Cytuj:
...wiec skoro towarów do przewiezienia nie wiele więcej,to skąd wziął się taki przyrost taboru?...
jak tłumaczyłem, nagle po zniesieniu granic, transport międzynarodowy okazał się bardzo łatwy i wielu przewoźników zaczęło mnożyć transport i wiele firm nowych powstało.
jak byś chciał wiedzieć, w latach '90-tych i na początku XXI wieku transport nie znał czegoś takiego jak reklama. był telefon i Ty sam wybierałeś kursy. stawek frachtu nie negocjowano.
samochód dostawał jedno zezwolenie niemieckie jednorazowe na miesiąc.
tam gdzie pracowałem mieliśmy kilka zezwoleń jednorazowych, 17 stałych (można było wpisać do 5 ciągników), 5 karnetów CMT (na nie mogły jeździć ciągniki i naczepy z "S").
mieliśmy chyba 15 koncesji na dzikie kraje i 18 na zachód.
to pozwalało na pracę 35 ciągnikami siodłowymi i 55 naczepami.
kierowcy zmieniali się naczepami, zezwoleniami, koncesjami. układało się plan na tablicy, na fajrant foto i jak o 2-3 nocy dzwonił kierowca z granicy (a takich telefonów w ciągu jednej nocy miałeś czasem kilka, ale też były noce spokojne) z kim ma się zmieniać naczepą z kim zezwoleniem, a z kim koncesją odpalałeś komputer i już wiedziałeś.
wyglądało to tak:
kierowca z koncesją krajową i bez zezwolenia jechał się załadować i załadowany jechał na urząd celny. tam zmieniał się z kolegą, który miał koncesję na dzikie kraje (Rumunia, Węgry i Bułgaria), ale nie miał zezwolenia (sam brał naczepę po odprawie do rozładunku). po odprawie jechał na granicę i tam zmieniał się naczepą z kolegą posiadającym koncesję na zachód i zezwolenie (sam brał naczepę do odprawy na urząd celny w kraju), a tamten z powrotem w kolejkę na granicę.
jeżeli dodam, że miałem ciągniki i naczepy z "S" i bez, naczepy wyższe, niższe, z odsuwanym dachem i bez otwieranego dachu, ciągniki i naczepy przystosowane do przewozu ADR i kierowców z takimi uprawnieniami i bez, to naprawdę dzisiaj sam nie wiem jak to działało.
jeżeli dodać do tego kolejki na granicach od 10 do 40h, sprawdzanie stanu technicznego na granicy, ilości paliwa, kłopoty z odprawami z powodu błędów w dokumentach, będziesz miał obraz stopienia trudności transportu międzynarodowego.
i nagle granice znikają. transport Wrocław - Berlin staje się łatwiejszy niż Wrocław - Warszawa.
dlatego tak wielu połakomiło się na tą formę działalności, a nikt nie liczył liczby przewoźników, nie analizował rynku, nie zastanawiał się nad zmianami.
tylko nieliczni, w tym mój były szef, który zamiast kupować nowe auta, kupił posesję z magazynami i placami. ja wtedy tego nie rozumiałem, przecież interesy szły jak najlepiej wydawało się, że kupienie następnych 50 zespołów pojazdów będzie najlepszą inwestycją.
ale gdy w 2008 roku przyszedł krach, na skutek lawinowo rosnącej konkurencji, do tego doszła powszechność internetowych giełd ładunków, ceny frachtów zaczęły spadać.
a mój ówczesny szef, stwierdził że nie będzie jeździł za gó..ne stawki i z 35 ciągników skurczył się do 6, obsługując tylko dobrze płacących stałych klientów. ale w tym czasie z wynajmów magazynów, placów i z usług logistycznych miał bardzo dobrą kasę. jednak spora liczba kierowców straciła pracę, a ci co pozostali musieli się zgodzić na gorszą kasę. faktem jest, że paru pracowników magazynów zyskało zatrudnienie.
natomiast o ile to zachwianie rynku było trudne dla przewoźników od wielu lat istniejących na rynku, to dla ludzi świeżo w branży było zabójcze. nieprzygotowani do konkurencji nie potrafili określić kosztów własnych, często godząc się na stawki poniżej stopnia opłacalności.
w dalszym ciągu jest na moje oko jakieś 10 tysięcy pojazdów w transporcie międzynarodowym za dużo.
no ale rynek nie jest stały, ciągle będą bankrutować firmy i ciągle będą powstawać nowe, a rynek zweryfikuje.
kolejną sprawą jest zbyt duża ilość kierowców i małe kwalifikacje dużej ich części. jak to mówią: posiadaczy prawa jazdy nie brakuje, ale jest mało kierowców. a czego jest dużo, to staje się tanie.
dlaczego część kierowców godzi się na złe warunki, płace, śmieciowe umowy? a no dlatego, że jest ich za dużo, mają niskie umiejętności, nic innego nie potrafią robić i nie godząc się na takie warunki stracą pracę.