcia firmy, a musisz jeszcze się wycofać z ciasnego miejsca, w miarę bezpiecznie zaparkować i namierzyć tę firmę. Mi, jako początkującemu kierowcy takie cos wygląda na doskonały model generatora stresu...
Ogólnie inni kierowcy wypowiadający się w tym temacie mają rację odnośnie wylewania wiadra zimnej wody na głowę, ale jeżeli chcesz czegoś naprawdę, to pokonasz wszystkie przeciwności losu, aby to osiągnąć. Tak jak pisałem, mimo kilku rzeczy, o których nie wiedziałem, kilku niepowodzeń itp nadal mi się ten zawód podoba i życzę ci, podobnego podejścia do pracy