Cytuj:
A do tych co mówią "przecież nie rozwalam tego SPECJALNIE I CELOWO, od tego są ubezpieczenia więc nie odpowiadam za to bo nie mój klamot więc co mnie to"
No widzisz, ale problem jest taki, że dla Ciebie wszystko jest biało-czarne. A rzecz się rozbija o to, żeby po prostu podchodzić do sprawy po ludzku.
Drapnąłem lusterko a rok temu zrobiłem rysę na kabinie? Zdarza się.
Ale jak co dwa tygodnie urywam lusterko to to już wtedy jest jak najbardziej rażąca niedbałość. Może się zdarzyć raz jakiś błąd, może się zdarzyć nawet trzy razy pod rząd, bywa, ale jeśli za każdym razem jak auto zjeżdza na bazę wygląda jakby miało kurs do Syrii to to jak najbardziej jest podstawa do wszczęcia procedury o rażącą niedbałość (używam tego pojęcia, bo nie wiem jak (i czy) się to nazywa po polsku prawnie, sorry). [/quote]
Cytuj:
To jak ja będę miał bardzo zły dzień i zajebie komuś wybijając zęby, przestawiając szczękę, uszkadzając czaszkę i potem powiem przecież nie zrobiłem tego specjalnie ani celowo, działałem pod wpływem emocji i alkoholu więc dlaczego mam być karany, przecież poszkodowany i tak dostanie odszkodowanie więc o co chodzi? Co za głupie myślenie kretynów
To się nie nazywa "myślenie kretynów" tylko "tania demagogia" ale każdy mierzy swoją miarą.
Ale skoro już się powołałeś na ten przykład: jeśli się pokłócimy w knajpie i spuszcżę Ci wp... taki, że będziesz miał właśnie takie obrażenia, to jak najbardziej powinienem zostać przykładnie ukarany. Ale jeśli np. szedłem chodnikiem i niosłem przed sobą doniczkę z kaktusem, nie widziałem gdzie idę i na Ciebie wlazłem i tak samo się źle dla Ciebie skończyło, to w najlepszym przypadku ukarzą mnie za nieumyślne spowodowanie wypadku a nie za pobicie. Kara będzie znacznie niższa a i to jedynie jeśli sąd będzie w stanie wykazać, że miałem w dupie to, że nie widzę gdzie idę.
Podobnie jest właśnie z uszkodzeniami pojazdu.
Cytuj:
Al, jak jesteś nieudacznikiem i nie umiesz zadbać o sprzęt i jedyna Twoja wymówka na wtopy to "przecież jest AC" to faktycznie zmień zawód, np. sprzątając ulice, jedyna różnica w ryzyku jest taka że możesz zginąć na samochodzie a nie w samochodzie ale jeden jak i drugi jest to prosty zawód wiec pewnie da się radę, albo i nie bo w trasie nie ma się nikogo nad głową i wpadki nie zawsze wychodzą na zewnątrz.
Z drugiej strony jednak przy kulturze polskich pracodawców przeważnie jest jednak na odwrót. Stałeś na parkingu, spałeś sobie smacznie, sąsiednia ciężarówka urwała Ci lusterko? Płać szefowi, bo "odpowiadasz za samochód". Słyszałem nawet argument że "nie można wtedy kierowcy odpuścić, bo zawsze jak coś zrobi to będzie twierdził, że to nie jego wina". I tak kierowca nie ma szansy żeby się obronić i ponosi odpowiedzialnosć za sprzęt firmy nawet jeśli nie miał żadnego wpływu na powstanie uszkodzeń. A to jest przecież właśnie wzorcowy przykład kiedy powinne być użyte ubezpieczenie.
Tu masz z sąsiedniego wątku o humanitarnym podejściu polskiego przedsiębiorcy:
http://nowosci.com.pl/320043,Dziewczynk ... jciec.html